Ból głowy czasami paraliżuje.
Całe szczęście, że chwyciłem się zbioru opowiadań Stasiuka "Nie ma ekspresów przy żółtych drogach". Nie każdy obrazek koi moje zmęczenie. Słabszym: "816", "Licheń. Zesłanie", "Terzani" towarzyszą ciekawsze: "Dzikie", "Wrzesień" czy "Letnia podróż z córką do krainy dzieciństwa". Tak jak w życiu. Są momenty lepsze i gorsze. Stasiuk podróżuje tam, gdzie sam bym popodróżował.
Nie mogę się doczekać kolejnego odczytania "Pana A.G. w X" Dérego. Chyba wkrótce zrobię sobie tę przyjemność.
Pewne rzeczy giną, oby nie bezpowrotnie. Pozostała jeszcze piwnica, bo jakoś nie mogę sobie przypomnieć, abym miał przełożyć z rękopisu na twardy dysk pewnej opowieści, która zakończyła swój żywot, nie podając powodu. Opowieść ta, napisana pod wpływem lektury Dérego, kończy się katastrofą pewnej wyimaginowanej cywilizacji, która przyszła po innej, z którą ta pierwsza walczyła. Autorytarne miasto zostało zastąpione miastem wolności, lecz wkrótce po zwycięstwie okazuje się, że Nowe staje się Starym; ludzie którzy podejmują walkę za starym porządkiem przejmują wszystkie wady uprzedniego systemu. Konstatacja jest taka, że walka nie miała najmniejszego sensu, gdyż w gruncie rzeczy zmieniły się postaci, nie ich myślenie. Pisałem o tym zanim jeszcze niesłuszny ustrój ewaluował, zamieniając się w jedynie słuszny.
Zawsze miałem inklinację do uczuć pesymistycznych jako dobrze poinformowany optymista (wiem, że narażam się wielu, którzy zerkają przez różowe okulary). Potrafię nawet dokładnie umiejscowić w swoim życiorysie ten moment, w którym coś się stłukło. Sporo lat upłynęło od tego momentu.
W opowieści zagubionej prawdopodobnie w piwnicy, bohater ucieka z wolnego miasta, które stało się miastem bezprawia. Powraca na prowincję, gdzie wyrósł i dorósł do buntu, którego zasadność została bezceremonialnie zachwiana.
Bardzo źle żyje się w miejscu, które ubliża twoim poglądom na świat.
Jeszcze gorzej jest, kiedy ma się przekonanie o niezmienności świata ludzkich ułomności. Ktoś inny mógłby w tym kontekście powiedzieć, że historia niczego nas nie nauczyła. Naiwny z kolei powie, że taki pogląd nie ma racji bytu, bo świat idzie naprzód a to co przed laty istniało w marzeniach, stalo się rzeczywistością. A ja, pesymista, jako dobrze poinformowany optymista powiem, że ani odrzutowiec, ani komputer, ani cała Dolina Krzemowa nie uczyniły człowieka lepszym.
To jeden z paradoksów naszych czasów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz