ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

27 października 2021

CZTERDZIEŚCI LAT Z ODKŁADEM WYCIĘTE TOPOREM (1)

 

Ilustracja nieznanego grafika sporządzona do książki
 "Rip van Winkle" Washingtona Irvinga


Wstęp.

Pierwsza część opowiadania będzie połączeniem elementów humorystycznych z niezwykłymi, prowadzącymi wytartą ścieżką ku narracji science fiction. Dopiero w części drugiej niniejszej opowieści stanie się jasne, że historia, która na samym początku udostępniona została jako fantastyczna, w rzeczywistości zdarzyła się naprawdę.


1.

- Wziąłem, panowie, udział w tym eksperymencie, bo naukowcom się nie odmawia, zwłaszcza, gdy pochodzą oni z różnych krajów.

Gałązka pochylił się nad stolikiem, na którym stały talerze z resztkami kurcząt w białej, śmietankowej potrawce. Krążący jak bąk wokół łyżeczki po miodzie pozostawionej na parapecie kelner w tej chwili dostrzegł pewne zamieszanie wokół stolika Gałązki, podbiegł więc w rączych podskokach w to miejsce i zebrał z blatu przykrytego białym, lnianym płótnem talerze i sztućce. Sobie znanym tylko sposobem umieścił tę kawalkadę krągłych, fajansowych przedmiotów na zgięciu przedramienia i ramienia lewej ręki, przytrzymując to wszystko lewą dłonią pełniącą tutaj rolę oparcia.

Trzej towarzysze pogawędki pana nauczyciela zachowywali pozycję wyczekującą zarówno na dalszą część wypowiedzi szacownego polonisty, jak i też na kolejne rozlanie jarzębiaku. Gałązka dostrzegł to drugie wyczekiwanie i czym prędzej wlał do kieliszków sporo kropli bursztynowego płynu, wypełniając nim naczynka do alkoholu niemal po ich same gładkie krawędzie, po czym oznajmił: - najlepszego! - i przystąpił do kontynuowania to, co miał w zamyśle do powiedzenia.

- Przyznaję, panowie, że od samego początku nie wierzyłem w zapowiedź kierownika eksperymentu, wchodząc do wehikułu czasu, jaki skonstruowano w pomieszczeniu dawnej hali sportowej, przeniosę się wraz z innymi uczestnikami owej tajemniczej sztuczki w przeszłość odległą o jakieś czterdzieści lat z odkładem, a więc że niby ta piekielna machina miała skrócić moje życie do wieku niemal dziecięcego.

- Czy domyśla się pan, panie Andrzeju, dlaczego właśnie pana wyznaczono do tego eksperymentu? Czyżby finanse odegrały tu decydującą rolę? - wtrącił się w wypowiedź starego nauczyciela kierowca autobusu miejskiego na emeryturze. Dość było prześledzić ton owego wywodu, aby dojść do wniosku, że pan emeryt raczył sobie delikatnie zadrwić z humanisty.

Nauczyciel nie od razu odpowiedział, co z kolei skłoniło czynnego wciąż, acz w zaawansowanym wieku organistę zareagować w ten oto sposób:

- Panie profesorze, zeszłym razem, kiedyśmy się w remizie na brydżu spotkali, mówił pan, że ci eksperymentatorzy dopadli pana tutaj, w tym lokalu, i aby uczynić rozmowę łatwiejszą w odbiorze, popiliście panowie niemało... czy zatem...?

- Sugerujesz, panie organisto, że mnie spojono, żem zasnął po wypiciu alkoholu i wszystko to, co mnie spotkało później, podczas tej wędrówki w przeszłość, jest moim wymysłem, senną marą?

- Nie wykluczam tej możliwości - pan organista roześmiał się szczerze i chwilę później uczynili to emerytowany kierowca ciężarówki, jak i też dorabiający do skromnej emerytury tokarz, pan Ludwik, który zwykle najrozmowniejszym uczestnikiem spotkań towarzyskich czworga panów nie był.

- Przyznaję, że byłem po kilku kieliszkach czystej, ale to raczej z tego powodu, że skupiłem się, może zanadto, na wielce interesującej opowieści panów naukowców - ciągnął swój wywód polonista. - Doprawdy nie umiem panom odpowiedzieć na pytanie, czemu akurat mnie wybrano... z innymi, zechciejcie panowie zwrócić na ten fakt uwagę, że nie byłem jedyną myszką w tym eksperymencie, ale też nie o to w tym wszystkim chodziło. Otóż koordynator eksperymentu w pewnym momencie zapytał mnie, czy byłbym w stanie zaakceptować podróż do przeszłości, co wiązałoby się z całkowitym wymazaniem z pamięci tych lat życia, które upłyną mi od czasu, kiedym został przy pomocy tajemnej machiny wciśnięty do teraz, kiedy mogę cieszyć się znajomością z panami.

- I jak pan zareagował? - spytał jeden z panów siedzących przy stoliku nauczyciela Gałązki.

- Po pierwsze zareagowałem pytaniem, chcąc się dowiedzieć, czy już na zawsze pozostanę w swych latach dziecięcych, czy też będę mógł wrócić do przyszłości. Odpowiedziano mi, że zależeć to będzie jedynie ode mnie - oba rozwiązanie są możliwe. Dodano, że wciśnięty zostanę dokładnie w miejsce, w którym jako chłopak egzystowałem, do tej samej swojej rodziny, środowiska, gdzie poruszałem się każdego dnia, a przy tym, żadna z osób, które mnie w tej przeszłości otaczają, nie będzie świadoma, że podlegam akurat eksperymentowi. Całe moje otoczenie traktować mnie będzie w tak, jakby te czterdzieści kilka lat mojego życia po prostu nie istniało. Rozumiecie panowie, że stosunkowo łatwo dałem się na coś takiego skusić?

Przyjaciele pana Gałązki zmuszeni byli zgodzić się z nim, że przystał na warunki eksperymentu - rzeczywiście były intrygujące.

- Zastanawia mnie to, jaki był cel tego przedsięwzięcia. Do zdobycia jakich to informacji dążyli panowie naukowcy? - rzucił pytanie organista.

Gałązka spojrzał każdemu z panów prosto w oczy, po czym jak najpoważniejszym tonem głosu oświadczył:

- Panowie naukowcy chcieli się dowiedzieć, czy i w jakim stopniu osoba powracająca w swoje przeszłe lata będzie w stanie zmodyfikować swoje życie, posiadając już w swoim umyśle pewne doświadczenie, jeśli chodzi o swoją przyszłość. Zabrzmi to być może skomplikowanie... postaram się wyjaśnić, że świadomość, na ten przykład, mojej przyszłości, mojego życia osobistego czy kariery, kiedy już wszedłem w ten eksperyment, ta moja świadomość istniała zaledwie w moich snach i marzeniach. Innymi słowy przyszłość moja nie została przede mną odkryta, istniało natomiast w moim umyśle zaledwie jedno z wyobrażeń - kim mogę się stać, z kim i gdzie zwiążę swój los.

- Cóż takiego się stało, że wytrwał pan w tej przeszłości i do nas powrócił? - tym razem pytania zadał milczący dotąd tokarz Ludwik.

- Poniekąd powrót ten był dziełem przypadku - odparł natychmiast pan Gałązka i zawieszając swój głos na nie dość że dług, ale i przedłużającą się chwilę, przystąpił do rozlanie kolejnej, prawdopodobnie już ostatniej porcji jarzębiaku.


[27.10.2021, Toruń]

2 komentarze:

  1. I mnie tego rodzaju pytania i podobne myśli przechodzą przez głowę... tylko nie umiem tego tak trafnie opisać...
    Czekam na ciąg dalszy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... i ja zawsze marzyłem o tym, aby spojrzeć na świat z pozycji kogoś, kto przeniósł się już w inną czasoprzestrzeń...

      Usuń