Eduard Manet - PORTRET BERTHE MORISOT

Eduard  Manet  -  PORTRET  BERTHE  MORISOT

MIŁYCH ŚWIĄT

Przy okazji Świąt Bożego Narodzenia i Nowego 2025 Roku - spełniania się marzeń!!!

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

04 stycznia 2025

RZYM (3) TARKWINIUSZ PYSZNY [VI WIEK – 496 p.n. e]

 


Tarkwiniusz Pyszny (Lucius Tarquinius Superbus) urodził się w VI wieku p.n.e. Według przyjętej tradycji był siódmym i ostatnim królem rzymskim, pochodzenia etruskiego. Panował w latach 535-509 p.n.e.

Tarquinius Superbus ogłasza się królem. Rysunek pochodzi z The Comic History of Rome, autorstwa Gilberta Abbotta à Becketta.


Dojście do władzy

    Tarkwiniusze byli etruskim rodem wywodzącym się z miasta Tarkwinia. Być może w ich żyłach płynęła też grecka krew – Liwiusz pisze, że dziadek Tarkwiniusza Pysznego pochodził z Koryntu. Pierwszym władcą z tej rodziny był Tarkwiniusz Stary, piąty z kolei król rzymski. Po nim tron objął Serwiusz Tuliusz, którego córka Tulia poślubiła Lucjusza Tarkwiniusza, syna (lub wnuka) Tarkwiniusza Starego. Lucjusz uważał, że to jemu z racji pochodzenia należy się tron i nienawidził teścia. Według przekazów żądna władzy Tulia wprost namawiała męża do obalenia, a nawet zabójstwa swego ojca. Lucjusz, opierając się na senatorach zawdzięczających swoją pozycję Tarkwiniuszowi Staremu zaczął podburzać Rzymian przeciw władcy. Pewnego dnia zasiadł na tronie królewskim i nakazał zwołać Senat. Próbujący przeciwstawić się uzurpatorowi Serwiusz Tuliusz został zabity przez jego ludzi. Zdarzenia te miały miejsce około 535 roku p.n.e. W przeciwieństwie do poprzedniego króla, łagodnego i sprawiedliwego, Lucjusz był bezwzględnym tyranem. Wkrótce nazwano go Superbus – Pyszny.

    Tych, którzy mogli zagrażać jego władzy uwięził, wypędził lub zamordował. Tarkwiniusz nie zgodził się na pochówek Serwiusza i bez konsultacji z senatem ukrócił jego kompetencje. Tarkwiniusz sądził najważniejsze sprawy sądowe bez doradców. Ostatnie decyzje dowiodły, że nowy król zerwał z tradycją i dobrym zwyczajem. Na początku swoich rządów Tarkwiniusz zawiązał sojusz z Oktawiuszem Mamiliusem, dyktatorem w Tusculum, któremu oddał rękę swojej córki.

    Sposób zdobycia władzy i charakter Tarkwiniusza sprawiały, że był nielubiany przez wszystkie klasy społeczne. Uznał, że zwycięskie wojny poprawią sytuację, więc zaatakował Wolsków. Rzymianie zdobyli miasto Swessa Pomecja, a zdobyte tam łupy miały mieć wartość 40 talentów srebra (ponad tona kruszcu). Tarkwiniusz postanowił przeznaczyć je na budowę wielkiej świątyni Jowisza. Kolejnym celem rzymskiej armii były Gabie w Lacjum. Kiedy miasta nie udało się zdobyć, użyto podstępu, który opisał Liwiusz. Najstarszy syn Tarkwiniusza Pysznego – Sekstus – został wysłany do miasta, gdzie opowiadał, że uciekł przed tyranią ojca. Szybko zyskał zaufanie i wpływy, po pewnym czasie został dowódcą wojsk Gabiów. Wtedy rozpoczął eliminację rządzącej elity, tak przez fałszywe oskarżenia, jak i skrytobójstwa. Pozbawione władzy miasto wkrótce wpadło w ręce Rzymian.

    Po zakończeniu walk Tarkwiniusz skupił się na rozbudowie Rzymu. Wybudował na wzgórzu Kapitolu wielką świątynię w stylu etruskim, która stała się wzorem dla wszystkich późniejszych świątyń rzymskich; ustawiona była na podwyższeniu i zdobiona malowanymi dekoracjami z terakoty; czczona w niej była triada bóstw: Jupiter (posąg wykonał słynny etruski rzeźbiarz Wulka), Minerwa i Junona. Do pracy na budowach zmuszano obywateli Rzymu, co budziło wielki sprzeciw, gdyż uważali to za zajęcie poniżej swej godności. W dodatku nie płacono im za tę pracę.

    Tarkwiniusz nabył od Sybilli z Kume tzw. Księgi sybillińskie. Legenda mówi, że sama Sybilla zaoferowała królowi dziewięć ksiąg, mówiąc, że ten, kto prawidłowo zinterpretuje ich tekst, pozna przyszłość. Tarkwiniusz odpowiedział, że cena za księgi jest zbyt wysoka, wtedy Sybilla zniszczyła trzy z nich i zażądała za resztę tej samej ceny. Tarkwiniusz znowu odmówił zakupu, a Sybilla zniszczyła kolejne trzy i powtórzyła tę samą cenę. Król kupił wreszcie trzy księgi za cenę, za którą ofiarowano mu dziewięć ksiąg. Księgi te przechowywano w specjalnie wybudowanej świątyni i można było z nich korzystać jedynie w chwilach największego zagrożenia dla Rzymu.

    Tarkwiniusz Pyszny był władcą despotycznym. Miał dwóch okrutnych synów, a jednego z nich podobno szykował na swojego następcę – tym samym zrywając z tradycją, że kolejnych królów wybierają sami Rzymianie.

    W pałacu Tarkwiniusza Pysznego podobno pojawił się kiedyś wielki wąż. Przestraszony król wysłał poselstwo do wyroczni delfickiej, aby dowiedzieć się, co to znaczy. Do Grecji pojechali jego synowie Tytus i Arruns oraz siostrzeniec Lucjusz Juniusz. Tego ostatniego zwano Brutusem, czyli „Głupkiem”. W rzeczywistości udawał on głupiego, aby uchronić życie przed okrutnym wujem, który nie miał litości dla przeciwników, nawet krewnych. Pytia powiedziała wysłannikom Tarkwiniusza, że ten z nich, który pierwszy pocałuje matkę zostanie władcą Rzymu. Właściwie zrozumiał to tylko Brutus – pocałował ziemię, matkę wszystkich. Już wkrótce przepowiednia miała się spełnić.


Obalenie monarchii

    Znienawidzony król Tarkwiniusz rozpoczął kolejną wojnę. Zaatakował lud Rutulów, ale ich najważniejsze miasto – Ardea – było potężnie umocnione. Monarcha chciał je zdobyć, licząc, że uspokoi to coraz bardziej wzburzonych Rzymian. Rozpoczęło się długie oblężenie, podczas którego rzymscy dowódcy niewiele mieli do zrobienia. Raz kilku z nich, w tym Sekstus Tarkwiniusz, syn króla, i Lucjusz Tarkwinusz Kollatynus, jego daleki krewny, pojechali zobaczyć, co robią ich żony. Wszystkie bawiły się na ucztach z wyjątkiem małżonki Kollatynusa, Lukrecji, która przędła wełnę. Sekstus zakochał się w niej. Pewnej nocy przybył do jej domu i zaczął namawiać, żeby porzuciła męża. Sekstus Tarkwiniusz, po odmowie, zgwałcił żonę Kollatynusa. Lukrecja, powszechnie uważana za cnotliwą, nie mogąc znieść hańby popełniła samobójstwo – przeszywając swoją pierś sztyletem. Śmierć Lukrecji była bezpośrednią przyczyną wybuchu powstania pod wodzą Lucjusza Juniusza Brutusa.

    Wieści o tej tragedii wywołały oburzenie w Rzymie. Wybuchł bunt przeciw Tarkwiniuszom. Na jego czele stanął Brutus, wygłaszając mowę, przypominającą wszystkie niegodziwości Tarkwiniusza Pysznego i jego synów. Zebrani na Forum uchwalili odebranie władzy królowi i wygnanie go wraz z rodziną. Także wojska pod Ardeą zbuntowały się. Tarkwiniusz Pyszny wraz z żoną i młodszymi synami został wypędzony z Rzymu, a monarchia obalona – Rzym stał się republiką. Tarkwiniusz chcąc powrócić do Rzymu, zastał bramy miasta przed sobą zamknięte. Comitia centuriata z prefektem miasta Lukrecjuszem na czele, wybrało Brutusa i Kollatyna na pierwszych konsulów.

    Obalenie monarchii miało miejsce w roku 510 p.n.e. Rok następny, 509 p.n.e. to początek republiki rzymskiej. Obalenie Tarkwiniusza opisuje Tytus Liwiusz w zakończeniu I księgi Ab Urbe condita łącząc fakty historyczne z legendami.

