ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

30 października 2022

POLSKA KRONIKA FILMOWA 74/44B

 


https://www.35mm.online/vod/kroniki/polska-kronika-filmowa-74-44b

POLSKA KRONIKA FILMOWA 74/44B


Refleksje Zaduszkowe. [to jedno z najpiękniejszych, ale i najsmutniejszych świąt, choć wszystkim naszym znajomym, członkom rodziny, którzy od nas odeszli, to święto się należy]

Wykopki ziemniaczane w błocie i trudne zbiory buraków cukrowych pogoda nie sprzyja rolnikom. [niestety były takie czasy, kiedy mechanizacja nie spełniała nadziei i trzeba było pracować ręcznie, aby cokolwiek zebrać]



Działa już najnowocześniejsza w kraju cukrownia w Łapach. [rodzice mieli się przeprowadzić do Łap w związku z budową tej nowoczesnej cukrowni. Całe szczęście, że do tej przeprowadzki nie doszło, bo już w roku 2008 ta największa w Polsce cukrownia została zlikwidowana jak wiele innych zakładów przemysłowych, które nie spodobały się nowym władzom]

Rozdzielnia w cukrowni w Łapach

Zlikwidowana cukrownia w Łapach -
żyła około 35 lat

Polskie melexy robią furorę na polach golfowych w Toronto. [gdzie są te samochody elektryczne, chciałoby się zapytać pana premiera]

Ignacy Kamiński, rzeźbiarz ludowy spod Łęczycy i jego diabły (nie takie straszne jak je rzeźbi).[Łęczyca, nie tak odległa mojemu miejscu urodzenia słynna jest z rzeźbiarstwa i obecności diabła Boruty]



Dzikie zwierzęta w obiektywie francuskiego fotografa Suleymana Mathieu.

Japoński reżyser Akiro Kurosawa w syberyjskiej tajdze kręci film „Dersu Uzała”. [Kto nie oglądał tego filmu, niech żałuje – to wspaniały, mądry i ekologiczny obraz filmowy]



Stefan Knapp, jeden z najbardziej znanych polskich artystów w Wielkiej Brytanii - w swoim domu, z rodziną i pracami.

Balet „Gilgamesz” Augustyna Blocha w reżyserii Gustawa Klauznera w Operze Bałtyckiej (tańczą: Oksana Kowalówna i Zygmunt Jasman) [dzisiaj rzadko jesteśmy informowani o tego typu widowiskach – za drogie na obecne czasy?]


[30.10.2022, Toruń]

POWROTY - NICEA - FRANCJA

 


Nicea to drugie co do wielkości francuskie miasto leżące nad Morzem Śródziemnym (pierwszym jest oczywiście Marsylia). Miasto to należy do regionu Prowansja-Alpy-Lazurowe Wybrzeże, w departamencie Alpy Nadmorskie. Cała aglomeracja Nicei liczy około 1 milion mieszkańców.


Ciekawostką Nicei jest to, że pod powierzchnią miasta płynie rzeka Paillon. Kolejną osobliwościa tego miasta jest nadmorska "Promenada Anglików", która ciągnie się na długości około 7 kilometrów. Jest to naprawdę jedna z piękniejszych promenad, ba – ulic Europy. W ogóle mówi się, że Nicea, także ze względu na swoje położenie nadmorskie i bliskość z drugiej strony Alp Nadmorskich, jest najpiękniejszym miastem Francji. Posiada porty morskie: pasażerski, handlowy, rybacki i jachtowy, jak i też trzecie pod względem liczby przewożonych pasażerów lotnisko.



Jakkolwiek tutejszymi promenadami: "Paulin" i "Anglików" przejeżdża się w miarę normalnie, to nie można tego powiedzieć o przebijanie się autem przez centrum miasta, ale wynagrodzeniem jest wspaniała, śródziemnomorska architektura.



Wielokroć przejeżdżałem przez Niceę – warto było zatrzymać się i zrobić kilka zdjęć temu miastu. Zaliczyłem też wpadkę. Otóż po północy przez około 200 metrów wjechałem pod prąd autostradą. Nie wiem, jak to się stało, ale po kilkunastu sekundach zdołałem przejechać na właściwy pas autostrady.



29 października 2022

SOWIZRZAŁ KROTOCHWILNY I ŚMIESZNY (8)

 

8.

Historyja, jako Sowiźrzał dokazał,

że u tego skąpego kmiecia kokoszy skórę rozciągały




58. Ilustracja edycji strasburskiej
z 1539 r. do 8. historii

Wtórego dnia Sowiźrzał potkał się z onym człowiekiem, który go był uczęstował. Pytał Sowiźrzała, rychło-li by zasię do niego na cześć przyść chciał. Odpowiedział mu:

Kiedy się twoje kokoszy około skóry drzeć będą tędy i owędy cztery o jeden kęs chleba.

Rzecze jemu:

Rozumiem temu, że się to nierychło zstanie, i owszem, ostatnie to już będzie.

A tak przecię poszedł Sowiźrzał, ku swojej rzeczy, którą był wykonać myślił, czasu słusznego patrzał. Obaczywszy czasu jednego kokoszy, a one sobie chodzą po ulicy, szukając pożywienia, miał około dwudziestu nici, a dwie nici społem w pojśrzodku związał, u każdej końca przywiązał kęs chleba, a tak potym położył na ziemi. Kokoszy trafiły na sidło, chciwie chleb łapały i połykały, a ten im w gardle uwiąznął, bo jedna przed drugą nie mogła połykać i tak jedna drugą targała, a chleb z gęby wydzierała; też chleba pozbyć nie mogły, bo przy więtszym one sztuki były. A innych kokoszy niemało przybieżało, patrząc na one, jako się około skóry dawiły. Inaczej Sowiźrzał nad onym skąpym kmieciem krzywdy swej nie mógł się pomścić.

59. Ilustracja edycji erfurckiej
z 1532 r. do 8. historii

Objaśnienia

7–8 ostatnie to już będzie – jest to ostatnia rzecz, która mogłaby się stać.

16 z gęby – z dzioba.

16–17 chleba pozbyć nie mogły, bo przy więtszym one sztuki były – tj. nie mogły wykrztusić połkniętych kawałków chleba, gdyż były zbyt duże.

17–18 innych kokoszy niemało – miał ponad trzydzieści kur

18 się [...] dawiły – dławiły się.


[29.10.2022, Toruń]

STAROŻYTNE OPOWIEŚCI (10) DEMETER

 


    DEMETER to jedno z wielkich bóstw Greków. Niektórzy uważają, że nazwa Demeter jest taka sama jak gê mêtêr , czyli matka ziemia, podczas gdy inni uważają Deo, który jest synonimem Demeter, jako związany z dais i dainumi, wywodzi się od kreteńskiego słowa dêai -  jęczmień, co oznacza, że Demeter była matką lub dawcą jęczmienia lub ogólnie pożywienia.


    Demeter była córką Kronosa i Rei oraz siostrą Hestii, Hery, Aidesa, Posejdona i Zeusa. Podobnie jak inne dzieci Kronosa, została pożarta przez swojego ojca, ale ten zwymiotował ją później po zażyciu lekarstwa, które dała mu Metis.

    Przez swojego brata Zeusa Demeter została matką Persefony (Prozerpiny). Najważniejszą częścią mitu o Demeter jest gwałt na jej córce Persefonie dokonany przez Plutona, a historia ta nie tylko sugeruje główną ideę zawartą w Demeter, ale także kieruje uwagę na główne miejsca jej kultu. Zeus, bez wiedzy Demeter, obiecał Persefonę Plutonowi i podczas gdy niczego niepodejrzewająca dziewczyna zbierała kwiaty, którym Zeus kazał wyrosnąć, aby ją kusić i sprzyjać intrydze Plutona, ziemia nagle się otworzyła i Persefona została porwana przez Plutona. Jej krzyki udręki słyszeli tylko Hekate i Helios. Jej matka, która słyszała tylko echo jej głosu, natychmiast wyruszyła na poszukiwanie córki.

    Miejsce, w którym wierzono, że Persefona została przeniesiona do niższego świata, różni się w różnych tradycjach; powszechna historia umieszcza je na Sycylii, w sąsiedztwie Etny, na górze Aetna lub między studniami. Ta legenda, która wskazuje na Sycylię, choć niewątpliwie bardzo starożytna z pewnością nie jest pierwotną tradycją, ponieważ kult Demeter został wprowadzony na Sycylię przez kolonistów z Megary i Koryntu. Inne, wcześniejsze tradycje umieszczają zgwałcenie Persefony w Erineus na Kefissos, w sąsiedztwie Eleusis na wyspie na Atlantyku w pobliżu zachodniego wybrzeża Hiszpanii, w Hermionie na Peloponezie, na Krecie lub w okolicach Pizy. Inni badacze ponownie umieszczają to wydarzenie w Feneuszu w Arkadii, podczas gdy homerycki hymn o Demeter umieszcza je w równinie Nysa w Azji. Natomiast w Iliadzie i Odysei gwałt na Persefonie nie jest wyraźnie wymieniony.

    Demeter przez dziewięć dni błąkała się w poszukiwaniu córki, nie zażywając nektaru ani ambrozji, ani kąpieli. Dziesiątego spotkała Hekate, która powiedziała jej, że słyszała krzyki Persefony, ale nie wiedziała, kto ją porwał. Obie pospieszyły następnie do Heliosa, który wyjawił im, że tajemniczym Plutonem był rozbójnik, który uzyskał zgodę Zeusa na dokonanie tego haniebnego czynu. Demeter w swoim gniewie na tę wiadomość unikała Olimpu i mieszkała na ziemi wśród ludzi, obdarowując prezentami i błogosławieństwami tych, przez których została życzliwie przyjmowana, surowo karząc tych, którzy ją odrzucali lub nie przyjmowali jej darów z należytym szacunkiem. W ten sposób przybyła do Celeusa w Eleusis. Ponieważ bogini nadal trwała w swoim gniewie i powodowała głód na ziemi, nie pozwalając, aby pola wydawały jakiekolwiek owoce, Zeus martwiący się o to, aby rasa śmiertelników nie wyginęła, wysłał Iris, aby nakłoniła Demeter do powrotu na Olimp, ale na próżno.

