…smutek…
Ja naprawdę chciałem ją przeczytać. Zacząłem jak Pan Bóg przykazał, od początku, normalnie, potem na głos, następnie spowalniając tempo, zdanie po zdaniu, od końca strony, od prawej do lewej; otworzyłem na dowolnie, losowo wybranej stronie. Czytam i nie rozumiem, o co chodzi, wracam do początku, strona po stronie, i nic, nie wiem, o czym to jest, a przecież czytałem Prousta, Joyce’a, Cortazara, i proszę mi wierzyć, że te lektury nie są łatwe, nawet taki Kafka, nawet czytając jego genialny „Zamek”, trzeba się wgryźć w myśli autora, albo taki Faulkner, też nie jest łatwy w odbiorze, a z naszych Gombrowicz czy Witkacy, nie mówiąc już o Ionesco; ale przyznać trzeba, że niektórych wielkich czyta się bez trudu, choć ich słowa wiele znaczą; weźmy na ten przykład Gogola, Czechowa, Dostojewskiego, Hemingwaya, Iwaszkiewicza czy Marqueza.
…przygnębienie…
Niestety w wielu przypadkach należy się skupić na samym początku i czytać z niesamowitą uwagą - wtedy dotrze się do sensu, do istoty myśli wyrażonej pisanym słowem.
„Ku słońcu” Ingi Iwasiów czytać się nie da.
Tak sobie myślę, że osoba pisząca powinna liczyć się z tym, że ktoś kiedyś przypadkiem może spróbować odczytać jej wydrukowane słowa i byłoby świetnie, gdyby podarowała czytelnikowi jeżeli nie klucz, to wytrych do swojej opowieści.
Pani Inga Iwasiów nie dysponuje takim kluczem.
…niska samoocena…
Dla mnie jest to o tyle przykre, że bardzo szanuję książki. Nie wiem, czy komuś, kto ma w zwyczaju wypożyczać książki z biblioteki zdarzyło się coś takiego: przeglądając zgromadzone na półkach książki, natrafia na umieszczoną w „saszetce” na wewnętrznej stronie okładki kartę książki, z obserwacji której wynika, że nikt tej książki jeszcze nie czytał, a mieszka sobie ona w bibliotece dwadzieścia - trzydzieści lat… należę do tych, którzy nie bacząc na „zerowe zaczytanie” tej akurat pozycji, właśnie ją wypożyczają. Z „Ku słońcu” Ingi Iwasiów jest zupełnie inaczej.
…mała wiara w siebie…
Pytasz mnie, dlaczego oglądam stare filmy, w dodatku polskie, nie przedwojenne ale te trochę nowsze. Mówisz, że widziałem je już wiele razy, znam je doskonale. A ja odpowiadam, że lubię ten klimat, kocie łby, odrapane tynki kamieniczek, pospolitość krajobrazów, zwyczajność, naturalność, nawet naiwność, proste a wielkie uczucia, język bez nienawiści, bez wulgaryzmów. W tych filmach z niesłusznych czasów jest coś bliskiego, jest człowiek, jest prawdziwy ksiądz i najnormalniejszy w świecie milicjant, jest praca, radość, miłość, marzenia; są radosne poranki i kochające noce.
…poczucie winy…
Co to jest, że nie lubię wielkich marketów? Chciałbym kupować chleb w sklepiku przy małej piekarni, odwiedzać szewca, zegarmistrza, stołować się w razie potrzeby w barze mlecznym, cieszyć się z tego, że co sobotę przyjeżdża objazdowe kino; chciałbym chodzić na mecze piłkarskie naszego zespołu, którego piłkarze pracują w największym zakładzie naszego miasteczka; chciałbym chodzić do cukierni Kowalskiego, do kiosku prowadzonego przez Nowickiego, chciałbym sobie przysiąść na ławeczce z księdzem i wdać się z nim w rozmowę o życiu; chciałbym co czwartek o szóstej rano kupować na targu jajka, mleko, śmietanę i masło od gospodarza…
…pesymizm…
Czy ktoś pamięta film Tadeusza Chmieleckiego „Profesor na drodze” z Nalberczakiem w roli głównej? Czytał ktoś „Uciekła mi przepióreczka” czy „Ludzi bezdomnych” Żeromskiego… albo widział taki serial „Daleko od szosy”? Kto wie, czy doświadczając przygód z wymienionymi powyżej zjawiskami, zdecydowałem się kiedyś zostać nauczycielem…
… niezdolność do przeżywania przyjemności…
Muszę przyznać, że z wiekiem zacieśnia się horyzont przyjemności. Przyjemność czerpie się z możliwości zaspokajania podstawowych czynności życiowych, ze snu, który odkłada problemy na później, z przebudzenia, które świadczy o tym, że jeszcze żyjemy.
…zaburzenie rytmu dobowego - bezsenność lub nadmierna senność…
Niejednokrotnie pojawia się owa przyjemność: przyjemność z obrazów, muzyki, słów. Jeżeli dowiadujemy się od Haliny Poświatowskiej* Marii Pawlikowskiej Jasnorzewskiej czym jest miłość…
„Nie widziałam cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
lecz można żyć bez powietrza!”
… to trudno nie odczuwać przyjemności z odczytywania tych słów.
Natomiast ta przyjemność jest krótkotrwała… niestety.
…zmniejszenie apetytu lub gwałtowne jego wzmożenie…
Zetknięcie się z depresją nie jest przyjemne….
* byk
* byk
[15.02.2018, „Dobrzelin”]
A już myślałam że tylko ja jestem takim dziwadłem....
OdpowiedzUsuńNajpiękniej Cię pozdrawiam.
... ustalmy znaczenie słów... jesteś piękniejszym dziwadłem... pozdrawiam
UsuńKochani, witam Was w gronie dziwadeł:-)
OdpowiedzUsuńNie znam książki pani Iwasiów, ale byc moze należy ona do twórców, którzy piszą głównie dla siebie, tylko ktoś jej to wydał...
Z książkami zdarzają się różne sytuacje, sama czasami podsuwam czytelnikom książkę, zmieniam jej miejsce na wystawie, zachęcam jak mogę i ...nic, nikt jej nie chce. Dobry byłby temat na jakieś badania...
świetnie powiedziane: twórcy, "którzy piszą dla samych siebie" tez tak myślę...
UsuńKiedyś pożyczyłam z osiedlowej biblioteki bardzo ambitną i reklamowaną książkę. Chyba za dwa dni miałam jechać do szpitala na operację, a książka była o chorobie i śmierci. Po pięciu stronach ją odłożyłam.
OdpowiedzUsuńCzytanie książek ma mi sprawiać przyjemność, a nie frustrować.
Nie tylko Ty lubisz filmy PRL-owskie. Mój syn za nimi przepada. "Daleko od szosy" ogląda za każdym razem, gdy się ten serial pojawi na jakimś kanale.
Lubię jeździć na nasze piękne i nowoczesne targowisko, składające się z małych sklepików, bo tam znam z imienia każdego sprzedawcę. Chleb kupujemy w małym sklepiku przy domu i gdy tylko sprzedawczyni widzi mnie przez okno, natychmiast szykuje dla mnie chleb IG.
Szkoda, że małe sklepiki są nieopłacalne, bo wyparły je markety.
Ze świeca trzeba szukać w moim mieście szewca, introligatora czy zegarmistrza.
Serdecznie pozdrawiam.
Oczywiście, czytanie powinno być przyjemnością, podobnie jak zakupy w zaprzyjaźnionych sklepach, jak przypominanie sobie filmów, które kiedyś nam się spodobały...
UsuńA'propos tych starszych filmów... ich oglądanie nie wynika, jak sądzą jedynie z nostalgii odnoszącej się do czasów naszej młodości, ale jest w tym także coś innego - w jakiś (filmowy czy też teatralny) sposób nasze życie związane jest z aktorami, którzy niestety odeszli... odchodzą... pozdrawiam
Nie wiedziałam, że Poświatowska napisała wiersz identycznie brzmiący jak "Miłość" Pawlikowskiej. Problem, który przedstawiłeś ja miałam ostatnio z książką Kai Malanowskiej "Drobne szaleństwa", w których dobrnęłam do 50 strony i to tylko dlatego, że ktoś przysłał mi tę książkę do przeczytania, być może w nadziei, że ją docenię. Ukłony.
OdpowiedzUsuńhaha... teraz już wiesz na czym polega skleroza :-) oczywiście ta "Miłość" to wiersz Marii Pawlikowskiej Jasnorzewskiej, co oczywiście nie zmienia mojego poglądu w stosunku do Poświatowskiej....
UsuńNiniejszym w języku Adelki odszczekuję swoją gafę, dziękując za Twoją uwagę... a teraz po tabletkę...
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńProszę - przekaż 1% podatku ciężko choremu dziecku w mojej rodzinie.
Z góry dziękujemy!
http://dzieciom.pl/podopieczni/29257
W formularzu PIT proszę wpisać numer: KRS 0000037904 i w rubryce „Informacje uzupełniające - cel szczegółowy 1%” podać: 29257 Kowalik Patrycjusz.
Pozdrawiam serdecznie.
spróbuję...
UsuńOd jakiegoś czasu czytanie tego bloga jest dla mnie wielką radością :).Czekam na nowe ale też jak nie ma wpisu to jest tyle do przeczytania :).Dziękuje :).Eliza F.
OdpowiedzUsuńPani Elizo, to raczej ja powinienem podziękować, co niniejszym czynię, wprawiając w ruch jednostajnie przyspieszony korek od szampana... pozdrawiam
Usuń