Tu
nie przystoi wcale. — Miesiąc świeci,
Na
koniu wiedźma, gałęzią pokrzywy
Smaga
po zadzie konia i tak leci
W
srebrnej
koronie jak
anioł straszliwy!
O
którym roją
na pół senne dzieci,
Że
ma koń⁸⁹ ze mgły, z wężów srebrnych bicze,
Skrzydła
ogniste i niańki oblicze…
I
coraz prędzej,
jakby
anioł zgonu
Pędził
za naszym rycerzem i babą.
Dźwięk
głuchy kopyt jak
jęczenie
dzwonu,
Jako
tętnienia echo jęczał
słabo,
A
ręka wiedźmy jak
liść wielki klonu,
Gdy
sczerwienieje
lub, jak
mówi Strabo⁹⁰,
Łapa
Ibisa⁹¹, czerwona, bez pierza:
Za
lejc
trzymała swój
— i lejc⁹²
rycerza.
W
zawrocie głowy, rycerz wlepił oczy
W
tę rękę z trzema czerwonemi żyły⁹³.
A
więc rozmyślał, czy z konia zeskoczy?
Ale
mu jego
koń był bardzo miły —
Czy
świśnie szablą, aż się łeb potoczy
I
spadnie z karku wiedźmy do mogiły? —
Ale
i ta myśl druga, i ta chętka
Zdawała
mu się nie zła — lecz za prędka.
A
tu bym wiedzieć chciał twe mądre zdanie,
Mój
czytelniku, i twój
sąd o rzeczy;
Gdyby
cię takie spotkało porwanie?
I
nie spodziewał się znikąd odsieczy?
I
widział taką rękę, Mości Panie!
Czerwoną?
— do miliona krwawych mieczy!
Taką
ohydną rękę? pełną kości?
Co
pozbawiła cię ludzkiej
godności!
Zwłaszcza,
jeżeli
jesteś
demokratą
I
o swą godność indywidualną
Dbasz
wielce. — Co byś więc powiedział na to?
Gdybyś
przez babę tak suchą! fatalną!
I
— nie wiem pewnie — lecz może wąsatą
Sę-Symonistkę⁹⁴
i nie idealną
Ale
kościaną, był pozbawion woli
I
tchu i czynił to, co godność boli?
Nie
wiesz? — Więc sobie zamawiam twą łaskę
Nadal,
na rzeczy ważniejszych
sądzenie. —
Beniowski
więc wpadł w szatańską zatrzaskę⁹⁵, —
Widzę
w tem jego
gwiazdę, przeznaczenie!
I
leciał jak
wiatr, patrząc w bladą maskę,
Którą
słoneczne wkładają
promienie
Na
twarz księżyca; a w tym prędkim biegu
Świat
mu się cały zdawał kłębem śniegu.
Nagle
— zwolniła kroku przewodniczka,
Roześmiała
się, zeskoczyła z siodła.
Beniowski
siedział na koniu jak
świéczka,
Patrząc,
gdzie go ta wędrówka zawiodła.
Ujrzał,
że chwastem zarosła uliczka, Miłość niespełniona
Międza
skałami — co mogą za godła
Służyć
dwóm sercom, rozdartym na wieki, —
Wiodła
go prosto — prosto — do pasieki.
-------------------------------------------------------------------
⁸⁹koń
— dziś popr. forma B. lp: konia.
⁹⁰Strabon
— geograf gr. żyjący
na początku n.e.; zajmował
się również historią naturalną.
⁹¹ibis
— ptak brodzący, czczony w starożytnym Egipcie.
⁹²lejc
— dziś popr. lejce;
być może Słowacki zmienił formę, by zachować rytmikę wiersza.
⁹³z
żyły — dziś popr. forma N. lm: z żyłami.
⁹⁴Sę-Symonistka
(właśc. saintsimonistka) — wyznawczyni doktryny Henri de
Saint-Simona (1760
– 1825),
socjalisty
utopijnego, głoszącego ideały braterstwa i równości
(najważniejsze
dzieła: Système industriel; Catéchisme industriel; Nouveau
Christianisme); tu przen. oznacza żartobliwie tyle, co:
rewolucjonistka,
feministka.
⁹⁵zatrzaska
— pułapka.
------------------------------------------------------------------------
Pasiekę
tę znał dobrze i te skały,
I
tę ścieżeczkę pełną rudej
glinki.
Tutaj
pasterskie roił ideały⁹⁶ —
Z
których czytelnik może robić drwinki. —
Starosta
córce dał ten gaik mały
I
od niej
nazwał miejsce
— Anielinki.
A
zaś ta wiedźma, na pozór straszliwa,
Była
to niańka panny, stara Diwa⁹⁷
Poznał
ją
rycerz i za tę czerwoną,
Za
tę Ibisa rękę wnet uścisnął.
„Więc
ty Irydą⁹⁸ jesteś,
a Junoną
Jest
twoja
Pani? Teraz obłok prysnął!
Ach
widzę, jaką
miałem myśl szaloną!
I
co bym zrobił, gdybym szablą świsnął
I
odciął ci tę rękę, Diwo stara.
Drugi
raz nie graj
w diabła i w Tatara.”
Tak
mówiąc, za swą Diwą szedł z pośpiechem,
I
ze skał wyszli na łąkę zieloną;
Na
którą księżyc spoglądał z uśmiechem,
Widząc
tysiącznych róż otwarte łono.
Chata
nakryta prostej
słomy wiechem,
Ścieniona
lipy ogromnej
koroną,
Stała
na łące w najciemniejszej
głębi,
Z
girlandą śpiących wokoło gołębi.
Z
drżeniem za Diwą szedł Beniowski młody,
Prowadząc
konia, co się wyrwał z dłoni
I
poszedł z wolna, parskając,
do wody. —
Ta
wyglądała spod białych jabłoni,
Szarfą
księżyca, błękitem pogody. —
Za
nim koń drugi poszedł rżąc — a oni,
To
jest
nie konie, lecz nasz rycerz z Diwą
Weszli
w lepiankę pochyłą i krzywą.
Staruszek,
Diwy mąż, poświecił w sieni,
I
drzwi otworzył od panny pokoju.
Na
progu stała, jakby
smętna ksieni⁹⁹,
Panna
Aniela cała w białym stroju;
Z
dyjamentowych
zaś miesiąc pierścieni
Podobny
do gwiazd migających
roju,
Błyskał
na kruczych włosach rozwiniętych,
Właśnie
jakoby
złote światło świętych.
---------------------------------------------------------------------------
⁹⁶pasterskie
roił ideały — nawiązanie do mody na sielanki, panującej
na przełomie XVIII i XIX w.
⁹⁷Diwa
— w mit. słowiańskiej
bożyszcze wróżące klęskę; wiara w nią rozpowszechniona była
na Ukrainie, Podlasiu i Mazowszu. Tutaj
jest
imieniem własnym starej
kobiety.
⁹⁸Iryda
a. Iris (mit. rzym. i gr.) — bogini tęczy, wysłanniczka bogów,
służka Junony (w mit. gr. Hery).
⁹⁹ksieni
— przeorysza, przełożona klasztoru.
----------------------------------------------------------------------------
Beniowski
myślał, że anioł i witał
Jak
bóstwo, długiem, przeciągłem westchnieniem,
Potem
się zmięszał¹⁰⁰ i o zdrowie spytał; —
Co
dziś byłoby wielkim uchybieniem!
Nieświatowością!
znakiem, że nie czytał
Pani
Sand¹⁰¹, że się bajronicznym
cieniem¹⁰²
Nie
okrył, że jest
niezgrabny w rozmowie,
Że
nie wie, jak
to mówić romansowie¹⁰³.
Ja
sam się dziwię, że za bohatera
Wziąłem
takiego prostego szlachcica!
Oto
pierwszy raz swe usta otwiera
Przed
swą kochanką, która w nów księżyca
Swe
włosy czarno-błękitne ubiera,
Jakby
sawantka¹⁰⁴ albo czarownica:
I
słyszy — że nie jak
wieszcz lub astronom,
Kochanek
wita ją
— lecz jak
ekonom.
Na
niezgrabnego już
masz patent — a ja,
Rycerzu,
wyprę się twoich grubijaństw —
I
cała moich poematów zgraja
Lęka
się dalszych twoich swarów, pijaństw,
Anhelli¹⁰⁵
cię ma biały za lokaja,
I
Balladyna skora do zabijaństw
Wolałaby
się w trupów ukryć gęstwie,
Niż
przyznać, że jest
z tobą w pokrewieństwie.
Co
jest
niejaką
prawdą, bo te mary
Jedne
się rodzą z serca, drugie z głowy,
A
trzecie tylko z dziwnej,
twardej
wiary
W
przyszłość, a czwarte obłok piorunowy,
A
piąte mi koń w stepach przyniósł kary. —
Lecz
ten poemat będzie narodowy,
Poetów
wszystkich mi uczyni braćmi,
Wszystkich
— oprócz tych tylko — których zaćmi.
Lecz
do powieści. — Więc na progu stała
Panna
Aniela prosta, dumna, czysta,
Dla
zalotników zwyczajnych
jak
skała;
Z
czego kochanek wybrany korzysta,
Albowiem
nigdy nie kokietowała
Dlatego
tylko, aby mieć ze trzysta
Kornych
kochanków pod wachlarza trzonkiem,
Z
których by żaden nie chciał być małżonkiem.
Lecz
u Polaków tak! — Ciągną jak
słomki
Za
oczkiem jakiej
Marysi lub Wandy,
Która
im różne rozdaje
przydomki,
A
wiosną listkiem cyprysu, lewandy¹⁰⁶
Z
niemi w zielone gra lub wiąże słomki,
Lub
wędkę rzuca w te rybek girlandy,
Które
za każdym wody pluskiem płyną,
Skosztują
— haczek obaczą — i miną.
[…]
-----------------------------------------------------
¹⁰⁰zmięszać
— dziś popr.: zmieszać.
¹⁰¹Sand,
George (1804
- 1876)
— właśc. Aurora Dudevant, powieściopisarka ; jej
powieści były w latach 1840
- 1860
powszechnie czytane. Najgłośniejsze
z nich to „Spiridion” (1839)
i Lelia (1833).
¹⁰²bajronicznym
cieniem — mowa o typie romantycznego bohatera z powieści
poetyckich George’a Byrona (1788
- 1824).
¹⁰³romansowie
— dziś popr.: romansowo, tj.
poetycznie, stylowo.
¹⁰⁴sawantka
(savante: uczona; daw.) — kobieta wykształcona, erudytka.
¹⁰⁵Anhelli
— bohater poematu Juliusza Słowackiego, podróżuje
po Syberii i spotyka polskich zesłańców.
¹⁰⁶lewanda
— lawenda.
[28.04,2024,
Toruń]