CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

29 grudnia 2021

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTATURY (619) WIGILIA INACZEJ

619.

Najpierw zajmijmy się tym, co na temat uchodźctwa i emigracji powiedział prezes wszystkich prezesów, nieustraszony wódz chroniony podczas demonstracji przez policjantów, którzy przyjechali pod dom władcy kraju siedemdziesięcioma policyjnymi busami.

"Gdyby uchodźcy zostaliby wpuszczeni powstałby wielki problem odnoszący się do bezpieczeństwa i nie chodzi tylko o terroryzm. Tu chodzi o takie zwykłe, codzienne bezpieczeństwo. Nie ma żadnego powodu, żebyśmy radykalnie obniżyli standard życia Polaków"

[faktycznie byłoby żal, gdyby stopa życiowa wodza obniżyła się i zamiast siedemdziesięciu aut policyjnych chroniłoby go pięćdziesiąt]

"Są już przecież objawy pojawienia się chorób bardzo niebezpiecznych i dawno niewidzianych w Europie. Cholera na wyspach greckich, dezynteria w Wiedniu. Różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki, które nie są groźne w organizmach tych ludzi, a mogą tutaj być groźne." 

[faktycznie częste podróże po Europie, które wódz odbywał oraz jego znajomość medycyny upoważnia drugiego po Bogu do formułowania takich sentencji]

 „Mamy pełne moralne prawo powiedzieć »nie«” – tak Jarosław Kaczyński uzasadniał na kongresie programowym PiS odmowę przyjęcia przez Polskę uchodźców. Bo przecież – dodawał – nie ma powodu, żebyśmy radykalnie obniżyli standard naszego życia. I jeszcze, że to byłaby „katastrofa społeczna”. Bo po pierwsze ucierpiałoby „takie zwykłe, codzienne bezpieczeństwo”. A po drugie, wraz z uchodźcami pojawiłyby się problemy ekonomiczne. A poza tym – zapewniał – Polska uchodźcom już pomaga i jest gotowa pomagać więcej, byle nie u siebie, a na miejscu.

Już choćby w związku z przytoczonymi powyżej wypowiedziami największego nienawistnika czuję się upoważniony do pogardzania tym małym, tchórzliwym człowieczkiem, który haniebnie wykorzystuje swoje pięć minut w historii. kaczyński nie tylko że nie jest dla mnie autorytetem, ale żaden z niego chrześcijanin, tudzież nie dostrzegam w nim człowieczeństwa; nie ma też w nim za grosz patriotyzmu. Pewnie do końca życia będę ie zastanawiał, jak możne wielbić tego starszego pana i jednocześnie wywieszać ze swych okien Biało-Czerwone flagi, portretować się na tle Orła Białego.


[faktycznie, nasz guru nie doczytał, że... w 1943 roku 
Iran przyjął 116 tysięcy polskich imigrantów]


620.
    Odnalazłem to w internecie, w facebooku. Urzekło mnie to, co na temat ostatniej Wigilii miała do powiedzenia Kasia Pastucha, wolontariuszka pomocowej organizacji Salam Lab  

Muzułmańska rodzina z Afganistanu na Wigilii u ewangelickiej rodziny ze Śląska Cieszyńskiego

W tym domu nie było pustego nakrycia 


    "To miały być bardzo smutne święta. 

    Bałam się ich. Już w listopadzie na samą myśl, że będę zostawiać pusty talerz dla zbłąkanego wędrowca i śpiewać “Nie było miejsca dla Ciebie”, odechciewało mi się świątecznych przygotowań. 

    Mam u siebie dziecko, które co roku cieszy się na świąteczną atmosferę. To był pierwszy rok, w którym na widok pierwszego śniegu łzy stanęły mi w oczach. Z bezsilności i beznadziei. 

    Były dwa dni do Wigilii, kiedy dowiedziałam się dzięki cieszyńskiej grupie Granica dla Granicy, że z powodów zdrowotnych rodzina z Bielska nie może wziąć Salima, Mohseny i ich synka Adnana na kolację wigilijną. To właśnie afgańska rodzina wyszła z tą inicjatywą; chcieli zobaczyć typowe polskie święta. 

    Pomyślałam: muzułmańska rodzina na Wigilii u mojej ewangelickiej rodziny? Nic w tym typowego. Ale serce zabiło mi z radości na samą myśl.

    Zapytałam swoich bliskich, czy są gotowi spędzić wigilijny wieczór z trzema dodatkowymi osobami z Afganistanu. Mieli się zastanowić i dać mi znać. Na telefon z decyzją czekałam całe 2 minuty. “Naradziliśmy się. Jesteśmy oczywiście jednogłośnie na tak”. 

    Kiedy dzwoniłam do Salima i Mohseny, by zaprosić ich na kolację wigilijną, było już czwartkowe popołudnie. A przecież trzeba było jeszcze zorganizować prezenty i zrobić dodatkowe zakupy! Przedświąteczna krzątanina sprawiła mi więcej przyjemności niż kiedykolwiek.

    W piątkowy wigilijny wieczór podekscytowani pojechaliśmy do Bielska po naszych gości. W samochodzie przez chwilę było niezręcznie, w końcu oni pierwszy raz w życiu zobaczyli nas na oczy, a my znaliśmy ich twarze tylko z mediów. 

    Szybko przełamaliśmy pierwsze lody.

    W tym roku święta spędzaliśmy u teściów. Nasi goście natychmiast po wejściu do domu dostali kapcie (a jakże!). Z podziwem obejrzeli choinkę i zapozowali do tradycyjnego zdjęcia na jej tle. 

    Spróbowali wszystkich potraw wigilijnych, które pojawiły się na stole. Łamali się z nami opłatkiem. Wysłuchali naszej modlitwy i fragmentu Pisma, który zawsze czytamy w wigilijną noc. Otworzyli z nami prezenty. Kiedy zebraliśmy się przy fortepianie, by śpiewać kolędy, wyciągnęli telefony, by nas nagrać. W końcu musiała to być dla nich nie lada atrakcja! 

    Mały Adnan to aniołek, który skupiał na sobie większość uwagi wszystkich dorosłych przy stole. 

    Trzy miesiące temu przeszedł operację serca, która często jest konieczna u dzieci z zespołem Downa. Kiedy pomyślę, ile ten niespełna roczny chłopiec przeżył już w swoim krótkim życiu, jest mi przykro. Z drugiej strony mam świadomość, że jest uchodźczym dzieckiem, które miało prawdopodobnie najwięcej szczęścia w tym kraju. 

    Niektóre dzieci przecież nadal marzną w polskim lesie. Wiele z nich już nigdy z niego nie wyjdzie. 

    I tak, oczywiście głos uwiązł mi w gardle, gdy śpiewałam “Nie było miejsca dla Ciebie” i moje myśli uciekły wtedy do tego mroźnego, strasznego lasu. 

    Ale dzięki Mohsenie, Salimowi i Adnanowi moje serce było tego wieczoru wypełnione nadzieją. 

    Dziękuję w szczególności mojemu mężowi, teściom i bratowej za otwarte serca i spontaniczną gościnność. Dziękuję całej mojej rodzinie za słowa wsparcia, wszystkie dżemy i domowe jajka, na szybko pakowane dla naszych niespodziewanych gości. 

    Dziękujemy Safia Rabati za to, że znalazłaś chwilę, by pomóc mi napisać świąteczne życzenia w dari, języku naszych gości. 

    Dziękuję Grupa Granica Bielsko Cieszyn za Wasze wielkie serca, za to co codziennie robicie dla Naszych gości - podwozicie na rehabilitację, organizujecie dentystę, kursy językowe, dbacie o nich jak o własną rodzinę. 

    Nade wszystko dziękuję Mohsenie i Salimowi za otwartość, za to, że przyjęli zaproszenie i wnieśli nadzieję do moich świąt. 

    To miały być bardzo smutne święta. 

    Dzięki Wam wszystkim były wspaniałe.

            DZIĘKUJĘ.

pozwoliłem sobie wkleić to zdjęcie,
aby udowodnić, że można zapełnić stół wigilijny


621.
    Ten krótki filmik i podany jeszcze niżej adres strony niech będzie dowodem na to, że w kraju zawładniętym przez ludzi pokroju kaczyńskiego żyją jeszcze dobrzy, pomocni i wrażliwi ludzie.


https://salamlab.pl/pl/

622.

    Gdy tymczasem proceder na wschodniej granicy trwa. Pozwoliłem sobie zamieścić i tę informację:

    "W noc przed Wigilią, przy 10 stopniach mrozu, Straż Graniczna wywiozła z Polski 9 zmarzniętych i głodnych ludzi w stronę zimnego białoruskiego lasu.

    Grudzień jest piątym miesiącem kryzysu humanitarnego na Podlasiu. Coraz trudniejsze warunki pogodowe, nieustające wywózki i przemoc ze strony funkcjonariuszy służb stanowią nieodłączny element codzienności pogranicza. Mimo to mieszkanki i mieszkańcy tego regionu codziennie podejmują działania pomocowe. Również w ostatnich dniach interweniowali, niosąc pomoc humanitarną dziewięcioosobowej grupie osób z Syrii, Iraku i Turcji, które błądziły w bardzo trudnym terenie, po lasach i bagnach. W tym czasie wolontariuszki i wolontariusze dostarczyli im jedzenie i odzież oraz dali podstawowe wsparcie umożliwiające przeżycie. Na miejsce dotarł również zespół medyczny Fundacji Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej. 

    Pomimo skrajnie złych warunków pogodowych, złego stanu zdrowia (przemęczenie i hipotermia), interwencji ze strony mieszkanek i mieszkańców oraz wsparcia humanitarnego udzielanego przez 3 kolejne dni i noce uchodźcy zostali wywiezieni przez pograniczników z zimnego lasu w Polsce do Białorusi. Wywózka odbyła się o północy, kilkanaście godzin przed Wigilią.

    Oto relacja jednej z wolontariuszek wspierających tę grupę: 

„Wyobraź sobie, że po kilku godzinach zimowej przeprawy przez las spotykasz człowieka. Duży mężczyzna. Trzęsie się. Leży skulony, zwinięty jak dziecko, dłonie wsadzone pod pachy. Na nogach ma filcowe, ‘babcine’ kapcie, krótkie, do kostki, nasunięte na gołe stopy. Mokre. Jest zimno, –8, za chwilę –10 stopni. Późny zmierzch. Wokół pełno wojska i Straży Granicznej. Wiesz, że będzie jeszcze zimniej. Co robisz? Naprawdę zastanów się: co byś zrobiła? Wiesz, że wszystkie procedury trwają, większość nie daje gwarancji i nie działa w imię ochrony drugiego człowieka. Na samą myśl o wywózce do Białorusi ludzie, których spotkałaś, zastygają przerażeni, składają dłonie, mówią do ciebie: ‘No Belarus, no Belarus’. To jedyna sentencja, którą znają wszyscy, bez wyjątku. Sama twoja obecność już ich przeraża i stanowi dla nich zagrożenie. W ogóle nie powinno cię tam być. Zamiast ciebie powinny być tam specjalne jednostki zajmujące się ratowaniem ludzi i ochroną praw człowieka”. 

    Mieszkanki Białowieży w Wigilię dowiedziały się, że spotkana kilka dni wcześniej grupa osób została zawrócona na pas graniczny. Byli w polskim lesie już od wtorku – wówczas temperatury w nocy sięgały –10 stopni: 

    „Wiemy, że w takich warunkach tylko marsz pozwala na przeżycie. Ci ludzie przeszli około 15 km, przez bardzo trudne odcinki lasu. Została im udzielona pomoc medyczna, ich stan fizyczny był bardzo słaby. Niestety osoby te zostały zabrane przez Straż Graniczną po co najmniej 3 dniach pobytu w Polsce… i kolejnego dnia były już w Białorusi. Nawet w dniu niosącym nadzieję światu, tutaj – w Polsce – nie ma miejsca na najmniejszy gest dający nadzieję na respektowanie praw człowieka. Czy prawo, według którego działa Straż Graniczna, naprawdę nakazuje wypychanie ludzi w ręce przedstawicieli reżimu Łukaszenki? W warunkach, które zagrażają życiu? Zawracanie zagraża życiu tych ludzi. My o tym wiemy i wie o tym Straż Graniczna”.

    Grupa Granica zwróciła się do Rzecznika Praw Obywatelskich i UNHCR z prośbą o interwencję w opisanej sprawie w związku z narażeniem życia i zdrowia wywiezionych osób. Od pięciu miesięcy apelujemy o deeskalację kryzysu na granicy. Zwracamy się do polskich władz o poszanowanie praw człowieka, w tym szczególnie praw migrantek i migrantów, zaprzestanie wywózek do Białorusi oraz dopuszczenie organizacji humanitarnych, medyków, mediów i niezależnych obserwatorów do strefy stanu wyjątkowego."

Tak to wygląda. Mam nadzieję, że prezes kaczyński spędził miło Święta Bożego Narodzenia.

Tekst i zdjęcie zawarte w częściach 620-622 pochodzi z bloga wolontariuszki oraz wykorzystałem też film z organizacji "Salam Lab"


[29.12.2021, Toruń]


2 komentarze:

  1. Wielki podziw dla tych, co mają odwagę i wielkie serce by przyjąć do domu obcych.
    Ja jeszcze tej odwagi nie mam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pełna uznania dla tych ludzi, którzy w Wigilię przyjęli uchodżców w swoim domu.
    A jeśli chodzi o nasz rząd i prezesa ..... to sama wiesz Kawiarenko co o nich myślę...

    OdpowiedzUsuń