CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

23 października 2016

CZY COŚ ZOSTANIE...

Biorę sobie do ręki pierwszą z brzegu, dowolną, przypadkowo wybraną, a oczy mam przymknięte… chociaż… w moim osobniczym przypadku te oczy na niewiele się zdają, gdy napotykają na grzbiecie okładki wymalowane słowa-wyrazy, a na uszach i nosie okularów wspomnienie zostało, tak, tak, pozostawione w mieszkaniu, gdzieś porzucone; zatem biorę tę pierwszą, com ją pochwycił w próżności swojej, otwieram i teraz jak przez mgłę dostrzegam, dajmy na to „Człowieka zbuntowanego” Camusa, choć równie dobrze mógł być to Proust poszukujący zaginionego czasu, albo „Pieśń Świętojańska o Sobótce” Kochanowskiego; zatem wziąłem tę księgę i po załatwieniu bibliotecznych formalności podążam najkrótszą z możliwych dróg do domu, krainy szczęśliwości i bez zbędnego opisywania dalszych czynności, które mnie w domu spotkały, zabieram się do czytania.
Mój Boże, a przecież mogła to być księga nigdy niewypożyczona, przez nikogo, nieczytana, ot zakupiona została do biblioteki na swą podłość zgubną i uraczona zapomnieniem, podobnie jak jej autor… mógłbym też na taką trafić.
I w tym miejscu zaczyna się prawdziwa opowieść.
Czy pan, panie Camus, panowie Proust i Kochanowski, i ty nieznany i nieczytany autorze, czy wy wszyscy wiecie o tym, że stała się rzecz niewiarygodna - ktoś zechciał się dorwać do waszych lektur, o nie, proszę mnie nie zdradzić, nie powiemy tym panom, że nastąpiło to na drodze przypadku połączonego z faktem nieobecności okularów na uszach i nosie.
Niech pan mi odpowie panie Camus, czy podejrzewał pan, iż to ja właśnie przedostanę się za chwilę przez meandry pańskiego filozoficznego eseju? 
Czy to do pomyślenia, panie Proust, że to ja będę kroczył drogami Swanna, w cieniu dziewcząt, co zakwitają?
Panie Kochanowski, co pan na to, że po tylu latach odczytuję słowa Panny IV:
„Komum ja kwiateczki rwała,
A ten wianek gotowała?
Tobie, miły, nie inszemu,
Ktoryś sam mił sercu memu (…)”
I wreszcie ty, nieznany a umarły dla świata autorze - co twoja lotna dusza powie na to, żem jako pierwszy pochwycił książeczkę, którąś spłodził.
Jest w tym tworzeniu słów, ale przecież także i dźwięków, i obrazów, i brył kamiennych i drewnianych, i budowli, i czego tam jeszcze nie dodać; jest w tej twórczości nieodgadnięta linia wiążąca artystę z „czytelnikiem”, jest więź łącząca nadawcę z odbiorcą, o którą podczas procesu twórczego, jego autor nie jest w stanie przewidzieć.
A… sobie myślę, że pewnie w każdym z żyjących tu i teraz rozsiadła się okrakiem na obu półkulach mózgowych taka myśl, iżby ci, co po nas nastąpią, mogli cokolwiek naszego i z nas pochodzącego zauważyć… nie żeby pozostał po nas diament, ale może i nie sam popiół… 

[22.10.2016, Nancois Le Grand we Francji]

2 komentarze:

  1. Jeśli wszystko tylko w eterze funkcjonować będzie to niewiele pewnie zostanie, ale mam nadzieję, że jednak potomni o nas usłyszą...

    OdpowiedzUsuń
  2. I pomyśeć, że są ludzie, którzy biorą do ręki tylko e - booki. Ja nie umiem żyć bez biblioteki i książek, które muszę mieć w ręce, by obejrzeć, doknąć, zrobić notatki. Śmieszne, ale ja lubię siedzieć w czytelni i wdychać ten kurz, na który zresztą jestem uczulona.
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń