Peder Severin Krøyer - portret Marie Krøyer, żony malarza

Peder Severin Krøyer  -  portret Marie Krøyer, żony malarza

CHMURKA I WICHEREK

KAWIARENKA

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

29 grudnia 2025

NAJWYŻSZY WYMIAR KARY

 

Zależy z jakiej perspektywy się patrzy. Wprawdzie kiedyś napisałem, że w moich żyłach nie płynie błękitna krew, już chyba bardziej zielona – chłopska, chociaż najbliżej mi do czerwonej – robotniczej. Ma się zatem perspektywę ograniczającą dalekosiężny widok ceglanym murem fabryki, właśnie – fabryki, a nie miasta, nie zamczyska. Owszem, wspiąwszy się na ten mur, dostrzegałem nie tylko wnętrze fabryki, ale też widziałem, może oczami wyobraźni, to, co istnieje poza ceglanym parkanem; z jednej strony marzyłem o tym, aby przeżyć w tej fabryce swoje dorosłe lata życia, z drugiej zaś, pragnąłem wydostać się stąd, odbić jakby od katapulty wyżej, nie zapominając wszakże o miejscu swego urodzenia. Podobnie zresztą było wtedy, gdy kończąc naukę w liceum, nie wyobrażałem sobie, aby po studiach nie powrócić do miasteczka. Jakaś postać kryjąca się pod swetrem lub koszulą krzyczała do mnie: - nie zapominaj o tym, że jesteś coś winien współobywatelom miasteczka, także robotnikom dużego zakładu przemysłowego, dzięki któremu miasto miało swoją wartość, a także tego położonego trzy kilometry na południowy wschód od kościoła świętych Piotra i Pawła, z którego szczyciło się miasteczko.

Najjaśniejszy szlag rozwalił w pył te marzenia, do tego stopnia, że przed snem biczuję się tymi wspomnieniami, próbując odkupić zawód, jaki uczyniłem nie tylko miejscom udręczonym, ale i sobie, sobie przede wszystkim.

Tęsknię za swoimi marzeniami, wysoki sądzie, przyznając, że niczego dobrego w swoim życiu nie zrobiłem i proszę o najwyższy wymiar kary.



[29.12.2025, Toruń]

21 grudnia 2025

SACRUM - NIEDZIELA 21.12.2025

 

Księga Izajasza 66,2

To wszystko moja ręka uczyniła tak, że to wszystko powstało – mówi Pan.

Lecz Ja patrzę na tego, który jest pokorny i przygnębiony na duchu i który z drżeniem odnosi się do mojego słowa.


List do Tytusa 3,4-5

Gdy się objawiła dobroć i miłość do ludzi Zbawiciela naszego, Boga, zbawił nas nie dla uczynków sprawiedliwości, które spełniliśmy, lecz dla miłosierdzia swego.


Drugi List do Koryntian 1,18

Jak wierny jest Bóg, tak słowo nasze do was, nie jest równocześnie „Tak” i „Nie”.


Aleksandra Błachut-Kowalczyk - diakon

Tak się nie robi. Słowa Bożego nie lekceważy się. Nie można pisać sobie i muzom. Te kilka słów refleksji ma mieć przełożenie na życie codzienne, coś powinno wnieść, coś zmienić! Tak – ma znaczyć tak. Nie – ma znaczyć nie. Bogu jest wiernością. Tak wypowiedziane przez Boga – to spełnienie obietnicy. To kolejny raz uświadomienie sobie, że narodzenie Syna Bożego to akt bezgranicznej Bożej, bezwarunkowej i bezinteresownej, miłości. Czwarta Niedziela Adwentu jest takim „Tak”. Jest głosem o tym, że czas Bożej bliskości, jakkolwiek to rozumiemy, jest tuż, tuż. Jest przede wszystkim „Tak” młodziutkiej Miriam z Nazaretu, której słowa: „Niech mi się stanie według słowa twego” zmieniają bieg historii.



