ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

02 stycznia 2016

TRYBUNAŁ NIE JEST DZIEWICĄ

Jeszcze raz się okazało, że miałem rację, choć to wątpliwa pociecha i oddałbym Kurlandy, których nie mam, za to aby racji nie mieć. Ale się stało i wcale nie ma zamiaru się odstać, a to z tego powodu, że politycy po raz kolejny, jak przystało na czas świąteczny, po chrześcijańsku, zmarzniętym błotem się obrzucają.
Stanęło na tym, że po wyborach, a jakże, demokratycznych, świętej pamięci Platforma z nie mniej błogosławionym PSL-em srogiego łupnia dostały i piszczą. Na jej miejsce wstąpił na niebieskie trony najjaśniejszy PIS, który bryłę świata porusza w inną stronę.
A z tymi wyborami to tak już jest, że przegrana partia łupnia dostaje, a łupy przypadają wygranej. Jak świat demokratyczny światem, tak było, jest i będzie. Zawsze zwycięzcy mają rację... do kolejnych wyborów... i nic nie pomoże biadolenie... a trup pokonanych ściele się gęsto i nieważne czy sprawiedliwie.
W naiwnym przekonaniu moim polityka nie musiałaby być taka wredna, gdyby obie strony konfliktu przyznały, że nieomylne nie są i wcale być tak nie powinno, aby trzeba było usuwać spod pup przegranych wszystkie stolce od sprzątaczki wzwyż. Ale tak jest i nic się na to nie poradzi, o czym z rzadka wprawdzie, ale pisałem i przestrzegałem, lecz cóż, polityka sama w sobie jest nierządnicą, która daje swoim a wypina się na obcych.
Owszem, różne są sposoby wyrywania sobie spod siedzeń taboretów. Platforma, na ten przykład (plus PSL, rzecz jasna), usadzała na nich swoich ludzi w aksamitnych rękawiczkach; PIS natomiast zabrał się do tej roboty w robociarskich, lecz efekt walki o stołki jest identyczny. Jeżeli już, to możemy się pokłócić o metodę działania: jednym bardziej odpowiada zakamuflowany lisim sposobem przemyt swoich popleczników, inni z kolei uważają, że nie ma to jak taranem dźwierza do władzy pokonać; jedni na ten przykład wolą, aby na poszczególne stolce dostawali się nasi po sfingowanych konkursach; inni prawią, że po cholerę bawić się w konkursów ustawianie, skoro prościej przecie mianować swoich.
Zatem podstawowa różnica pomiędzy byłą a obecną władzą zasadza się właśnie w metodach służących do obsadzania stołków, w niczym więcej. Jasne, że nie tylko metody są wyróżnikiem; jest nim także ideologia. Platforma całą swoją ideologię wzięła z liberalizmu i prześlicznie połączyła ją z kumoterstwem; PIS z kolei, przepięknie katolicki, obsadza na stołkach jedynie najprawdziwszych Polaków. 
Zaczęło się od Trybunału Konstycyjnego, bo PIS-owi, słusznie zresztą, wydało się, że w tym szczególnym sądzie miażdżącą przewagę niezależni platformiani sędziowie mają. Wcześciej upadła koalicja cudownie się do PIS-wskiej zemsty przyczyniła, uzurpując sobie prawo do podmiany sędziów na zaś, na wyrost. I się zaczęło...
Piszący te słowa, na sprawiedliwości łamanie wrażliwy, pewnie by, choćby sam jeden, w pochodzie przeciwko dobieraniu się do Trybunału uczestniczył, gdyby nie posłyszał okrzyków z ust protestatorów się wydobywających, lamentujących nad tym, że oto niszczone jest w Polszcze państwo prawa. Dobre sobie... Polska jest państwem prawa. Cięty, prymaaprylisowy żart.
Utrzymuję bowiem, że nasza III republika prezydencka państwem prawa nie jest, a prawo jednym służy, innymi pogardza. W imieniu prawa odbiera się dzieci rodzicom, wyrzuca ludzi na bruk, pozbawia pracy, chroni się korporacje kosztem konsumentów, ofiary przestępstw niejednokrotnie traktuje gorzej niż sprawców, a komornikom stwarza się możliwości do działań typowych dla mafii (o czym za chwilę), natomiast prawo nasze jakoś przymyka oczy na postępki władzy lub ludzi calkiem nieźle sytuowanych. 
A czy jeden z czytających z drugim wie, że w Polsce można być skazanym, bez wcześniejszego powiadomienia go o winie, bez możliwości obrony przed sądem, bez powiadomienia o terminie rozprawy? Sprawa jak najbardziej gruntownie jest mi znana.
Swego czasu, o czym brązowo na białym stało w kawiarence, wpadłem na trop przestępczej grupy, która poprzez internet zajmowała się wyłudzaniem pieniędzy od bezrobotnych. Pomyślałem sobie, że co to, to nie i tak być nie może. Zatem poszedłem tropem tego śladu, porobiłem stosowną dokumentację i, wybacz Panie Boże, przekazałem swoją wiedzę policyjnym służbom. Już i dwa lata uciekło, a śledztwo, co oczywiście wszczęte być miało, nie posunęło się o milimetr, bo, gdybym, dajmy na to, dał się oszustom naciągnąć na kasę, to może, od wielkiego święta, coś by z tym faktem zrobili... a tyle się mówi o zapobieganiu przestępstw. I proszę, przestępcza grupa jeszcze chyba z rok cały działała i w końcu machnąłem na to ręką, składając przy okazji śluby, że nigdy a przenigdy na przestępcę nie doniosę, choćbym go za rękę ułapił.
A teraz o tym, o czym za chwilę miałem napisać, więc taką rzecz zacytuję... zdaje się, że sprzed pół roku.
"Bezduszny komornik zajął konto mamy 2-letniego Aleksa, skazując dziecko na głód. Pieniądze, które tam trzymała, były zapomogą z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Tylko dzięki nim 22-letnia pani Marta mogła nakarmić synka.
Jak podaje Super Express,  na konto mamy Aleksa wpływa miesięcznie ok. 600 złotych. Nie stać jej na wiele, bo nie pracuje, samotnie wychowując dziecko, którego ojciec nie interesuje się ich losem. Na biletach też musi oszczędzać, więc kiedy kolejny raz jechała na gapę, złapał ją kontroler.
Dostała 200 zł mandatu. To, że dług urósł do 700 zł okazało się, gdy próbowała pobrać pieniądze na codzienne potrzeby z bankomatu. Konto było puste, a po przelewie z ośrodka pomocy ani śladu. Wszystko zajął komornik. Na żądanie komornika bank przelał mu to, co było na koncie pani Marty. Tym samym komornik i bank złamali prawo, które w tej kwestii nie pozostawia żadnych wątpliwości – komornik nie może zająć pieniędzy ze świadczeń rodzinnych i zasiłków."
No proszę, a jednak można sądownie zadziałać, prawda? Nie wspomnę już o tym, że działający na podstawie wyroku sądowego komornicy po zbójecku rekwirują przedmioty należące nie do tego delikwenta, przeciwko komu komorniczą sprawę założono... a bywały takie przypadki, bywały.
Dodatkowego smaczku wymiarowi sprawiedliwości dodaje fakt, iż wyroków sądowych komentować nie należy, a już, broń Boże, domagać się ukarania sędziego za nieobiektywizm, złą decyzję, spapranie sprawy, i tak dalej. Sędzia oczywiście zawsze ma rację, ma immunitet i chyba tylko samemu Bogu podlega, co oznacza, że pokrzywdzony wyrokiem sądu obywatel może pana sędziego pocałować w miejsce, które bardzo źle wychowani obywatele zowią dupą.
A czy przypominacie sobie sprawę taką, jak to jeden sędzia wyrokiem swoim skrócił oskarżonemu karę, wiedząc, że "ułaskawia" groźnego dla społeczeństwa zbira; ten, na wolności będąc, zjadł sobie obiadek i po obiadku skutecznie zamachnął się na życie kogoś, do kogo nie czuł sympatii. Zadam najgłupsze z możliwych pytań: czy ów sędzia w jakikolwiek sposób został za swą decyzję przez środowisko sędziowskie napiętnowany? (celowo nie użyłem sformułowania: postawiony do odpowiedzialności karnej) Ot, stał się wypadek przy pracy.
Zatem, nie wolno nam krytykować sędziowskiej pracy.
Ale weźmy na ten przykład taką sytuację, która wcale nie zdarza się  tak rzadko, że w drugiej instancji zapada wyrok diametralnie odmienny od tego, jaki został ogłoszony w instancji pierwszej. Prawomocny (jeśli od tego drugiego wyroku strony się nie odwołają) będzie ten drugi, ale konia z rzędem temu, kto odpowie, który z tych wyroków jest obiektywnie właściwy. Przecież nie może być tak, że oba, całkowicie odmienne od siebie postanowienia są słuszne. Być może upraszczam całą sprawę, ale gdybym, na przykład, schodzę teraz na grunt stosunków międzyludzkich, gdybym miał wydać swój własny sąd o jakiejś osobie, sąd, który okazałby się nieprawdziwy, na co zwróciłaby mi uwagę osoba trzecia, to czy przypadkiem nie powinienem delikwenta przeprosić za zło, które  mu uczyniłem? Myślę, że nie ja jeden tak bym postąpił. Chyba gryzłoby nas sumienie, prawda?
W przypadku instytucji sądowniczej sam uniewinniajacy wyrok drugiej czy jeszcze kolejnej instancji nie jest przecież przeproszeniem za błąd, niestaranność, złe intencje. Do czego zmierzam? Otóż w mojej świadomości nie istnieje sędzia, który przyznałby się do swojego błędu. Ha... z politykami jest podobnie.
A cóż wspólnego z Trybunałem Konstytucyjnym ma, do diaska, jakiś trzeciorzędny sędzina, skazujący na więzienie osobę niepoczytalną za kradzież roweru czy wafelka, ktoś zapyta?
No dobrze... będzie więc teraz o Trybunale. 
Zapewne, mili państwo, przypominacie sobie, co uczynił minister od finansów, pan Rostkowski, dla załatania budżetowego zagłębienia. Otóż ów księgowy wpadł na taki pomysł, aby zabrać z tak zwanego drugiego filaru całkiem sporą, w miliardy idącą sumę, przeznaczając ją na wspomożenie padającego ZUS-u i w konsekwencji odciążenie budżetu państwa, przez co zmniejszył się deficyt. Pan Tusk tuż przed tą operacją powiedział, że jak najbardziej, ten transfer jest dozwolony, bo pieniążki z drugiego filaru wcale a wcale do obywateli nie należą, tylko do państwa, czytaj: rządu, więc ten może je przenosić tam gdzie chce i gdzie mu się podoba. Trybunał temu przyklasnął, rząd odetchnął a obywatele poczuli się deczko oszukani. W tym miejscu muszę się wypowiedzieć jasno, że ja od samego początku świata byłem przeciwny temu drugiemu filarowi, albowiem uważałem podówczas i obecnie sądzę, że w tej reformie emerytalnej chodziło o to, aby parunastu kolesiom załatwić dobrze opłacaną robotę  z procetnów od składek pobieranych pracującym do drugiego filaru. Na ten czas nie będę tego wątku rozwijał, bo sen mnie zmorzy.
Do rzeczy. Trybunał zatem przyklasnął temu szulerstwu, a ja, wobec tego, pragnę przypomnieć, nie tylko sobie, że swego czasu dostawałem od jakiegoś Alianza czy innej cholery pismo na moje osobiste nazwisko, w którym  tłumaczono mi cyframi, że tyle to a tyle kasy wpłynęło do takiej to a takiej pory na moje osobiste konto. No, mówię sobie, z każdym miesiącem lepiej, niech pomnażają. I proszę, szast prast, się okazało, że Alianz czy inna cholera, racji nie mieli, wyszczególniając te kwoty przeze mnie u nich odłożone. Wystarczała kombinacja Rostkowskiego, zapewnienie Tuska i przyklapnięcie sprawy przez Trybunał i moje "oszczędności" najjaśniejszy trafił szlag.
Się najjaśniejszy Trybunał nie zająknął nad zawróceniem przez rząd prawa wstecz przy wydłużaniu wieku emerytalnego. A miałem taką nikłą, na pograniczu naiwności nadzieję, że w kontekście emerytalnego wieku poruszy kwestię śmieciowych umowek, że przymusi rząd do tego, aby je wykastrował, bo w państwie prawa nie może tak być, że jeden człek robi  "na biało" i na te ZUS-y fokusy odkłada wdowi grosz, a drugi też robi "na biało", a odkładać na emeryturę swoją nie może, a lata lecą, a on tak jakby "na czarno" zasuwał.
No cóż, mnie się nieskromnie wydaje, że ci "niezależni" trybunalscy sędziowie to chyba bardziej chcieli dobrze zrobić rządowi, a nie ludziom. Ale nie dziwota, wszak oni dłubią w prawie i gdzie im tam od myślenia o tym, że te w przyszłości niskie, by nie powiedzieć głodowe dla maluczkich emerytury wynikają z tego, że: primo - będzie dwa albo i więcej milionów rodaków, którzy zatrudniają się za granicą i, cholery, na polskiego ZUS-a płacić nie chcą; secundo - że jak się całkiem sporej rzeszy Polaków mało za robotę płaci, to i mało procentowo z tego na ZUS-a się przeznacza, i wreszcie tertio - że od tych śmieciowych umowek i od czarnej pracy to czcigodny, pałacowy ZUS się nijak nie dorobi.
Zatem, Trybunale, nie jesteś tak dziewiczy, jako cię malują, a ja modlić się do twego wizerunku nie mam zamiaru.
I tyle na dzisiaj, choć nowy roczek przepięknie się zapowiada i jeszcze wiele doznań przed nami. Podobno podczas trzęsienia ziemi, zwykle ten pierwszy największe spustoszenie czyni i niech mi będzie dane tym optymistycznym akcentem zakończyć dzisiejszą opowieść.

[Dobrzelin, 02.01.2016]

6 komentarzy:

  1. Masz rację w wielu sprawach, a szlag czasami człowieka trafia gdy ma do czynienia z tzw. prawem na gruncie bardziej osobistym.
    Sądy, trybunały oraz inne poważne instancje to za wiele jak na mój babski mózg i chyba nie ma mądrego, który by te wszystkie zagmatwania ku aprobacie wszystkich rozwikłał.
    Jeśli zaś chodzi o język, metody i butę myślenia za kogoś,wmawiania nam, co jest dla nas lepsze, to niestety do tych z PiSu jest mi równie daleko jak ziemianom do Marsa...
    Pozdrawiam niepolitycznie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja Ci powiem, że bardzo nie lubię politycznych postów pisać, ale czasami wychodzę z siebie i jak już wyjdę to ziemia sie trzęsie. A sądy, w ogóle wymiar sprawiedliwości to temat niekończącej się, przykrej opowieści, pozdrawiam

      Usuń
  2. Mądrze piszesz. BRAWO! wreszcie trafiłam na obiektywne rozważania. Byłam za tym aby TK wyzerować. Nowa miotła lepiej zamiata. Tylko jak odpolitycznić? Sędziowie to dzisiejsze "święte krowy", ale nie tylko...
    Popatrz - kioskarz, który sprzedaje pudełko zapałek musi dochód nabić na kasę, a lekarze [prywatni],którzy kasują 150,-zł za 10 min. wizyty są nie "okasowani"; płacą ryczałt. A kto im udowodni ilu pacjentów przyjmą w gabinecie w ciągu godzin wypisanych na drzwiach a ile w rzeczywistości? tak działa u nas prawo, a my nie mamy na to żadnego wpływu. pozdrawiam w Nowym Roku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze byłem propaństwowcem, tzn. szanowałem obowiązujące prawo, natomiast ten mój pogląd kłóci się z innym przekonaniem... jak łatwo można przepisy prawne obchodzić, wykorzystac do własnych celów, i jak bardzo prawo dzieli ludzi, jak niszczy się ludzi "zgodnie z prawem"

      Usuń
  3. Podpisuję się pod postem, ponieważ mam podobne spostrzeżenia. Nie tak dawno słyszałam rozmowę na ulicy. Jeden pan uspokajał drugiego, by ten nie martwił się, ponieważ adwokat z tytułem profesora obiecał bezboleśnie załatwić sprawę pozytywnie, ponieważ zna kruczek prawny i ma znajome dojścia. Powiało mrozem, a nie sprawiedliwością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. znam wiele takich przypadków, a i wobec mnie świadomie nie przestrzegano prawa

      Usuń