ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

31 marca 2024

PROFESOR TUTKA (15) PROFESOR TUTKA O UROKACH CICHEJ ULICZKI

 


Profesor Tutka o urokach cichej uliczki

Mecenas mówił, że męczy go hałaśliwe, pełne gwaru śródmieście. Czuje on, że nerwy nie są w porządku. Gdyby nie klienci i związane z nimi sprawy, chętnie poszukałby jakiejś cichej, małej uliczki i tam zamieszkał.

Profesor Tutka:

Tak. Rozumiem. I ja byłem niegdyś zmęczony śródmieściem: szukałem cichej, małej uliczki. Znalazłem i wynająłem mieszkanie. Uliczka na krańcach miasta miała kilkanaście niewielkich kamieniczek. Jeden tylko wylot łączył ją z szerszym światem, była to bowiem uliczka ślepa. Część nazywana jezdnią, to ulubione miejsce psów: w dni pogodne spały one w słońcu, wiedząc, że nikt ich nie przejedzie. A jeżeli nawet wjechała czasem jakaś dorożka, kupcy wychodzili ze sklepów, fryzjer zostawiał fotel z niedomydlonym gościem, w oknach ukazywały się postacie mieszkańców, wszyscy byli ciekawi, kto przyjechał i do kogo? Każde zdarzenie na tej uliczce wydawało się większe, każdy głos wyraźniejszy niż w śródmieściu. Gdy raz chłopcy, którzy zajmowali się chemią, sprawdzili z wynikiem pomyślnym wartość swej petardy, ludziom się zdawało, że wylatuje w powietrze prochownia; gdy kiedyś głośno z fantazją wjechał orszak weselny, wrażenie było olbrzymie, zdawało się, że uroczysty patos tej chwili rozsadza cicha uliczkę. A w ogóle zauważyłem, że wszystko tu widać wyraźniej i lepiej. Tam, w gwarnym śródmieściu, człowiek patrzący staje się tylko gapiem: nie może dostrzec, uchwycić wielu rzeczy ciekawych; tu porównać bym mógł siebie do miłośnika sztuk pięknych na wystawie obrazów, gdzie człowiek się nie rozprasza, ale skupia i patrzy na rzeczy widziane uważniej, głębiej, inteligentniej. Uliczka cicha, gazowe latarnie, trochę w tym przeszłości, ludzie mili, wszystko mi się podobało i chwaliłem siebie za ten pomysł, aby tu zamieszkać.

Minąłem parę razy młodą kobietę. Tam, w ruchliwym śródmieściu, pewno przeszlibyśmy koło siebie obojętnie, tu — widzieliśmy się lepiej, spojrzenia nasze były przyjazne. Raz, upuszczony przez nią jakiś przedmiot, po który szybko podbiegłem, aby się nie schylała, posłużył do nawiązania pierwszej rozmowy. Po trzeciej rozmowie zostałem zaproszony przez panią na niedzielny obiad. W niedzielę poszedłem do śródmieścia i kupiłem kwiaty. Pani miała na imię Weronika, obiad dobry, a kwiaty przyjęte z uśmiechem.

Nazajutrz mleczarka, która odwiedzała mnie codziennie z rana, przynosząc mleko i ostatnie wiadomości, powiedziała, że wszyscy wiedzą, iż byłem na obiedzie u pani Weroniki; że zaniosłem jej kwiaty. Roześmiałem się głośno z mieszkańców cichej uliczki. «Ech, kołtuny, kołtuny...» — powiedziałem łagodnie, a z wyższością, jak. się mówi: «o, dzieci, dzieci...»

W parę dni potem poszedłem na miasto i wracałem już późnym wieczorem. Przechodziłem pod oknami Weroniki. W zupełnej ciszy śpiącej uliczki usłyszałem pod latarnią głos mego serca: «kocham cię, Weroniko». — «E?... Czyżby?...» — zapytałem siebie i poszedłem dalej. Pod drugą latarnią posłyszałem, jak serce moje śpiewa: «ja kocham, kocham moją Weronikę!» Tak śpiewało moje serce, jak gdyby nie było w piersiach człowieka poważnego, ale w operetce.

Na drugi dzień, z rana, kobieta, która przynosiła mi mleko, powiedziała, iż cała ulica wie o tym, że kocham panią Weronikę. Tego było dla mnie za wiele! Uliczka jest tak cicha, że słychać miłosny monolog mego serca. I śpiew mego serca.

«Kołtuny z cichej uliczki!» — pomyślałem z gniewem. Bo człowiek nie lubi, gdy inni interesują się jego sprawami; zwłaszcza nie lubi tego w pierwszych chwilach miłości: strzeże on zazdrośnie uroków słodkiej tajemnicy.

