ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

09 czerwca 2020

KAMYCZKI - WIECZNY SEN (2/2)

Poczuł na ramieniu silną męską dłoń. Podczas leżenia przyjął pozycję na wznak. Akurat jego twarz znalazła się chwilowo w miejscu, do którego docierały silne promienie słoneczne. Pewnie dlatego nie otwierał oczu.

- Podłożę panu pod głowę swój plecak – poinformował Adamskiego Jaś Sondecki i natychmiast zrzucił z ramion wypełniony byle czym,  jakąś książką, zeszytem i złożoną na osiem części mapą Wiktorowskiego Lasu plecak, który podsunął pod uniesioną głowę leśniczego.

- Sprawiliście się dobrze? Oznaczyliście wszystkie drzewa? – zapytał Adamski kierując swe pytanie także do pracownika leśnego, który towarzyszył praktykantowi w wyprawie.

- Jeśli chodzi o te świerki, to robota jest wykonana, a z mrowiskami i gniazdami dokończymy sprawę jutro. W każdym bądź razie nanieśliśmy nasze spostrzeżenia na mapę – Sondecki starał się zdać dokładną relacje z wykonania powierzonego im zadania.

- To dobrze, bo z tymi mrowiskami to… - zamyślił się - … trzeba je odgrodzić krócicą, a i sprawdzić, czy te istniejące już ogrodzenia nie wymagają przypadkiem naprawy.

- Zrobimy to, niech się szef nie niepokoi. W tygodniu wyślę tam ludzi.

- Bo jeśli chodzi o te gniazda dzikich pszczół – Adamski ponownie się zamyślił – to muszę skorzystać z pomocy Gienka… no tego, co ma tę wielką pasiekę z tamtej strony wsi. On jeden może stwierdzić, czy te pszczoły są naprawdę dzikie, czy może podczas parnego tego roku czerwca wyroiły się i pouciekały komuś.

Mina Jasia Sondeckiego zdradzała, że nie przewidział takiego rozwoju wypadków, jeśli chodzi o leśne pszczoły.

- A do ciebie, Michale też będę miał sprawę – Adamski zwrócił się do pracownika leśnego. – Pan Sondecki będzie zajęty, a ty, kochany, przejdziesz się po tych wiatrołomach i zobaczysz, czy przypadkiem nie na w nich jakiś gniazd. Być nie powinno, bo to lipiec w pełni i młodzież już na swoim, ale nie chciałbym, aby ci najęci do okorowania drzew i podcinania gałęzi nie poniszczyli przypadkiem legowisk. Wiesz, co robić, kochany?

- Tak, panie leśniczy, załatwi się.

Michał Rakowski wiedział bardzo wiele o ptakach, ich zwyczajach i siedliskach. Od zeszłego roku prowadził bażanciarnię przy lesie; miał z nią wiele pracy, ale też nie narzekał, bo z tego zajęcia zarobek był spory, gdyż na odchowaną młodzież tych kuraków zbyt był wysoki i można było dobrze zarobić.

- To się cieszę.

- Zapali pan, szefie? – zaproponował Michał wyciągając z paczki papierosa. Wprawdzie Adamski ostatnio palił coraz mniej, ale nie wypadało nie zapytać.

Leśniczy pokręcił głową. Wyglądało na to, jakby nie chciał otwierać oczu, jakby układał sobie w głowie dłuższą wypowiedź przeznaczoną tym razem do swego zastępcy. Kiedy Rakowski zorientował się, że Adamski chciałby coś powiedzieć Jasiowi, spróbował oddalić się na kilka kroków. Leśniczy, choć oczy miał wciąż zamknięte, tak jakby przewidział, że Michał zechce się oddalić, aby nie słyszeć, tego co Adamski zamierza przekazać Sondeckiemu.

- Zostań, kochany. Tu żadnej tajemnicy nie będzie. Przybliż się! – ta z kolei prośba dotyczyła Jasia Sondeckiego.

Praktykant przyklęknął przy twarzy leśniczego.

- Janku, ty wiesz, że zostaniesz tutaj na moim miejscu…

- ???

- To już załatwione. Nikt ci w tym nie przeszkodzi. Tylko musisz… jak dostaniesz nominację… tylko musisz leśniczówkę uporządkować. Rozumiesz… dachówkę trzeba wymienić, bo już przestarzała, nie trzyma… na twojej głowie będzie obora z prosiętami, kury, a w środku… nie, nie przerywaj mi teraz… jakąś kobietę musisz sobie przygarnąć, bo samemu… nie sposób. Co to za dom bez kobiety, nawet jeśli to leśniczówka….

Na krwawiący coraz intensywniej owal słońca nasunęła się daleka, płaska chmura. Twarz Adamskiego nakrył cień.

Poczuł na ramieniu silną męską dłoń. Podczas leżenia przyjął pozycję na wznak. Akurat jego twarz znalazła się chwilowo w miejscu, do którego docierały silne promienie słoneczne. Pewnie dlatego nie otwierał oczu.

Właściwie było mu obojętne, czy otworzy oczy czy nie. Ostatnią jego myślą było powiedzieć Jasiowi Sondeckiemu coś bardzo ważnego. Poczuł jeszcze dotyk na czole czyjejś dłoni. Nie usłyszał już głosu Jasia Sondeckiego.

- Michał, poleć no do ludzi, niech zorganizują podwózkę dla pana leśniczego… kiedyśmy znaczyli te mrowiska, dopadł go wieczny sen.

Michał pobiegł nie rozglądając się za sobą.

[09.06.2020, Toruń]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz