ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

30 września 2022

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTATURY (789) W STRONĘ BEZROZUMIA

 



789.

Przyznaję, że niezwykle ciężko przychodzi mi dostosować poziom swojej inteligencji do dzisiejszych czasów, które dla nas, Polaków, wydają się zmierzać ku czasom najgorszym od zakończenia drugiej wojny światowej. I dzieje się to zarówno z powodów zewnętrznych – wojna na wschodzie, a właściwie wojna Rosja – reszta świata, no może bez Chin, ale również wewnętrznych – sposób prowadzenia polityki przez pis. Zdaje się, że tak jakby ktoś wiedział o tym, że lada chwila cywilizacja na naszej planecie dobiegnie już szybkiego końca, a skoro tak, to hulaj dusza, piekła nie ma, więc można robić, czytaj – politycy mogą robić, co tylko im się żywnie podoba. Myślę, że znajdujemy się w czasie najniebezpieczniejszym i bez żadnych perspektyw na przyszłość. Wspominam przy okazji jednego z ubiegających się o prezydenturę "polityków", który zapowiedział, że najlepiej, aby nic nie było i takie właśnie nic nam grozi.

Na naszych oczach zmienia się świat, zmieniane są granice, a Rosja powraca do swej mocarstwowej potęgi, choć podejrzewam, że jest to mimo wszystko kolos na glinianych nogach. Zastanawiam się, dlaczego przed inwazją na Ukrainę Zachód nie wypracował jakiegoś porozumienia z Rosją, aby ta nie stała się wroga Ukrainie i vice versa. Podejrzewam, że tak Zachodowi, jak i też Rosji i Ukrainie na tym nie zależało. Nie chcę, w tym miejcu być zrozumiany w ten sposób, jakobym akceptował to, co robi Rosja na wschodzie, ale wydaje się, że ten konflikt zbrojny ma swoje źródło w rywalizacji Rosji i Stanów Zjednoczonych, a Ukraina stała się poligonem doświadczalnym dla między innymi nowoczesnej broni, głównie amerykańskiej. Słowem, tam gdzie polityka, wielka polityka, tam nigdy nie było, nie jest i nie będzie mowy o sprawiedliwości o człowieczeństwie, a te całe gadanie o wolności, o prawach, te wszystkie gadki-szmatki wypowiadane w imieniu narodów i społeczeństw nie mają żadnego znaczenia. Polityka, ta światowa i ta wewnętrzna jest jednym wielkim kłamstwem, jest ze wszystkich stron manipulacją, dążeniem do przejęcia kontroli nad innymi nacjami, społecznościami i grupami społecznymi. Liczy się tylko to, kto i w jakim momencie historii rządzi, liczy się tu i teraz, i należy pamiętać, że żaden, powtarzam – żaden polityk nie zrobi nic dobrego dla drugiego człowieka, o ile nie jest on tego polityka sprzymierzeńcem, kumplem, członkiem rodziny, wyborcą. Każdy polityk liczy się tylko ze swoimi wyborcami i nie myśli kategoriami dobra wspólnego – to taki tym człowieka; lekarz leczy bez względu na to kim jest pacjent, aktor gra dla szeroko rozumianego widza; rolnik uprawia ziemię, zbiera plony, sprzedaje je nie bacząc na to, kto będzie z nich korzystał; polityk grabi zawsze do siebie, ten typ tak właśnie ma.

Owszem, styl prowadzenia polityki bywa odmienny: jeden polityk pozostawia społeczeństwu jakiś zauważalny margines wolności (soft politics), inny nie pozostawia jednostce żadnych złudzeń (hard politics) – ja jestem tym, który zawsze ma rację, albo, jak stwierdził ostatnio prezes wszystkich prezesów, że „tak naprawdę to nie ma na świecie ludzi dużo mądrzejszych niż ja” [zgodnie z oryginałem, choć winno być „dużo mądrzejszych ode mnie”]. Ale nie miejmy złudzeń – władza, pieniądze, zaszczyty i manipulacja to atrybuty tego najpodlejszego z podłych zawodów.

Tajemnicą poliszynela jest z kolei to, jak łatwo ludzie dają się nabierać na „czułe słówka” polityków, jak potrafią wyłączać mózgi z jednoczesnym uruchomieniem aparatu do klaskania.

Czasy idą ciężkie, nieprzewidywalne, niepewne. Nie wiem, czy można je nazwać preludium do upadku cywilizacji, ale z pewnością możemy mówić o zanikającym rozumie.


[30.09.2022, Toruń]

SZTUKA - ANTYK (6)

 

49. druga dynastia (egipska, 943-716 p.n.e.)

Horus, Ozyrys i Izyda (ok. 874-850 p.n.e.)

Musée du Louvre, Paryż


Ozyrys jest zwykle identyfikowany jako bóg życia pozagrobowego, świata podziemnego i zmarłych. Klasycznie przedstawiano go jako zielonoskórego mężczyznę z faraońską brodą, częściowo owiniętego u nóg mumią, noszącego charakterystyczną koronę z dwoma dużymi strusimi piórami po obu stronach, trzymającego w ręku symboliczny szydło i bicz.


50. Dwudziesta szósta dynastia (Egipt, 672-525 p.n.e.)

Pawian z okiem Wedżata (ok. 600-525 p.n.e.)

Statuetka z fajansu

Metropolitan Museum of Art, Nowy Jork


Od początku historii Egiptu pawian pełnił znaczną rolę w egipskiej religii. Początkowo znany był jako bóstwo zwane "Wielkim Białym" (czyli księżycem), ale wkrótce bóstwo to zostało łączone z Thothem, bardziej znanym bogiem pisma i zapisu o głowie ibisa. Obowiązki Thotha obejmowały prowadzenie kalendarza, który w starożytnym Egipcie był oparty na fazach księżyca, co ułatwiało integrację tych dwóch bóstw. Amulety pawiana były prawdopodobnie ofiarami dla sanktuariów honorujących Thotha, ale mogły być również umieszczane przy zmarłym jako symbole bóstwa, które zapisało wyrok Ozyrysa. Pawian ten trzyma oko Wedżata, oko skradzione Horusowi i uzdrowione przez Thota.


51. Późny okres, 26-29 dynastia (egipska, 664-332 p.n.e.)


Amulet Taweret
(VII-IV w. p.n.e.)

Statuetka z fajansu

Metropolitan Museum of Art, Nowy Jork


Taweret i inne blisko spokrewnione z nią boginie powstały z połączenia atrybutów lwa, hipopotama, krokodyla i człowieka. Te trzy zwierzęta były jednymi z najbardziej zaciekłych gatunków występujących w starożytnym Egipcie, a połączenie ich sił dało najpotężniejsze bóstwo i tym samym amulet. Szczególną odpowiedzialnością Taweret była ochrona kobiet podczas ciąży i porodu. Często jest ona przedstawiana z pochyloną głową. Jej sylwetki były czasem malowane na ścianach grobowców lub w sprzęcie pogrzebowym, aby chronić zmarłych podczas odrodzenia.


52. Wczesny okres cykladzki (3200-2800 p.n.e.)

Figurka kobieca (ok. 3000 p.n.e.)

Marmurowa figurka

The Metropolitan Museum of Art, Nowy Jork


Sztuka cykladzka obejmuje sztukę wizualną starożytnej cywilizacji cykladzkiej, która kwitła na wyspach Morza Egejskiego w latach 3300-2000 p.n.e. Wraz z Minojczykami i Mykeńczykami ludność cykladzka zaliczana jest do trzech głównych kultur egejskich. Sztuka cykladzka obejmuje zatem jedną z trzech głównych gałęzi sztuki egejskiej.


53.

Wczesny okres Cyklady I (grecki, ok. 2800-2500 p.n.e.)

Mężczyzna grający na lirze (ok. 2800 p.n.e.)

Marmurowa "rzeźba w rondzie"

Muzeum Archaelogiczne, Ateny


Ta rzeźba znaleziona na greckiej wyspie Keros, jest najwcześniejszym przykładem rzeźby znalezionej w ogóle w greckiej kulturze.

"Mężczyzna grający na lirze" jest wyrzeźbiony z marmuru, przy użyciu impresjonistycznej techniki zwanej rzeźbą w rondzie, gdzie styl rzeźbienia daje wrażenie mężczyzny siedzącego i grającego na harfie, używając zaokrąglonych rzeźb. Choć impresjonistyczna, rzeźba ta jest również realistyczna, czy też nawet naturalistyczna. Przede wszystkim stopy mężczyzny wyrzeźbione w odpowiedniej skali i posiadają szczegóły (palce). Inną realistyczną cechą jest jego postawa. Jest on pochylony siedząc w swoim fotelu. Marmurowa rzeźba jest bardzo dynamiczna. Fakt, że jedna stopa jest podniesiona pokazuje, że mężczyzna „stuka” nogą, co daje poczucie ruchu.


54. Wczesny okres cykladzki II (2500-2200 p.n.e.)

Grupa trzech figurek (ok. 2000 p.n.e.)

Rzeźba z marmuru

Badisches Landesmuseum, Karlsruhe


Najbardziej znaną sztuką tego okresu są marmurowe figury nazywane zwykle "idolami" lub "figurkami", choć żadna z tych nazw nie jest do końca trafna: pierwsze określenie sugeruje funkcję religijną, co do której eksperci nie są zgodni, a drugie nie odnosi się właściwie do największych figur, które są niemal naturalnej wielkości. Te marmurowe figury można zobaczyć rozrzucone po całym Morzu Egejskim, co sugeruje, że były one popularne wśród mieszkańców Krety i Grecji kontynentalnej.


55. Wczesny okres minojski I (2600-2300 p.n.e.)

Waza z ptakiem z Koumasa (ok. 2500 p.n.e.)

Muzeum Archeologiczne, Heraklion


Ceramika minojska to coś więcej niż cywilizacja minojska. Garnki, które zawierały oleje i maści, eksportowane z Krety w XVIII wieku p.n.e., zostały znalezione na stanowiskach na wyspach Morza Egejskiego i w Grecji kontynentalnej, na Cyprze, wzdłuż wybrzeża Syrii i w Egipcie, co pokazuje szerokie kontakty handlowe Minojczyków.



56. Środkowy okres minojski IIA (1900-1700 p.n.e.)

Ceramika w stylu Kamares (ok. 1800 p.n.e.)

Muzeum Archeologiczne, Heraklion


Ceramika Kamares została tak nazwana po znaleziskach dokonanych w sanktuarium jaskiniowym w Kamares na Mount Ida w 1890 roku. Jest to pierwsza waza z wirtuozerskiej ceramiki cywilizacji minojskiej, jeszcze przed wprowadzeniem koła garncarskiego.

Wzory tej ceramiki są powtarzalne lub czasem swobodne, ale zawsze symetrycznie skomponowane. Pojawiają się tu motywy przyrodnicze: ośmiornice, skorupiaki, lilie, krokusy i drzewa palmowe, wszystkie bardzo stylizowane. Cała powierzchnia naczynia jest gęsto pokryta, ale czasem przestrzeń jest podzielona pasami. 


[30.09.2022, Toruń]

29 września 2022

KALENDARIUM 29. WRZEŚNIA

 


KALENDARIUM 29. WRZEŚNIA


1518 – urodził się Jacopo Tintoretto - włoski malarz (zm. 1594)



1547 — urodził się Miguel de Cervantes y Saavedra – hiszpański pisarz [zm. 1616]



1571 – urodził się Caravaggio - włoski malarz (zm. 1610)



1747 — urodził się Józef Wybicki - pisarz i polityk, autor słów do Mazurka Dąbrowskiego [zm. 1822]



1816 — urodził się Paul Féval - francuski powieściopisarz i dramaturg [zm. 1887]



1837 — urodził się Michał Bałucki - powieściopisarz i komediopisarz [zm.1901]



1864 — urodził się Miguel de Unamuno - hiszpański filozof, pisarz, dramaturg i poeta, rektor Uniwersytetu w Salamance [zm. 1936]



1882 – urodziła się Janina Porazińska - pisarka, poetka, tłumaczka (zm. 1971)



1902 — zmarł Émile Zola - francuski pisarz, przedstawiciel naturalizmu [ur. 1840]



1930 – zmarł Ilja Riepin - rosyjski malarz (ur. 1844)



2017 – zmarł Wiesław Michnikowski - aktor, artysta kabaretowy (ur. 1922)




[29.09.2022, Toruń]

FRAZEOLOGIZMY (596 - 623)

 

twarożek, czyli...  w wojsku - białe szaleństwo



596. bez osłonek - wprost, nie ukrywając niczego


597. bez pardonu - nie zważając na nic; brutalnie, dosadnie


597. bezpieczny seks - kontakty seksualne, zwykle z zastosowaniem mechanicznych środków antykoncepcyjnych, które nie niosą zagrożenia w postaci przeniesienia chorób wenerycznych, AIDS oraz nie powodują zajścia partnerki w ciążę


598. bez pomysłu - topornie, nietwórczo


599. bez porównania - o wiele, znacznie, bezspornie


600. bez reszty - zupełnie, w całości; także oddać się czemuś bez reszty, poświęcić się czemuś bez reszty


601. bez świadków - bez udziału innych, w cztery oczy


602. bez taryfy ulgowej - bez żadnych ustępstw, pomocy, złagodzenia warunków, kryteriów


603. bez wyrazu - mało oryginalne, bez wyraźnych akcentów, niedopracowane’ zob. coś jest; także coś pozbawione wyrazu


604. bez zmrużenia oka/powiek - od razu, nie przejmując się niczym; zrobić coś, nie wahając się ani na moment


605. bez żadnego gadania - bez zbędnych tłumaczeń, postanowione


606. bez żenady - z pewnością siebie, nieskrępowanie


607. będą z kogoś ludzie - ktoś osiągnie sukces w życiu osobistym lub zawodowym


608. będzie się działo - wiele się wydarzy; zdarzenie niezwyczajne, niecodzienne


609. będzie z kogoś pociecha - ktoś okaże się pomocny, wartościowy


610. biała niedziela - niedziela, w której lekarze różnych specjalności przeprowadzają badania, zwłaszcza w małych miejscowościach


611. biała śmierć - nazwa narkotyków w postaci białego proszku


612. białe małżeństwo - związek, w którym małżonkowie nie utrzymują kontaktów seksualnych


613. białe plamy - nieznane lub nieopracowane przez historyków fakty z przeszłości;


614. białe szaleństwo - określenie sportów zimowych, uprawianych na śniegu


615. białe tango - taniec, w którym panie proszą panów


616. biały jak kreda - o kimś bladym, zwykle z przerażenia, ze strachu, z powodu choroby; także: biały jak płótno/ściana


617. biały jak mąka - o kimś, kto ma bardzo jasną cerę; o kimś nieopalonym, mimo letniej pory


618. biały jak śnieg - śnieżnobiały


619. biały kruk - unikatowy, rzadki przedmiot, rarytas; rzadkość bibliofilska


620. biały personel - pracownicy służby zdrowia


621. bicz boży - zrządzenie losu, niekorzystne zdarzenie odbierane jako działanie sił nadprzyrodzonych, kara boża


622. bić głową w mur/o mur - bez powodzenia zabiegać o coś, dążyć do czegoś

także: walić głową w mur/o mur, walić głową w ścianę/o ścianę. bić głową w ścianę/o ścianę 


623. bić i patrzeć, czy równo puchnie - wypowiadać się z dezaprobatą o czyimś zachowaniu



[29.09.2022, Toruń]

Powieść [2]

 





- No jedz, jedz – smakuje ci jajecznica?