I zacząłem marzyć jak młody student architektury, przyszły urbanista: zburzyć to wszystko! Przeprowadzić wielką arterię, puścić tędy tłumy, tysiące pojazdów, rozżarzyć ulice światłami, a wtedy w huku, łoskocie, pędzie wielkiego miasta zginie dla ludzi poszczególny Tutka, z jego liryką, z jego tęsknotą do Weroniki, Marianny czy Barbary.



[31.03.2024, Toruń]

SŁOWNICZEK (371 - 385)


371) Achaz

postać biblijna ze Starego Testamentu


372) acheiropita

obraz z podobizną twarzy Marii, Chrystusa lub świętych, uważany za powstały w cudowny sposób; achiropita, acheiropoieta


373) Acheron

w mitologii greckiej: jedna z rzek w Hadesie; Acheront


374) Achil

w mitologii greckiej: bohater "Iliady" Homera, syn Tetydy i Peleusa, czczony w niektórych rejonach Grecji jako heros; Achilles


375) achillea

roślina z rodziny złożonych, o pierzastych liściach i białych lub różowych kwiatach zebranych w koszyczki, mająca właściwości lecznicze; krwawnik


376) Achilles

1. w mitologii greckiej: bohater "Iliady" Homera, syn Tetydy i Peleusa, czczony w niektórych rejonach Grecji jako heros; Achil;

2. ścięgno Achillesa - duże i bardzo silne ścięgno mięśnia trójgłowego łydki; ścięgno piętowe;

3. pięta Achillesa - słaby punkt kogoś; pięta achillesowa


377) acidofil

[czytaj: ac-idofil] organizm znajdujący optymalne warunki rozwoju w wodach lub glebach kwaśnych; acydofil


378) acidofilny

[czytaj: ac-idofilny]

1. o organizmach roślinnych lub zwierzęcych: żyjący i najlepiej rozwijający się w środowisku kwaśnym; acydofilny;

2. mleko acidofilne - fermentowany napój z mleka krowiego; mleko acydofilne


379) acidofit

roślina żyjąca tylko w środowisku kwaśnym; acydofit, kalcyfob


380) acidum

[czytaj: ac-idum] z łaciny: kwas, np. acidum folicum - kwas foliowy


381) Acis

w mitologii grecko-rzymskiej: syn boga Pana (Fauna), śmiertelnik, którego pokochała nereida Galatea


382) acmiola

[czytaj: akmiola] handlowa nazwa dźwiękowego stołu montażowego do produkcji filmu


383) acodin

[czytaj: akodin] lek na kaszel


384) Aconcagua

[czytaj: akonkagua] najwyższy szczyt Ameryki, w Andach Południowych, w Argentynie


385) aconitum

[czytaj: akonitum] trująca bylina z rodziny jaskrowatych, mająca zastosowanie w farmacji; akonit, tojad



[31.03.2024, Toruń]

30 marca 2024

ZAPISKI Z CZASÓW PO OBALENIU PISOWSKIEJ DYKTATURY (37 - 39 / 1024 – 1026) MARCOWA CHOROBA. SALCESON I INNI. JUŻ PO PO.

 

37 / 1024

Praktycznie choruję cały marzec – jakaś fatalna infekcja, która przybiegła do mnie ponownie przed tygodniem i trwa, choć w chwili pisania tych słów jest mi lepiej, ale co straciłem przez te tygodnie, tego już mi nikt nie odbierze, a przecież na czerwiec zapowiada się moja operacja, więc pragnąłbym do tego czasu wyzdrowieć

38 / 1025

W polityce cały czas coś się dzieje i nawet doszło do zatrzymania „salcesona”, tego księdza, co to wydobywał salcesonem szatana z duszy wegetarianki; zaiste intrygująca wiadomość. W podzięce za te egzorcyzmy ksiądz „salceson” otrzymał od funduszu sprawiedliwości „miękiszona” sto milionów polskich złotych na jakiś gmach, na którym księżulo może sobie w przyszłości nieźle zarobić, ale czy zarobi, nie wiadomo, bo minister sprawiedliwości czuwa nad tym, aby ziobrowe rozdawnictwo ukrócić. Przy tej okazji został przeszukany dom „miękiszona”, który, jak się okazuje, trzymał weń niezgodnie z prawem akta sprawy lekarza, który, zdaniem zioberka, uśmiercił jego ojca. „Miękiszon” pokazał się w telewizjach zaraz po tym, jak dokonano przeszukania jego posiadłości i nie był w najlepszej kondycji z powodu swojej choroby, która na tygodnie przykuły go do łóżka, ale udało mu się w try migi wstać. Jak bardzo musiał być zdziwiony, kiedy te fujary zdobyły się jednak na czyn, którego się „miękiszon” nie spodziewał. Na prawicy odbywają się teraz płacze żałobne; nie nad mękami Chrystusa, a nad ziobrą właśnie – „miękiszonem”, którego dopadła karma.

39 / 1026

Jeśli ktoś myśli, że człowiek, który odmawia człowieczeństwa osobom nieheteroseksualnym, jest w swoim ptasim móżdżku przemyśleć, że zgoda na pigułkę „po” nie jest zbrodnią, to myli się bardzo, gdyż właśnie prezydent pisu zawetował był ustawę, której celem było udostępnienie tej pastylki kobietom. Pewnych praw, zasad i sytuacji pan prezydent pisu nie był, nie jest i nie będzie w stanie zrozumieć, więc tym bardziej nie rozumiem akcji posłanek lewicy, który udały się na audiencję do tego człowieka, przekonać go do tego, aby nie wetował ustawy. A wygląda to tak, jakbym to ja próbował wyjaśnić Adelce i Maszy zasadę działania tej pigułki… po prostu nie da się. Kiedyż bowiem lewica, a także inne partie zrozumieją wreszcie, że z panem prezydentem pisu rozmawiać nie można na żadne tematy, bo trzeba by się zniżyć do jego bezczelnie niskiego poziomu umysłowego. Próbowaliście dyskutować ze skałą? Ja tego nie potrafię. Pan prezydent pisu powinien już dawno być personą non grata dla wszystkich ludzi myślących, tak w naszym kraju, jak i za granicą. Dziennikarze nie powinni robić z nim wywiadów, politycy nie powinni chodzić na zaproszenia do pałacu, dygnitarze obcych państw winni unikać kontaktów z pisowskim prezydentem, słowem im mniej tego gościa słyszymy i widzimy, tym lepiej dla nas, naszego samopoczucia i fizycznego zdrowia.


[30.03.2024, Toruń]

29 marca 2024

KARTKA Z KALENDARZA - 29.03.2023

 

Kartka z kalendarza na dzień 29 marca 2024 roku

Piątek

Imieniny dzisiaj obchodzą: Eustachy, Stefan oraz Bertold, Cyryl, Eustacjusz, Eustazja, Eustazjusz, Eustazy, Ludolf, Ludolfina, Marek, Satur, Satura, Teodor, Wiktoryn


Przysłowia na dziś:

Deszcz w Wielki Piątek napycha każdy kątek”

Jeśli w Wielki Piątek deszcz kropi, radujcie się chłopi”

W Wielki Piątek dobry zasiewu początek”

Kiedy w Wielki Post rosa, to nasiej gospodarzu dużo prosa.

A jeżeli w Wielki Piątek mróz, to proso na górę włóż”

Jak w Wielki Piątek rosa, to dosiewać prosa, a jak mróz,

to kamieniem proso przyłóż”

Kto w Wielki Piątek sieje, ten się w żniwa śmieje”

Kiedy w Wielki Piątek pada, suche lato deszczyk nam ten przepowiada”

W Wielki Piątek, gdy deszcz hojnie doliny zleje, że dużo mleka będzie,

są pewne nadzieje”

Gdy Wielki Piątek ponury, Wielkanoc będzie bez chmury”

W piątek przed Wielkanocą, gdy deszczyk przerosi,

pospólstwo urodzaje tego roku wnosi”

We Wielki Piątek deszcz, nieurodzaju wieszcz”

Jak we Wielki Piątek mróz, to na gołej kępce siana wóz”

W Wielki Piątek mróz, gdzie bądź na wzgórku siana wóz, w Wielki Piątek rosa,

na łące nie chyci kosa”

We Wielki Piątek rosadę kapusty siej, a gawiedź jej nie chyci”


Słońce

Świt: 04:40

Wsch. Sł.: 05:14

Zenit: 11:40

Zach. Sł.: 18:06

Zmierzch: 18:41

Dzień jest dłuższy od najkrótszego o 05:06:41.

Cytat dnia:

Codzienną pracą twoją możesz wszys­tko dob­re na tym świecie zep­suć i wszys­tko złe naprawić” - Maria Dąbrowska


29 marca 1863 roku w Woźnikach zmarł Józef Lompa – polski, górnośląski działacz, poeta, publicysta. [ur. 29 czerwca 1797 roku w Olesnie]



Poniżej fragmenty książki „Przysłowia i mowy potoczne ludu polskiego w Szlązku”.

Ani słychu, ani dychu.

Aniby tego pies nie powąchał.

Aniby pies kawałka chleba od niego nie wziął.

Bierz Michale, coć Bóg daje.

Bieży, jak szewc z butami na jarmak.

Bliższa koszula ciała.

Co tobie nie miło, tego drugiemu nie czyń.

Co się prędko wznieci, nie długo się świéci.

Co po psie w kościele, kiedy się nie modli.

Dziś kwitniemy, jutro gnijemy.

Dobra żona, domu korona.

Dobra woźnica potrafi i drewnianym koniem ujechać.

Gdzie djabeł sam nie może, tam starą babę posyła.

Gdzie kogo nie proszą, kijem go wynoszą.

Gdzie drwa rąbią, tam trzaski lecą.

Jaki rozum taka gwara.

Jest on stary, ale jary.

Jak ma zaprzęgać, dopiéro konia szuka.

Każdy ma swego mola, co go gryzie.

Każdy na swój młynek wodę obraca.

Kazał Pan, musiał sam.

Lepsza chuda zgoda, niż tłusty proces.

Lepsza cnota w błocie, niż niecnota w złocie.

Lepsze szczęście, niż piéniądze.

Młodość płochość, starość nie radość.

Mów mu co chcesz, jakbyś na ścianę groch rzucał.

Musiała mu mucha siąść na nosie.

Nie jednemu psu burek.

Nie dobrze tam, gdzie mąż żonie w garki zagląda.

Nie dobrze tam, gdzie mąż w spodnicy a żona w gatkach chodzi.

Ostatni to ptak, co w swe gniazdo łajni.

Oko Pańskie konia tuczy.

Ojcze nasz w niebie! patrz każdy siebie.

Przymówiała graca gracy, a oba jednacy.

 Przyjdzie kréska na Matyska.

 Przyjdzie ściészka do drógi.

Ręka rękę myje.

 Ręka zawiniła a pośladek biją.

 Ryba woda, rybki grzybki.

 Siedzą jak żaby na rożnie.

Siedź w kącie bałamucie! jeźliś dobry znajdą cię.

 Sen mara, Bóg wiara

 Trafiła kosa na kamień.

 Trzeba chleba i nieba.

 Trzy po trzy, a po żadnéj nic

Ubogiemu wszędzie ledwie się piskórz dostaje.

U niewiast długie włosy a krótki rozum.

U wdowy chléb gotowy.

 Wieczerza hojna, noc niespokojna.

 Wiele kucharzy, zła poléwka.

 Wielka chmura, mały dészcz.

Zjedzony chléb, bardzo ciężko odrabiać.

Z piasku bicza nie ukręcisz, ani z pléw powroza.

Z próżnej choć pięknéj miski, nikt się nie nasyci.



[29.03.2024, Toruń]

28 marca 2024

FILOZOFOWIE I ICH POGLĄDY - BIAS

 


Bias

ok. r. 570 p. n. e.


    Bias z Prieny, syn Teutamosa, uchodzi u Satyrosa za pierwszego z siedmiu mędrców. Niektórzy twierdzą, że należał do bogatej rodziny, Duris jednak podaje, że był w tej rodzinie najemnikiem. Według Fanodikosa wykupił z niewoli dziewczęta messeńskie, wychował je jak własne córki, po czym dał każdej posag i odesłał do Messeny do rodziców. W jakiś czas potem, rybacy znaleźli w Atenach miedziany trójnóg z napisem „Dla mędrca", przyszły według Satyrosa dziewczętana zgromadzenie i opowiedziawszy, co Bias dla nich zrobił, oświadczyły, że jest mędrcem. Wówczas posłano mu ów trójnóg. Ale Bias go nie przyjął mówiąc, że mędrcem jest Apollo. Wedle innych podań Bias ofiarował ów trójnóg w Tebach Heraklesowi, gdyż był potomkiem Tebańczyków, założycieli kolonii w Prienie.

    Podobno podczas oblężenia Prieny przez Alyattesa Bias wpędził dwa utuczone muły do jego obozu. Alyattes zdumiony, że weszły aż tam i że tak wspaniale wyglądają, postanowił zawrzeć pokój i wysłał posła. Bias pokazał posłowi stosy piasku przykryte na wierzchu zbożem. Allyattes, dowiedziawszy się o tym, zawarł wreszcie pokój z Prienejczykami. A kiedy posłał po Biasa, wzywając go do siebie, taką otrzymał odpowiedź: „Radzę Alyattesowi jeść cebulę" (tzn. płakać). Bias występował podobno w sądzie i był świetnym mówcą. Ale wymowy swojej używał tylko w dobrych sprawach. Świadczy o tym Demetrios z Leros mówiąc:

Jeśli masz sądzić, to sądź tak, jak w Prienie.