    W końcu Zeus wysłał wszystkich bogów Olimpu, aby pojednali ją błaganiami i prezentami; ale przysięgła, że ​​nie wróci na Olimp ani nie przywróci płodności ziemi, dopóki nie zobaczy córki ponownie. W związku z tym Zeus wysłał Hermesa do Erebusa, aby sprowadził Persefonę. Pluton rzeczywiście zgodził się na powrót Persefony, ale dał jej do zjedzenia kawałek granatu, żeby nie zawsze pozostawała z Demeter. Hermes następnie zabrał ją w rydwanie Plutona do Eleusis do swojej matki, której po serdecznym powitaniu opowiedziała swój los. W Eleusis do obu dołączyła Hekate, która odtąd pozostała sługą i towarzyszem Persefony. Zeus wysłał teraz Rheę, by przekonała Demeter do powrotu na Olimp, a także przyznał, że Persefona powinna spędzić tylko część roku (zimę) w podziemnych ciemnościach, a przez resztę roku powinna pozostać z matką.

    Demeter była boginią ziemi, a zwłaszcza ziemi jako rodzącej owoce, a co za tym idzie rolnictwa i stąd Homer nazywa ludzki pokarm lub chleb darem Demeter. Pogląd, że jest ona autorką płodności ziemi, został rozszerzony na płodność, a zatem była również uważana za boginię małżeństwa i była czczona szczególnie przez kobiety. Ponieważ rolnictwo jest podstawą dobrze uregulowanych warunków społecznych, Demeter jest również przedstawiana jako przyjaciółka pokoju i jako prawodawcza bogini.

    Demeter czczono na Krecie, Delos, Argolis, Attyce, na zachodnim wybrzeżu Azji, na Sycylii i we Włoszech. Ofiary składane jej składały się ze świń, symbolu płodności, byków, krów, miodów i owoców.

    Demeter była często reprezentowana w dziełach sztuki, choć nie zachował się prawie cały jej posąg. Jej wizerunek przypominał wizerunek Hery w jej macierzyńskim charakterze, ale miał łagodniejszy wyraz, a jej oczy były mniej szeroko otwarte. Czasami była przedstawiana w pozycji siedzącej, czasami idącej, a czasami jadącej w rydwanie ciągniętym przez konie lub smoki, ale zawsze w pełnym stroju. Wokół głowy nosiła wianek z kłosów lub prostą ściągaczkę, a w ręku trzymała berło, rogi lub mak, czasem także pochodnię i mistyczny kosz.


[29.10.2022, Toruń]

JEDNA PIOSENKA (2) WHERE HAVE ALL THE FLOWERS GONE - PETE SEEGER / SŁAWA PRZYBYLSKA

 

Jedna piosenka w dwóch wykonaniach - oryginalnym, autorski Pete'a Seegera - znakomitego piosenkarza folk, który nigdy nie poddał się komercji oraz niezapomniane Sławy Przybylskiej. 




Where have all the flowers gone, long time passing?

Where have all the flowers gone, long time ago?

Where have all the flowers gone?

Young girls have picked them everyone

Oh, when will they ever learn?

Oh, when will they ever learn?


Where have all the young girls gone, long time passing?

Where have all the young girls gone, long time ago?

Where have all the young girls gone?

Gone for husbands everyone

Oh, when will they ever learn?

Oh, when will they ever learn?

Where have all the husbands gone, long time passing?

Where have all the husbands gone, long time ago?

Where have all the husbands gone?

Gone for soldiers everyone

Oh, when will they ever learn?

Oh, when will they ever learn?


Where have all the soldiers gone, long time passing?

Where have all the soldiers gone, long time ago?

Where have all the soldiers gone?

Gone to graveyards, everyone

Oh, when will they ever learn?

Oh, when will they ever learn?


Where have all the graveyards gone, long time passing?

Where have all the graveyards gone, long time ago?

Where have all the graveyards gone?

Gone to flowers, everyone

Oh, when will they ever learn?

Oh, when will they ever learn?



[29.10.2022, Toruń]

27 października 2022

KAWIARENKA - ROZDZIAŁ 64. ...JAKIEGO ŚWIAT NIE WIDZIAŁ.

 



ROZDZIAŁ 64. JAKIEGO ŚWIAT NIE WIDZIAŁ

[w którym poznajemy nową, przyszłą mieszkankę Ciżemek, panią Majewską - aktorkę]


- Czy już pan zamyka? - głos pani Majewskiej był z lekka drżący, a sposób w jaki wyraziła zapytanie aż prosił się, aby udzielono zaprzeczenia.