- Ależ babciu, jakże by mogła nie smakować!

Na masełku, jej konsystencja jest w połowie rzadka, a w połowie gęsta, idealnie osolona, jedząc ją czuje się masło, a do tego jest przecież posmarowana tożsamym masłem bułeczka i popijasz to kakaem, chyba nawet nie jest to prawdziwe kakao, to jest tylko w połowie prawdziwe, ale to nie szkodzi, bo jego smak przyprawia o zawrót głowy. O, Matko Boska, jak to wszystko smakuje po nocy spędzonej na strychu.

- Ona tak wiele dla mnie znaczyła, siostro – mówię, gdy siedzimy już po wieczornym obchodzie w świetlicy, a obok mnie i pielęgniarki jest w niej również Napoleon i Kwiatek – dwa największe, ale i najspokojniejsze czuby w tym szpitalu. Napoleon uważa się za Napoleona i zarządza niewidzialną przez nikogo armią francuskich legionistów, a Kwiatek jest kwiatami nasturcji wplecionymi w rozczochrane jego włosy i pachnie wodą kolońską.

Przepraszam siostrę za te „czuby”. Już nie będę się wyrażał.

- Kto? Babcia? - ta siostra zawsze traktuje mnie jak normalnego człowieka i dlatego lubię z nią rozmawiać.

- Tak, babcia Marianna znaczyła dla mnie wiele i w tej chwili chciałbym się wyspowiadać przed siostrą…

- Wyspowiadać?

- Tak, bo źle się z tym czuję, to znaczy... chociaż minęło ponad pięćdziesiąt lat od śmierci mojej babci śmierci, bardzo źle się czuję, gdyż zawiniłem wobec niej, a że jeszcze moja dusza nie dostąpiła zaszczytu odnalezienia duszy mojej babci, nie mogę powiedzieć jej tego wprost.

- A mógłby pan przejść do szczegółów – ponagliła mnie siostra, która w danym momencie próbowała wydostać z kieszonki różowego fartuszka znajdującej się na wysokości lewej piersi pudełko papierosów.

- Niech siostra nie pali – przykazałem z głupia frant i zacząłem prywatną spowiedź nie trwającą zbyt długo, podczas której wyjaśniłem, że brzdącem będąc grałem sam z sobą w chińczyka lub jakąś inną grę planszową, gdy posłyszałem, że do obiadu mnie wołają i potrzebne jest krzesło, na którym umieściłem swoją tekturową grę z ustawionymi na odpowiednich polach pionkami. Kiedy raz, drugi i trzeci nie wykonałem polecenia odłożenia gdzieś na bok gry i oddania krzesła w ramiona konsumpcji obiadu, babcia podeszła do mnie i brutalnie strząsnęła moją zabawę na podłogę, albowiem obiad w moim rodzinnym domu był świętością. Natenczas wypowiedziałem słowa, które do dzisiaj pamiętam, a wtedy włosy wszystkich domowników stanęły na baczność, gdy krzyknąłem:

- Ty stara babo!

Rzecz jasna dostałem wtedy manto, były przeprosiny (przyjęte), lecz najgorsze było to, że pamięć chętnie przyjęła do swego archiwum te paskudne słowa.

Pielęgniarka okazała mi współczucie, a nawet dotknęła swą ciepłą, delikatną dłonią mojego czoła i rzekła:

- Odpuszczam ci, gdyż rozumiem, że przez dalszą część swego życia wyrażałeś skruchę, ilekroć przypominałeś sobie o tym wydarzeniu.

Jakże ucieszyłem się tego grzechu odpuszczenia i niemal w pełni radosny zaszedłem do swego pokoju, który dzieliłem z bardzo nieszkodliwym pensjonariuszem, z którym wymienialiśmy codziennie niewiele słów, ot takie jak: dzień dobry, dobranoc, smacznego, jaka jest dziś pogoda oraz czy (tu on się pytał) przyszedł jakiś list, na co ja odpowiadałem, że nie, i wtedy on podsumowywał naszą króciutką rozmowę filozoficzną sentencją, że cierpliwe czekanie jest cnotą.

Nazywaliśmy tego gościa filozofem, a to z tej racji, że gdy był napojony i syty w rozmowie z samym sobą poruszał filozoficzne tematy, aż w końcu zaczęto mu dostarczać pisma słynnych mędrców, najpierw greckich, potem rzymskich i tak dalej, a on siadał przy stole z kajetem w ręku i otwartą księgą przed sobą, czytał i notował.

Ja też czytywałem, najczęściej prozę, niekoniecznie współczesną; miałem ulubionych autorów.

Sen, błogi sen.

Pewnego dnia do naszego ośrodka hospitalizacyjnego przyjechał słynny profesor, specjalista od chorób psychicznych w towarzystwie dwóch innych, mniej sławnych. Sędziwi ci panowie wybrali sobie kilku pensjonariuszy, z którymi mieli zamiar przeprowadzić rozmowę na temat, jak się domyśliłem, przyczyn ich obecności w tym ośrodku odosobnienia i ewentualnej możliwości opuszczenia go w niedalekiej przyszłości. W rozmowach uczestniczyli również pan ordynator, lekarz, który akurat nie miał dyżuru i przełożona pielęgniarek. Z tego co wiem, rozmowy przeprowadzono z sześcioma delikwentami, w tym ze mną. Później dowiedziałem się, że czterech hospitalizowanych kompletnie nie nadaje się do opuszczenia szpitala, jeden rokuje wprawdzie pomyślnie, ale że wpadł był swego czasu w szał i uśmiercił dwie starsze kobiety, to raczej w psychiatryku zostanie, chociaż stan jego umysłu uległ widocznej poprawie.

Mój przypadek był szczególny. Stwierdzono u mnie depresję maniakalną, to znaczy chorobę dwubiegunową, przy czym epizody depresyjne były częstsze i dłuższe od okresów pobudzenia. Owszem, ordynowano mi środki psychotropowe, dzięki którym mogłem w ogóle funkcjonować, a jednocześnie po trzecim trafieniu do szpitala postanowiono, abym w nim pozostał na dłużej, a może już na zawsze. Pan ordynator przepięknie to określił mówiąc, że gdybym miał bliską rodzinę lub przynajmniej bardzo zaufaną osobę przy sobie „pozwolilibyśmy pacjentowi warunkowo opuścić szpital, gdyż w leczeniu tej choroby, jak państwo doskonale zdają sobie sprawę, niezwykle pomocnym czynnikiem jest kochająca i cierpliwie znosząca niedogodności życia spowodowane tą jednostką chorobową rodzina”.

Panowie profesorowie ucięli sobie naukową i nie do końca zrozumiałą przeze mnie pogawędkę, pozostali głównie przysłuchiwali się rozmowie, lecz od czasu do czasu wymieniali się własnymi spostrzeżeniami na temat mojej choroby. Oczywiście był czas na zadawanie mi pytań i udzielanie przeze mnie odpowiedzi, które skłoniły jednego z tych dwu mniej ważnych profesorów o odciągnięcie mnie, kiedy już wszyscy zainteresowani powstawali ze swoich siedlisk i kierowali się do wyjścia, on właśnie puszczając do mnie oko, wyrzekł w największej tajemnicy:

- Pan udajesz chorego.

Zamurowało mnie.


[29.09.2022, Toruń]