CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

03 grudnia 2021

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTATURY (581 - 583) PARĘ WSPOMNIEŃ WSTECZ. MIMIKRA? NIENAWIŚĆ W POEZJI.

 



Vincent van Gogh (1853 - 1890), Arles, October 1888
"The bedroom"

581.

    Za mną pobudzająca mnie do optymizmu szeflera, za nią okno, a po tamtej stronie okna niepełna ciemność osiedla, stojące w zwartym szeregu samochody pokryte majestatem zamrozu, może resztkami śniegu, który pod wieczór padał dopominając się nastania zimy. Nareszcie przestało wiać, co odczuwa się też w samym pomieszczeniu, choć otwory okienne mieszkania zdają się być szczelne. To co mnie zwykle intryguje, gdy zasiadam do pisania to przemijanie czasu, ten mój odwieczny przeciwnik, złodziej grasujący bezustannie po płaszczyźnie mojego życia. Ten mój nieustający bunt przeciwko dziurawej konwi czasu jest wielokrotnie nie do zniesienia. Wyobrażam sobie tę niepojętą zgubę jako wnikające w skorupę ziemi krople czasu, jako uderzenia serca, mruganie powiek, jak świt coraz bardziej szary, jak niechęć codziennego zmartwychwstania po niespokojnym śnie. Boję się tej melodii upływających kakofonicznych dźwięków - do czego gotowe są one mnie doprowadzić? Tymczasem korzystam z daru tworzenia nadrzeczywistych obrazów ze wspomnień. Wystarczy abym tylko pomyśl o czymś, co należy do minionego świata, potrafię wiernie i w szczegółach to odtworzyć. Weźmy na ten przykład dom mój rodzinny, kamienicę jakich tysiące, a jednak tę moją własną, widzę raz jak na kolorowym zdjęciu, przytulną i radosną, innym razem ten sam dom postrzegam w smużastej powłoce sepii, to znów mój wzrok maluje postimpresjonistyczny obraz zarówno samego budynku jak i podwórza z trzepakiem pośrodku, wokół którego toczyło się moje życie - życie pacholęcia, potem aż do ukończenia średniej szkoły młodziana, z tym, że ów trzepak nie był wtedy agorą, a jedynie jej wspomnieniem. I jeszcze te dziesiątki skojarzeń. Dzisiaj akurat o tym, jak dwunastoletnim, co najwyżej, brzdącem będąc, wchodziłem na poddasze komórki (że też nie obawiałem się spaść), a tam siadałem przy tajemniczym stole i pisałem pierwsze swoje teksty, powiedzmy, literackie, które później gdzieś spłonęły w pożarze niepamięci. A najciekawsze w tym wszystkim jest to, że doskonale pamiętam mały, zielony, plastykowy długopis, którego największą zaletą było to, iż zawierał w sobie wkład piszący ciemnogranatowym, bardzo wyraźnym tuszem - do dzisiaj lubię ten prehistoryczny odcisk tuszu na papierze.

    Skojarzenia na teraz? Z ojcem... odezwały się we mnie "Sklepy cynamonowe" Schulza. Kto czytał, ten zna te uczucia dziecka względem ojca. Wrażliwy na porządek ojciec zwraca się do mnie zaraz po tym, jak odkurzyłem dywan w ostatnim pokoju:

- Nie do końca odkurzyłeś dywan. Przecież można sie na nim przewrócić.

    Nie zrozumiałem. Za chwilę ojciec wyjaśnił mi, że chodziło mu o nieuczesane frędzle dywanu. Albo może mi kto odpowie dlaczego mój ojciec znany z wybitnego w dawnych czasach poczucia humoru, nazywał czasami moja mamę "Baszanowskim" (znany nasz ciężarowiec, dwukrotny mistrz olimpijski w podnoszeniu ciężarów w wadze lekkiej), gdy była w pół negliżu. Chodzi o to, że moja mama nie należała do kobiet korpulentnych, wręcz przeciwnie, a i sportem nijakim również się nie zajmowała, nie miała też w owych czasach jakiejś fizycznej wady, na podstawie której można by sobie popuścić wodze żartu.

    Miał te swoje czasami dziwaczne przyzwyczajenia - do koszul, które zawsze musiały być wyprasowane, koniecznie z mankietami scalonymi spinkami, do jasnych najczęściej garniturów, do pracy społecznej, która stawiana była przez niego powyżej niektórych męskich obowiązków domowych, do znaczków zbieranych pasjami, do bardzo wczesnego wstawania, do obowiązkowości, dzięki której nigdy w życiu nie spóźnił się do pracy.


582.

    I już odpływa kajakiem pamięci wspomnienie, i okazuje się, że tworzę zapiski na nieco inny temat niż chciałem.

    A chciałem także o tym, co dręczy mnie od dawna, a mianowicie: czy możliwa jest znacząco negatywna zmiana w człowieku, zmiana która stała została dokonana pod wpływem innej osoby? Upraszczając kobieta czy mężczyzna wchodząc w związek małżeński przejmują absolutnie sposób życia swojej połowicy i przez to stają się zmienionym / zmienioną nie do poznania. Pisząc te słowa, mam oczywiście świadomość, iż pokusiłem się o zadanie pytania retorycznego, gdyż znam taką osobę, w której dokonała się taka negatywna przemiana, mało tego, ta przemiana cały czas się pogłębia i, co gorsza, wydaje mi się, że ta osoba nie jest świadoma tego, że przestała być sobą i wypowiada się językiem swego partnera / partnerki. Dla mnie jest to nie do zniesienia, gdyż znam od dawna tę osobę i ubolewam nad tą zmianą: jakże bowiem mam prowadzić rozmowę z kimś, kto posługuje się nieswoim językiem? A może tego stanu nie da się odwrócić? Ciekaw jestem, czy takich postaci zatracających swe dotychczasowe oblicze jest więcej.

583.

    Ostatnio pisałem w superlatywach o pewnej stronce na facebooku, a tu dzisiaj przytoczyć muszę przykład zgoła przeciwny. Jest taka grupa sympatyków własnej twórczości... pisanie literackiej byłoby nadużyciem. Otóż pewnym osobom wydaje się, że osiągnęły kunszt poetycki do tego stopnia, że zdecydowały się podzielić swym "pisactwem" z innymi. No cóż, niech tak będzie - przynajmniej bomb nie produkują. Byłem przez pewien okres czasu biernym obserwatorem poczynań tej grupy składającej się, jak sądzę, z młodych ludzi. Razu pewnego obejrzałem sobie pewną panią w wieku bardziej niż solidnym, która deklamowała swoją wielce politycznie nacechowaną rymowankę, która spodobała mi się inaczej. Ośmieliłem sobie przekazać tej sędziwej pani komentarz z sugestią, czy by przypadkiem nie napisała czego w formie hymnu czy dytyrambu ku czci miłościwie nam panującego prezydenta. Poetka połknęła moją podpowiedź jak foczka bałtyckiego śledzia i odpowiedziała, że i owszem, jak tylko znajdzie czas i wenę, natychmiast takowy poemat napisze. Ponieważ mimo poczynionej sugestii nie byłem zainteresowany kolejnym dziełem literackim tej pani, odpuściłem sobie tę panią i stronę, na której deklamuje swoje wiersze. Aż tu pewnej nocy jakiś zapewne diabeł podkusił mnie i natrafiłem na wiersz tej pani. Tematem wiersza była wina Tuska i jemy podobnych zdrajców Polski. Przyznać muszę, że nigdy dotąd z czyichkolwiek ust nie usłyszałem tak zajadłem mowy nienawiści, jaką na katolickiej tacy otrzymałem od tej pani. Pomyślałem sobie, że ta poetka deklamująca swój wiersz (a jakże - stolik, kwiaty w wazonie, paląca się świeczka - nastrój jeśli nie wigilijny, to przynajmniej przypominający koncert życzeń) musi w ostatnim czasie karmić się przynajmniej trzy razy dziennie samą li tylko nienawiścią. Mogłem wprawdzie tę poezję udostępnić choćby sobie i później przełożyć wypowiadane przez panią poetkę słowa na mowę pisaną, ale nagle trafił mnie najjaśniejszy szlag, a że jestem po zawale, porzuciłem swój zamiar, chociaż aż mnie kusiło zapytać, kazaniami której parafii została ta osoba zainspirowana do napisania swego poematu.

    Skończyło się na tym, że rozstałem się raz na zawsze i z panią poetką, i z poetycką grupą.


[03.12.2021, Toruń]



4 komentarze:

  1. Żałuję, że nie podałeś strony tej twórczości, bo jestem zdania, że jeżeli potrafimy wypowiadać się na temat utworów(książek) dobrych, to wskazywanie tych niewłasciwych też powinno mieć miejsce. Ukłony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podałem tę stronę do administratora facebooka ze względu właśnie na mowę nienawiści. Przyszła odpowiedź, że "wicie, rozumicie", ale mieści się wypowiedź tej pani w standardach.... "ja wiedziałem, że tak będzie, ja wiedziałem", bo oni tam, nie wierzę, że czytają. Napisałem jeszcze raz do tych administratorów, bo nie lubię być ignorowany, gdy mam rację (taki charakter), ale czy się zreflektują, nie sądzę. A tę panią zablokowałem, grupę opuściłem, aby się nie denerwować.

      Usuń
  2. Gdy zaczęłam kiedyś spisywać swoje wspominki, stwierdziłam, ze sporo faktów gdzieś się zapodziało, a inne przypominają się w nieoczekiwanych momentach.
    Bywa, że ci, co anonimowo grzeszą nienawiścią, w realu bywają cisi i potulni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim przypadku, Jotko, to moje sławetne pamiętanie przeszłych wydarzeń z życia ma bezpośredni związek z nieuchronnym moim starzeniem się - wtedy bardziej pamięta się dawniejsze fakty... chociaż akurat nie mam nic przeciwko temu, gdyż te dawniejsze wydają mi się przyjemniejsze od tych niedawno minionych.
      A co do Twojej uwagi odnośnie cech osób posługujących się mową nienawiści... myślę identycznie.

      Usuń