23.
Bronią się, że atakują Kościół, przeszkadzają w modlitwie, mażą po drzwiach i ścianach. Nie przeszkadza im wygłaszanie politycznych homilii przez czołowych polityków zjednoczonej prawicy, agitacja przedwyborcza, nie przeszkadzają im pedofile w sutannach i jędraszewski. Specyficzna jest ta chrześcijańska miłość tego ostatniego. Nazywa część ludzi (założę się, że większość z nich była ochrzczona) zarazą. Co się robi z zarazą? Doktorze Rieux, co się robi z zarazą? Walczy się z nią, wygania, eksterminuje, pokonuje, zabija. Jędraszewski rzecznikiem zabijania ludzi. Na razie są to przedstawiciele środowisk LGBT, potem będą lewacy, czyli wszyscy na lewo od pis. Nie przeszkadza im jędraszewski – lubią zabijać.
24.
Streszczenie w pigułce. Życie Stanisława nie jest pozbawione cienistych dróg, problemów, kłopotów, czy jak je tam zwać. Ma tego świadomość, że bez podzielenia się z kimś tajniami własnych niedoskonałości. Ponieważ nie ma ani zaufania ani doświadczenia w kontaktach z psychologami, by już nie wspominać o psychiatrach, myśli o zwierzeniu się ze swoich problemów księdzu, ale nie w formie spowiedzi, a rozmowy. Akurat zna pewnego proboszcza, zrównoważonego, broń Boże fanatyka, nie świętego za życia, a realnego, dysponującego mądrością człowieka oczytanego nie tylko w Biblii, dziełach Kościoła i jego teologów, a w literaturze powszechnej, w filozofii, ale też obdarzonego swoistym instynktem do udzielania prawych a pomocnych odpowiedzi. Przepastnie długie a pożyteczne rozmowy ich obu odbywają się w sanatorium, gdzie restaurują swoje podniszczone życiem organizmy. Istotnie, Stanisław nabywa wielu cennych wskazówek od proboszcza, a ksiądz… no cóż, on z kolei zaczyna wątpić w sens własnego życia, tak jakby Stanisław wyssał mu siłę i dumę z istnienia.
25.
Chciałeś wicepremierze i masz. Potraktowano twoje zalecenie poważnie. Oddziały „ORMO” są już przed świątyniami i na ulicach. Dostało się we Wrocławiu kobiecie od osiłka – mięśniaka. Ten bokser ubrany przepisowo na czarno i w kominiarce na łbie jako sparingpartnerkę obrał sobie wracającą ze strajkowego spaceru kobietę. Podobno pochwycony przez policję. Gdzie indziej wyznawca (w sutannie) Pana Boga i Kaczora postanowił wziąć myśliwską strzelbę w swoje ręce i postraszyć rozstrzelaniem demonstrantek, tudzież policji, która będzie miała nie lada orzech do zgryzienia, albowiem pan ziobro zalecił karanie kobiet a nie księży, a rzecznik Episkopatu Polski jak gdyby nigdy nic powiedział, że oni, to znaczy czarni, oni w ogóle do polityki się nie mieszają, a rydzyk nie zaprasza na imieniny pisiaków, a tak w ogóle to nie rozumie o co „come on” jest ten protest.
26.
„Słońce stało jeszcze na zachodzie, a na wschodzie stał już księżyc w pełni swojej. Potem słońce zaszło i światłość niewymowna rozlewała się tam. Podniosłem lornetkę do oczu i zapatrzyłem się. Chmury tworzyły wielką, rozległą deltę rzeki, wpadającą do morza, wyspy, wysepki, szukałem tego miejsca na wybrzeżu lub w delcie, gdzie teraz przeniósłbym się chętnie. Siedziałem w parowie, odpoczywając, siedząc pod krzakiem leszczyny, suszce, którą ściąłem w lesie. Papierosa paliłem i patrzyłem na zbocza wąwozu, na drzewa, niebo wstrząsające, na ścianę równego lasu. Ach, Boże, Boże.”
Patrzyłem więc. Potem sarenka ostrożnie wyszła z lasu i zaczęła skubać saradelę. Podnosiła płochliwie raz po raz swój łeb. Nie widziała i nie czuła mnie siedzącego pod krzakiem leszczyny. Nic jej nie spłoszyło i po kwadransie najadłszy się, weszła wolno do lasu.
Boże, jak ona wchodziła w ten las. Jak do domu wchodziła. Z ulgą wchodziła. Boże, żebym ja tak wchodził do tego lasu, który wokół mnie, który też moim domem.”
Tak mógł napisać tylko Edward Stachura. Tak pisał w „Dziennikach podróżnych” 16 października 1967 roku.
27.
Czy jeżeli, o czym śpiewają jaskółki, które jeszcze nie odleciały do ciepłych krajów, wprowadzą w końcu ten stan wyjątkowy, to czy przy okazji nie wejdą w buciorach do naszych domów, do naszych serc, do naszych myśli? Trudno powiedzieć, czy wejdą. Bo może nie wejdą i wezmą kobiety na zmęczenie. W każdym razie już są. Stawiając na to, że wprowadzą, musiałbym postawić na wyczerpaną już baterię kaczyńskiego. Nic już z niej nie będzie. Stawiając na to, że nie wprowadzą, sądzę organizacja u nich szwankuje. Na dwoje pani babcia wróżyła.
28.
Zaprawdę powiadam wam, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu.
Przechodzi do kontrataku i mówi, jakim prawem tak mówię, przecież ty (czyli ja) nie masz rodziny (tu nie chodzi mi o tę czwórkę obok mnie, bo obie suczki wliczam, a jakże)?
Prawda. Ale miałem. Wiecie jak fajnie mieć rodzinę, mówię… znaczy się odniosłem to stwierdzenie do przeszłości. Dzisiaj jest niefajnie. Dzisiaj ona i on, i jeszcze kilku, może stu, a może sto tysięcy, wszyscy oni należą do rodu radia maryjka.
[30.10.2020, Toruń]