CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

09 maja 2016

MONOLOG (fragm.)

Wiesz, Nat, ja już niczego nie oczekuję, po sobie nie oczekuję. Nie chcę zawracać sobie głowy sobą. Jest jak jest i tak pozostanie, chociaż jak dzisiaj wyjrzałem przez okno, to zaskoczył mnie ten nieskazitelny błękit, rozlany szeroko, bardzo szeroko, wokół płonącego coraz intensywniej słońca i wtedy wydało mi się, że ten dzień rozpoczyna się tak jak dawniej, gdy nie myślałem jeszcze o tym zmarnowanym życiu, bo też przyszłości swojej nie znałem.
Nie jest dobrze znać swoją przyszłość. Odczuwasz to samo? Niektórzy mówią, że to źle, bo gdyby się znało, można by było pokierować swoim życiem inaczej, uporządkować je, podporządkować celom, jakie dostrzegło się w szklanej kuli, jak to się mówi, u kogoś, kto utrzymuje się z prognozowania przyszłości. Ja takich inklinacji nie miałem. Omijałem z daleka wróżki, nie pokazywałem dłoni cygankom, nie dawałem sobie zrobić pasjansa. Lepiej nie wiedzieć, myślałem sobie, bo cóż ci przyjdzie z tego, że wiesz? Jak zabezpieczyć się przed chorobą, która według kart jest ci pisana?
Nie, Nat, ja brałem życie takim, jakie jest i brałem je na poważnie, choć nie zawsze byłem poważny i lubiłem sobie pożartować, także z siebie, a może nawet najbardziej z siebie, bo nie ma nic gorszego nad przydawanie sobie cech, jakich nie posiadasz, a które wyróżniają cię - fałszywie - spośród innych.
Nat, w gruncie rzeczy to ja powinienem był urodzić się wcześniej, tak abym mógł te powojenne porządkować i na ich miejsce stawiać coś nowego. Tak, mógłbym wtedy brać kielnię, stawać mury, a przynajmniej mieszać zaprawę, bo to byłoby dla mnie ważne. Albo mógłbym budować nowe drogi, albo torowiska układać, mosty stawiać też mógłbym lub na ten przykład sadziłbym drzewa, wiele drzew, bo wtedy ścinano te zdrowe na szalunki, na meble, na skrzynie, Bóg wie, na co jeszcze. I potem, kiedy bym już zbudował, to w niedziele chodziłbym po tej budowie, tych drogach, mostach, torowiskach, po tym młodniaku i powiedziałbym sobie, że przydałem się na coś, bo nie ma gorszej rzeczy, wiesz przecież…
A ja, widzisz Nat, urodziłem się zbyt późno i dużo już zbudowali przede mną, więc musiałem wybrać co innego. I nawet myślałem sobie, że przecież trzeba będzie kiedyś na drodze położyć nowy asfalt a te domy to przecież nie są ze szkła i prędzej czy później tynk będzie z nich odpadał, więc jeszcze szansę miałem, aby coś w swoim życiu zmienić, ale nie zmieniłem, bo zachciało mi się czegoś innego. Mówi się trudno.
Przerzuciłem się na słowa, Nat i bardzo tego żałuję, bo wiesz jak to jest ze słowem, nawet kiedy je złożysz jak nagrobną wiązankę i zaznaczysz nim białą kartkę papieru, to i to pisane słowo przeminie, a kartka, choćby pergaminowa - przegnije. Dowiedziałem się o tym od pana Janka - pisarza, aktora i kamieniarza z zawodu. Powiedział mi, że lepiej być kamieniarzem, gdyż jego dziełem granitowym nikt sobie dupy nie podetrze.
Pana Janka już nie ma, więc piję sam, w samotności. Zakryłem lustro, aby przypadkiem nie zobaczyć w nim przedwcześnie końca. Upiłem się jakąś ohydną wódą, po która posłałem tego chłopaka z sąsiedztwa, który mnie czasami odwiedza, przynosi wieści z miasta, a czasami przychodzi z prośbą, abym mu jaka pracę do szkoły napisał. Ale najczęściej rozmawiamy sobie. Przy herbacie. Nie chce go rozpuszczać, bo jest zbyt młody, a jeśli będzie się chciał upić, to zdąży. On zawsze rozpoczyna rozmowę od pytania, czy mnie czego nie potrzeba, a mnie przecież nie potrzeba niczego i nawet mogę sobie darować ten alkohol, choć kiedy piję, to szybciej zasypiam i jest mi lepiej, bo nazajutrz czuję się wypoczęty i taki rześki, i przez moment to nawet zaczyna mi się podobać to, co zobaczę za oknem. Potem wszystko wraca do normy i przez cały dzień przygotowuje się do snu, a każdy kolejny przeżyty dzień to sukces.
Czy ty mnie słuchasz, Nat? Każdego dnia rodzę się na nowo jak ten poeta-pisarz co skończył paskudnie a cieszył się każdym dniem i jeszcze o tym pisał… aż w końcu zapeszył, nie odpukał i poszedł na dno.
A kiedy przyjedziesz do mnie - obiecałaś - to zabiorę cię w takie miejsce, w którym, rozumiesz… znajdę wreszcie święty spokój. Tam jest bardzo pięknie w maju. (…)

[08.05.2016, Dobrzelin]

6 komentarzy:

  1. Chyba tez nie chciałabym znać swojej przyszłości i dziwię się osobom, które chodzą do wróżki...
    A stwierdzenie kamieniarza o trwałości jego dzieła świetne :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pan Janek to był mądry gość...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A był mądry, choć niekoniecznie na takiego wyglądał :-)

      Usuń
  3. Monolog o życiu, bólach istnienia i samotności wzorowany na Stachurze. Samotność wśród tłumu nader często spotykana. Aż na końcu znajdzie się miejsce, gdzie będzie ten oczekiwany święty spokój.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stachura też tam jest, to prawda... między innymi jego bohater z "Siekierezady"

      Usuń