ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

10 kwietnia 2015

PREZYDENT KALI

W którą stronę podąża ten świat, dokąd się spieszy, ku jakim wartościom? Oto zagadka, przy rozwikłaniu której poległoby wiele waz wina spod Akropolu. Być może w innych krajach łatwiej przewidzieć, ku czemu to wszystko zmierza; u nas coraz więcej niewiadomych.
Wydawałoby się, że w kraju tak okrutnie dotkniętym wojną, rozpoczętą o świcie pierwszego września 1939 roku, faszystowska ideologia nigdy nie spotka się z akceptacją, a pogrobowcom faszyzmu nie pozwolimy jako naród, jako społeczeństwo, zaistnieć w przestrzeni publicznej. Okazuje się jednak, że pogrobowcy, dziś nie niemieccy, lecz ci spod znaku tryzuba i ideologii uprawianej przez Stepana Banderę mają tę konieczną akceptację dla śmiałego wyrażania idei, która doprowadziła do zbrodni dokonanych na Polakach na Wołyniu. 
Doprawdy, nigdy bym nie uwierzył, że doczekam takich czasów w których oficjalne "czynniki" rządowe i prezydenckie (także opozycyjne) odbiegną tak daleko od historycznej prawdy, od szacunku dla rodzin pomordowanych rodaków i bez zmrużenia oka, bez refleksji wspierać będą prezydenta i rząd Ukrainy, skąd dochodzą głosy, że uzasadnieniem bytu dzisiejszej Ukrainy jest postać zbrodniczego ideologa, kata Polaków. Ukraina właśnie wokół postaci Stepana Bandery układa scenariusz własnej państwowości, świadomie nie dostrzegając faktu, że ten narodowy "bohater" dla nas, Polaków, jest zwykłym zbrodniarzem. 
Oczywiście pisząc "nas, Polaków", nie mam na myśli prezydenta Komorowskiego, który swoją karierę polityczną buduje na historycznym kłamstwie i ignorancji, która nie przystoi osobie sprawującej najwyższy w państwie urząd. Ileż zakłamania, prostactwa i ohydy jest w wyrażonym przez pana prezydenta zdaniu: "Oby dialogu Polski i Ukrainy nie zakłóciły dawne spory". Należy zatem odczytać te słowa w sposób następujący: zbrodnia wołyńska nie może być przeszkodą w prowadzeniu dialogu między Polska a Ukrainą.
Owszem, jestem zdania, że historia nie powinna zakłócać prowadzenia dialogu między państwami, patrząc w przyszłość nie można żyć samą przeszłością, lecz w tym przypadku mamy do czynienia z "partnerem", który wręcz neguje popełnione przez siebie zbrodnie, nadając im wymiar bohaterstwa, także w stanowionych obecnie aktach prawnych, jak choćby ten, przyjęty w dniu wizyty prezydenta Komorowskiego w Kijowie.
" Stacja TVP Info podaje, że projekt ustawy został wniesiony do Rady Najwyższej Ukrainy przez Jurija Szuchewycza, syna komendanta UPA. Za przyjęciem ustawy oddano 271 głosów (w jednoizbowym parlamencie zasiada 450 deputowanych).
Ustawa uznaje status prawny wszystkich bojowników, którzy walczyli o niepodległość Ukrainy, także tych nienależących do odpowiedzialnej za rzeź wołyńską UPA. Przewiduje przy tym kary za „lekceważenie weteranów i negowanie celowości ich walki”.
Nie da się ukryć, że jednym z celów owych bojowników była czystka etniczna na Wołyniu, nosząca znamiona ludobójstwa, dodajmy ludobójstwa dokonanego na ofiarach ze szczególnym, sadystycznym okrucieństwem. Pojawiając się na terenie Ukrainy i wypowiadając się niepochlebnie o weteranach zbrodni wołyńskiej, mogę być ścigany przez państwo ukraińskie właśnie za „lekceważenie weteranów i negowanie celowości ich walki”. 
Dochodzimy zatem do absurdu. Pan Komorowski z jednej strony czci pamięć ofiar Katynia, bo to jest sprawka Rosjan; zamyka natomiast oczy i uszy, ba, cały mózg na zbrodnię wołyńską dokonaną przez Ukraińców, tylko dlatego, że w sporze pomiędzy Ukrainą a Rosją Polska opowiada się za tą pierwszą. W ten sposób pan prezydent najzwyczajniej w świecie buduje swą karierę polityczną igrając z trupami pomordowanych, naigrywając się z rodzin ofiar zamordowanych i zbezczeszczonych przez bohaterów UPA. 
Ciekawy jestem, czy pan prezydent świadomy jest swojej tragicznej śmieszności, czy może kompromitująco niski poziom inteligencji kandydata na drugą kadencję nie pozwala mu na zrozumienie idiotycznej gry w jakiej uczestniczy.
Najtragiczniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że pomimo tej katastrofalnie niemoralnej, oportunistycznej postawy jaką zajmuje w kreowaniu "polityki wschodniej", pan prezydent Komorowski ma swój, całkiem spory, wspierający go elektorat.
Pomijając już inne zachowania i dokonania pana prezydenta, które są dla mnie osobiście nie do zaakceptowania, jego pełna obłudy i służalczości wobec obcego państwa (państw) polityka, eliminująca, bądź też zafałszowująca historię, napawa mnie przerażeniem,  że można oddać wyborczy głos na kogoś reprezentującego taki właśnie poglądy.
Nie rozumiem, jak trzeźwo myślący Polak może udzielać poparcia człowiekowi, który w sposób tak czytelny uchyla się przed odpowiedzialnością za państwo, który pewnie gotów byłby powiedzieć Ukraińcom: "wybaczcie nam, że tak łatwo daliśmy się wam zabić"... bo do tego w końcu dojdzie, że zaczniemy bić się w nieswoje piersi w imię rusofobistycznej paranoi jaka ogarnęła "elity" i media.
Prawdopodobnie będę poza krajem w dniu wyborów prezydenckich. I w tym cała nadzieja. Nie będę musiał się wstydzić za swoich rodaków, którzy ponownie oddadzą swój głos na prostaka.

3 komentarze:

  1. Straszne jest to co napisałeś.
    Także dlatego, że jest to prawda.

    Pięknie śpiewa to dziewczyna po rosyjsku.
    Pozdrawiam serdecznie:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam... no tak już jakoś sie składa, że zawsze po powrocie do kraju dostaję się w szpony polityki, która sama w sobie jest złem, jeśli opiera się na kłamstwie i oportunizmie.
    Lena Katina jest/była członkinią byłego rosyjskiego duetu "Tatu", a ta piosenka jest niejako jej osobista reakcją na powietrzną inwazję NATO na byłą Jugosławię, podczas której zginęło od amerykańskich i brytyjskich bomb wielu bezbronnych cywili, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. A Ty znowu w świat pojechałeś:-)
    Dobrze, że muzyki ze sobą nie zabrałeś!

    OdpowiedzUsuń