    Tarkwiniusz schronił się u króla etruskiego Larsa Porsenny w mieście Caere i snuł plany powrotu na tron. Sekstus w tym czasie uciekł do Gabiów, gdzie niebawem go zamordowano. W Rzymie Tarkwiniusz wciąż miał zwolenników, którzy przygotowywali jego powrót. Między nimi byli podobno nawet dwaj synowie Brutusa – Tytus i Tyberiusz. Spisek jednak odkryto, a wszystkich spiskowców bez wyjątku ubiczowano na śmierć. Cały majątek byłego władcy, tzn. pola podmiejskie, zostały poświęcone bogu Marsowi i przeszły we władanie państwa – odtąd nazwane Polami Marsowymi. Tarkwiniusz, nie dając za wygraną, sprowadził na Rzym oddziały Etrusków. Miasto zdołało odeprzeć wroga, ale w jednej z bitew zginął konsul Brutus.

    W latach 508-507 p.n.e. odparto najazd etruskiego króla Porsenny – władcę Clusium – który próbował przywrócić władzę Tarkwiniuszowi Pysznemu. Jego armia zepchnęła Rzymian za Tyber, zająwszy wzgórze na prawym brzegu rzeki, późniejsze przedmieście Janikulum (miejsce, gdzie według tradycji ukrzyżowany został święty Piotr). Dzięki odwadze Horacjusza Koklesa i Mucjusza Scewoli Rzym obroniono.

    Ostatnią próbą odzyskania tronu rzymskiego były plany z 498 lub 496 p.n.e. Wówczas to Tarkwiniusz przekonał swojego zięcia Octaviusa Mamiliusa, dyktatora z Tusculum, aby ten pomaszerował na Rzym na czele armii latyńskiej. Towarzyszył mu były król oraz jedyny pozostał przy życiu syn Tytus Tarkwiniusz. Rzymskie wojsko dowodzone było przez dyktatora Albusa Postumiusa Albusa oraz magister equitum Titusa Aebutiusa Elva’ę. Do starcia doszło nad jeziorem Regillus. W starciu zwycięstwo odniosły oddziały Rzymian (27.000 ludzi) pod wodzą Postumiusa nad wojskami Związku Latyńskiego (43.000 ludzi). Mamilius dostał się do niewoli, magister equitum został ciężko ranny, a syn byłego monarchy uciekł z pola bitwy.

    Tarkwiniusz nie widząc szansy na przywrócenie królestwa udał się do Kume (Cumae).

Śmierć

    Ostatni król Rzymu umarł na wygnaniu po 25 latach panowania, w Kume w Kampanii w 496 roku p.n.e. Od jego rządów wywodziła się wielka niechęć Rzymian do władzy królewskiej. Nawet mający nieograniczoną władzę cesarze nie ośmielali się używać tytułu „rex”.

    Powszechnie historycy twierdzą, że ostatni król Rzymu był postacią autentyczną, która w wyniku tyrańskich rządów została obalona. Na przestrzeni wieków narosło sporo legend odnośnie panowania Tarkwiniusza Pysznego. Nie rodzi to jednak żądnych wątpliwości, co do historii obalenia monarchii i utworzenia republiki rzymskiej.


[04.01.2025, Toruń]

ODKURZONE - O STAREJ KOBIECIE. O UPADŁYM DRZEWIE

[z roku 2013.] 

* * *

kobieta człapie

nogę za nogą przesuwa boleśnie

pochylona garbem życia

sunie powoli majestatycznie

na ustach zamiast pomadki modlitwa

każdy krok znaczy prośbą do boga

o więcej troski

nad rozlanym mlekiem ludzkich spraw



Onegdaj, kiedy przeszłość moja nie zapowiadała przyszłości, tego kim jestem i kim się stanę (proszę z dystansem odnieść się do słowa „kim”), przed domem moim rodzinnym, kamienicą solidną wciśniętą pomiędzy ogrody a płot fabryczny, a za nim kolejowe tory, fabrykę cukru i magazyny, przed owym domem rósł jesion prastary, oparty pniem o drewniany, przylegający do budynku ganek. Korzenie drzewa wdarły się zapewne głęboko pod fundament; jego pień, chcąc ominąć zewnętrzną, zachodnią krawędź ganku, z konieczności złamał pion, aby wychynąć poza dach i móc dalej bez przeszkód piąć się w górę. A jaki cień uroczy dawał ów jesion, tego nie sposób nie docenić. nie sposób tez nie docenić tego, że wskutek pochyłości pnia, młodzież mogła bez trudu doznawać rozkoszy pokonywania wysokości drzewa i, tym samym, poszerzenia perspektywy spoglądania w kierunku południowo-wschodnim.

Razu pewnego nadciągnęła burza ze srogim wichrem i bezczelnym opadem gradu. Dzień w okamgnieniu stał się nocą; jesionem licho zakręciło, ścisnęło i targnęło nieludzką siłą. Kto wówczas ogarnąłby wzrokiem tę wściekłość natury, wiedziałby, że dni jesionu są policzone, ba, nie dni, nie godziny i nie minuty nawet. W jednej chwili lub jednej chwili ułamku silnie związane z kamienicą drzewo wydało ostatni dech, okrutnie rozdzielając na pół swoją, wydawałoby się, niezniszczalną konsystencję.

Padający jesion ranił dach, ściany i ławki ganku. Bezwładne pazury konarów zadrapały otynkowaną płaszczyznę budynku. Umarłe drzewo zatarasowało wejście do kamienicy, które, po przejściu nawałnicy, mieszkańcy nie bez trudu, przywrócili do używalności.

Koniec żywota drzewa był początkiem sklecenia z kilkudziesięciu zdań opowieści. Prawdopodobnie odczuwałem smutek z powodu rozstania się z jesionem, skoro już dnia następnego wziąłem do ręki ołówek co było moim zwyczajem), aby przynajmniej dla mnie, drzewo zmartwychwstało.

Wymyśliłem więc historię taką:

dom na skraju wsi, przed nim, jak w „rzeczywistości mojej” rosnące drzewo. W domu samotny starzec, na podwórzu pies najwierniejszy biega, niespokojny, przeczuwający nadciągającą nawałnicę. Starzec spostrzega wreszcie ten nagły pomrok, jaki wdziera się od zachodu wraz z brunatną, koszmarnie niską a nażartą wilgocią chmurą. Woła do siebie psa, zaprasza do sieni. Drzwi wejściowe zamyka na klucz, a sam podąża do sypialni, gdzie, choć niepraktykujący katolik, modli się do świętego obrazka.

Za późno. Złowieszcza trąba powietrzna nadeszła prędzej, niż się tego spodziewał. Zapada ciemność, potem słychać potężny grom, a niebo stanęło w ogniu błyskawicy. Rozlała się powódź, wciąż mrok i czuć swąd palonego drzewa. Później cisza, niemy spokój i nieśmiałe światło dnia rozprasza ciemność.

Starzec przedostaje się do sieni – zburzona. Kloc drzewa ugodził front budynku, wdarł się do jego wnętrza, czyniąc spustoszenie odseparowanymi od korpusu pnia gałęziami. Jedna z nich, konar ciężki, solidny, nieprzytomnie zmoczony ugodził w czaszkę jego wiernego przyjaciela.

Mężczyzna, który przeżył w swoim życiu wiele, dwie wojny, oflag, powojenną poniewierkę, utratę najbliższych dodaje do swoich nieszczęść śmierć psa. Okrutny paradoks tej sytuacji wynika stąd, że ulitował się nad losem puszczonego samopas zwierzęcia i przygarnął do swego domu, ulitował się, a los i tak wziął swoje. „Gdybym go nie zawołał, gdybym nie zaprosił go do siebie, może by przetrwał” – myśli stary człowiek, który nigdy wcześniej nie płakał.

Ta opowieść zrodzona w bólach nad unicestwionym jesionem, przetworzona, sfabularyzowana, ujęta w formę fikcją rządzącego się opowiadania, nie przetrwała. Zaginęła bezpowrotnie, dzieląc los niepotrzebnych nikomu papierzysk. Pozostała jedynie w mojej ulotnej, niedoskonałej pamięci jako szkic, pewna myśl niedokończona lub do końca nie rozpoznana.

Można wprawdzie podążyć jej szlakiem i spróbować zapisać ją od nowa, lecz chyba to się nie uda, a i pewności nie ma, czy warto.



[04.01.2025, Toruń]

03 stycznia 2025

ZAPISKI (1348) KSIĄŻKI I SERIAL.

 

1348.

Z prostego toru w naszych dni połowie

Wszedłem w las ciemny; jaka gęstwa dzika,

Jakie w tym lesie okropne pustkowie,

Żyjący język tego nie wypowie;

Wspomnienie gorzkie i zgrozą przenika,

Śmierć odeń gorzką nie więcej być może.