[21.12.2025, Toruń]

PROZĘ CZYTAM - TADEUSZ RÓŻEWICZ - KARTKA

 

I DZIELĘ SIĘ - KARTKA

Źródło tekstu: Tadeusz Różewicz, Kartka,

Czytelnia, nowynapis.eu, 2019


    Mogę wleźć na najwyższą górę, mogę nosem orać obłoki, mogę spuścić się na dno morskie – i nic. Jeśli w człowieku jest pusto, to z największej góry i z najgłębszej głębiny wróci z pustymi rękami. Tylko z własnej głębi można coś wydobyć…”. Takie i inne myśli snuły się po głowie człowieka, który siedział przy stole. Przed nim leżała biała, czysta kartka papieru. Siedzący spojrzał na kartkę, pogładził ją ręką i znów się zamyślił.

    Oto jestem sam na sam z kartką papieru. Ileż można zmieścić na takiej kartce. Całego człowieka można przelać w kilka linijek. Można tu napisać wiersz, który stanie jak słup graniczny wśród obszarów naszej poezji. Przepływają różne szkoły; mody i nowinki płyną jak fale mętnej rzeki, a ta kartka stoi nieporuszona. Słowa z tej kartki przechodzą do serc tysięcy, wreszcie stają się własnością całego narodu.

    Ta kartka wieki tu będzie płakała ile z jej zostanie”. Nieznajomy pochylił się nad stołem. Ręka jego wykonywała nieznaczne, szybkie ruchy… Mijały minuty i godziny. Kartka pokryła się cała różnymi znakami. Człowiek wstał z westchnieniem i wyszedł z pokoju. Po chwili można go było zobaczyć, jak idzie szybkim krokiem w stronę znanej kawiarni.

    Na stole leżała zapisana kartka papieru, ozdobiona w czterech rogach stylizowanymi kwiatami i ziołami. Wśród tych ziół wyrysowana była kształtna kobieca nóżka. Pod nią narysowany był wazon, zegar, czarna ręka, skrzyżowane narty i dwa koty. U dołu kartki biegł szlak złożony z małych i dużych nosów. Wolne miejsca między tymi rysunkami były wypełnione literami imienia i nazwiska. Litery te splatały się ze sobą w monogramy o bardzo kunsztownych i zawiłych liniach. Wiele razy powtarzał się też własnoręczny podpis właściciela kartki. Podpis był zawsze ozdobiony niezwykłej długości zakrętasem, który wił się jak nadepnięty wąż. W prawym rogu kartki ukryte wśród kwiatów oko zdawało się patrzeć i mrugać.



[21.12.2025, Toruń]

20 grudnia 2025

ODKURZONE - WIERSZ - KOBIETA Z WÓZKIEM


[czerwiec 2013]

Wiersz


opowiada historię

najprościej

waży każde słowo

nie udziwnia

stosuje metaforę

tylko wtedy gdy jest niezbędna

chce być zrozumiały

lecz wymaga uwagi

potrzebuje ciszy

czasami krzyczy

jest świadomy tego

że jego rodzina jest wielodzietna

przyzwyczajony do swego miejsca

daje wiele miejsca innym

nie jest głową rodziny

jest jednym z wielu

potomków słowa

które onegdaj narodziło się

z nieartykułowanych wrzasków

dobrze że istnieje w takiej formie

dzięki której można sobie pogadać

jak z facetem

z tamtej strony lustra.


Kobieta z wózkiem

- A może puszki ma pan jakie? Za aluminium można dostać dobrą cenę.

- Może coś się znajdzie. Niech pani usiądzie. Herbaty zrobię. Głodna pani?

- Co się pyta? Głodna. Przywykłam

- Można przywyknąć do głodu?

- Pewnie, że można. W zimie to mi dają więcej. Od wiosny po jesień czasami na zarobek chodzę, grzybki, zioła i jagody zbieram. Po stodołach sypiam w zimie. Tu, w leśniczówce też spałam.

- Nie dali pozostać dłużej? Cała zimę?

- Daliby, chcieli, ale ja, jak tylko mróz odtajał, w dalszą drogę się wybrałam. A pan sam na gospodarstwie? Parobek?

Uśmiechnąłem się.

- Może być i parobek. Rozjechali się do miasta po dzieci. Sam zostałem i doglądam wszystkiego.

- Ja sobie zaraz pójdę. Lepiej, żeby mnie nie widzieli.

- Pokorscy to bardzo dobrzy ludzie. Nie mieliby nic przeciwko temu, jak panią tu zastaną i ugoszczą.

- Pan tak ładnie do mnie mówi: „pani”, a mnie wołają Weronka, albo „starucha”. Ale nie przepędzają i nawet co niektórzy chleba dadzą, mleka i czegoś tam inszego, ale nie pogadają.

Wlałem jej herbaty. Podałem dwa odgrzane gołąbki z chlebem.

- Gdzie pani na stałe się zatrzymuje?

- Po pegeerze taki barak stoi za lasem. Ktoś wykupił, ale nie mieszka, więc ja zajęłam. Mam tam wszystko, bez wody i elektryczności. Ale staw jest, a pokój jaśniutki, pobielony. Resztę sobie przyniosłam, ludzie dali, skombinowałam.

- A jak nowy właściciel przyjdzie i każe się wynosić?

- Pójdę gdzie indziej. A mało tu świata do zwiedzania

- Pewnie, że dużo, tyle że samemu trudniej.

- A bo to ja dbam o to. Sama to sama. Przywykłam i dobrze mi samej. Czasem kogo poznam, to i pogadam sobie, jak z panem. A pan to przypadkiem nie typ samotnika? Coś mi się widzi, że nie przepada pan za tłumem.

- To prawda. Za tłumem nie przepadam. Los dał mi poznać, czym jest samotność. Niech pani je, bo ostygnie.

- Co to Los z ludźmi dzisiaj wyrabia… widzi mi się, że pana coś uciska na sercu.

- Każdego coś ciśnie.

- Prawda. Przywyknąć trzeba. Nie wolno rozpamiętywać.

- Myśli pani, że da się tak bez rozpamiętywania?

- Co ma się nie dać, kiedy trzeba. Ja panu to mówię, bo stara już jestem i przeżyłam niejedno.

Skończyła pierwszego gołąbka.

- Będzie dużo pracy przy sianie, a potem przy grodzeniu przed dzikami poletka ziemniaków – mówię do niej.

- Pan to tak sam z siebie mówi, czy leśniczy kazał.

- Sam z siebie. Gospodarz wspominał, więc znam jego plany.

- Zobaczy się, może i przyjdę, jak sprzedam towar.

Spojrzałem na wypełniony po brzegi metalem wózek.

- I daje pani radę to ciągnąć za sobą?

- Co mam nie dać, kiedy trzeba. Latem wożę nim jagody, jesienią ładuję do niego grzyby na sprzedaż. Będzie dziesięć lat, jak tak jeżdżę. Dobre ludzie w okolicy. Kupują. Karmią. Nocują, gdy poproszę, a często same zapraszają.

- Może jednak zaczeka pani na gospodarza. Dobrze zapłaci. Trzeba się decydować.

- Może. A panu płaci?

- Mnie dał cały pokój do mieszkania. Nie za pieniądze pomagam.

- Ja sprzedaję towar za pieniądze, lecz tak jak pan odrabiam ludziom za jedzenie, ubranie i coś do jedzenia. A będę się mogła wykąpać?

Skinąłem głową.

- Wykąpię się i przebiorę. W wózku mam całkiem nową sukienkę.

- Zrobię pani wodę. Gorąca kąpiel od czasu do czasu się przydaje.

- A potem sobie pójdę. Za dwa dni wrócę, to może wtedy się do czego przydam, ale złom sprzedać najpierw muszę.

- Rozumiem.


Zanim gospodarz wrócił, po kobiecie pozostał na piaszczystej drodze ślad wyżłobiony kołami wózka.


[20.12.2025, Toruń]

19 grudnia 2025

SACRUM - PIĄTEK 19.12.2025

[na podstawie XX-wiecznego protestanckiego tłumaczenia 

Pisma Świętego Starego i Nowego Testamentu]


Księga 1 Sm (Samuela) - 1.Sm 2,2

Nikt taką skałą jak nasz Bóg.


List św. Pawła do Efezjan - Ef 6,10

Umacniajcie się w Panu i w potężnej mocy jego.


ks. Cornelius F.A. Krummacher †1884, Śpiewnik ewangelicki 785, 1

Gwiazdą w mych ciemnościach, skałą stopom mym, wodzem w przeciwnościach, wsparciem nogom mdłym. Mego życia chlebem, źródłem wody mi, upragnionym niebem, wszystkim jesteś Ty!


Księga Izajasza [Iz 40,3.10]

Przygotujcie na pustyni drogę Pańską. Oto Wszechmocny, Pan przychodzi w mocy.


Księga Malachiasza [Ml 3,20]

Bóg mówi: Dla was, którzy boicie się mojego imienia, wzejdzie słońce sprawiedliwości z uzdrowieniem na swoich skrzydłach.



[19.12.2025, Toruń]

FRAZEOLOGIZMY II (201 – 220)

 

201. być od macochy - być gorszym, pomijanym

202. być precz - być nieobecnym

203. być prek - gw. poznańska – być nieobecnym

204. być przy forsie - mieć przejściowo więcej niż zwykle pieniędzy

205. być przy zdrowych zmysłach - być zdrowym psychicznie, zachowywać równowagę, postępować zgodnie ze zdrowym rozsądkiem

206. być samemu jak palec - być zupełnie samotnym, nie mieć nikogo bliskiego

207. być skończonym - nie mieć szans, planów, perspektyw na przyszłość; nie mieć przyszłości; być nieudacznikiem; nie mieć szans w jakiejś sytuacji; przegrać coś, stracić jakąś okazję, możliwość; nie mieć szans na poprawę

208. być solą w oku - być dla kogoś źródłem wielu przykrości, kłopotów

209. być spokojnym - nie troszczyć się, nie martwić się o kogoś/coś

210. być sto lat za Murzynami - znajdować się w stanie zacofania

211. być w błędzie - mylić się, nie mieć racji

212. być w dobrych rękach - mieć dobrą opiekę, wsparcie; być całkowicie bezpiecznym pod czyjąś opieką

213. być w dołku - być w złym nastroju, być w trudnej sytuacji

214. być w domu - przen. zorientować się o co chodzi, zrozumieć sens i znaczenie jakiejś sprawy

215. być nie w sosie - pot. być w złym humorze/nastroju

216. być w proszku - być jeszcze niegotowym, nieprzygotowanym, nieskończonym

217. być w siódmym niebie - być z czegoś bardzo zadowolonym, uradowanym

218. być w swoim żywiole - znajdować się w doskonałym dla siebie środowisku, czuć się świetnie w jakiejś sytuacji

219. być w sztosie - mieć szczęście, dobrze trafiać, grać itd.; być w dobrym nastroju, humorze

220. być wyjechanym precz - gw. poznańska - wyjechać gdzieś



[19.12.2025, Toruń]

FILOZOFIA - ARYSTOTELES - ZACHĘTA DO FILOZOFII. [FRAGMENTY]

 

2. DOBRA MATERIALNE DLA LUDZI BEZ ZASAD I MĄDROŚCI SĄ ZŁEM

Frg, 2. […] widząc niepowodzenie tych ludzi [bez zasad i mądrości] powinniśmy ich unikać i wierzyć, że szczęście nie więcej polega na zdobyciu dóbr materialnych niż na właściwym usposobieniu duszy. Wszak nikt nie może powiedzieć, że szczęśliwe jest ciało ozdobione okazałym strojem, lecz raczej ciało zdrowe i w dobrej kondycji, nawet przy braku wymienionych rzeczy. Tak samo, jeżeli dusza jest wykształcona, to taką duszę i takiego człowieka musi się nazwać szczęśliwym, a nie człowieka ozdobionego błyskotliwie rzeczami zewnętrznymi, ale bezwartościowego. Nie uznamy też za wartościowego konia, który ma złotą uzdę i kosztowną uprzęż, ale złą naturę; cenimy raczej takiego, który jest stateczny.


Frg. 3. Ponadto, gdy ludzie bezwartościowi zdobyli bogactwo, cenią je o wiele więcej niż dobra duszy; a to jest w najwyższym stopniu haniebne. Tak jak człowiek stanie się pośmiewiskiem, jeżeli będzie gorszym od swoich sług, tak też należy uznać za nieszczęsnych tych, dla których majątek jest ważniejszy od ich własnej natury .


Frg. 4. To zgodnie z prawdą tak jest, bo jak mówi przysłowie, obfitość rodzi zuchwalstwo, a

ignorancja w połączeniu z władzą rodzi szaleństwo. Dla tych bowiem, którzy są w duszy źle usposobieni, ani bogactwo, ani siła, ani piękno nie są dobrem; im więcej ich ktoś posiada, tym bardziej i w większym stopniu szkodzą mu one, a mądrości nie przysparzają. Powiedzenie "nie dawać dziecku miecza" znaczy "nie dawać złym ludziom.


Frg. 5. Wszyscy ludzie mogliby się zgodzić, że mądrość powstaje z wiedzy z poszukiwania rzeczy, które filozofia umożliwia nam objąć; a więc powinniśmy bez wahania zająć się, filozofią.



[19.12.2025, Toruń]

FILOZOFIA - SENEKA MŁODSZY - O ŻYCIU SZCZĘŚLIWYM

 

Wszyscy, bracie Gallionie*, pragną żyć szczęśliwie, lecz błądzą w ciemnościach, jeśli idzie o poznanie, czym jest to, co czyni życie szczęśliwym. I do tego stopnia niełatwo jest osiągnąć życie szczęśliwe, że każdy, kto schodzi z właściwej drogi, tym bardziej się odeń oddala, im szybciej dąży. A skoro droga prowadzi w przeciwnym kierunku, sama szybkość powoduje, że oddalenie powiększa się coraz bardziej.

Nic nie wikła nas w większe zło niźli poddawanie się opinii publicznej i uznawanie za najlepsze tego, co spotkało się z wielką aprobatą, niźli wzorowanie się na tak wielu przykładach i życie nie podług zasad rozumu, lecz naśladownictwa. Gubimy się naśladując innych: oddzielmy się tylko od tłumu, a wrócimy do zdrowia.

Sprawy ludzkie nie idą aż tak dobrze, żeby się podobało większości to co lepsze Te rzeczy, które przyciągają oczy i przy których się przystaje, które jeden drugiemu z podziwem pokazuje, te rzeczy po wierzchu błyszczą, a są lichotą w środku.

Życie szczęśliwe pozostaje w harmonii ze swoją naturą, lecz można je osiągnąć pod warunkiem, że umysł jest, przede wszystkim, zdrowy i nieustannie zachowuje zdrowie; następnie, że jest mężny i silny, dalej: niezwykle wytrzymały, dostosowany do okoliczności, dbały, bez przeczulenia, o swoje ciało i wszystko, co go dotyczy, jak również troskliwy o inne rzeczy, które wnoszą porządek w życie, choć bez podziwu dla żadnej z nich, a w końcu, że zamierza korzystać z darów Losu, lecz nie być ich niewolnikiem.

Kiedy się wzgardzi rozkoszą i bólem, wówczas w miejsce tych wszystkich błahych i bezwartościowych rzeczy, a i szkodliwych przez swoje haniebne skutki, wstępuje ogromna

radość, niewzruszona i nieustanna, a potem spokój, harmonia duchowa i wielkość połączona z łagodnością. Wszelkie bowiem okrucieństwo rodzi się ze słabości. Najwyższym dobrem jest duch, gardzący przypadkowymi dobrami, rozradowany cnotą, albo ściślej, niepokonana siła ducha, doświadczona we wszystkim, łagodna w czynach, delikatna w obejściu z innymi.

...Cóż nam przeszkadza powiedzieć, że szczęśliwe życie to dusza wolna, dumna, nieustraszona i niewzruszona, stojąca poza lękiem i pożądaniem, dusza, dla której jedynym dobrem szlachetność, jedynym złem podłość, a reszta bezwartościową masą rzeczy, jakie przychodzą i odchodzą, nie ujmując ani nie dodając niczego szczęśliwemu życiu, nie zwiększając ani pomniejszając najwyższego dobra?

...Musimy więc wyjść na wolność. Jedyny sposób zdobycia jej to obojętność wobec Losu: narodzi się wtedy owo nieocenione dobro, spokój i wzniosłość umysłu całkowicie już zabezpieczonego, i po zniweczeniu błędów wielka, i trwała radość z poznania prawdy oraz

życzliwość i pogoda ducha, które mu będą źródłem przyjemności nie dlatego, że same są

dobrem, lecz dlatego, że wynikają z jego własnego dobra.

...Nikogo, kto pozostaje poza obrębem prawdy, nie można nazwać szczęśliwym. A więc życie szczęśliwe utwierdzone jest na słuszności i pewności sądu, i nie podlega zmianom.

...Człowiek szczęśliwy jest zadowolony ze swoich czasów, jakiekolwiek by one były, i przychylny swojej kondycji. Szczęśliwy jest, komu rozum każe doceniać wszelkie warunki

egzystencji. Prawy umysł nigdy się nie zmienia i nie odczuwa wstrętu do siebie samego ani nie przeobraża niczego w swym życiu, które jest zawsze najlepsze. Tymczasem rozkosz wygasa, kiedy dostarcza największe; radości. Nie ma na nią wiele miejsca, więc szybko powoduje przesyt, zaczyna budzić odrazę i po pierwszym porywie traci siłę.

Niech człowiek nie da się zepsuć przez rzeczy zewnętrzne i niech będzie niepokonanym i podziwiającym tylko siebie, wierzącym w siebie, a na złe i dobre gotowym artystą życia...

...Ociąganie się i wahanie dowodzą walki wewnętrznej i braku stałości. Dlatego można śmiało stwierdzić, że największym dobrem jest harmonia duszy. Tam bowiem, gdzie zgoda

i jedność, muszą być i cnoty: występkom towarzyszy niezgoda. Najwyższe dobro polega na samym wyborze i postawie umysłu doskonałego, a kiedy zakończy on swoją drogę i zamknie się w obrębie swych granic, wówczas najwyższe dobro osiąga swą pełnię i nie potrzebuje niczego więcej. Nic bowiem nie może znajdować się poza całością, podobnie jak nic poza ostateczną granicą.

