ROZDZIAŁ 97 - DO LINII KOLEJOWEJ PRZEZ PRZEDSZKOLE
[w którym dowiemy się o rozbudowie linii kolejowej, przedszkolu i materiale na budowę miejskiego hotelu]
Nie
ma się czemu dziwić, że pan Zdunowski wraz z dwoma braćmi, którzy
po latach uruchomili w Przedborzu cegielnię pojawili się w
gabinecie pana powiatowego starosty Mycielskiego w sprawie
przedłużenia wąskotorowej linii kolejowej prowadzącej od
cukrowni, a zmierzającej ku powiatowemu miastu, tyle że w okolicach
ich warsztatu pracy kończącej się niespodziewanie, choć szyn
kolejowych jeszcze w tej okolicy nie rozkradziono. Dla panów
Zdunowskich poprowadzenie takiej linii oznaczało ni mniej ni więcej,
jak najłatwiejszą i najkrótszą drogę do zbytu produkowanych w
ich zakładzie cegieł, ale nie tylko ich, bo najmłodszy Zdunowski
zajmował się też garncarstwem, nieśmiało na tę chwilę i
skromnie, ale że miał smykałkę do tego rzemiosła, to było widać
i przekonali się o tym pan radca Krach i burmistrz Różanowa,
których to obywateli Zdunowscy zaprosili do swych włości.
-
Rozumieją panowie, że ze względów ekonomicznych, przynajmniej dla
nas, dostęp do zapuszczonej dzisiaj rampy kolejowej, gdzie można
byłoby dostarczać nasz towar, byłby najlepszym rozwiązaniem -
przekonywał gości najstarszy Zdunowski. - W dawniejszych czasach,
kiedy cegielnia działała, prowadziło do tej rampy torowisko wprost
z magazynów cegielni. Owszem, można cegły rozwozić ciężarówkami,
ale poręczniej byłoby koleją.
-
Ot i widać w całej rozciągłości, panie burmistrzu, jak to raz
poczyniony świetny pomysł daje impuls do urzeczywistnienia się
kolejnych - odezwał się pan radca Krach.
-
To prawda. Mnie już powiadał o konieczności przedłużenia
kolejowej trasy pan Dąbrowski, hodowca amerykańskich dżdżownic i
producent darni - napomknął pan burmistrz. - A i pan Iłowiecki
wraz z panią Różańską też monitują w tej samej sprawie,
podobnie zresztą jak pan leśniczy Gajowniczek.
-
Czyli powinniśmy bezwarunkowo iść za głosem ludu i wspólnie
przekonać pana starostę, aby ruszył głową w tej sprawie.
-
Ależ panie radco, pan starosta jest jak najbardziej za, tyle że
musi się liczyć z kosztami i kalkuluje, czy dalsze inwestowanie w
wąskotorówkę się opłaci.
-
Zapewne tak miasto jak i powiat będą musiały zaangażować się
finansowo, lecz jeśli nawet inwestycja się nie zwróci, to, jak
widać, jest konieczna, a w okresie letnim to bardzo możliwe, że
przyniesie zyski z turystyki - ciągnął swój wywód pan radca
Krach.
-
Tak… i panu marzą się te dwadzieścia dwa kilometry linii. Moją
opinię pan zna, zresztą sam z panem starostą otwieraliśmy
kolejowa trasę. Wydaje mi się, panie Zdunowski, że powinniśmy się
wprosić do pana starosty z całą brygadą tych ludzi, dla których
linia kolejowa łącząca powiatowe miasto z Różanowem i dalej z
cukrownią ma największe znaczenie.
-
Mnie podoba się pańskie rozumowanie, panie burmistrzu - pochwalił
burmistrza pan radca Krach.
-
A ja znajdę sojuszników - przyobiecał pan Zdunowski.
Obaj
panowie po rozmowie, która jeszcze długo z panami Zdunowskimi
trwała, po obejrzeniu cegielni, po zapoznaniu się z garncarskimi
„wypiekami” najmłodszego Zdunowskiego, pan radca z panem
burmistrzem zostali ciepłym posiłkiem ugoszczeni, po czym
przeanalizowali całą sytuację i ustalili procedurę rozmów, jakie
przeprowadzą w powiecie.
-
Da Bóg, że i tę sprawę przepchniemy do pozytywnego końca -
wyraził swoją nadzieję pan burmistrz.
-
Bo najważniejsze, panie burmistrzu, to mieć dobry pomysł, tak jak
ten pana z hotelem - podbudował pierwszą osobę w mieście pan
radca Krach.
-
Sam pomysł może znaczyć niewiele, skoro nie znajdzie się do jego
realizacji ludzi - stonował zapał pana radcy burmistrz.
-
Ale się znaleźli, wie pan doskonale, jak to było z tymi hotelowymi
planami. I widzi pan, w tej wąskotorowej sprawie też są
zaangażowani ludzie, którym zależy na rozbudowie linii. A tak na
marginesie naszego hotelu, czy pan wie, burmistrzu, że pobudujemy go
z cegieł panów Zdunowskich?
Słowa
pana radcy Kracha osłodziły twarze Zdunowskich przyjemnym
uśmiechem.
-
A tego to nie wiedziałem.
-
Istotnie, podpisaliśmy umowę na dostawę cegieł - poinformował
pana burmistrza najstarszy Zdunowski. - Jeszcze po promocyjnej cenie.
-
Oj spryciarz z pana, ale popieram. Miastu potrzebne są miejsca
noclegowe.
-
Podobnie jak przedszkola - wtrącił pan radca Krach, spojrzawszy
tajemniczo na pana burmistrza. Ten poczuł się zrazu przygwożdżony
tą refleksją pana radcy. Miał bowiem wiedzę na temat tego, że w
istocie Różanowowi brakuje przedszkoli i żłobka.
-
Wiele nam jeszcze pozostało do zrobienia, ale… - zawahał się pan
burmistrz - w sprawie przedszkoli to ja mam pewne nowe informacje.
-
I ja również jestem dobrze zorientowany w tym temacie - radca Krach
pozwolił sobie na szeroki uśmiech na twarzy. - Ten stojący próżno
obiekt po gospodzie a wcześniej po sklepie wielobranżowym pan zna,
panie burmistrzu?
-
A, o to panu chodzi? Nie dość, że znam, ale również
przeznaczyłem go na prywatne przedszkole.
-
Mówimy o tym samym. Ja z kolei dołożyłem swoja rękę do tego,
aby to przedszkole powstało.
-
Mogłem się tego po panu spodziewać, panie radco. Myśli pan, że
ten pomysł wypali?
-
Tak właśnie myślę. Te trzy panie… Bogucka, Jordańska i jak jej
tam… Maciakowa dostały już na ten cel fundusze unijne, a i pewne
środki z jednego ze stowarzyszeń. Zaciągnęły też kredyt na
korzystnych, jak na dzisiejsze czasy, warunkach, ale najważniejsze w
tym wszystkim jest to, że już teraz mają wsparcie rodziców
przyszłych maluchów, nie finansowe, to prawda, ale gospodarskie.
Otóż niektórzy z rodziców już wzięli się za remont tej
placówki.
-
No proszę, kto by się tego spodziewał… w dzisiejszych czasach…
-
Ależ panie burmistrzu, każdy rodzic chciałby, aby ich dzieci
przebywały we w miarę luksusowych warunkach w przedszkolu, prawda?
Ta pani Maciakowa ma w dodatku pełne kwalifikacje, a panie Bogucka i
Jordańska dokształcają się w tym kierunku.
-
Miło to słyszeć.
-
Nie powiem, nie miały łatwego życia, ale z bożą i ludzką pomocą
dadzą sobie radę. Pan burmistrz pewnie spotkał się z nimi w
kawiarence, gdzie stołują się za darmo u pana Adama, a i dzieciaki
często zostają tam do późnego wieczora, doglądane od czasu do
czasu przez panią Zofie Koteńko.
-
Rzeczywiście, musiałem się z nimi zetknąć. Ale niech pan mi
powie, panie radco, czy one same na ten pomysł wpadły, czy to może
kolejna pana inicjatywa.
-
Niech pan sobie wyobrazi, że same. W kawiarence bardzo często toczą
się rozmowy na bardzo różne sprawy. Najwidoczniej panie
podsłuchały to i owo i doszły do wniosku, że może warto
zaryzykować.
Chociaż
rozmowa zboczyła z torów wąskotorowej linii, panowie Zdunowscy
słuchając jej, pomyśleli sobie, że skoro trzem słabym niewiastom
udało się zrealizować swoje plany, to dlaczegóż by nie mogli
podobnego wyczynu dokonać.
[pomysł - w miejscowości Awans koło Liege w Belgii w dniu 10 września 2017 roku]
[29.12.2023, Toruń]