ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

30 kwietnia 2021

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTATURY (373 - 374) DEAL. BABCIA KASIA.

 

373.

Nadejszła wielkopomna chwila, w której porzucam raz na zawsze lewicę, a ściślej tę parlamentarną lewicę kierowaną przez trzy tenory o mezzosopranowym głosie, czyli biedronia, czarzastego i zandberga (odtąd te trzy nazwiska, jeśli w ogóle pojawią się w kawiarence i zapiskach, zapisane będą małymi zgłoskami, a czynię tak zawsze wtedy, gdy tracę szacunek dla pewnych osób). Powody mego rozwodu są aż nadto widoczne, ale gdyby ktoś poczuł się jednak niedoinformowany, przedstawię je obecnie:

- uważam, że z ludźmi pokroju terleckiego, pawłowicz, piotrowicza czy macierewicza po prostu się nie dyskutuje;

- sądzę, że nie są możliwe jakiekolwiek układy z panem premierem, notorycznym kłamcą, co zresztą zostało wykazane przez sąd,

- zastanawiałem się, czy nasza parlamentarna lewica jest tak tragicznie naiwna, ufając rządzącym, że spełnią jej postulaty, czy też w tym porozumieniu utkwił haczyk pod tytułem: „jeśli nie wiadomo do końca o co chodzi, pewnie chodzi o pieniądze”. Otóż pierwsze jaskółki, które przyfrunęły pod moje okno, podpowiedziały mi, że kiedy już popłyną z Unii te funduszowe pieniądze, okaże się, że pewna ich część dotrze na finansowanie pewnych wielce interesujących i intratnych projektów lewicowych, którymi zawiadować będą działacze lewicowi należący do tego Trójprzymierza,

- moje rozstanie z obecną lewicą ma wiele wspólnego z moim stosunkiem do obłudy i hipokryzji jaka jest specjalnością lewicy parlamentarnej. Myślę, że jeśli wyznaje się określony światopogląd, należy się go trzymać bez względu na to, czy nosi się przepisane przez okulistę okulary na krótkowzroczność, czy też ich się nie używa. Nie przekonuje mnie też fakt, że w imię jakichś racji należy ocierając oplutych przez prawicę twarzy prawić, że nic się nie stało, bo to pewnie spadł deszcz,

- jestem pewien, że lewica parlamentarna nie powinna wspierać rządu i uwiarygadniać go na forum unijnym – tworzy to taką sytuację, że gdyby politycy unijni mimo wszystko zdecydowali się na przekazanie Polsce środków finansowych, uzależniając ich wysokość od przestrzegania praworządności w naszym kraju, to zjednoczona prawica dostała jednoznaczny argument: z tą praworządnością nie jest przecież tak źle, skoro występujące na przeciwnym politycznym biegunie ugrupowanie parlamentarne wspiera PIS w kwestii Funduszu Odbudowy – funduszu, który trafi przecież w głównej mierze do samorządów, instytucji i organizacji rządzonych i współrządzonych przez PIS i jego koalicjantów, i niech ich trzech nie mąci w głowach ludzi, że wywalczyli pieniądze dla szpitali powiatowych; wywalczyli, a jakże – dla organów prowadzących szpitale powiatowe, starostw i starostów należących do PIS i koalicjantów,

- na koniec, nie znoszę zdrajców – tak, lewica zdradziła sędziów, zdradziła kobiety, zdradziła ideę Polski bez PIS-u, zdradziła Polaków dla szaleństwa macierewicza, obrała sobie sojusznika, który siał, sieje i będzie się posługiwał językiem nienawiści. Z takimi ludźmi nie jest mi po drodze.

- a przecież lewica mogła przecież wesprzeć swoimi głosami wynegocjowany z Unią dokument reatyfikayjny bez konieczności prowadzenia tajnych negocjacji z ekipą rządzącą, która w parlamencie odrzucała, odrzuca i odrzucać będzie wszelkie inicjatywy ustawodawcze opozycji, co przecież było wielokrotnie krytykowane przez samą "lewicę". Mydlenie oczu społeczeństwu, że to dzięki "lewicy" Polska stanie się krajem mlekiem i miodem płynącym, bo wybudowanych zostanie 75 tysięcy mieszkań dla Polaków-katolików, samorządy, w których rządzi lub współrządzi pis dostaną pieniądze na prowadzenie powiatowych szpitali, to pożyteczna dla nierozgarniętego elektoratu propaganda, chociaż... być może "lewica" wreszcie dopomoże macierewiczowi i dokończy smoleński raport, i w końcu dowiemy się, kto i gdzie konkretnie podłożył bombę pod tupolewa... być może lewica zmobilizuje pis do produkcji tych samochodów elektrycznych samochodzików, alebo sama doliczy się, ileż to drzew zasadził pan prezydent.


374.

Szybciuteńko przechodzimy do innego tematu. Niezmordowana i nieugięta Babcia Kasia jest wszędzie tam, gdzie pisowski rząd łamie przepisy, dogniata kolanem praworządność wszędzie tam, gdzie pis i jego koalicjanci nie szanują zdania myślących inaczej niż pis i tak zwana lewica - koalicjant zjednoczonej prawicy. 

ta mrożąca krew w żyłach scena przedstawia moment 
napaści Babci Kasi na dzielnych policjantów...
w tle policjanci w maseczkach bawiący się w "kółko graniaste"

Ilekroć myślę o tej kobiecie - obywatelce, która obrała drogę odważnej orędowniczki sprawiedliwości i prawa, trudno mi, oprócz podziwu dla tej postaci, oprzeć się wrażeniu, że mamy tu do czynienia z niezwykle komiczną sytuacją, w której walcząc z tą starszą kobietą państwo policyjne przegrywa kolejne potyczki, wystawiając wciąż nieadekwatne środki przymusu bezpośredniego w stosunku do ogromnej siły Babci Kasi. Kiedyż wreszcie rządzący zrozumieją, że aby pokonać tę kobietę, należy skierować przeciwko niej przynajmniej batalion czołgów wraz ze wsparciem trzech kompanii transporterów opancerzonych, nie mówiąc już o dwóch kompaniach piechoty i jednostce antyterrorystycznej.


[30.04.2021, Toruń]

28 kwietnia 2021

MAŁE IMPROWIZACJE (12) LEKCJA MALARSTWA

 

  • Józef Mehoffer - "Ogród magiczny"

    Zaryzykował i z samego rana poszedł do gabinetu Nenckiego.

- Panie dyrektorze kochany, tak śliczny dzień się zapowiada. Chciałbym z drugą klasą spędzić go w ogrodzie. Zabiorę dwie godziny rodzimemu językowi i fizyce.

- Czy był pan u wykładowców? Pytał o zgodę?

        W szkole panował zwyczaj uzgadniania niektórych spraw przed tym, jak znajdą one swoje rozstrzygnięcie w gabinecie Nenckiego. Zazwyczaj uzgodnione postanowienia spotykały się z akceptacją dyrektora, aczkolwiek w tym konkretnym przypadku należało jeszcze znaleźć odpowiedni termin dla zajęć z przedmiotów, które utraciły pierwszeństwo na rzecz sztuki.

- Oczywiście. Uzgodniliśmy, kiedy mam oddać te dwie godziny.

    Tu wręczył Nenckiemu kartkę z informacją o zamianie zajęć napisaną przez znanego z umiejętności kaligraficznego pisania, pana profesora Małeckiego.



  • Stanisław Masłowski - "Ule"

- Przyjmuję. Ale niech mi pan powie, panie Hopfer, co powodowało panem, aby ten akurat dzień poświęcić malarstwu, a do tego udać się do ogrodu, kiedy jeszcze nie poczyniono w nim należytych wiosennych prac porządkowych? Gdyby zgłosił pan chęć pójścia z młodzieżą do ogrodu, uprzedziłbym pański zamiar, wysyłając tam wcześniej młodzież pod okiem pracowników szkolnych, aby zaprowadzili porządek... pan rozumie, kwietniowa aura nie była nam przychylna, te deszcze spowodowały liczne podtopienia i dopiero teraz można suchą stopą przejść po ogrodowych alejkach. 




  • Jan Stanisławski - "Ule"

    Renoir - takiego przydomka doczekał się artysta malarz Hopfer wysłuchał jeszcze kilkunastu zdań dyrektora, a w międzyczasie sekretarz szkoły przyniosła filiżanki z kawą; wysłuchał i po pierwszym łyku zdobył się na odpowiedź:

- Panie dyrektorze kochany, chyba nie ma można wybrać lepszej pory dnia nad tą, jaką jest samo południe, rozumie pan, gdy słońce niemal w zenicie... tyle światła... ile światło znaczy dla malarza, nie tylko każdy pejzażysta wie... poczynają kwitnąć pierwsze wiśnie, nie mówiąc już o żółtym dywanie mniszka, o stokrotkach zazdroszczących słońcu promieni, stokrotek rozsiadłych wokół silnych pni jabłoni i grusz... pamięta pan? Na skraju ogrodu w zeszłym roku rozsypano... mówiło się przez nieuwagę, ziarna rzepaku, gołębie nie zdołały ich wyzbierać, więc dzisiaj, widziałem, szedłem nieopodal, żółci się nasz rzepak kochany... . A w żadnym wypadku niechże nie porządkuje pan ogrodu właśnie teraz, kiedy barw tyle, wszelkiego kwiecia dostatek.



  • Julian Fałat - "Nieśwież"

    Tuż przed dwunastą rozpoczęła się "sztuka w ogrodzie". Przyniesiono sztalugi, palety, pędzle, farby olejne i akwarelowe, szkicowniki, kredy i węgle, tudzież stoliki i siedliska, także koce. Zabrano się do dzieł tworzenia i chociaż wcale nie tak mała grupa młodzież do talentu artystycznego się nie przyznawała, Renoir uspokajał, doradzał, podpowiadał i wpadał w zachwyt nad każdym pociągnięciem pędzla.



  • Leon Wyczółkowski - "Rybacy" lub "Połów raków"

    Nareszcie i polonistka pani Zofia wpłynęła do ogrodu jakby była nimfą z pobliskiego wodnego oczka, jeziorka, z którego szczyciła się szkoła, jeziorka, w którym, jak powszechnie wiadomo, pluskają się właśnie nimfy.

    Czy pani Zofia była jedną z nich, odgadnąć trudno - teraz skupiała całą swoją uwagę na warsztatach malarskich, a pan Hopfer ujrzawszy panią profesor za sobą, na chwilę odszedł od swych podopiecznych i wszczął z panią Zofią rozmowę na temat sztuk wszelakich.


[28.04.2021, Toruń]

27 kwietnia 2021

KOSZAŁEK OPAŁEK 1

 BEZ KOMENTARZA




"Polska, XXI wiek. Prokuratura powołuje biegłego, by ustalił czy przedmiot w postaci flagi w kolorowe pasy z napisem "Bóg kocha cię takiego, jakim jesteś" ma charakter znieważający"

[27.04.2021, Toruń]

25 kwietnia 2021

MAŁE IMPROWIZACJE (11) TEATR

 

Teatr mój widzę ogromny,

wielkie powietrzne przestrzenie,

ludzie je pełnią i cienie,

ja jestem grze ich przytomny.”

I ciągle widzę ich twarze…” - Stanisław Wyspiański




- Ale, ale... pan znowu tutaj?

Poznała go. Kiedy spożywała kolację, siedziała z dala od niego wraz ze swoim zespołem przy dwóch złączonych stolikach. Wtedy nie rozmawiała z nim, lecz teraz zaszedł ją z tyłu, przysiadł się do niej, kiedy wdała się w rozmowę z Małgorzatą.

- Dzieci są oczywiście niezbędne. Uda ci się sprowadzić braciszka i siostrzyczkę na następną próbę?

- Oczywiście, mama je przyprowadzi. Wiesz, że one nauczyły się już swych ról. Nie jest tego dużo, to fakt, ale te moje bliźnięta dopiero pierwszy raz stanęły przed takim wyzwaniem.

Małgorzata zwracała się do Doroty per ty. Dzieliło je, co najwyżej sześć lat różnicy. Małgorzata była maturzystką, zaś Dorota po studiach odbywała w tej szkole praktykę. Nenckiemu podobała się jej aktywność i poświęcenie, nie tak przecież typowe dla ostatnich absolwentów wydziałów pedagogicznych naszych rodzimych uczelni. Zamierzał dać jej od nowego roku szkolnego jedną klasę na wychowawstwo z językiem polskim; pozostawiłby jej wychowawstwo w internacie i ten teatr. Właściwie teatrem młodzieżowym opiekowali się w trójkę: ona, Krajewski i pani Zofia, ale decydujący głos miała Dorota – tak ustalili starsi od niej.

- Świetnie daje pani sobie radę – stwierdził dziennikarz, który, jak się zdawało, był pod urokiem młodej nauczycielki, a spoglądał na nią takim nieokreślonym wzrokiem, w którym można było zauważyć mgiełkę tajemnicy i zalotności.

- Miło mi, że pan tak sądzi, ale to głównie zasługa tych młodych.

Wskazała wzrokiem na młodzież zasiadającą na proscenium. Była przerwa i posilano się tam swobodną rozmową, choć barczysty chłopak grający Guślarza najwyraźniej rozmawiał z Sową na temat samej sztuki, jednocześnie poprawiając jej kostium składający się w lwiej części, co zrozumiałe, z piór przyklejonych do wiotkiej bawełnianej sukienki.

- Zastanawia mnie to, jak wy wszyscy znajdujecie na to czas

- A to takie proste - mówiąc to, Dorota obdarzyła swego rozmówcę uśmiechem, w którym nie było krzty zalotności. Nie mogła uwierzyć w to, że dziennikarzowi tak trudno zrozumieć, że jeżeli robi się coś z sercem, wtedy człowiek nie liczy się z czasem. (cdn.)


[25.04.2021, Toruń]

24 kwietnia 2021

MAŁE IMPROWIZACJE (10) ROZMOWA PRZERWANA PRZEZ ANNUSZKĘ, KTÓRA ROZLAŁA OLEJ.

Wszystko notował, o tak, atramentu jak dotąd starczało, notował wszystko dokumentnie, co usłyszał od profesora, i teraz, przy kolacji od dyrektora i jego zastępczyni, którzy na czas posiłku odłączyli od grona starszych, spodziewając się kolejnych pytań od dziennikarza lokalnego tygodnika.

- Dlaczegóż zatem cztery dni nauki, a nie pięć -zapytał.

Nencki skinął na panią Teresę.

- Myślimy, że całkiem wystarczy, skoro w te dni nauki szkolnej kończymy naukę przed wieczorem, a ponadto…

- Ponadto – wcisnął swoje słowo Nencki – uczeń powinien mieć cały piątkowy dzień dla siebie i z chęcią, jak wykazały nasze obserwacje, podejmuje działania według własnych pomysłów i ambicji. Czasem bywa to praca, innym razem pomoc w domu, zabawy towarzyskie, randki, wycieczki i wolontariaty.

- Piątkowe randki? – westchnął dziennikarz – ciekawe, bardzo ciekawe.

- Badanie jakie przeprowadzamy wykazały, że również piątkowe randki są udziałem naszej młodzieży – odpowiedziała pani Teresa.

- Soboty i niedziele także należą do wolnego czasu naszej latorośli, chociaż zwykle w weekendy nasi szkolni sportowcy uczestniczą w ligowych rozgrywkach w dyscyplinach drużynowych, więc reprezentując naszą placówkę, poświęcają jej swój drogocenny czas prywatny …



[Tymczasem Annuszka była na tyle nieuważna, że olej słonecznikowy, taki wiecie, łagodny w smaku, nieco bardziej słodki niż oliwa z gajów pod Kordobą albo Lecce w Italii, ale nieco gęściejszy, ten olej, mój ty Boże, na nieszczęście Berliozowi rozlała, a on… on nie miał już wyjścia, jak tylko wpaść pod tramwaj i na tym zakończyć swoje bezcenne życie. Pytam się, komu jeszcze Annuszka wyleje?]


[24.04.2021, Toruń]

21 kwietnia 2021

MAŁE IMPROWIZACJE (9) PROFESOR KRAJEWSKI, ŁACINNIK.

 

  • Horacy (łac. Quintus Horatius Flaccus, 65–8 p.n.e.) – rzymski poeta liryczny.


Aetas dulcissima adulescentia est” - taki napis pojawił się na ciemnozielonej tafli szkolnej tablicy. Popełnił go sam profesor Kijewski, chcąc zapewne schlebić młodzieży ciepłym słowem, po czym, gdy ci siedli w ławach, napoczął pieśń Horacego Aequam memento rebus in arduis” z Księgi drugiej, której słowa stanowiły:

Pomnij zachować umysł niezachwiany

Pośród złych przygód i od animuszu

Zbyt zuchwałego wśród pomyślnej zmiany

Chroń się, gdyż umrzesz, Deliuszu (…)

Młodzież lubiła, gdy stary profesor zaczynał lekcję dla chętnych od Horacego, Seneki czy Wergiliusza których kochał nie mniej niż swoich uczniów, którzy nie tylko dla sędziwości wieku łacinnika, szanowali go niezmiernie. Dziatwa z onej specyficznej średniej szkoły oczywiście że wolała Horacego od deklinacji, więc słuchała wygłaszanej przez profesora pieśni w kontemplacyjnym uniesieniu, następnie próbowała tłumaczeń, aż w końcu zajęła się gramatycznym rozbiorem zdań, tudzież konstruowaniem własnych kompozycji słownych w tym prześwietnym języku. Ale mimo wszystko czekano na kolejną opowieść pana profesora, którymi zasypywał słuchaczy, a czynił to językiem, tak zajmującym uwagę, że podziwiano tę jego umiejętność w szacownym gronie nauczycieli z wszystkich szkół, gdzie pan Krajewski się pojawiał.

Owego dnia, a dochodziła godzina siedemnasta, niespodziewanie tok dla pana profesora, jak i dla uczestników dodatkowych zajęć, w drzwiach polonistycznej sali pojawił się dziennikarz – nowy redaktor lokalnego tygodnika, który dopiero uczył się topografii terenu, na którym miał poszukiwać tematów do artykułów prasowych. Dowiedziawszy się o nietypowej, koedukacyjnej średniej szkole, w której zgromadzeni w internacie uczniowie pobierali naukę cztery razy w tygodniu, mając przy okazji tak wiele zajęć dodatkowych, które wypełniały im czas aż do wczesnych godzin wieczornych, pan dziennikarz nie omieszkał sprawdzić, czy posłyszane przez niego wiadomości nie mijają się z prawdą. W ten sposób, na drodze przypadku, natrafił na profesora Krajewskiego, znakomitego mówcę i opowiadacza, który miał teraz okazję wypowiedzieć się w sposób więcej niż szeroki o organizacji i zasadach, na których funkcjonowała placówka, w której był jednym z ważnych elementów. Dodajmy w tym miejscu, że pan profesor był też kto wie, czy najzagorzalszym inicjatorem tegoż przedsięwzięcia. (cdn.)


A teraz cały tekst pieśni Horacego Pomnij zachować umysł...” („Aequam memento rebus in arduis”) w tłumaczeniu Adama Asnyka.

Pomnij zachować umysł niezachwiany

Pośród złych przygód i od animuszu

Zbyt zuchwałego wśród pomyślnej zmiany

Chroń się, gdyż umrzesz, Deliuszu.

Umrzesz, czy smutny przeżyjesz wiek cały,

Czy na trawniku zacisznym zasiądziesz

Na dni świąteczne i z piwnic wystały

Swój Falern zapijać będziesz.

Gdzie biała topol z sosną rozrośniętą

Chętnie swe cienie gościnnie zespala,

Gdzie wstrząsać brzegu kotliną wygiętą

Pierzchliwa sili się fala,

Tam rozkaż przynieść i wina, i wonie,

I kwiaty róży, tak krótkiej trwałości,

Póki wiek, mienie i trzech prządek dłonie

Tej ci dozwolą radości.

Ziem skupowanych ustąpisz i domu,

I willi, którą żółty Tyber myje;

Ustąpisz: bogactw spiętrzonych ogromu

Dziedzic twój potem użyje.

Czyś bogacz, plemię Inachusa stare,

Czyś biedak, wyszły z warstw najniższych łona,

Nie ma różnicy: pójdziesz na ofiarę

Bezlitosnego Plutona.

Wszyscy zdążamy tamże: wszystkim z urny,

Prędzej czy później, jeden los wychodzi:

I w kraj wiecznego wygnania pochmurny

Na smutnej wyśle nas łodzi.


[21.04.2021, Toruń]

19 kwietnia 2021

MAŁE IMPROWIZACJE (8) BYLE CO. PRZYSZLI ODWIEDZIĆ POETĘ.

 

Ten poeta powiedział:

słyszę

jak byle kto mówi byle co

do byle kogo

bylejakość ogarnia masy i elity

ale to dopiero początek”

      Poeci z reguły wiedzą naprzód. Ten do nich należy. Niestety po tym początku życie poszło dalej, a ten mój poeta przewraca się w grobie. Przewróci się też i po tym, jak odczyta moje słowa, choć nie są te słowa „dosłownie” moje, ja tylko je wypowiadam uderzając w klawisze komputera, wypowiadam je po innych.

       Widzę w tej małej improwizacji panią Zofię, która w swoim podziemnym pokoiku urządzonym tak, że wokół same książki, nie może zrozumieć tej Bylejakości. Ona nawet nie przypuszczała, że po Wielkiej Zmianie taka Bylejakość ogarnie masy i elity, że w tym swoim podziemiu będzie musiała podjąć decyzję o zrobieniu zwarcia w lampowym telewizorze, który dzieliła z mężem inżynierem.

        Pani Zofia już od dłuższego czasu nie może spać i przewraca się z boku na bok, i nie jest to efektem tego, że czyta po nocach – to skutek tej Bylejakości.

  • Malwina Janowska (rys. Bronisława Rychter-Janowska, córka Malwiny)

      W zeszłym tygodniu przyszedłem zobaczyć panią Zofię. Dawno u niej nie byłem. Pani Zofia nie jest sama w swym podziemnym mieszkanku. Dzieli je z mężem, którego tak jak i jej nie ma na moim świecie. Mąż jest akurat nieobecny, więc jestem sam na sam z panią Zofią. Kiedy informuję ją o Początku, zakrywa twarz, a dzieje się to zaraz po tym, jak przyniosła mi do wypicia herbatę; słone albo słodkie paluszki i herbatniki są w szklanym naczyniu stojącym na stoliku obok szklanek z herbatą. Pijąc czarną herbatę, rozmawiamy o jej i moim życiu. Ona jest już w środku, kiedy ja jestem wciąż niezasłużenie na wierzchu, bo tak zechciał los. Współczuje mi, że muszę to ciągnąć; ona jest zbyt mądra i uczciwa, i na pewno nie potrafiłaby trwać na powierzchni życia tak jak ja. Pani Zofia miała szczęście. Przyznaje, że zmieniła się z Gustawa w Konrada dawno temu, kiedy wiedziano, kim byli ci młodzieńcy. A ja wiem, że ona pozmieniała bardzo wielu takich Gustawów w niezliczonych Konradów, i mnie też zmieniła, bo miała taką siłę sprawczą. W końcu pani Zofia nie jest i nigdy nie była Byle Jaka i, jak sądzę, do Byle Jakich nie przemawiała. Dzisiaj właściwie nie robi prawie Nic, poza niezbędną do życia herbatą i czytaniem książek, które ma wokół siebie. Kibicuję jej Nicnierobieniu. Dojrzała do tej pracy. Lubiłem ją wtedy, gdy robiła Coś i lubię ją teraz, kiedy robi Nic.

     Zastanawiam się nad tym, co by tu zrobić, kiedy odwiedzę panią Zofię następnym razem. Będę chyba musiał okłamać ją i powiedzieć, że ten mój poeta pomylił się w prognozie i nikt Byle Jaki nie mówi Byle Co do Byle Jakiego.

A wszystko z inspiracji wiersza Tadeusza Różewicza...


Przyszli żeby zobaczyć poetę


Przyszli żeby zobaczyć poetę

i co zobaczyli?


zobaczyli człowieka

siedzącego na krześle

który zakrył twarz


a po chwili powiedział

szkoda że nie przyszliście

do mnie przed dwudziestu laty


wtedy jeden z młodzieńców

odpowiedział

nie było nas jeszcze

na świecie


przyglądałem się

czterem twarzom

odbitym w zamglonym lustrze

mojego życia

usłyszałem

z bardzo daleka

ich głosy czyste i mocne


nad czym pan teraz pracuje

co pan robi


odpowiedziałem

nic nie robię

dojrzewałem przez pięćdziesiąt lat

do tego trudnego zadania

kiedy "nic nie robię" robię NIC


usłyszałem śmiech

kiedy nic nie robię

jestem w środku

widzę wyraźnie tych

co wybrali działanie


widzę byle jakie działanie

przed byle jakim myśleniem


byle jaki Gustaw

przemienia się

w byle jakiego Konrada


byle jaki felietonista

w byle jakiego moralistę


słyszę

jak byle kto mówi byle co

do byle kogo


bylejakość ogarnia masy i elity


ale to dopiero początek



[19.04.2021, Toruń]

18 kwietnia 2021

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTATURY (370-372) DOBRE ŁOŻE. PERŁA. KLOAKA.

 

370.

Przeszedłszy do sąsiedniego pokoju, zaczynam czuć nieodpartą chęć położenia się na tym zdecydowanie bardziej wygodnym łóżku od tego na którym śpię w nocy, łóżku do którego sen przychodzi z łatwością i bardzo często z tego korzystam. A zasypiając, spoglądam w okno, za którym tym razem błękitne niebo zakłada na siebie koszulkę o sinej barwie, co zwiastuje prędki zmrok. I znów jak na zawołanie wyruszam w dobrze znaną podróż, odczuwam owo szczególne déjà vu, trwające, zdaje się, dłużej niż w klasycznym przypadku postrzegania tej anomalii mózgu, a zresztą, kto to wie, jak długo śnimy, i czy te nawet najdłużej trwające obrazy nie trwają przypadkiem zaledwie sekundy. Ni stąd, ni zowąd znalazłem się pod Clermont Ferrand, konkretnie pod Riom, dokąd zaprowadziła mnie droga z Moulins, a wcześniej z Nevers. Prawdopodobnie opuściwszy Riom, skierowałem się do Clermont-Ferrand, aby później zjechać na południe w stronę Montpellier. Budzę się wypoczęty.

371.

Niewielu jest bywalców kawiarenki, co akurat w dobie pandemii jest zrozumiałe, ale ci, którzy zachodzą tutaj na momencik, wiedzą, że moim ulubionym malarzem jest Paul Gauguin, a naocznym tego dowodem jest fakt, iż kopia jednego z jego tahitańskich obrazów stała się ikoną rozpoznawczą niniejszego bloga. Ale gdybym tak poza Gauguinem miał szczególnie wyróżnić jakieś dzieło malarskie, wybrałbym oczywiście „Dziewczynę z perłą” Johannesa Vermeera.


Jest to obraz tak doskonały, że wszelkie pisanie czy mówienie o nim nie doda godności temu płótnu, może, co najwyżej, potwierdzić tylko to, co każdy miłośnik sztuk pięknych odczuwa patrząc na to arcydzieło. Czy jego doskonałość wynika z utrwalenia przez malarza tak pięknej i tajemniczej postaci dziewczęcej, jaka obrał sobie za modelkę, czy zachwycamy się owym szczególnym rozbłyskiem perłowego kolczyka w uchu dziewczyny, czy może podziwiamy niezwyczajną pełnię i wielkość oczu bohaterki obrazu, lekko rozwarte i równie tajemnicze jak cała ta postać usta? Będą tacy, którzy zwrócą uwagę na niebieską przepaskę dodającą dziewczęciu urody; inni zauważą idealnie przemyślaną formę kompozycyjną. Jak by nie było, na ten obraz można się długo patrzeć i nigdy nie poczujemy znudzenia.

372.

A co po drugiej stronie lustra? Co mieści się na antypodach ideału? Ot, nasza pisowska rzeczywistość, to jakiego mówienie, że Polska nie musi być nowoczesna, byleby była chrześcijańska, ten chamski bełkot pawłowiczowej poniżający dziecko i jego rodziców, smoleński mem macierewicza, ta potężna chęć obsadzenia swoim człowiekiem ostatniej niezależnej instytucji w Polsce; gdzie się nie stąpnie, tam pisowskie bagno i kloaka. Aż nie chce się wierzyć, że szlajanie się w takim gumnie sprawia przyjemność wszystkim ludziom mafii.

[18.04.2021, Toruń]