Hipponaks również mówi:

Bias z Prieny był lepszym sędzią.

Bias umarł w sądzie i to tak: pewnego dnia w podeszłym już wieku bronił kogoś i po wygłoszeniu swojej mowy położył głowę na piersiach syna swej córki. Po przemówieniu obrońcy strony przeciwnej i wydaniu wyroku na korzyść strony, której Bias bronił, stwierdzono, że umarł z głową na piersiach wnuka. Państwo wyprawiło mu wspaniały pogrzeb, a na grobie jego wyryto taki napis:

Ten, którego sławna zrodziła Priena, Bias, Jonu chluba, spoczywa tu w ziemi, pod tym kamieniem.

Ja sam o nim napisałem:

Tu Bias spoczywa, Hermes go do Hadesu odprowadził, gdy wiek siwizną mu włosy przyprószył. Gdy bowiem bronił raz przyjaciela przed sądem, upadł na łono wnuka i zapadł w wieczny sen.

Szczególną popularność zyskały te jego powiedzenia:

  • Wszystkich mieszkańców miasta staraj się sobie pozyskać, to zdobywa życzliwość, butny zaś sposób bycia często powodował wielkie szkody”.

A także te:

  • Siła jest darem natury, świadomość zaś tego, co jest pożyteczne dla ojczyzny, to sprawa ducha i umysłu”.

I również te:

  • Wielu ludziom wielkie bogactwa przypadły w udziale tylko przez czysty przypadek”.

Mówił, że

  • nieszczęśliwy jest ten, kto nie umie znosić nieszczęścia, a chory na duszy ten, kto pragnie rzeczy iemożliwych i nie pamięta o cudzych nieszczęściach”.

Zapytany, co jest najtrudniejsze, odpowiedział:

  • Spokojnie znosić przeciwności losu".

Gdy płynął raz z ludźmi bezbożnymi podczas burzy i okręt walczył z falami, a oni wzywali pomocy bogów, powiedział:

  • Zamilczcie, aby bogowie nie dostrzegli, że wy tu płyniecie".

Zapytany przez bezbożnego człowieka, co to jest pobożność, milczał, a kiedy tamten zapytał go o przyczynę milczenia, odpowiedział:

  • Milczę, bo pytasz o rzeczy, które ciebie wcale nie obchodzą".

Na pytanie, co jest człowiekowi miłe, odpowiedział:

  • Nadzieja".

  • Mówił, że

  • woli rozstrzygać spory między nieprzyjaciółmi niż między przyjaciółmi, bo rozsądzając na rzecz jednego przyjaciela, traci drugiego, sądząc zaś nieprzyjaciół zdobywa jednego przyjaciela”.

Na pytanie, kiedy człowiek pracuje z przyjemnością, odparł:

  • Kiedy ma z tego korzyść".

Mówił, że

  • tak należy życie mierzyć, jakby się miało żyć długo i krótko zarazem; a tak kochać przyjaciół, jakby oni mieli nas kiedyś znienawidzić, większość bowiem ludzi jest zła”.

Dawał także takie rady:

  • Zbieraj się powoli do tego, co masz czynić, ale przy tym, co czynisz, trwaj uparcie. Nie mów szybko, bo to dowodzi braku rozumu. Kochaj rozsądek. O bogach mów, że istnieją. Niegodnego męża nie chwal dla jego bogactwa. Zdobywaj perswazją, a nie przemocą. Cokolwiek zrobisz dobrego, przypisuj to bogom. Od młodości do starości zachowuj mądrość jako rzecz najniezbędniejszą: jest pewniejsza od wszelkich innych dóbr".



[28.03.2024, Toruń]

KARTKA Z KALENDARZA - 28.03.2024

 

Kartka z kalendarza na dzień 28 marca 2024 roku

Czwartek


Imieniny dzisiaj obchodzą: Aniela, Jan oraz Aleksander, Doroteusz, Gedeon, Guntram, Ingbert, Joanna, Kastor, Krzesisław, Krzysław, Malachiasz, Malkolm, Pryskus, Renata, Rogacjusz, Rogat


Przysłowie na dziś:

Gdy chcesz poznać pogodę w czerwcu roku tego, uważaj jak będzie w Jana Damasceńskiego


Słońce

Świt: 04:42

Wsch. Sł.: 05:16

Zenit: 11:40

Zach. Sł.: 18:04

Zmierzch: 18:39

Dzień jest dłuższy od najkrótszego o 05:02:37.

Cytat dnia:

Bądźcie samoukami, nie czekajcie aż was nauczy życie” - Stanisław Jerzy Lec


28 marca 1868 oku w Niżnym Nowogrodzie urodził się Maksym Gorki - rosyjski pisarz i publicysta. [zm. 18 czerwca 1936 roku w Moskwie]



Poniżej początkowy fragment powieści „W więzieniuw tłumaczeniu Franciszka Mirandoli.

[język tłumaczenia oryginalny]

Był zimny, dżdżysty dzień. Nad miastem zwisały nieruchomo ponure, szare chmury, a na brudną ziemię bez szelestu sączył się wolny, cienki deszcz i mętną, drgającą siatką przysłaniał ulice...

Kuląc się pod zimnymi, mokrymi murami, otoczona łańcuchem żołnierzy policyjnych szła ociekającym wodą trotoarem gromada ludzi, mężczyzn i kobiet, a nad niemi unosił się zgiełk niepewny, głuchy, niewyraźny.

Twarze szare, ponure, szczęki zaciśnięte, oczy spuszczone w dół, ten i ów uśmiecha się z zakłopotaniem, żartuje niby wesoło, usiłując w ten sposób zapomnieć o tem co go gnębi, co ciąży, co narzuca się świadomością bezsilności. Czasem rozlegnie się wykrzyk tłumionego oburzenia, ale brzmi głucho niepewnie, jak gdyby nie wiedział ów człowiek czy już pora się oburzać, czy może już zapóźno.

Znużone twarze niektórych policyantów osiadła troska i złość, inni obojętni jakby rzeźbione z drzewa figury. Gęste krople deszczu połyskują na ich czapkach i wąsach, a ponad dachami niebo szare, beznadziejne, ciężkie wilgocią, sieje na tę, bez walki pokonaną gromadę ludzi wraz z deszczem duże lepkie płaty śniegu, od których ciemno się robi i bezmiernie smutno.

 — Zapędź ich na podwórze! — woła jeden z konwojujących zachrypłym głosem.

Policyanci poczęli brutalnie wpychać przemokniętych, zbłoconych ludzi w bramę zamykającą skład drzewa. Powstał ścisk, ludzie zbili się jak owce w zwartą masę i tłum rozlał się ciemną falą po podwórzu. Głośniejsze stały się okrzyki oburzenia, ostre, nerwowe, rozgoryczone głosy się podniosły, z kobiecych ust wybiegły wołania przesiąkłe łzami.

Misza Malinin, student z pierwszego roku, wesoły, dobroduszny młody człowiek, szedł pośrodku tłumu i wodził naiwnymi, niebieskiemi oczami po bladych zagniewanych, zakłopotanych twarzach. Płacz i krzyki kobiet, nerwowy śmiech, głuchy pomruk drażniły go, dusił się pośrodku tłumu, przepełniony poczuciem wstydu, gotów płakać z gniewu roztrącał wkoło ludzi, by prędzej dostać się na podwórze i ukryć się tam, odsunąć od innych i zostać sam.

...Małe rączęta chwyciły za rękaw jego płaszcza — ujrzał przed sobą bladą twarzyczkę z wielkiemi wilgotnemi oczami. Mokra od łez i śniegu podniosła się ku niemu, a czerwone, kurczem ściągnięte, wargi wyszeptały namiętnie:

 — Nie pójdę!... nie mogę i nie chcę! Potrącił mnie, nie mogę na to pozwolić... powiedz mu pan to.

Dziewczynka dyszała ciężko, gwałtownie trzęsła głową, a czarne kędziory włosów latały niespokojnie po wilgotnych policzkach i białem czole.

 — Niech się tylko jeszcze raz poważy! — wykrzyknęła nagle tak głośno, że zagłuszyła cały zgiełk. Podniosła pięść w górę, wyprostowała się jak stalowa sprężyna, a oczy jej rozbłysły płomieniem gniewu.

Duma zapaliła się nagle w piersi Miszy, gorąco przeniknęło jego członki, znikło kędyś poczucie wstydu, zaćmiło mu się przed oczyma i poczuł młodzieńczą odwagę, zuchwalstwo. Rzucił się w tłum, który rozprysł się pod jego naporem jak błoto uliczne pod kamieniem, który w nie pada... ujrzał przed sobą wysokiego, barczystego człowieka w szarym szynelu żołnierskim i drżącym z gniewu głosem wykrzyknął

 — Nie wolno bić, nieważ się bić!

 — Doprawdy... a to straszna rzecz... a któż bije? — odparł sołdat i zaprzeczająco machnął ręką. Znużoną jego twarz wykrzywił pogardliwy grymas. Potem kładąc rękę na ramieniu Miszy, rzekł:

 — Chodźno pan... proszę... bardzo proszę!

Misza widział ten grymas i uczuł w sercu ostre ukłucie.

 — Nie pójdę! — wrzasnął rozwścieklony. — Nikt z nas nie pójdzie!... nie jesteśmy trzodą! Dosyć już gwałtów!

I wszystkie zasłyszane piękne słowa o wolności i godności ludzkiej popłynęły mu przez usta potokiem i uderzyły w tłum, budząc u jednych gniew, rozgoryczenie u innych.

Upojony własnym głosem, ogłuszony szaloną wrzawą wykrzykników, począł, niby iskra w kłębie dymu, krążyć w tłumie, nie zauważył nawet jak ktoś się z nim kłócił i jak go wreszcie porwano z tłumu. Dopiero w dorożce, w drodze do komisaryatu policyi, przyszedł do siebie. […]


[28.03.2024, Toruń]

24 marca 2024

KAWIARENKA - ROZDZIAŁ 105 - PROFESOR PASUJĄCY MENTALNIE

 

ROZDZIAŁ 105 - PROFESOR PASUJĄCY MENTALNIE

[w którym pan profesor Górecki komplementuje dokonania zacnych obywateli Różanowa]

Pan doktor Koteńko spóźnił się nieco do kawiarenki, zachodząc do niej po dziewiętnastej, lecz przyprowadził z sobą pana Góreckiego, filozofa - etyka, który prowadził wykłady na Uniwersytecie Trzeciego Wieku w Różanowie. Pan Górecki ostatnimi czasy bardzo zbliżył się do pana burmistrza, a spotkali się jeszcze w końcu grudnia, tu, w kawiarence; obaj przyszli na spotkanie z własnymi małżonkami i odbyli miłą i pożyteczną rozmowę, która zaowocowała, jeśli nie natychmiastową przyjaźnią, to przynajmniej serdeczną znajomością.

To późne popołudnie obaj panowie spędzili w miejskim szpitalu, co w przypadku doktora Koteńki nie było czymś szczególnym, ale w przypadku filozofa nieoczekiwana jego wizyta w szpitalu związana była z hospitalizacją pana burmistrza, który dwa dni wcześniej zasłabł był w swoim gabinecie, po czym posłano po niego karetkę.

- To się nazywa przyjaciel - pomyślał pan doktor Koteńko, widząc pana Góreckiego przy łóżku chorego - znają się ledwie cztery miesiące, a pan profesor nie omieszkał odwiedzić pana burmistrza w szpitalu i zapytać o jego zdrowie.

A dowiedział się pan Górecki od doktora Koteńki, że stan zdrowia pana burmistrza jest dobry, choć pacjent wymagać będzie obserwacji. Po rozlicznych badaniach uwieńczonych tomografią, nie stwierdzono wprawdzie ostrych śladów wieńcowej choroby, a zasłabnięcie mogło być spowodowane przemęczeniem i stresem, jednakowoż z sercem trzeba uważać i nie wolno lekceważyć najdrobniejszych nawet symptomów, które mogą niepokoić.

Obu panów z radością powitali państwo Krachowie i Szydełkowie, Stary Pisarz i oczywiście Kawiarennik. Ucieszeni byli (zwłaszcza pan radca), że pod opieką samego doktora Koteńki niebawem pan burmistrz powróci do pracy i częściej będzie zaglądał do kawiarenki, dzieląc się z przyjaciółmi najnowszymi wiadomościami z ratusza.

Obecność w kawiarence profesora - filozofa cieszyła również, gdyż pomimo tego, że w Różanowie częstym gościem nie był, to zdawał się mentalnie pasować do kawiarnianego towarzystwa, które cenił i pochwalał.

Profesor Górecki w samych superlatywach wypowiedział się tak o przyjaciołach spędzających pożytecznie czas w kawiarni pana Adama, jak i też pozytywnie skomentował decyzje pana burmistrza.

- Panowie - rzekł z powagą przysługującą profesji, jaką się zajmował, konsumując sławetne ciasteczka cynamonowe popijane kolumbijską kawą - widzę, że ta inwestycja wypływająca z realizacji budżetu obywatelskiego ma się świetnie - starówka Różanowa jest odnawiana w tempie iście profesjonalnym. W ogóle pomysł, aby miasto współuczestniczyło w renowacji kamienic dokładając zdobyte w województwie środki na wspomożenie budżetu obywateli uważam za trafiony w dziesiątkę.

- Tak, panie profesorze, jestem tego samego zdania - wtrącił pan mecenas Szydełko. - Miasto partycypuje w kosztach renowacji pospołu z wojewódzkimi funduszami, a realizacja projektu dzielona jest pomiędzy miejskie firmy remontowo-budowlane i niektórych mieszkańców, którzy zgłosili swój akces do prac remontowych skuszeni ulgami podatkowymi. W efekcie historyczne centrum miasta zyska nową twarz…

- Przyznam, że jestem zaskoczony tempem prac - nadmienił Kawiarennik. - Renowację zaczęto z początkiem marca, a już dzisiaj widać tego skutki. Prace szybciej trwają niż budowa naszego społecznego hotelu.

- Bo też, przyjacielu, my stawiamy hotel od zera, natomiast w przypadku miejskich kamieniczek… no cóż, nie były one w opłakanym stanie, to też trzeba podkreślić, więc nie ma podstaw do tego, aby obecna ich odnowa przeciągała się w nieskończoność - pan radca Krach jak zwykle wypowiedział się rzeczowo. - Ale, jak sądzę, w sierpniu hotel stanie.

- Oby tak się stało.

- A czy zwróciliście panowie uwagę na kolejne posunięcie pana burmistrza? - odezwał się pan profesor. - Mam na myśli tę próbę przywrócenia do świetności warsztatów rzemieślniczych. Opowiadał mi pan burmistrz o ulgach w podatkach dla krawcowych, szewców, kapeluszników, złotników, koronkarek, piekarzy, stolarzy, tapicerów, fotografów i innych. To ewidentnie współgra z moją koncepcją nowoczesnej, acz tradycyjnie pojmowanej gospodarki miejskiej, o czym kiedyś napisałem w swojej pracy. Upominałem się w niej o kilka spraw podstawowych. Po pierwsze – miasto i przylegające do niego gminy starają się zabezpieczyć przede wszystkim potrzeby własnych mieszkańców; po drugie - odejście od wielkich karteli - twórzmy własną sieć ekonomicznych powiązań. Odpowiedzią na globalne biznesy mają być niewielkie rodzinne i okołorodzinne firmy, mają być kooperatywy, rodzime rzemiosło, związki producenckie zarządzane nowocześnie przez własnych ekonomistów; po trzecie - dążenie do tego, aby najzdolniejsi i najbardziej przedsiębiorczy młodzi ludzie wiązali swoją przyszłość z miejscem zamieszkania; tworzenie dla nich miejsc pracy, jak i też wspomaganie ich w pomysłach, jakie mają i które przyczyniają się do rozwoju regionu, z jakiego pochodzą. Wiadomym jest, że część młodych ludzi odejdzie stąd, poszuka swego miejsca gdzie indziej, ale będą i tacy, których wielkie miasto nie skusi mocarnymi pieniędzmi, jeśli tylko otrzymają propozycję rozwoju kariery na miejscu.

- Świetnie pan to ujął, profesorze - odezwał się radca Krach. - My tu, panie profesorze, staramy się podążać realnie za pana teoretycznymi rozważaniami.

- Wiem o tym, panowie. Przykłady aż nadto wymowne. Gazeta miejska, radio, uczelnia, do której z przyjemnością przyjeżdżam z wykładami, teatr, dom kultury, chór i orkiestra dęta, wspólnymi siłami postawiony market, tereny rekreacyjno-wypoczynkowe, teraz hotel, a w pobliskich Ciżemkach stajnia, dom kuracyjno-wczasowy, choć w części w zagranicznych rękach, to przecież z miejscami pracy dla okolicznych mieszkańców; linia kolejowa, te imprezy, firmy stworzone przez bezrobotnych… można tak wymieniać… no i w końcu ta kawiarnia, w której, podobno, wszystko się zaczęło.

Adam Kawiarennik pokiwał głową. Przyznał, że to prawda, co wyrzekł profesor. To w jego kawiarence pożyteczne dyskusje przybrały postać rzeczywistą. Od rozmów się zaczęło, od młodzieży, od zainspirowanych przez panią Zofię Koteńkową wieczorów teatralnych, od stowarzyszenia, od wspierania pierwszych obywateli Ciżemek, od przegrodzenia Mętnicy tamą, od wielkiego, zrealizowanego już projektu sanatoryjnego domu, od sióstr zakonnych i emerytowanego księdza Kąckiego, od leśniczego Gajowniczka, od państwa Majewskich, od wielu innych, którzy zechcieli dołożyć do wspólnych marzeń własną cegiełkę pragnień.


[pomysł na napisanie tego rozdziału miał miejsce 26 kwietnia 2018 roku w Vence, Alpes-Maritimes we Francji]


[24.03.2024, Toruń]