Szukam szczęścia człowieka, a nie szczęścia brzucha, który pojemniejszy jest u bydląt i dzikich zwierząt! Któż nie wie, że najwięksi głupcy najbardziej korzystają z tych waszych rozkoszy, że nikczemność obfituje w przyjemności i że sama dusza dostarcza sobie wielu rodzajów występnej rozkoszy? Przede wszystkim jest to zarozumiałość, nadmierne poczucie własnej wartości i nadęte wynoszenie się ponad innych, ślepe i bezkrytyczne przywiązanie do własnych rzeczy, rozwiązłe przyjemności i uniesienie z bardzo błahych i dziecinnych powodów, zgryźliwość i arogancja lubująca się w obelgach, próżniactwo i wyuzdanie płynące z leniwego, ospałego umysłu. Rozkosze mędrca są spokojne i umiarkowane, prawie obojętne, przytłumione i ledwie dostrzegalne, jako że przychodzą bez wezwania, a chociaż nadchodzą samoczynnie, nie są ani cenione ani przyjmowane z radością przez tych, którzy ich doświadczają. Oni je bowiem mieszają i łączą z życiem, tak jak rozrywkę i żart łączy się z poważnymi sprawami.

Nadmierna rozkosz jest szkodliwa: lecz jeśli idzie o cnotę, to nie należy się obawiać żadnego nadmiaru, gdyż w niej samej jest miara; nie jest dobrem to, co łamie się od własnej wielkości. ...Czynić z cnoty, owej najwznioślejszej władczyni, niewolnicę rozkoszy, to postępowanie właściwe dla człowieka, w którego duszy nie ma miejsca na nic wielkiego.

Jak z trudem i narażaniem się na niebezpieczeństwa polujemy na dzikie zwierzęta, a po schwytaniu nie przestajemy się ich bać często bowiem rozszarpują swych panów tak samo jest również z wielkimi rozkoszami: stają się one wielkim nieszczęściem i doścignięte ścigają. Im są liczniejsze i większe, tym nędzniejszy i bardziej zniewolony jest ten, kogo motłoch mieni szczęśliwym.

...Wiąże nas uroczysta przysięga, że będziemy znosili nasz ludzki los, nie tracąc równowagi ducha z powodu tego, czego nie jesteśmy w stanie uniknąć. Urodziliśmy się w monarchii absolutnej: prawdziwa wolność to być posłusznym Bogu. Szlachetną rzeczą jest dążyć do wzniosłości celów, mierząc nie własne siły, ale siły swojej natury, i podejmować ambitniejsze plany niż te, jakie mogliby spełnić nawet ludzie obdarzeni niezwykłą siłą ducha. Doprawdy, wy którzy nienawidzicie cnoty i jej wyznawców, nie postępujecie wcale w sposób dziwny. Bo przecież i chore oczy boją się słońca, a nocne zwierzęta czują odrazę do ziemnej jasności; o pierwszym brzasku wpadają w odrętwienie, szukają na wszystkie strony swoich kryjówek i ze strachu przed światłem chowają się w byłe jakich jamach. Syczcie i ostrzcie swe przeklęte języki oczerniając ludzi szlachetnych, szczerzcie zęby, kąsajcie: prędzej połamiecie sobie zęby, niż zdołacie ugryźć.

Mędrzec nie uważa się za niegodnego żadnych przypadkowych darów: nie kocha bogactw, ale woli je mieć; nie do duszy je przyjmuje, ale do domu, nie odrzuca tych, które

posiada, ale zatrzymuje, bo chce swojej cnocie dostarczyć więcej możliwości. Myli się, jeśli kto sądzi, że dawanie jest rzeczą łatwą, jest to bardzo trudne, jeżeli tylko rozdziela się dary rozsądnie, a nie trwoni się ich przypadkowo i pod wpływem kaprysu. Gdzie człowiek, tam i okazja do wyświadczania dobrodziejstw.

Twierdzę, że bogactwo nie jest dobrem: gdyby nim było, czyniłoby ludzi dobrymi. Ponieważ zaś to, co znajduje się u złych ludzi, nie może być nazwane dobrem, uważam, że nie należy tej nazwy stosować do bogactwa. Przyznaję zresztą, że jest ono godne posiadania, użyteczne, i że zapewnia znaczną wygodę w życiu.


* młodszy brat Seneki Młodszego



[19.12.2025. Toruń]