CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

18 kwietnia 2012

Sięganie po absurd



Pablo Picasso - "Autoportret"


W ojczyźnie mojej...ha, jak zabrzmiało, w moim kraju, gdzie bez przeszłości nie da się wyżyć, gdzie tyleś wart, ile kto, po balcerowiczowsku, zechce za ciebie zapłacić, gdzie na medialnym rynku gadające głowy Ciechowskiego przybrały monstrualnie odpychające kształty, ściskając mózg do mikroskopijnych rozmiarów, w tym kraju moim i naszym, po absurd sięga się jak po niedopałek na ulicy, czerpie się go wiadrami jak powodziową wodę z piwnic. W tym kraju, gdzie polityka sięgnęła już dna, bruku jak szopenowski fortepian Norwida, na samą myśl o przyszłych wyborach, wiecach, kampaniach, telewizyjnych wywiadach i reklamowych spotach, można dostać torsji i wręcz obowiązkiem każdego obywatela wydaje się nie brać udziału w tej absurdalnej komedii kolejnych omyłek. To tutaj właśnie panuje coraz to bardziej powszechny pogląd, że pogięte blachy roztrzaskanego samolotu winny się stać narodową relikwią, nie zaś zostać oddane na złom, gdzie jest miejsce na bezużyteczne, a w tym przypadku dodatkowo, kojarzone z nieszczęściem. Choć z drugiej strony takich nieszczęsnych blach każdego dnia na naszych drogach przybywa, a w nich pamięć o śmierci pozostaje, lecz najwidoczniej, chociaż to wbrew boskim prawom, śmierci u nas są inne i sobie nierówne.
Przywykliśmy do zalewania się łzami, nie wnikając w to, co było na początku. Tolerujemy zło, złe prawo i dopiero, gdy jedno z drugim do wspólnego stołu zasiędzie, kiedy zaboli, wtedy larum gramy.
A nasi urnowi wybrańcy, zamiast złe przepisy zmieniać, zamiast pozbawiać nasze życie absurdów, we własnym sosie inwektyw, a chorych nierzadko psychiatrycznych od prawa do lewa się nawzajem duszą.
Ponieważ, jako się rzekło powyżej, absurd u nas, jak niedopałek na ulicy leży i tylko schylić się po niego, przeto niech mi wolno będzie przytoczyć przykład oczywistością swą przemawiający, jak dziesięć przykazań, pod którymi nie tylko homo religiosus się podpisze.
Otóż i kiedy ktoś puka do twoich drzwi, o towarzystwo prosi w twoim domu, tedy od ciebie zależy, czy gość przekroczy progi domostwa, w którym pomieszkujesz. Jeśli zaś drzwi wyważy, oknem wnidzie bez pytania, znać, że przyjaznych zamiarów nie ma i winieneś go sam lub z pomocą innego, przegnać na cztery wiatry. A cóż pomyśleć o takim, który nie dość, że zakradł się, szkody twemu domowi i tobie samemu czyniąc, rozsiadłszy się w fotelu, prosi o zapłatę dla swego towarzystwa? Czy nie urąga ten fakt zdrowemu rozsądkowi i czy państwo, które ja, ty i my wszyscy utrzymujemy, nie powinno ustanowić prawa, aby ten nikczemny proceder ukrócić?
Nie jest to, o czym pisze, przypowieścią jedynie, pozbawioną  realnych wymiarów. Takim niechcianym a dokuczliwym i kosztownym gościem bywa sms, który ja, ty i inni, dostajemy, a wtargnął on do nas bez jakiejkolwiek formy, czy nawet intencji zaproszenia.
Na naszą reklamację konsultant operatora sieci komórkowej najpierw przekonuje nas, że jednak zaproszenie wyszło z naszej strony, a po przyparciu do wirtualno-sieciowego muru uprzejmie informuje, że aby pozbyć się intruza, ja, ty i pozostali, musimy wystosować do niego apel, iżby nie zadręczał nas więcej swoimi wizytami. Konsultant nie przyjmuje do wiadomości, że to właśnie sieć telefonii cyfrowej dysponuje moim, twoim i innych numerem telefonu i udostępnia go osobom/podmiotom trzecim, aby za pośrednictwem operatora odbywać jednostronną sms-ową rozmowę na temat prymitywnych gier, wróżb i konkursów.
Jest ci w naszym kraju taka zabawna instytucja o nazwie Urząd Komunikacji Elektronicznej, którego zadaniem jest m.in. dbanie o to, aby nie łamano prawa na linii operator sieci komórkowej - konsument. Ba, prezes UKE może nawet ukarać finansowo niesfornego operatora. Za co? Przeczytajmy: "Prezes UKE nałożył na należącą do grupy TP spółkę Polska Telefonia Komórkowa Centertel 5 mln zł kary za automatyczne rozsyłanie abonentom - bez ich zgody smsów zachęcających do udziału w loterii" (styczeń 2012).
Z kolei "za naruszenie zbiorowych interesów konsumentów na PTC nałożono karę 21.262.842 zł. oraz obowiązek publikacji na stronie internetowej www.t-mobile.pl przez sześć miesięcy". (styczeń 2012)
Dlaczego UKE nazywam instytucja zabawną. Otóż śmieszy mnie to, że jeśli nawet operatorzy przełknęli gorycz finansowej kary, to karne pieniążki nie wpłynęły przecież na konta "zbiorowych konsumentów", tylko na konto UKE lub, nie mam takiej wiedzy czy takowe istnieje, na konto wskazane przez UKE. 
Myślę nawet, że ukaranie w/w operatorów wpłynęło niekorzystnie na relacje operator-abonent, albowiem ukarana firma zechce zapewne powetować sobie straty, już to poprzez podniesienie opłat za rozmowy telefoniczne, albo też za... proszę się nie dziwić... kontynuowanie procederu dostarczania, bądź tez pośrednictwa w dostarczaniu płatnych smsów. Czynić tak będzie do kolejnej kontroli, gromadząc zyski i fundusze na nową karę.
Tymczasem UKE na stronie Centrum Informacji Konsumenckiej z rozbrajającą szczerością przyznaje, że
"Urząd Komunikacji Elektronicznej obecnie nie ma uprawnień, aby żądać zaprzestania prowadzenia konkursu czy loterii, które zostały zorganizowane w nieuczciwy sposób. Wystąpiliśmy jednak do operatorów i usługodawców z apelem o wzięcie przez nich odpowiedzialności i przywrócenie przyzwoitych standardów w świadczeniu tych usług."
Urząd zatem apeluje, apeluje wraz ze mną, tobą i pozostałymi, a operatorzy słuchają tych naszych apeli i śmieją się do rozpuku siorbiąc piwo i zakąszając grillowaną karkówką.
A nasi wybrańcy posłowie miast puknąć się w te swoje zakute łby i ustanowić jednoznaczne prawo, aby za niechciane smsy operatorowi sieci komórkowej nie pozostawało nic, jak swój durny a oszukańczy łeb pod topór nastawić, ci nasi posłowie wciąż o Smoleńsku pieprzą.



8 komentarzy:

  1. Wydaje mi się, że tak jest we wszystkich krajach, nie tylko w Polsce. Wszędzie znajdują się luki w prawie, bo trudno przewidzieć, kto wpadnie na pomysł, aby to prawo obejść.
    Jedynie nas gnębią smoleńskie problemy, inni są od nich wolni.
    Na gry sms-owe nie reaguję, od razu znajdują miejsce w koszu. Przecież nie będę odpowiadać na pytanie, czy Polska leży nad Morzem Czarnym, czy Morzem Bałtyckim (autentyczne), bo to jest poniżej mojej godności.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. smoothoperator18.04.2012, 17:25

    Witam,
    ja też nie reaguję, a cały problem w tym, że nie ważne, czy odpowiem na sms czy nie, muszą zapłacić. Np. doładowuję telefon kwotą 25 złotych i po 4 dniach nie korzystania z telefonu na karcie pozostało mi 3 złote. Aby więc normalnie korzystać z telefonu, muszę go ponowinie zasilić i sytuacja się powtarza. Jeśli zrezygnuję z kolejnego doładowania a rozpocznie się kolejny miesiąśc, dostaję pismo od operatora sieci, grożące mi sądem, komornikiem i krajowym rejestrem dłużników. Sytuacja jest bez wyjścia, bo operator nie reaguje na moje żądania, aby zablokować nękające mnie smsy. Nie wiem jak jest gdzie indziej, poza Polską, lecz wiem, że nasz kraj jest rajem dla oszustów, choć przecież wystarczyłby zwykły zakaz przekazywania płatnych smsów bez wyraźnej zgody abonenta. Skoro nie wprowadza się takich ograniczeń, oznacza to, że ten proceder jest korzystny dla państwa. Większe zyski operatorów spowodowane większą liczbą smsów = większe podakti (np. VAT). Czyli w interesie państwa jest oszukiwanie obywateli :-) , pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam komórkę na abonament i nie przypominam sobie, abym płaciła więcej niż powinnam zapłacić. Od niedawna mamy Ministerstwo Cyfryzacji, może gdy minister Boni upora się ze wszystkimi problemami, to zajmie się tymi nieuczciwymi operatorami. Coś na ten temat czytałam, ale już nie pamiętam, o czym tam było napisane.
      Pozdrawiam wiosennie.

      Usuń
  3. Marzę o finale tego pieprzenia! Ale czy doczekam?...

    OdpowiedzUsuń
  4. smoothoperator19.04.2012, 01:13

    Ajajaj, zgago, jakikolwiek by finał nie był, się go oprotestuje. Wszak chodzi tu o sama pogoń za króliczkiem,
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem jakiego masz operatora, ale mój mnie nie nęka żadnymi szajsowymi propozycjami.Z tego co piszesz o grożbach nt. tego,że nie doładowujesz konta, wnioskuję,że wziąłeś telefon w promocji ( na kartę też są promocje), a wtedy podpisujesz na siebie swoisty cyrograf, bo telefon w cenie promocyjnej (np, za 1 zł) dostajesz wtedy, gdy podpiszesz stosowną umowę, a najczęściej jest ona na 2 lub 3 lata, zależnie od modelu aparatu i dokładnie mówi,że masz obowiązek doładowywać kartę SIM w określonym czasie. W przeciwnym razie będziesz musiał zapłacić pełną wartość telefonu. I dlatego osobiście nie mam telefonu na kartę, bo to żadna oszczędność.Połączenia na kartę są droższe niż w abonamencie.Mam najniższy możliwy abonament, 30 zł/miesięcznie, jako "stary i długoletni klient" mam sporo darmowych minut i jakoś się w tym abonamencie mieszczę. W skali rocznej wydaję tyle ile mój mąż z telefonem na kartę.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
  6. smoothoperator19.04.2012, 23:27

    Anabell, w promocji czy w promocji nie ma w umowie zapisu, abym musiał płacić za przychodzące smsy. Gdyby taka patologia nie istniała, nie miałbym nic przeciwko temu, że "doładowuję" miesięcznie telefon kwootą 25 złotych, co w sumie oznacza, że mój "abonament" tyle właśnie wynosi.
    Natomiast intencją mojego postu było wykazanie, że ustawodawca/rząd/organy kontrolne godzą się na to, aby taka złodziejska praktyka funkcjonowała w naszym kraju. Te wszystkie kary, które operatorzy płacą za podobne praktyki, w postaci finansowego zadośćuczynienia nie trafiają przecież do ludzi okradzionych, więc ochrona konsumentów jest żadna. Abonentowi pozostaje droga pokornego petenta, który na własny koszt dochodzi sprawiedliwości u operatora, wydzwania na własny koszt na czterocyfrowe lub pięciocyfrowe numery z 7 lub 8 z przodu, prosi o zaprzestanie procederu wysyłania płatnych smsów na jego numer, a np. słyszy, że owszem, zablokują wysyłanie smsów ale po upływie 5 dni roboczych.
    Widzisz, Anabell, w przyrodzie ponoć nic nie ginie i być może te promocyjne darmowe minuty operator sieci komórkowej trzeba jakoś odrobić własnie poprzez wejście w zmowę z nadawcami płatnych sms-ów.
    W moim regionie działa np. "najszybciej rozwijająca się sieć komórkowa", która sprzedaje swe usługi pomimo tego, że jest to teren nie objęty zasięgiem tej sieci. Klient, który zakupuje aparaty telefoniczny w tej sieci nie ma przecież obowiązku wiedzieć (bo tez nie ma takich technicznych możliwości)czy zasięg sieci umożliwia prowadzenie rozmów. Życzę powodzenia tym, którzy próbowaliby reklamować usługę w tej sieci. Jedynym rozwiązaniem jest sprawa sądowa, z której ludzie najczęściej rezygnują, bo przecież to dodatkowy koszt, a wielkie koncerny dysponują świetną obsługa prawną. Do tego dochodzą nerwy, etc.
    Anabell, nie patrz na zjawiska pod kątem Warszawy i okolic. Z reguły oszukiwani są ludzie, którzy często z telefonów korzystają, bo tych własnie łatwiej naciągnąć, czasami wręcz nie zauważają dużych różnic w opłatach.
    Ja po prostu, jeśli można tak powiedzieć, walczę o sensowne prawo i jednoznaczna jego egzekucję. Jeśli w Polsce obowiązuje ruch prawostronny, to nikt nie powinien jeździć lewą stroną jezdni i jeśli tak robi, powinien być ukarany. Podobnie w przypadku telefonicznej komunikacji. ja uznaję za aksjomat: ja dzwonię do kogoś - ja płacę; ktoś dzwoni do mnie - on płaci. Dla mnie to logiczne. Jeśli więc państwo toleruje jakieś inne, dla mnie nielogiczne i sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem prawo, to znaczy że państwo działa wbrew logice i stąd można się tylko domyślać czy podejrzewać, dlaczego to robi.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Smoothoperator, poruszyłeś dwie kwestie, z jednej strony stan państwa, a z drugiej konkretny problem tych niechcianych sms. W pewnej mierze na oba problemy mamy wpływ. Ostatecznie to nie kosmici nam wybrali rząd, ale nasi rodacy, a i często my sami, zarówno głosując, jak i w blisko 50 proc. nie głosując. W drugiej sprawie po ustaniu czasu obowiązującej umowy trzeba zmienić operatora. Oczywiście masz rację, że ustawowo takie praktyki powinny być eliminowane
    Maria Dora

    OdpowiedzUsuń