Antoni Kamiński - "Chóry anielskie"
Zaczęło
się od tego, że w kwietniu wiatr powalił gruszę. Nie rodziła już od roku, stara
była, pochylona i garbata. Upadła na twarz i zrobiło mi się żal, że tak sterczy
samotnie pomiędzy szpalerami młodszych i silnych jeszcze drzew. Piłą
dokończyłem jej żywot. Pień i pękate ramiona gałęzi rozczłonkowałem na
pokaźnych rozmiarów kloce i przewiozłem martwe drzewo do komórki, aby wyschło.
Myślałem, że wykorzystam je do wędzenia. Niewiele się znam na wędzeniu, ale
postanowiłem spróbować późnym latem lub jesienią, kiedy kupię udziec jagnięcy
albo połowę wieprzka.
Kiedy
lato było w pełni i wciąż dokuczał upał, przyszedł Piotr i, nie wiedzieć czemu,
podczas spaceru w sadzie skierowałem go do drewutni. Być może chcieliśmy
odpocząć w cieniu a przy okazji napić
się samogonu. Ukryłem go właśnie tam, przed samym sobą. Ledwie opróżniliśmy
pierwsze kieliszki, a Piotr zaczął się zachowywać dziwnie. Ręce mu się trzęsły i niemal drgawek całego ciała dostawał, ilekroć dotykał przycięty i częściowo
odkorowany kloc gruszy.
-
Człowieku, potrzebne ci to drzewo? Jeśli nie, daj mi je – przemówił do mnie z
pełną powagą matowego głosu, jaki wydobył z wnętrza płuc, z przepony.
Opowiedziałem
mu o przeznaczeniu sprzątniętej, zmarłej tragicznie gruszy. Zaniepokoił się,
lecz nie przestawał swymi dużymi, nabrzmiałymi dłońmi obejmować pień, pieścić
go i masować, jakby martwe drzewo było żywą, ponętną niewiastą.
-
Człowieku, nie rób tego, nie niszcz go. Ja tu widzę postać, może postać świętą,
może nieczyste ciało diabła. Chciałbym ożywić ten kloc i wtłoczyć weń duszę.
Spójrz dokładnie. Widzisz tę twarz, tors albo piersi, te smukłe uda, ramiona
ucięte powyżej łokci.
Nie
widziałem ani twarzy, ani piersi, ani ramion, ale uwierzyłem mu na słowo, że są
zaklęte w tym klocu martwego drzewa, i chciałem, aby mi to pokazał. Nie potrafiłem wędzić, ale gdybym nawet
potrafił, to perspektywa wydobycia z nieżywej miazgi żywej postaci była tak
kusząca, że z radością przystałem na prośbę Piotra. Nie mogłem się oprzeć
własnej ciekawości. Zaintrygowany czekałem na ten dzień, w którym będę mógł
uczestniczyć w dziele tworzenia życia. I dzień ten nastał szybciej, niż można było
oczekiwać. Piotr pojawił się w upalnym dniu, kiedy po wypiciu pierwszej kawy
otworzyłem drzwi na oścież, chwytając w nozdrza wysuszone gorącym słońcem
poranne powietrze.
Witaj Smoothoperator, no, tak, drewno może mieć różne przeznaczenie. Wykonanie rzeźby to szlachetny jego koniec.
OdpowiedzUsuńMaria Dora
Letnie spotkanie z nowym Witem Stwoszem...
OdpowiedzUsuń