- Jeśli ma pani ochotę zostać, niech pani zostanie - odparł Adam, przynosząc do stolika filiżankę kawy dla siebie i gorzką herbatę dla kobiety.

- Wie pan - zaczęła aktorka - pozwoliłam sobie dzisiejszego wieczoru na kawę, wypiłam dwa drinki, poczęstowałam się szarlotką, choć nie powinnam… rozumie pan, przy cukrzycy trzeba zwracać uwagę na to, co się je… zero tłuszczu, słodyczy i białego chleba… w domu kontroluję się, biorę insulinę… zanudzam pana?

- Przeciwnie, bardzo mi miło…

- Widzi pan, są dni, kiedy czuję się bardzo samotna. Nie, nie chcę, żeby pan Bóg wie co sobie pomyślał, jestem szczęśliwa w małżeństwie. Mój mąż działa z powodzeniem w branży rozrywkowej, rozumie pan, koncerty, przedstawienia… on wszystko to organizuje i trzeba przyznać, że jak dotąd żaden artysta nie powiedział o nim złego słowa, choć nie jest tani… lata doświadczeń… ale nie ma go w domu często, a ja…  pan wie, że kupiliśmy działkę na wsi… nie dość, że kupiliśmy, to mąż już obstalował wykonawcę… stawiamy domek… niewielki… właściwie to on stawia go dla mnie, bo zażyczyłam sobie stare lata spędzić z daleka od miasta, a z moim zdrowiem nigdy nie będzie już tak, jak było… on z kolei jest miłośnikiem koni. Ma dwa konie, które teraz pozostawił w tym gospodarstwie w Ciżemkach, u tych młodych ludzi… 

- Pani jest jeszcze młoda i nad podziw aktywna. Wiem to od pani Zofii – zareagował Kawiarennik, myśląc właśnie tak, jak powiedział.

Uśmiechnęła się do niego, lecz zamiast nawiązać do tematu, otworzyła jeden z leżących na stoliku egzemplarzy „Naszego głosu”. Zaczęła czytać.

W miasteczku rozległy się dawno niesłyszane marsze i walce, którymi powstała jak Feniks z popiołów orkiestra dęta uświęciła miejskie święto. Można śmiało powiedzieć, że całe miasto wyległo na ulice, podziwiając te misternie brzmiące tony muzyki, która miała bezpowrotnie zaginąć, a została ku radości mieszkańców przypomniana (…) Na starym rynku zabawa trwała do białego rana”.

Przewróciła pismo na innej stronie:

Wielkim powodzeniem zakończył się odrodzony po latach spływ kajakowy, w którym brało udział ponad czterdziestu miłośników spacerów wodnych. Letnia pogoda przepięknie wpisała się w tę niezwykłą imprezę, która, według słów organizatorów na stale obecna będzie jako składnik imprez związanych z dorocznym świętem miasta.”

Otworzyła ostatni numer pisma:

Wszystko wskazuje na to, że poszukiwania źródeł termalnych w Ciżemkach zakończone zostały pełnym sukcesem. Rusza z impetem budowa zdrojowni i pensjonatu. Szwajcarski inwestor poszukuje podwykonawców.”

- A co tu mamy? - zapytała z niejakim samozadowoleniem, przewracając kolejną kartę pisma:

Czy miasto będzie miało prawdziwy teatr? Jaki jest cel przyjazdu w nasze strony znanej aktorki, pani Weroniki Majewskiej? Przeczytacie o tym państwo w wywiadzie, jakiego sławna aktorka udzieliła naszemu redaktorowi”.

- Paradne, paradne - skomentowała. - Jakaż tam sławna aktorka ze mnie?

Otworzyła numer na kolejnej stronie:

Kamienica z czterema mieszkaniami, podarowana w spadku stowarzyszeniu dobroczynnemu, została oddana do użytku. Zamieszkają w niej cztery rodziny wymagające natychmiastowej i bezpośredniej pomocy”.

i dalej:

Jak informuje rzecznik prasowy magistratu, jest duża szansa, aby jesienią tego roku mogły się rozpocząć prace nad budową kompleksu rekreacyjnego we wschodniej części miasta, na nieużytkach pozostałych po dawnej działalności dwu nieistniejących już firm.”

- Widzi pan… ta gazeta trafiła do moich rąk wiosną. Zaciekawiła mnie. Mnie i męża. I właściwie dlatego przyjechałam w te strony… i w końcu zostałam… dziś jeszcze w hotelu, ale mąż obiecał, że do jeszcze do zimy wprowadzimy się, a znając mojego męża, wiem, że można na niego liczyć. A tamto… no cóż, sprzedamy. Nie lubię go. Za dużo hałasu. W październiku gram parę małych ról w teatrze, więc będę musiała na dwa-trzy miesiące wyjechać… ale wie pan… ten teatr, jaki stworzymy z panią Zosią będzie… mówię to panu. To będzie prawdziwy teatr.

Dopijali herbatę i kawę. Wskazówki zegara niebezpiecznie przesunęły się na godzinę drugą. Pani Rybotycka kończyła pracę w kuchni. Maria spała z córką w sypialni na górze.

Pani Majewska zbierała się do wyjścia. Naciągnęła na plecy lekki sweterek z owczej wełny, wyciągnęła rękę na pożegnanie i to w momencie kiedy pani Rybotycka zmierzała ku wyjściu.

- To co, drogie panie, odprowadzę was obie - zaproponował kawiarennik.

Kobiety nie odrzuciły zaproszenia do nocnego spaceru po mieście.

- I widzi pan - zaczęła pani Majewska - i jeszcze do tego wszystkiego to, jeszcze ten spacer. Panie Adamie, to będzie teatr jakiego jeszcze świat nie widział.


[pisane początkowo dnia 28.08.2016 roku w Poggio di Sanremo we Włoszech



[27.10.2022, Toruń]

SZTUKA - JOHANNES VERMEER

 

Z ogromną przyjemnością przedstawiam kilka obrazów jednego z najwspanialszych malarzy holenderskich - Johannesa Vermeera. Na początek jego najwspanialsze dzieło we fragmencie. Niżej znajdą się również inne jego prace, także w powiększeniu, aby dać sposobność bliższego zapoznania sie z kunsztem tyego artysty.

1. Johannes Vermeer (Holandia, 1632-1675)

The Girl with the Pearl Earring (fragment obrazu) (ok. 1665)

Koninklijk Kabinet van Schilderijen Mauritshuis, Haga



    Obraz Dziewczyna z perłą (holenderski: Het Meisje met de Parel) jest jednym z arcydzieł holenderskiego malarza Johannesa Vermeera i, jak sama nazwa wskazuje, wykorzystuje kolczyk z perłą jako punkt centralny. Obecnie obraz przechowywany jest w galerii Mauritshuis w Hadze. Jest on czasami określany jako "Mona Lisa Północy" lub "holenderska Mona Lisa".

    Nowsza literatura dotycząca Vermeera wskazuje, że jest to tzw. „tronie”, holenderskie XVII-wieczne określenie "głowy", która nie miała być portretem. Po ostatniej renowacji obrazu w 1994 roku, subtelna kolorystyka i intymność spojrzenia dziewczyny w stronę widza zostały znacznie wzmocnione. W trakcie renowacji odkryto, że ciemne tło, dziś nieco cętkowane, w zamyśle malarza miało być głęboką, przypominającą emalię zielenią. Efekt ten został uzyskany poprzez nałożenie grubej, przezroczystej warstwy farby, zwanej glazurą, na dzisiejsze czarne tło. Jednak dwa organiczne pigmenty zielonej glazury, indygo i welon, wyblakły.

    Za radą Victora de Stuers, który przez lata starał się nie dopuścić do sprzedaży rzadkich dzieł Vermeera osobom z zagranicy, A.A. des Tombe nabył dzieło na aukcji w Hadze w 1881 roku, za jedyne dwa guldeny i trzydzieści centów. W tym czasie było ono w złym stanie. Des Tombe nie miał spadkobierców i przekazał ten i inne obrazy do Mauritshuis w 1902 roku.

    W 1937 roku bardzo podobny obraz, Uśmiechnięta dziewczyna, w tamtym czasie również uważany za dzieło Vermeera, został podarowany przez kolekcjonera Andrew W. Mellona Narodowej Galerii Sztuki w Waszyngtonie. Obecnie powszechnie uważany za fałszywy, obraz został uznany przez eksperta od Vermeera, Arthura Wheelocka, w studium z 1995 roku, za dzieło dwudziestowiecznego artysty i fałszerza Theo van Wijngaardena, przyjaciela Hana van Meegerena.


2. Johannes Vermeer (Holandia, 1632-1675)

Kobieta śpiąca przy stole (ok. 1657)

Metropolitan Museum of Art, Nowy Jork


    Obraz ten jest najwcześniejszym niekwestionowanym dziełem Vermeera i reprezentuje jego fazę rembrandtowską, szczególnie widoczną w bogatych i mocno impastowych pigmentach. Tematy Vermeera są zawsze zwodniczo proste. Ukazuje nam w lewej części kompozycji stół nakryty wyciągniętym przed siebie świecącym, orientalnym dywanem. Na nim stoi talerz Delftware z owocami, biały dzbanek, a na pierwszym planie przewrócona szklanka lub roemera. Na dalekim końcu stołu śpi młoda kobieta, której głowa spoczywa na podpartym prawym ramieniu i dłoni, lewa leży niedbale płasko. Po prawej stronie znajduje się oparcie krzesła, a w oddali półotwarte drzwi, przez które widz może zajrzeć do innego pomieszczenia.

    Temat ten sięga bezpośrednio do Rembrandta. Jeden z jego rysunków, Dziewczyna śpiąca przy oknie, w zbiorach Tuffier Collection w Paryżu, przedstawia bardzo podobną pozę. Taką, jak i typ modelki, przyjął również Nicolaes Maes w swojej Bezczynnej służącej z 1655 roku w National Gallery w Londynie, choć tam służąca śpi na lewym ramieniu i dłoni. Identyczną postawę odnajdujemy również w Gosposi Maesa z rok później, 1656, w Muzeum Sztuki w Saint Louis. Sugerowano, że Nicolaes Maes pozostał w Delft po opuszczeniu pracowni Rembrandta, być może w 1653 roku lub nawet później, by następnie przenieść się do Dordrechtu. W każdym razie istniały liczne możliwości, aby Vermeer miał dostęp do rysunków Rembrandta, począwszy od ewentualnego pobytu w pracowni Rembrandta, a skończywszy na Leonardzie Bramerze i Carelu Fabritiusie. Operowanie światłem, jak również głęboka kolorystyka i ciężka pasta w wykonaniu, wywodzą się z technik Rembrandtowskich z początku lat 40-tych XVI wieku.

    Badania techniczne wykazały, że Vermeer dokonywał istotnych zmian w trakcie realizacji. I tak w drugim pokoju zamiast lustra umieścił początkowo człowieka, a w drzwiach psa.


3. Johannes Vermeer (Holandia, 1632-1675)

Fragment: Kobieta śpiąca przy stole (ok. 1657)

Metropolitan Museum of Art, Nowy Jork



4.Johannes Vermeer (Holandia, 1632-1675)

Dziewczyna czytająca list przy otwartym oknie (1657)

Gemäldegalerie, Dresden


    Na obrazie tym młoda kobieta stoi w centrum kompozycji, zwrócona profilem do otwartego okna po lewej stronie. Na pierwszym planie znajduje się stół przykryty tym samym orientalnym dywanem, który spotkamy w "Kobiecie śpiącej". Na nim stoi identyczny talerz z Delft z owocami. W oknie odbijają się rysy dziewczyny, a po prawej stronie duża zielona zasłona tworzy zwodniczą ramę. Jest ona dokładnie zarysowana na tle gołej ściany, która odbija światło i otacza ją swoją świetlistością.

    Mamy tu do czynienia z jednym z najistotniejszych aspektów wrażliwości i oryginalności Vermeera. Wyróżnia ją spokój, wewnętrzne zaabsorbowanie, oddalenie od świata zewnętrznego. Kobieta koncentruje się całkowicie na liście, trzyma go mocno i mocno, a jego treść pochłania z najwyższą uwagą.

    W technice artysta wykazuje cechy Rembrandtowskie. Drobnymi, tłustymi plamami modeluje formy, a pożądane efekty uzyskuje za pomocą impastowych rozjaśnień, przeciwstawionych głębszym tonacjom - tak jak to czynił mistrz z Leyden. Obraz jest stosunkowo duży, a małość postaci w stosunku do otoczenia podkreśla niematerialność i depersonalizację. W trakcie realizacji Vermeer znacznie zmienił kompozycję.

    Wiele napisano o tzw. efekcie trompe-l'oeil kurtyny. Jest to zabieg malarski stosowany przez wielu innych mistrzów holenderskich i zgodny ze starą europejską tradycją. Rembrandt, Gerard Dou, Nicolaes Maes i wielu malarzy martwych natur, a nawet pejzaży, wykorzystywało takie zasłony do symulacji efektów, które dziś wydają się teatralne.


5. Johannes Vermeer (Holandia, 1632-1675)

Fragment: Dziewczyna czytająca list przy otwartym oknie (1657)

Gemäldegalerie, Drezno


6. Johannes Vermeer (Holandia, 1632-1675)

Oficer i śmiejąca się dziewczyna (fragment) (ok. 1658)

The Frick Collection, Nowy Jork


    W jednym z pierwszych dzieł swojego dojrzałego stylu Vermeer przekształca popularny już w sztuce holenderskiej temat dziewczyny zabawiającej zalotnika w olśniewające studium przestrzeni wypełnionej światłem. Ciemna folia sylwetki oficera dramatyzuje zarówno iluzję głębi, jak i błyskotliwą grę światła nad kobietą i wyposażeniem komnaty. Mapa Holandii na dalekiej ścianie, zorientowana na zachód u góry, została po raz pierwszy opublikowana w 1621 roku. Zarówno mapa, jak i krzesła pojawiają się w innych obrazach Vermeera.

    Malując pędzlem wypełnionym pigmentami i nakładając je w sposób ziarnisty grubymi kreskami, Vermeer genialnie rozwija swoje mistrzostwo jako luminista. Młoda kobieta skąpana jest w świetle, które wpada przez półotwarte okno po lewej stronie i odbija się od kremowego tła, wzmocnionego po lewej stronie bardzo cienkimi szkliwami o lekko różowawej tonacji. Jej twarz, w wyjątkowy sposób oddająca ekspresję - radość i śmiech - ujęta jest w ramy chustki i kołnierza sukni. Zwłaszcza ta część postaci jawi się jako symfonia świetlistości, podkreślona ciemnymi rękawami żółtej kurtki, na których tańczą błyszczące refleksy. Z kolei żołnierz w czarnym kapeluszu i czerwonej kurtce stoi blisko widza, od którego jest odwrócony plecami. Jest ledwie sylwetką, ale dość przytłaczającą, biorąc pod uwagę względną wagę, jaką przypisuje się jego cielesności.

    Najbliższy pierwszy plan - żołnierz na krześle i ciemnozielona część nakrycia stołu - są tak silnie wzmocnione, że użycie przez Vermeera instrumentu optycznego do budowy kompozycji wydaje się bezsporne. Mamy tu do czynienia z typowym efektem odwróconej lunety: pierwszy plan wybija się w sposób scenograficzny, podczas gdy postać dziewczynki wycofuje się w przestrzeń. Na tylnej ścianie po raz pierwszy znajdujemy mapę. Ten element dekoracji pojawia się często w kolejnych pracach artysty. 


7. Johannes Vermeer (Holandia, 1632-1675)

Oficer i śmiejąca się dziewczyna (fragment) (ok. 1658)

The Frick Collection, Nowy Jork




[27.10.2022, Toruń]

26 października 2022

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTATURY (799) 3 LATA PO.


 


799.

Jak ten czas szybko leci. Mniej więcej 3 lata temu (przestałem już liczyć, którego dokładnie października) uległem wypadkowi w Norwegii. Ciekawe spostrzeżenie – było cieplej niż dzisiaj. Od tego czasu trochę się zminiło w moim życiu, co chyba nie jest zaskoczeniem. Niewątpliwie zdążyłem się już przyzwyczaić do zmian, choć z pewnością wolałbym, aby moje zdrowie przypominało tamto sprzed wypadku... ale nic się na to nie poradzi. Te trzy lata to zmaganie się z niełatwą rzeczywistością. Ubyło mi trochę przyjaciół, zwłaszcza jeden, no może nie nazwałbym go przyjacielem, a znajomym, z którym wiązałem niejakie nadzieje, ten odszedł w siną dal, ale pewnie musiało tak być. Ci, na których liczyłem, zostali ze mną; wliczam w to osoby, które są ze mną w przestrzeni wirtualnej... i to się liczy, więc nie ma co rozdzierać szat, nawet nad osobą, która celowo od czasu do czasu podśmiewuje się ze mnie, choć jej o to nie proszę. Z pewnością rzucenie palenia to mój wielki plus, tym większy, że nigdy nie przypuszczałem, że uda mi się zwalczyć ten paskudny nałóg.

Powoli zapominam o tym wypadku, choć okoliczności jakie wystąpiły bezpośrednio po nim wciąż mnie przerażają, tak jakbym uczestniczył w długim, farmakologicznie sprowokowanym śnie.

Cieszę się, że żyję.


[26.10.2022, Toruń]


24 października 2022

POWIEŚĆ (5)

 




[…]

On tam, przy ścianie, ja tutaj, pod oknem, nie licytowaliśmy się, Waldi, gdy wniósł do mieszkania walizkę, pomógł mi przyciągnąć z pokoju tapczan, który wcześniej porządnie wytrzepałem, mało tego, nakryłem go starą, ale bardzo porządną derką, na co położyłem prześcieradło, aż się zdziwiłem, że w szafie mam jeszcze dwa komplety pościeli, zdaje się, że kupiłem je kiedyś za grosze od tych ze wschodu, gdy po wielkim bum handlowali z nami na targowiskach niemal w każdym większym miasteczku. Bardzo mi pomógł z tym moim piecem, to właściwie nie piec był tylko taka dziwna kuchenka z dwoma okrągłymi otworami przykrywanymi żeliwnymi, dopasowanymi do średnicy otworów płytami, przytachał skądś dwie taczki suchutkich polan, którymi napalił w tym piecyku – kuchni, aż zaczerwieniła się rura odprowadzająca spaliny do komina. Powiedział, że pragnie ciepła, tyle się namarzł, więc chciałby mieć tak ciepło w mieszkaniu, iżby mógł się spocić i chodzić niemal nago. Rozumiałem go, bo noce kwietniowe są zimne, zwłaszcza gdy śpi się nakrytym gazetami na twardej ławce, co go często spotykało. To prawda, zjedliśmy kotlety z bułkami i sałatką warzywną jaką zwykle podają do kebaba, raczyliśmy się podarowanym Waldiemu samogonem, który musiał mieć jakieś sześćdziesiąt procent najmniej, słowo honoru, więc tak czy owak było nam ciepło. Śpiewaliśmy sobie, wie siostra, śpiewaliśmy, a on recytował z pamięci swoje wiersze, a co i rusz powtarzał:

- Adaśko, jaki ja jestem szczęśliwy!!!

Nie miałem co do tego wątpliwości, że był szczęśliwy, podobnie jak ja, i wtedy, tego pierwszego dnia, i później. Pomimo tego, że czuliśmy w głowie słodki powiew bryzy alkoholu, byliśmy najedzeni i gotowi na sen, nie potrafiliśmy zasnąć, a w przerwach pomiędzy jednym a drugim śpiewem, niechlujnym zresztą i opartym raczej na niedoskonałej improwizacji, rozmawialiśmy długo o tym, o czym nie mogliśmy rozmawiać będąc samotnymi przez tyle długich dni, że aż nas wtedy skręcało w brzuchu.

Muszę siostrze powiedzieć, że w owym czasie… albo inaczej… zawsze fizyczne i psychiczne szczęście wiązałem z ciepłem i wolnością czynienia tego, co daje człowiekowi ciepło, a zatem szczęściem było dla mnie zagrzebanie swoich członków w pościel wygodnego łóżka, gdzie mogłem swobodnie odczuwać podnietę z powodu ciepła właśnie, ciepła, które stworzyłem dla siebie przy pomocy ognia zainstalowanego w piecyku. Dzieckiem będąc zawsze mój wzrok podążał za rozgrzaną do czerwoności żeliwną płytą, na której wypełniony woda czajnik szumiał radośnie puszczając ku górze swawolne obłoki gorącej, poddawanej skropleniu pary wodnej. Nad tą samą żeliwną płytą unosiło się rozedrgane powietrze, a czerwona rura łącząca piecyk z kominem śpiewała gorącym oddechem, przydając pomieszczeniu, w którym znajdował się piecyk dostojnego ciepła.

Musiała to być sobota, kiedyśmy wybrali się z matką do miasteczka, a ściślej staraliśmy się wyjechać z naszej osady autobusem, właśnie do miasteczka, w odwiedziny do dziadków. Był chyba styczeń, mroźny i śnieżny, jakie onegdaj częściej niż dzisiaj bywały – bezsłoneczne i mgliste styczniowe popołudnia. Niepodobna było w taki dzień oczekiwać w bezruchu na autobus na przystanku – ciarki panoszące się po całym ciele dawały się we znaki, oddechy nasze zamarzały i chociaż to zmrożone powietrze było zdrowe, czym zachwycał się ojciec, to jednak matka zdecydowała, abyśmy przenieśli się z zadaszonego przystanku do stróżówki fabryki znajdującej się niemal naprzeciwko przystanku. Tuż po otwarciu drzwi do stróżówki uderzyło nas ciepło pochodzące właśnie z piecyka – kuchenki usytuowanej pośrodku niewielkiej izby podzielonej na dwie części: poczekalnię oraz miejsce pracy stróża. W części poczekalnianej ustawiono dwa lub trzy krzesła, na których można było usiąść i wpatrywać się w dwa okna skierowane już to w stronę fabryki, już to patrzące na drogę wiodącą do miasteczka. Stróż, którego zadaniem było otwieranie i zamykanie bramy do zakładu jak i też sprawdzanie tożsamości przyjezdnych, siedział za płotkiem dzielącym pomieszczenia na dwie w przybliżeniu równe części. Miał tam swoje biurko, półki z kluczami, mapę, radio przypominające sześciościenną skrzyneczkę oraz okno skierowane tym razem na południe, skąd można było oczekiwać przyjazdu autobusu. Oczywiście uderzyło mnie i matkę ciepło dobywające się z piecyka, choć, rzecz ciekawa, szyby wszystkich okien zaciągnięte były białym, grubym zamrozem i chcąc zobaczyć, co się dzieje po drugiej stronie, należało pochuchać w szybę, tworząc przezroczystą chmurkę czy raczej oazę, która pojawiała się wtedy pośród zamglonego, przypominającego plastyk zamrozu. Stróż w pewnym momencie poinformował nas, że prawdopodobnie autobus przyjedzie z dużym opóźnieniem – dzwoniono ze stacji startowej tłumacząc, że są problemy z uruchomieniem silnika autobusu, więc trzeba się uzbroić w cierpliwość i że autobus na pewno ruszy, ale nie stanie się to od razu; podobno pasażerowie marzną, ale wciąż mają nadzieję na przejazd. Za oknem, także poinformował nas o tym stróż, temperatura przekroczyła minus dwadzieścia stopni, a w końcu dopiero dochodziła piętnasta, więc należało się spodziewać, że w nocy mróz zejdzie poniżej trzydziestu stopni. Muszę przyznać, że matka była już zdecydowana zrezygnować z podróży, lecz mniej więcej w tym samym czasie stróż wpadł na świetny pomysł i zrobił mnie i matce herbaty i nadto poczęstował nas pączkami, co oczywiście zwłaszcza z mojej strony spotkało się z więcej niż aprobatą. W taki oto sposób w cieple, popijając pączka gorącą herbatą oczekiwałem z mamą na autobus, który wreszcie przyjechał z godzinnym opóźnieniem – wsiedliśmy do niego; był ogrzany oddechami pasażerów i już po kwadransie dojechaliśmy do miasteczka, a mróz tego późnego popołudnia był zaiste syberyjski.

[...]


[24.10.2022, Toruń]