Lecz o pomocach mówiąc dobroczynnych,

Jakie spotkałem, zszedłszy w to rozdroże,

Powiem, com widział, wiele rzeczy innych.

Jak w ten las wszedłem, przypomnieć nie mogę.

Senny, prawdziwą opuściłem drogę.

Ledwo mnie dzika przywiodła drożyna

Pod górę, gdzie się kończyła dolina,

W której mi serce zakrzepło od trwogi.

Podniosłem oczy, wierzch góry wschodzące

W promienie złote ubierało słońce:” […]

To jeden z najpiękniejszych początków utworów jaki znam wprowadzenie do „Piekła” czyli pierwszej części „Boskiej komedii” Dantego. Pochylam się nad Dantem, może niedługo po raz kolejny przeczytam tę księgę.

Tymczasem czytam „Antygonę w Nowym Jorku” – tragifarsę Głowackiego, a w dalszej kolejności „Nowe miasteczko” wenezuelskiego pisarza Otero Silvy.

Podobno w Toruniu był jakiś Sylwester – prawda to? Kompletnie nie mam nic do powiedzenia w tej materii, natomiast na kanale Seriale obejrzałem parę odcinków „07, zgłoś się”. Oczywiście oglądałem już wszystkie odcinki tego serialu wcześniej, ale wciąż do nich powracam. Tym razem szczególna uwagę zwróciłem na grę Bronisława Cieślaka i przekonany jestem co do doskonałość jego gry aktorskiej, która ulegała właśnie doskonałości w każdym kolejnym odcinku… a przecież zmarły nie tak dawno pan Cieślak nie był aktorem zawodowy. Sam serial jest świetny, obfitujący w znakomite dialogi.


[03.01.2025, Toruń]

02 stycznia 2025

FILOZOFOWIE I ICH POGLĄDY - SOKRATES (3)

 

Sokrates


    W podeszłym już wieku Sokrates nauczył się grać na lirze, mówiąc, że nie widzi nic złego w uczeniu się rzeczy, której się dotychczas nie umiało. A wedle wiadomości, przekazanej przez Ksenofonta w Uczcie, chętnie i często tańczył, uważając, że jest to ćwiczenie sprzyjające zachowaniu dobrej kondycji fizycznej.

    Sokrates utrzymywał, że jego daimonion [duch opiekuńczy] przepowiada mu przyszłość; że dobry początek jest już niemałym osiągnięciem, a zaczynać należy od małego; że on sam nie wie nic poza tym, że wie, iż nic nie wie.

    Powiadał też, że ludzie, którzy płacą wysoką cenę za wczesne owoce, sami pozbawiają się owoców naprawdę dojrzałych.

    Na pytanie, co jest największą cnotą u człowieka młodego, odpowiedział: „Umiar1".

    Wyszedł w środku przedstawienia Auge Eurypidesa, usłyszawszy ze sceny następujące słowa na temat cnoty: „Najlepiej zostawić ją jej własnemu losowi” 2.

Absurdem jest — powiedział, tłumacząc ten swój postępek — robić wielką sprawę z poszukiwania niewolnika, którego nie można odnaleźć, a równocześnie pozwalać, by zginęła cnota.

Kiedy ktoś go prosił o radę, czy ma się żenić, czy nie, odpowiedział:

Którąkolwiek z tych dwóch rzeczy wybierzesz, będziesz żałował swego wyboru".

    Mówiąc o rzeźbiarzach, dziwił się, że zadają sobie tyle trudu, aby kamień uczynić jak najbardziej podobnym do człowieka, a nie dbają ani trochę o to, aby sami nie byli bardziej podobni do głazów niż do ludzi.

    Młodzieńcom zalecał, by jak najczęściej przeglądali się w zwierciadle; pięknym będzie to przypominać — mówił — aby się zachowywali odpowiednio do swego wyglądu, brzydkim zaś, że zdobywając wiedzę, będą mogli zakryć swoją szpetotę.

1 Dosłownie: Nic ponad miarę, nic zanadto — słynna sentencja, której autorstwo przypisywano Solonowi.

1 Dramat Auge nie zachował się; cytowany tu wiersz znajduje się w zachowanej Elektrze

    Razu pewnego zaprosił do domu ludzi bogatych; kiedy Ksantypa wstydziła się, że przyjęcie będzie zbyt skromne, uspokoił ją tymi słowy: „Nie martw się. Albowiem jeżeli są to ludzie rozsądni, będą zadowoleni z tego, co otrzymają; jeżeli zaś są to pospolici głupcy, to nie warto się nimi przejmować".

    Zwykł był też mówić, że podczas gdy inni żyją po to, żeby jeść, on je po to, żeby żyć.

    Powiadał też, że ten, kto się liczy z opinią tłumu, postępuje jak człowiek, który odmówiłby przyjęcia jednej tetradrachmy, rozpoznawszy, że jest fałszywa, a za dobry pieniądz uznałby stos złożony z samych takich fałszywych monet.

    Kiedy Aischines powiedział mu: „Jestem biedny i nie mogę ci nic ofiarować, tylko siebie samego ci daję" — odparł: „Czy nie widzisz, jak wielki jest twój dar?"

    Człowiekowi, który skarżył się przed nim, że nie odgrywa żadnej roli, odkąd nastało panowanie Trzydziestu, odpowiedział: „I ty się tym martwisz?"

    Kiedy mu przyniesiono wiadomość, że Ateńczycy skazali go na śmierć, powiedział: „A na nich ten sam wyrok wydała przyroda".

    Żonę, kiedy żaliła się, że został skazany niesprawiedliwie, zapytał: „Wolałabyś, żebym umierał z wyroku sprawiedliwego?"

    Miał w więzieniu sen, że ktoś mówi do niego: Na trzeci dzień przybędziesz do urodzajnej Ftyi1. 1 Wiersz z Iliady (IX 363), cytowany przez Platona w Kritonie 44 B. Obudziwszy się, powiedział do Aischinesa: „Za dwa dni umrę".

    Kiedy miał już wypić cykutę, Apollodor ofiarował mu piękny płaszcz, żeby go włożył przed śmiercią. „Jakże — powiedział Sokrates — to mój płaszcz był dosyć dobry, żeby w nim żyć, a nie jest wystarczająco dobry, żeby w nim umrzeć?"

    Kiedy mu powtarzano, że ktoś źle o nim mówi, odpowiadał: „Widać nie umie dobrze mówić".

    Kiedy Antystenes tak odwrócił swój płaszcz, by widać było, że jest dziurawy, Sokrates zauważył: „Przez dziury w twoim płaszczu prześwieca twoja próżność".

    Ten a ten cię obraził, czy nie czujesz się dotknięty?" — zapytał go jeden z przyjaciół. „Ani trochę, bo nie widzę, jaki związek ze mną mają jego obelgi."

    Uważał, że nie należy się obawiać komediopisarzy, ale przeciwnie, z całym spokojem wystawiać się na ich krytykę; jeżeli wyszydzają cię za coś, co jest w tobie rzeczywiście, to będziesz się starał poprawić; a jeżeli za coś, czego w tobie wcale nie ma, to cóż cię to może obchodzić.

    Kiedy razu pewnego Ksantypa naprzód mu nawymyślała, a potem wylała mu na głowę kubeł wody, oświadczył: „czy nie mówiłem, że kiedy Ksantypa grzmi, to potem lunie deszcz?"

    Gdy Alkibiades zauważył, że wymysły Ksantypy są nie do zniesienia, odpowiedział: „Ja się przyzwyczaiłem, tak jak się można przyzwyczaić do ciągłego warkotu kołowrotka. A ty na przykład, czy dobrze znosisz gęganie gęsi?" — „Tak — odparł Alkibiades — ale one dają mi jaja i pisklęta". A na to Sokrates: „A mnie Ksantypa urodziła synów".

    Przyjaciele, widząc jak razu pewnego na rynku Ksantypa w złości zdarła zeń płaszcz, wzywali go, żeby ją uderzył. „Nie, na Zeusa! Piękna to byłaby scena: my walczymy ze sobą na pięści, a z was jedni mówią: «Dobrze, Sokratesie!», drudzy zaś: «Lepiej, Ksantypo!»".

    Mówił, że pojął za żonę jędzę, tak jak jeźdźcy wybierają sobie narowiste konie. „I tak jak oni — dodawał — jeżeli potrafią ujeździć takiego konia, dadzą sobie radę ze wszystkimi, tak i ja, dzięki temu, że mogę wytrzymać z Ksantypą, potrafię współżyć ze wszystkimi ludźmi".

    Takie to lub im podobne były słowa i czyny filozofa; potwierdzeniem jego pięknych wypowiedzi i pięknego postępowania była sławna odpowiedź Pytii, udzielona Chajrefontowi:

Ze wszystkich ludzi Sokrates najmędrszy.


[02.01.2025, Toruń]