ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

23 sierpnia 2013

NACZELNIK POCZTY


Zawsze myliła mi się wojna z okupacją. Teraz wiem, że wojna to była we wrześniu, a okupacja potem. We wrześniu na miasteczko spadło kilka bomb. Dwa domy zostały zniszczone, na jednej ulicy powstał lej, a że nawierzchnię stanowiła kostka, to kamienie rozpierzchnęły się na wszystkie strony i zraniły wszystkie okoliczne szyby w oknach. Mówiono, że po tym nalocie trzy osoby zginęły i było kilkunastu rannych. Potem nastała okupacja i zawieszono na urzędzie niemieckie swastyki. Przyjechali Niemcy i zajęli najlepsze kamieniczki przy głównej ulicy.
Naczelnikiem poczty został Otto Bruckner. Nie uwierzysz, ale był to dobry Niemiec. I jego żona też była dobra, a pochodzili z Bawarii, z jakiejś mieściny nie większej od naszego miasteczka.
Matka sprzątała na poczcie i nie narzekała sobie. Brucknerowie prowadzili dom oszczędnie i specjalnie nie wyróżniali się jako Niemcy. Na święta matka dostawała trochę kiełbasy i cukru, a dla mnie i siostry cukierki i prawdziwą czekoladę. Ale i bez specjalnej okazji matka przynosiła z poczty co rusz jakieś zawiniątko, a w nim, ser, pasztetową, a zdarzało się, że i mięso, taki na przykład żeberka lub karczek.
- Kikowska gut pracownik, niech da dzieckom. Mojej Annie – wspomniał imię swojej córki - nur müssen.
Jak ci już opowiadałam, był to czas okupacji. Z biegiem czasu coraz więcej mieszkańców miasteczka brano na roboty w głąb Rzeszy. I ojca mi wzięli. Pewnie dlatego Bruckner był taki hojny dla matki.
Pewnego razu stała się rzecz straszna. Straszna o tyle, że miałam sposobność poznać inne oblicze naczelnika poczty. Przypadkowo nakrył on dwóch listonoszy na przeglądaniu korespondencji. A cóż to były za listy! Listy od tych mieszkańców miasta, których zabrano na roboty. W wielu listach pomiędzy zapisane karty listowne, wsuwano zarobione w Bawarii, Hesji czy Meklemburgii banknoty, co stanowiło łakomy kąsek dla roznosicieli poczty. Bruckner wściekł się na widok urzędników pocztowych, pozbawiających adresatów pieniędzy w przesyłkach.
- Co wy za ludzie, Poloki. Rabować swoich? Odkrywać cudzą korespondencję? Jak wam nie wstyd! I poszła w ruch skórzana „dyscyplina”. – Schwein!!!
Polscy urzędnicy pocztowi stracili pracę i zyskali bolesne cięgi na grzbiecie na pamiątkę.
Kiedy Ruscy zbliżyli się do miasteczka na odległość armatniego wystrzału Anna Bruckner i jej matka podążały w karawanie na zachód. Naczelnik poczty zadbał o bezpieczeństwo najbliższych. Sam zaś do końca trwał na posterunku.
Słyszano już wyzwoleńcze czołgi u wrót miasteczka, kiedy w pokoju naczelnika poczty padł jeden celny strzał, strzał samobójczy.
Na nic się zdały starania wielu mieszkańców miasteczka, aby ruskie wojsko, szukając szkopów po domach, piwnicach i strychach, dały sobie spokój z naczelnikiem poczty, który był dobrym Niemcem.

1 komentarz:

  1. Babcia też nie raz opowiadała o ,,dobrych Niemcach''. Natomiast nie potrafiła podać przykładu ,,dobrego Ruska''...

    OdpowiedzUsuń