ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

01 listopada 2012

Wszystkich Świętych






"Moje usta"


Kończy się ten dzień
Kończy się kolacją
Czyszczeniem zębów
Pocałunkiem
Ułożeniem rzeczy

Więc to był jeden dzień
z tych najcenniejszych dni
które nigdy nie wracają

Co mnie spotkało

Przeszedł minął
Od rana do nocy
Podobny do zeszłego

Dniu mój
Jedyny
Co ja zrobiłem
Co ja zrobiłem
A może tak trzeba
Wychodzić rano
Po południu wracać
Powtarzać kilka ruchów
Układać wiele rzeczy

Dniu mój
Brylancie najpiękniejszy na świecie
Doie złoty
Błękitny wielorybie
Łączę wyrazy szacunku.

Pani Zofia dumna była ze swego wychowanka, który nie dość, że przybył na zaduszkowe wspominki, ale też wyrecytował ten wiersz Różewicza, który tylko z pozoru nie pasuje do listopadowych przemyśleń.

Pani Zofia, emerytowana nauczycielka polskiego powiedziała, że powinniśmy cenić każdy dzień życia, bo każdy dzień jest takim brylantem, aż do chwili, kiedy nam go ukradną.
Doktor Koteńko po odprawieniu magicznego wieczoru poezji przez zaproszonych przez Zofię młodych ludzi, w tę wigilię pierwszego listopada, podszedł do kobiety i ucałował jej dłoń. Chyba tylko on sam wiedział, dlaczego to zrobił. 
Doktora Koteńkę pierwszego listopada zabijała nostalgia i chociaż podążał wzorem innych na cmentarz, i pozostawał na nim dłużej niż pozostali, taki wiersz o zwykłym, najpiękniejszym, brylantowym dniu, stawiał go na nogi.
Kto to wie, dlaczego akurat doktor Koteńko cierpiał we Wszystkich Świętych najbardziej. Nikomu z goszczących w kawiarence nie przyszło do głowy zwrócić się do niego z pytaniem o przyczynę tego stanu rzeczy. W skryciu zadawano sobie pytanie, czy ten nadzwyczaj tajemniczy nastrój w jaki Koteńko popadał każdego roku o tej porze, nie wiąże się przypadkiem z faktem, iż ten, "na ranę przyłóż", lekarz pozostał samotny, nie wiążąc się z żadną kobietą, choć mógł być idealnym wręcz i kochającym mężem, a pewnie też i ojcem.

2 komentarze: