1350.
W moim szkicu „Sześć tygodni lata” czas odgrywa kluczową rolę. Raz, że wbrew pozorom podstawowa fabularna akcja nie rozgrywa się współcześnie lecz mniej więcej w roku 1988/9 i jeden z wątków przenosi nas w lata bezpośrednio powojenne. Takich wątków będzie jeszcze kilka, choć może najciekawszy przede mną – projekcja współczesności przez jednego z bohaterów, który się jeszcze nie pojawił. Czas przeszły i czas przyszły są wyznacznikami zła, chociaż ten przyszły, a więc zgodnie z kalendarzem współczesny jest wyzwaniem najtragiczniejszym. Nosiciel przyszłości wie wszystko, komunikuje to innym postaciom z takim przekonaniem, że ci próbują się zabezpieczyć przed przyszłością, tak jakby chcieli wybudować schron przeciwatomowy. Może im się to uda.
1351.
Piewcy współczesności, mędrcy – filozofowie, socjologowie i psycholodzy tłumaczą, że wychwalanie przeszłości wiąże się li tylko z tym, że człowiek tęskni nie tyle za przeszłością, co za straconymi latami życia, słowem idealizujemy przeszłość, bo wtedy byliśmy beztroskimi dziećmi, radosną młodzieżą, mieliśmy niespożyte siły, pomysły i deklaracje. To tylko część prawdy, gdyż pamiętamy przecież naszych rodziców, dziadków, więc nasze wspomnienia dotykają także ich. Optuję za przeszłością, bo pamiętam nie tylko siebie, gdy byłem młody, lecz swoich bliskich daleko starszych ode mnie; widzę jak żyli, jak byli szczęśliwi, choć życie ich było trudne, nieidealne. Jak potrafili cieszyć się z „małego”, czego ja teraźniejszy dzisiaj nie potrafię.
Świat gna w niepewną przyszłość, mówi się o kolejach wielkich prędkości, tworzy się je, zapominając o tym, że w przeszłości podróż, choć dłuższa i nie tak wygodna jak obecnie integrowała ludzi. Skracając ją do minimum spędzonego podczas niej czasu, integracja nie jest i nie będzie możliwa i w ten sposób zanikać będą społeczne więzi – powstaje rozczłonkowana cywilizacja ponaddźwiękowych prędkości. Ja wysiadam.
[14.09.2025, Toruń]