Figurski to nawet nie przeprasza, a czuje się wręcz dumny ze swojego żartu. Jeśli już, to przeprasza za interpretację. Znaczy się, przeprasza między innymi za mnie, że nie zrozumiałem jego intencji. Czego więc nie zrozumiałem?
"Nasze żarty bywają grubiańskie i szokujące, a co do ich poziomu można dyskutować, ale przez to zaczynamy być coraz częściej zalążkiem narodowej dyskusji na dosyć istotne tematy dotyczące polskiego społeczeństwa, naszej tolerancji, rzekomej otwartości wobec innych nacji czy ras."
Nie zrozumiałem tego, że pan Figurski na wieść o porażce Ukrainy w Euro 2012 powstrzymuje się przed zgwałceniem swojej ukraińskiej pomocy domowej z tego powodu, że nie jest ona dostatecznie piękna.
Nie wiedziałem, że pan Figurski nie dopuszczając się gwałtu na SWOJEJ WŁASNEJ Ukraince, czyni to w celu wywołania narodowej dyskusji na temat mojej rzekomej otwartości wobec innych nacji czy ras.
Myślę sobie, że jeśli pan Figurski ma jakiś problem z własną tolerancją lub jej brakiem, jeśli ma problem z sobą i poziomem swoich dowcipów, niech przyjmuje to na ciało i nie próbuje mną manipulować i nie każe, abym to ja przepraszał za jego głupotę.
Pan Wojewódzki gra z kolei na wolnościowej nucie. Broni swojej kabaretowej audycji, w której posłużył się był niewinnym żartem na temat SWOJEJ WŁASNEJ Ukrainki, której estetycznych walorów nie zdążył odkryć, bo ta wciąż na kolanach. Przecież nikt nie zmusza mnie do wysłuchiwania jego żartów i obserwowania jego głupawych min w telewizorni.
W komentarzu do satyrycznego dialogu, jaki przeprowadził z panem Figurskim, pan Wojewódzki posuwa się ciut dalej. Otóż tłumaczy, że z audycją, w której demonstruje swój poziom humoru jest tak jak z Muzeum Techniki czy filmami Almodovara. Nie każdy musi odwiedzać jedno i patrzeć się na drugie. Nie wiem, skąd w tym satyrycznym, wymytym z jakiejkolwiek refleksji nad nieporadnością własnego umysłu celebrycie pomysł, że jego, świadomie prześmiewcza z innych twórczość słowna, stać może na poziomie Muzeum Techniki, czy też twórczych obrazów jednego z mistrzów współczesnego kina.
Myli się też pan Wojewódzki sądząc, iż reprezentuje nurt Gombrowicza i Mrożka, którzy, wielkimi ludźmi będąc i humorem ponadprzeciętnym operując w opera omnia swoich, nade wszystko naszą własną, narodową, zaściankową często kondycję umysłową wykpiwali, nie obnosząc się kpiną i prześmiewaniem wobec innych nacji.
Cały problem z obu panami polega na tym, że zdając sobie sprawę ze znikomej kulturowo-intelektualnej wartości słów swoich, dążąc wszelako do celebryckiej nieśmiertelności (a teraz i do okazywanego im współczucia za kneblowanie ust), robią co mogą, aby traktować ich jako niepokornych bojowników wolnego i nieskrępowanego słowa w ramach powszechnej wolności, która dla nich oznacza robienie wszystkiego, na co człowiek może się ważyć, bez oglądania się na to, że czyni krzywdę i szkodę innym, że stawia się ponad moralnym prawem, prawem, które Ich nie obowiązuje.