CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

23 października 2016

NA KREDYT

Tak sobie pomyślałem i zestawiłem daty i liczby:
2016 - 1989 (transformacja ustrojowa) = 27 lat;
1945 + 27 = 1972 (drugi rok dekady Gierka).
O co chodzi? Otóż optymiści i entuzjaści czasów obecnych wypowiadają nierzadko słowa, jakoby nasz kraj nigdy w swojej przeszłości (może z wyjątkiem rządów Kazimierza Wielkiego) nie rozwijał się tak wspaniale jak dzisiaj.
Przyjrzyjmy się z bliska faktom.
Rzeczywiście trzeba być ślepym i głuchym, aby nie dostrzec zmian w infrastrukturze, jakie zaszły w Polsce od początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku (pomijam kwestię zmian politycznych). Wiele się zbudowało, buduje i będzie budować. Kraj nasz pięknieje i przybliża się do standardów zachodnich - trudno to kwestionować. Czy jednak to siermiężne PRL do 1972 roku nie było przypadkiem okresem w dziejach naszego państwa, kto wie, czy nie obfitszym w szeroko rozumiane progresywne zmiany w infrastrukturze? Jeszcze raz powtórzę - odkładam na bok kwestie polityczne.
Pierwsza rzecz jaka rzuca się w oczy (co bardzo często jest przez obecnie i uprzednio rządzących pomijana) to fakt, że po zakończeniu drugiej wojny światowej kraj nasz był zrujnowany pod względem gospodarczym, a były przecież miasta wręcz zrównane z ziemią. Zatem nie zaczynano od uruchomienia fabryk, kładzenia asfaltu na drogi, czy odnawiania elewacji domów - rozpoczynano od eliminacji gruzowisk, od elektryfikacji, od likwidacji analfabetyzmu od rozminowywania pól, przejmowania Ziem Zachodnich przez przesiedleńców ze wschodu, słowem - zaczynano w bardzo wielu miejscach od zera. Rekwirowanie poniemieckiego sprzętu i majątku, pomoc UNR-y, Czerwonego Krzyża, naszego sąsiada ze wschodu, który przecież na wojnie raczej stracił, aniżeli się wzbogacił - to wszystko nie wystarczało. Byliśmy jako społeczeństwo zdani na własne siły i abstrahując od wewnętrznych i geopolitycznych uwarunkowań, należy się cześć i chwała tym wszystkim ludziom, którzy budowali wtedy Polskę, stawiali nowe domy, zakłady, budowali drogi i mosty, doprowadzali prąd i opał do domów naszych dziadków, szerzyli oświatę i kulturę i stopniowo zapełniali sklepowe półki.
Inne to były czasy i czasami przeraża mnie to, z jaką nonszalancją odnoszą się dzisiejsi administratorzy naszego wspólnego mienia do ludzi, którzy w tych odmiennych, trudniejszych czasach budowali nową Polskę.
A przecież w kontekście tych dawniejszych i obecnych zmian dziejących się w naszym kraju nie można nie zauważyć tego, że warunki techniczne do chociażby zbudowania kilometra porządnej drogi czy postawienia domu są obecnie bez porównania odmienne. Mało tego - dzisiaj, póki co, jesteśmy beneficjentami unijnych dopłat; dawniej o takich pieniądzach zasilających budżet państwa można było tylko pomarzyć.
Jeszcze jedna sprawa. W PRL-owskiej Polsce gros zakładów zarządzana była przez samych Polaków, albowiem należały one do Polski. Dzisiaj ta cała infrastruktura gospodarcza należy w znacznej części do obcego kapitału. 
Faktem jest, że ówczesna gospodarka Polski podporządkowana była w znacznej części naszemu sąsiadowi ze wschodu, ale i gospodarka ZSRR nastawiona była również na kraje, będące pod jego wpływem. Dzisiaj odbiorcą „naszych” towarów i usług jest głównie Unia, a zatem zmienił się „kierunek” handlu, nie zaś jego istota.
I wreszcie sprawa, która, jak sądzę, jest celowo i z pełną premedytacją obecnie przemilczana - kwestia zadłużenia.
Pamiętamy z jaką to zajadłością postsolidarnościowe elity wypowiadały się na temat zadłużenia Polski w epoce Gierka. Że inwestycje nie takie, jak być powinny, że zbyt duże koszty, że źle wykorzystane pieniądze, itp. A co mamy w zamian? Horrendalne zadłużenie każdego Polaka wobec obcego kapitału i banków. Aby je przynajmniej zahamować, by nie wzrastało, nasza gospodarka powinna się rozwijać w tempie 6-7 % wzrostu. A co jest? Połowa tego.
Tak, wobec tych faktów uprawnione jest twierdzenie, że te przepięknie odnowione polskie miasta i wioski, te ulice i drogi, te nowo powstałe zakłady to wynik zaciągnięcia kredytu… a ten kiedyś trzeba będzie spłacić. Ale to nie problem rządzących dzisiaj i wczoraj. To problem już nawet nie ich dzieci, ale wnuków. Jakoś to będzie. I prędzej czy później dojdziemy do Grecji, albo jeszcze dalej.
Ot, polityka.

[20.10.2016, Dinslaken w Niemczech]

1 komentarz:

  1. Każdy kto prowadzi księgowość domową wie, że każdy kredyt spłacić trzeba, a czasem koszty zadłużenia pomniejszają radość z nowej inwestycji...

    OdpowiedzUsuń