276.
Janek Kos z "Kuleczką", późniejszym "Szarikiem". Tutaj na Syberii, polskiej Syberii, bo zdjęcia do pierwszego odcinka robione były w Kotlinie Kłodzkiej.
No i stało się – ponownie zaczynam oglądać „Czterech pancernych i psa” od początku. Wiele razy wcześniej, już w „słusznej” Polsce oglądałem ten film, ale jakoś nigdy systematycznie, odcinek po odcinku. Pamiętam, że po przełomie roku 1989 słyszało się opinie, że ten najpopularniejszy obok „Klossa” serial jest zmanipulowany, nie przedstawia prawdy historycznej, a co najgorsze, pokazuje Polaków walczących u boku Rosjan w czasie II wojny światowej. Oczywiście można się przyczepić do bardzo wielu scen występujących w filmie, które budzą nasz wątpliwości, ot chociażby sam fakt, że w skład załogi czołgu 102 wchodzi pies Szarik, ale praktycznie dla oglądaczy filmu nie powinno i nie ma to żadnego znaczenia, bo serial oparty na powieści Janusza Przymanowskiego nie aspirował nigdy do produkcji filmowej sensu stricto historycznej czy wręcz dokumentalnej. Pomyślany był jako serial przygodowy z przewijającym się głównym wątkiem wojennym, ale jednak mówiącym o przyjaźni, solidarności, z pokaźnym ładunkiem humoru, choć oczywiście film ten zawierał liczne wątki patriotyczne oraz wyrażał szacunek dla trudu polskiego żołnierza w czasie II wojny światowej.
Pierwsza załoga pancernych: Gustlik, Olgierd, Grześ i Janek; ponad nimi Szarik
Należę do pokolenia ludzi, którzy pamiętają czas pojawienia się serialu na ekranach telewizorów. Akurat moja rodzina była pierwszą w kamienicy, która pozwoliła sobie na zakup telewizora (Aladyn) i pamiętam, że na czas projekcji pierwszej serii filmu pojawiali się w naszym mieszkaniu sąsiedzi.
W takim telewizorze ("Aladyn") po raz pierwszy razem z sąsiadami oglądałem pierwszą serię "Czterech pancernych i psa".
Pamiętam też, że w czasie emisji serialu bodajże „Książka i wiedza” ale mogę się mylić co do wydawnictwa, wydała kilka następujących po sobie książek przedstawiających losy pancerniaków. Myślę, że gdyby wydanie książkowe i telewizyjne miało miejsce w obecnych czasach, pan Janusz Przymanowski byłby całkiem zamożnym człowiekiem, bo popularność serialu i grających w nim aktorów była oszałamiająca jak na ówczesne czasy. Przypominam sobie, że w ramach promocji filmu, ale i, jak sądzę, wzmożonego zainteresowania młodych widzów „Pancernymi”, ekipa filmowa jeździła po kraju, spotykając się z liczną rzeszą fanów, jak byśmy to dzisiaj powiedzieli.
Człowiek - orkiestra jeśli chodzi o programy telewizyjne dla dzieci i młodzieży w czasach minionych. Warto zapamiętać postać Macieja Zimińskiego. Nigdy potem w polskiej telewizji, nie mówiąc już sprofanowanej obecnej nie będzie człowieka z takim zaangażowaniem oddającego się pracy z i dla młodego pokolenia.
Emisji popularnego serialu towarzyszyła inicjatywa Telewizji Polskiej. We wrześniu 1966 roku odbył się bowiem start programu dla dzieci i młodzieży pod wymownym tytułem „Telewizyjny Klub Pancernych”, na którego czele stał niezapomniany redaktor Maciej Zimiński. Poniekąd była to inicjatywa oddolna, albowiem dzieci z całej polski oglądając serial zaczęły zakładać własne pancerniackie załogi, w których składzie znajdował się zwykle pies… ale niekoniecznie był to pies. Załogi dziecięce otrzymywały od Dowództwa „TKP” potwierdzenie prowadzenia swojej działalności, a była ona różnoraka – od porządkowania psich bud, czyszczenia misek Szarików, budowania dla nich bud, ocieplania ich na zimę, po szycie proporców, obdarowywanie chorych dzieci podarkami, wyszukiwaniem w rejonie działania danej załogi kombatantów, uczestników walk podczas II wojny światowej. Dziecięce załogi dbały też o czystość podwórek, a dzięki twórcom „Klubu Pancernych” dzieciaki uczyły się historii naszego kraju, oręża polskiego od czasów średniowiecza po obecne, uczyły się mądrego patriotyzmu. Podaje się, że minimum 160 tysięcy bardzo młodych ludzi stanowiło załogi „Klubu Pancernych”.
Pan Maciej Zimiński, twórca nie tylko „Telewizyjnego Klubu Pancernych” ale i „Ekranu z bratkiem” czy „Teleferii” powiedział we wspomnieniach tak:
„- Siedzę w redakcyjnym pokoju, a tu przychodzi kawaler mający około 11 lat i przynosi flagę swojej załogi na której coś było namalowane. Już nie pomnę co, bo miało to miejsce ponad 40 lat temu, więc wybacz. Wziąłem ją od niego, jako dostojny podarek dla „Klubu Pancernych”. Po chwili kolejne pukanie. Wchodzi jego mama: „... proszę pana, nie poznaję syna. Co wyście z nim zrobili? Gdy namalował tę flagę, to wszystko tak posprzątał, że nie było najmniejszych śladów na podłodze. Teraz idąc spać ubranie w kostkę składa, bo kiedyś pokazaliście, jak żołnierz układa swój mundur przed capstrzykiem”.
To były czasy, prawda?
- W tym budynku w moim rodzinnym Żychlinie obejrzałem filmową wersje trzech pierwszych odcinków "Czterech pancernych i psa".
Może wielu ze współczesnych oglądaczy serialu nie wie, że serial „Czterej pancerni i pies” był również w repertuarze polskich kin. O ile pamiętam łączono 3 kolejne odcinki pierwszej serii serialu. Na jednej z takich projekcji byłem w rodzinnym Żychlinie, w nieistniejącym już kinie „Energia”.
Ostatni raz z „Pancernymi” spotkałem się w listopadzie i grudniu 2019 roku leżąc w szpitalu w Oslo. Jeszcze mocno obolały, gdy nie mogłem zasnąć odsłuchiwałem siebie nieudanej niestety wersji audio.
Dzisiaj po ponad roku wracam do wersji pierwotnej, wracam do obrazów, które doskonale pamiętam, dialogów, które znam, aktorów, których sobie bardzo cenię – obsada aktorska to prawdziwy majstersztyk realizatorów; same świetne nazwiska, aktorzy, którzy wprawdzie przez lata nie mogli odpruć łatki granej przez siebie postaci z tego serialu, zdołali jednak po latach odnaleźć się z powodzeniem w innych rolach filmowych jak i też w teatrze… wracam poniekąd do czasów swego dzieciństwa, niepowtarzalnie pięknego.
[31.01.2021, Toruń]