CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

09 lutego 2024

ZAPISKI Z CZASÓW PO OBALENIU PISOWSKIEJ DYKTATURY (21-22 / 1008 – 1009) PODGANIAM. ZWYCZAJ PASKUDNY.

 

21 / 1008

No proszę, można nie pisać o polityce? Można… tyle, że trzeba podgonić.

Warto przypomnieć sobie najpiękniejszą i najbardziej wzruszająca sceną jaką był powrót marnotrawnego przestępcy, który utonął w ramiona ojca – pana prezydenta. Ale pan prezydent pisu mi podpadł, nie ułaskawiwszy mordercy prezydenta Gdańska. Nadto wziął był nogi za pas i pojechał na safari go Kenii, tudzież do innego wschodnioafrykańskiego państwa z którym łepek narodu zamierza, jako żywo, handlować, no a przy okazji się porządnie opali.

Tymczasem w kraju temu staremu misiu to się uszko kompletnie odkleiło i spacerując w zdartych kapciach po mieście plecie [uwaga – cytat z mojego Ojca] „trzy po trzy para szesnaście”. Ale, ale, wcale nie jest do śmiechu, bo sprawy nasze polskie, narodowe brzmią poważnie, a wszystko przez to, że niektórzy, co to się do parlamentu wybrali niedomagają teraz, a przecież mówiłem, i to nie raz, że przynajmniej te dziesiątki na liście wyborczej, zanim w ogóle wystartują, posłać by było na leżankę u psychiatry trzeba. Ubawiłem się setnie - tym razem okazuje się, że nie z mów pisiorów, a z posła gaśnicy-brauna, gdy prawił w związku z pigułką „dzień po” (łyknął ją zaś, czy jak?)… gdy prawił o rozwodach w Księstwie Warszawskim (byłyż one zdaniem strażaka-posła haniebne i takaż sama jest ta pigułka).

22 / 1009

A nie piszę ostatnio zanadto w kawiarence, bo czytam, i czytam sporo różnego autoramentu teksty. Taki paskudny mam zwyczaj, o którym opowiem.

Otóż bywa tak, żem przemęczony po dniu przykrym lub ociężałym wchodzę jednak po długich a wysokich Montmartru schodach na ten Internet, a nie chce mi się, że aż strach, ale wchodzę i biadolę sobie, żem wlazł. Następnie „znienagła obaczam” jakiegoś autora, księgę jakowąś i zaraz ku niej idę, wyszukuję ją, ściągam, gdy się uda i zaczytuję się w niej lubo przeczytawszy kawałeczek, odkładam na później, potem wracam do niej, a spojrzeć tedy na mnie, to jakby całą radość świata ujrzeć w przygarbionych oczach moich, a i sam mniejsze boleści gnębiące mnie dzień po dniu odczuwam.

No i też piszę sporo, piszę i poprawiam „Wstecz” na tę chwilę, a idzie mi może nie okazale, lecz z pomysłem, który do końca zamierzam poprowadzić, a zależy mi może nie na samej fabule, lecz na stronie formalnej, to jest, aby udało mi się właściwie poprowadzić narrację wielotorową, tudzież uczynić z zapodanego materiału coś w rodzaju opowieści szkatułkowej, za rozwiązaniem takowym przepadam.


[08.02.2024, Toruń]

4 komentarze:

  1. Podobna opowieść czytałam niedawno i bardzo mi się spodobała, choć to zadanie niełatwe, by nie pogubić wątków i nie zniechęcić czytelnika...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...wiem, że nie jest to łatwe i przypomina w zamierzeniu "Rękopis znaleziony w Saragossie" Jana Potockiego.

      Usuń
  2. Pierwsze pieniądze z lewych faktur wat już spływają. Bezpieczniejsze to przekręty niźli handel narkotykami. Dobrze ,że wraca bezpieczeństwo dla tych operacji. Cza wrócić do zasady ,że bydło pracuje na elitę. Krzysztof.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy mogę prosić pana Krzysztofa o komunikowanie się językiem ciut bardziej zrozumiałym, bo my tu nie wiemy, czy my są chwalone czy ganione i wtedy w reakcji na tak zawiły komentarz, może się pojawić coś takiego jak poniżej...
      Pierwsze pieniądze z lewych faktur za cytryny spływają i są to lepsze przekręty niż handel poziomkami. Dobrze, że z dalekiej podróży wrócili ochroniarze, którzy z pewnością zapewnią bezpieczeństwo handlu owocami. Trza powrócić do czasów minionych, kiedy to owieczki będą konsumować trawę, aby wilki były syte.

      Usuń