ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

19 listopada 2012

Pejzaż



Liu Maoshan - pejzaż

Doktora Koteńki nowa twarz nie przypominała tej pierwszej, z której znano go w miasteczku. Nareszcie uległ namowom Adama i w antrakcie przyjmowania pacjentów w ośrodku zdrowia usytuowanym w parterowej części osiedlowego bloku przybył do kawiarni z pokaźnych rozmiarów teką, mieszczącą niespodziankę dla wielu stałych gości. Otworzył ją i wyjął zeń (zachowując nadzwyczajną staranność) pejzaże. 
Kawiarennik poprosił był jakiś czas temu swojego przyjaciela, aby uszczknął rąbka tajemnicy i ujawnił światu swój nieznany talent.
Zatem, skoro tajemnica została odkryta, poczęli z Adamem przebierać w akwarelą pociągniętych kartonach, w których przeglądały się nieznane uliczki miasteczek, parkowe alejki, łąki śródleśne i bagienne uroczyska. Opera omnia doktora Koteńki składała się z obrazków miejsc, do których dostęp posiadali nieliczni, co tylko podkreślało romantyczny walor sztuki nanizanej na białe karty linią smukłą, falistą, rozdzielającą dyskretnie stonowane pastelowe barwy tła wzbogaconego wieczną mgiełką (znać pewien rozpoznawalny styl).
Oczy doktora Koteńki aż śmiały się do obrazków, zaś sam niedzielny, aczkolwiek obdarzony bezspornym talentem, malarz, potrafił tak pięknie i obficie opowiadać o detalach swej pracy, że Adam wertując kolejne malunki czuł jak serce mu rośnie.
Małomówny Koteńko, to było widać, był ożywiony i czuć było, jak unosi się ze szczęścia, że w końcu po przełamaniu lodów nieśmiałości, mógł wydobyć z ukrycia swoje drugie powołanie.
- Czemu pan nie stara się o zrobienie wystawy tych prac? - zapytał Adam i w tym pytaniu nie było za grosz kurtuazji.
- Nigdym poważnie o tym nie myślał. To zbyt tradycyjne w formie i z pewnością niedoskonałe - odparł Koteńko.
- I niesłusznie pan myśli, bo warto się dzielić z innymi tym, co ma się najlepszego w sobie. I, myślę sobie, że znalazłby pan mnóstwo wielbicieli.
- Tak pan sądzi, że to coś warte?
- Swego czasu zawsze powtarzałem, że każdy człowiek winien pielęgnować swoje talenty i zamiłowania, bo nieprawdą jest to, że nie mamy w sobie czegoś, czym zaimponować możemy innym.
Pejzaże wydobyte z teki nie czekały długo na popularyzację. Zaraz po wejściu do lokalu dostąpiły ciekawych i nie pozbawionych podziwu spojrzeń literata, redaktora Pokorskiego, dawno nie widzianej bibliotekarki, strażnika ochrony, Edwarda i, najmocniej może, pani Zofii, która nie żałowała zachwytów i jakimś takim niezwykłym, trudnym do opisania wzrokiem ugodziła wzrok doktora.
Jeszcze tego samego dnia dwa pejzaże doktora Koteńki wpięte w antyramy zawisły na jednej ze ścian kawiarenki.

1 komentarz: