kadr z filmu "Miłość w czasach zarazy"
532.
Po raz kolejny sięgam po "Miłość w czasach zarazy" Marqueza. Nie wiem, dlaczego tak bardzo lubię pisarstwo tego kolumbijskiego geniusza pióra, choć bardzo prawdopodobne, że chodzi tu o styl pisania, formułowanie zdań, narrację i jednocześnie wprowadzanie czytelnika w narzucony przez autora świat przedstawiony, w którym ja osobiście czuję się znakomicie. Z drugiej strony ten świat opowiedziany jest także przez tłumacza, a pośród nich, wiadomo, zdarzają się też geniusze, jak choćby Tadeusz Boy-Żeleński - arcytłumacz literatury francuskiej. Przyjmijmy więc, że w przypadku "Miłości w czasach zarazy" tłumacz Carlos Marrodan Casas miał swój pozytywny udział, jednakowoż zdecydowanie na innym poziomie percepcji czyta się Gabriela Marqueza, a na innym takich mistrzów słowa jak Cortazar, Llosa Vargas czy Fuentes. Nie mogę powstrzymać się od przytoczenia jednego z początkowych fragmentów tej powieści:
"- Słyszałem, że ten człowiek był świętym - powiedział.
- Był kimś jeszcze bardziej niezwykłym - odparł doktor Urbino. - Świętym ateistą.
Ale te sprawy przynależą Bogu.
Z daleka, z drugiej strony kolonialnego miasta, dobiegło bicie dzwonów katedralnych wzywających na sumę. Doktor Urbino nałożył półokrągłe okulary w złotej oprawie i zerknął na przymocowany do dewizki cienki kwadratowy zegarek z otwieraną na sprężynkę kopertą: jeszcze trochę, a spóźni się na zielonoświątkowe nabożeństwo.
W pokoju stał olbrzymi aparat fotograficzny na kółkach, taki sam jak aparaty instalowane w parkach publicznych, i ekran z morskim zachodem słońca namalowanym przez amatora, ściany zaś obwieszone były zdjęciami dzieci z ich najbardziej pamiętnych chwil: pierwsza komunia, w przebraniu króliczka, szczęśliwe urodziny. Doktor Urbino był świadkiem, w czasie pełnych głębokich medytacji szachowych wieczorów, jak ściany te, stopniowo, rok po roku, pokrywały się kolejnymi warstwami zdjęć, i wielokrotnie, z drżeniem smutku, nawiedzała go myśl, że w tej galerii przypadkowych portretów znajduje się zarodek przyszłego, rządzonego i deprawowanego przez owe anonimowe dzieci miasta, w którym nie pozostanie nawet nikły ślad po popiołach jego chwały."
533.
Jakże przykro jest zestawiać prawdziwą sztukę słowa i informacją podawana przez różne źródła, że na naszej wschodniej granicy, w granicznej miedzy pomiędzy Białorusią a Polską pierwszych pięć osób, pięć albo trzy, a nawet choćby i jedna, odeszły z tego świata, bo żadna ze stron nie udzieliła emigrantom pomocy. W tym momencie Białoruś jest mi obojętna z tym swoim Łukaszenką - chodzi mi o pisowskie, ultrakatolickie państwo, które, aby nie pomóc uchodźcom, ogłosiło stan wyjątkowy, dzięki wprowadzeniu którego my, Polacy, mamy sie nie dowiedzieć, co też tam na granicy naszej wschodniej się dzieje. A umierają ludzie, i dzieje się to mniej więcej w tym samym czasie, kiedy prezydent duda na forum ONZ lukruje nasz rząd, jaki to dobry dla ludzi w czasie trwania covidowej epidemii. Cieszy się z tych niepotrzebnych śmierci nasza prawica, raduje się arcybiskup jędraszewski, bo paru niekatolików mniej, dziękuje Bogu prezes kaczyński, że nie zarazi się jakąś tajemną chorobą emigrantów, a wszyscy wyborcy pisiorów będą latać na msze i chwalić Boga za to, że dał światu takich miłujących ludzi, miłosiernych polskich katolików. A w wigilijny wieczór - wiadomo - każdy prawdziwy polak-katolik udostępni miejsce przy wigilijnym stole potrzebującemu (co za obłuda!!!)
534.
Mówisz, że nie piłeś, ale kiedy, jak w starym porzekadle, drugi, piąty, dziesiąty obserwator twych ruchów i słuchacz tego, co masz do powiedzenia, mówi ci, że jesteś kompletnie pijany, uwierz, że to nie ty masz rację, a oni.
Jakoś tak się złożyło, że pisowskie rządy ganione są nie tylko w kraju przez opozycję, ale i za granicą poklasku nie zyskują. Mówią ci z opozycji i ci za rubieżami kraju (ci w obcych językach) pisowcom, że nie szanują konstytucji, podporządkowują sobie prokuratorów i sędziów, mają w jak najgłębszym poważaniu medyków i nauczycieli, podporządkowali sobie publiczne media i sukcesywnie eliminują te, które im nie schlebiają, zadłużają kraj po uszy, szukają wrogów po całym świecie, a znajdują ich nawet tam, gdzie ich nie ma, pakują się w zabłoconych buciorach do łóżek obywatelskich i tak dalej... a pisiory swoje i swoje, że cały świat się nad nimi znęca, a nie powinien, bo takich mądrych ludzi jak prezes kaczyński to od Aleksandra Macedońskiego nie widziano.
Chciałem w tym miejscu napisać, że rządy pisiorów przypominają jako żywo proces dochodzenia do absolutnej władzy Hitlera, ale tego nie zrobię.
Teraz mają ci nasi biedni bezmózgowcy kłopoty z tym okrutnym TSUE i Czechami, i ani słówkiem się nie zająkną, że w sprawie tej kopalni w Turowie, a konkretnie w kwestii odszkodowań dla Czechów za to, że choćby w czeskiej okolicy studnie z wody wysychają, w tej sprawie coś tam nie poszło z naszej, polskiej strony.
Pisiory zawsze, a zawsze niewinni.
Chyba tylko polskiego premiera stać było na tak kłamliwe słowa, które padłu z jego ust jeszcze w maju bieżącego roku: "Jesteśmy bardzo bliscy porozumienia ze stroną czeską w sprawie kopalni Turów - ogłosił w nocy w Brukseli premier Mateusz Morawiecki. W wyniku nowych ustaleń. Czesi mają wycofać pozew w tej sprawie przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej."
Ponoć premier Czech zgodził się na wycofanie skargi na Polskę do TSUE (czeski premier zaprzeczył), a pinokio swoje, od maja prowadzi negocjacje i teraz, po wyroku trybunału w Strasburgu złorzeczy Unii i Czechom.
W jakim kraju przyszło mi żyć, w jakim?
[22.09.2021, Toruń]
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńKatolika rozpoznaję po czynach, a nie po tym, co mówi. Ludzi, o których piszesz, nie uważam zatem za katolików.
Pozdrawiam serdecznie.
Niestety znam takich "katolików", którzy im więcej się modlą, tym bardziej nienawidzą innych, niekatolików. Co gorsza, nie są to politycy, którzy chcą tam coś "ugrać" dla siebie, a zwykli ludzie, dla których, przykro to mówić, świat zatrzymał się przynajmniej w XIX wieku, a dla niektórych jeszcze przed oświeceniem. Czy nazywać ich katolikami? Trudno powiedzieć. Może stosować cudzysłów? W każdym bądź razie, jeśli prawdą jest jacy byli pierwsi katolicy, to ci obecnie z katolicyzmem nie mają wiele wspólnego.
Usuń