ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

28 grudnia 2020

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTATURY (171 -174) CZEKAM NA ŚNIEG. DAWNE ŚWIĘTA. DOM RODZINNY. DO RUINY. POLICJA NIE BĘDZIE STRZELAŁA.

 

171.

I wyjątkowo czekam na śnieg, który jak dotąd się nie pojawia, a czekam, bo nie jeżdżę autem, więc stresować się nie muszę, co innego było w Alpach, austriackich, włoskich czy francuskich, ale i wtedy jakoś sobie radziłem, miałem szczęście, bo tylko raz zakładałem łańcuchy jadą z Włoch na Briancon we Francji i dalej na Gap i Grenoble. Miałem szczęście, choć wielokroć ślizgałem się, jak na przykład jadąc od Brennero pod Cortina d’Ampezzo we Włoszech, ech to była jazda, na samym wzgórzu jakieś 40 centymetrów śniegu na środku drogi, bo na poboczu blisko metr, dowlokłem się jakoś, a potem zjazd na dwójce i sarna wyskakująca tuż przez maską, a temperatura o północy minus dziesięć, więc musiałem zjechać, aby nie utknąć do poniedziałku.

A teraz jak dziecko czekam na śnieg, na parę centymetrów, żeby tylko się zabieliło.

172.

Pamiętam jedną z wypraw z tatą po choinkę, tę najdalszą, bo zwykle chodziło się na targowicę, gdzie można było wybrać porządną, a ojciec zawsze kupował taką pod sam sufit, rozłożystą, nie byle drapaka. Tym razem miało być jeszcze lepiej, bo ruszyliśmy z sankami miedzami pól i łąkami do samej szkółki, gdzie były najdorodniejsze świerczki. Śniegu ze trzydzieści centymetrów najmniej, więc musiały to być śnieżne święta. Zmachaliśmy się przy tym, że hej, z powrotem oczywiście bardziej, bo wieźliśmy piękniutkie drzewko, a do tego jeszcze padał śnieg. Czerwoni na twarzach, przepoceni ale szczęśliwi dopadliśmy do domu jak głodomór do jedzenie. Kiedy człowiek się tak zmacha, wejdzie do ciepłego, oświetlonego elektrycznym światłem pomieszczenia, to oczy widzą te światło inaczej, tak jakby patrzyło się przez różowe szkiełko. To potem przechodzi, byle się napić czego ciepłego, posiedzieć przy kuchni, gdzie pieką się serniki lub makowce.

Ojciec oprawił tę choinkę, a bywały choinki tak wielkie, że czasami trzeba było przybić krzyżak z drzewkiem porządnym gwoździem do podłogi. No i zaczęło się ubieranie świerku, a mieliśmy bombek sporo; uzupełniało się je każdego roku, ale pamiętaliśmy o starych, kto wie, czy też nie przedwojennych. Oprócz tego inne ozdoby: jakieś gwiazdeczki, sznury, łańcuchy, aniołki, widoczki świąteczne, ręczne robótki do zawieszania na gałązkach, orzechy i słodycze, no i oczywiście światełka. A na samym szczycie ojciec zawieszał dużą gwiazdę; nigdy nie mieliśmy szpica. Oczywiście osobiście też stroiłem bożonarodzeniowe drzewko, od wysokości, na którą mogłem sięgnąć ręką.

Ciekawostką było to, że choinka nie była u nas ubierana w samą wigilię, ale dwa, trzy dni wcześniej, pewnie dlatego, że ojciec angażował się w inne prace przedświąteczne, a i trzeba dodać to, że zwykle trwała jeszcze kampania cukrownicza i ojciec pracował na trzy zmiany – bywało, że wigilia zaczynała się po 22-iej, kiedy tato wrócił z zakładu.

Specjalnością taty było przyrządzanie karpi, okoni (rzadziej szczupaków - zdarzało się, że sam łowił rybki przed świętami), śledzi, a także zająca, który sobie kruszał na mrozie za oknem. Nikt tak oprawił ryb jak mój tata, nikt tak nie oprawiał zajęcy czy królików jak tata i dziadek. Można śmiało powiedzieć, że czas Świąt Bożego Narodzenia oraz okresu poświątecznego był najszczęśliwszym etapem życia mojego dzieciństwa – słowo honoru, że można było go mi pozazdrościć.


173.

Z sentymentem wracam nie tylko do dawnych, dobrych czasów dzieciństwa wplecionego w czas świąteczny, ale też do miejsca, gdzie się wychowałem. Niestety chyba jedyną fotografią jaką posiadam w elektronicznych zbiorach jest mój dom (kamienica) widziany ze strony zachodniej. Moje mieszkanie znajdowało się po przeciwnej stronie na pierwszym piętrze. Zdjęcie pochodzi z czasów, kiedy już nie mieszkałem w Dobrzelinie – kamienica nieco podupadła na zdrowiu, ale i tak wspominam ją z rozrzewnienie. Za nią znajduje się magazyn cukrowniczy. Jak widać mój rodzinny dom niemal dotykał terenu cukrowni. Aha, miejsce, gdzie mieszkałem, nazywało się potocznie "Mizerki".


174.

Najbardziej interesującą i zabytkową budowlą w Dobrzelinie jest klasycystyczny dwór. Za moich szczenięcych czasów mieściła się w nim biblioteka, jakieś biura i spora sala przystosowana do tańca. Poniżej z wielka przykrością wklejam ów pałacyk, który można zobaczyć wraz z ktrótka notką historyczną na stronie http://www.polskaniezwykla.pl/

Pałac klasycystyczny w Dobrzelinie popada w ruinę. Wybudowany w pierwszej połowie XIX wieku według projektu wielkiego polskiego architekta Henryka Marconiego (jego dziełem między innymi jest Hotel Europejski w Warszawie/). Pałac parterowy z ryzalitami był własnością Władysława Orsettiego, założyciela cukrowni. Podczas II wojny św. w pałacu urządzono szpital, po wojnie był siedzibą Urzędu Gminy, a teraz stanowi własność prywatną i niszczeje.

Dodam od siebie, że niszczeje tak od niemal 40 lat!!!

175.

I znów nasz pan premier zaskakuje. Miała być godzina policyjna – nie będzie. Po co było mówić, że się wprowadzi? Monty Python może odpowie. Pan premier mówi, że za dwa, trzy tygodnie wzrośnie liczba zakażonych na koronawirusa. To po co były te obostrzenia, aby wśród gości wigilijnych mogło być jedynie 5 osób, bo szósta zarażała? No, chyba że chodzi o te gromadne pasterki. W przypadku religijnych celebracji i tak nie będzie przecież kar – to dzieci z przedszkola już wiedzą, ale organizatorom spacerów protestujących w maseczkach grozi osiem lat więzienia jak pospolitym przestępcom. Innymi słowy protestujące kobiety, choć w maseczkach, ale nie zachowujące dystansu będą karane, a policjanci w maseczkach, którzy właściwie wszyscy bez wyjątku nie zachowują dystansu, jeżeli już, to będą nagradzani, nie karani. Paradoksy czasów pandemii w Polsce.


[28.12.2020, Toruń]

6 komentarzy:

  1. Pan premier odwołał, pan dworczyk zaprzeczył odwołaniu, wiec nikt nic nadal nie wie...
    dzieciaki dostały pod choinkę hulajnogi, teraz nie będą miały nawet gdzie wypróbować.
    Takie ferie to tylko w Polsce!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w TVPIS sylwester bez obostrzeń pełną gębą.. ktoś sobie sporo zarobi.

      Usuń
  2. Wydaje mi sie że widziałam ten klasycystyczny pałacyk w Dobrzelinie. Parę lat temu w czasie wycieczki do Kutna i Oporowa przejeżdżaliśmy przez Dobrzelin... i także widzieliśmy cukrownię... a może nawet twój dom...???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe. Pałacyk znajduje się w parku. Jeśli jechałaś w stronę Żychlina musiałaś przejeżdżać obok tego parku, a trochę wcześniej na skrzyżowaniu po lewej stronie jest cmentarzyk, na którym pochowano żołnierzy z kampanii wrześniowej. Gdybyś z tamtego miejsca spojrzała na cukrownię i podążyła wzrokiem w prawo, to tam właśnie stoi jeszcze ten mój dom - to jakieś 400 metrów od cmentarza.

      Usuń
  3. Z wielka przyjemnością czytałam osobiste wspomnienia z dzieciństwa. Wstawka polityczna(moim zdaniem zbyteczna właśnie przy owych wspomnieniach)zaburzyła sielskość opisów rodzinnych. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapiski są wypowiedziami ad hoc dotyczącymi tego, co przychodzi mi akurat do głowy, co wspominam, co mnie na bieżąco nurtuje. Staram się oddzielać poszczególne tematy - stąd numeracja poszczególnych wątków. Powiem tylko, że sielskość dzieciństwa zaburzana jest codziennie bieżącą rzeczywistością - nic na to nie poradzę. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń