CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

14 maja 2016

ROWEROWA MAJÓWKA

A jakże, sam pan Kołodziejski, rowerowy potentat, wraz z panem Barańskim do spółki, przewodzili peletonowi w najpiękniejsze z pięknych sobotnie, majowe przedpołudnie. 
Towarzystwo obrało sobie wprawdzie Ciżemki za metę etapu, lecz pierwej postanowiło we wszystkie możliwe strony przemierzyć ulice miasteczka. Czemu? Aby się pokazać światu. Aby wreszcie tu i ówdzie przystanąć i dostrzec, że to nasze miasteczko, któremu jak najdalej do wielkich metropolii też swój urok posiada, jakiego często nie doceniamy. Tu jakaś kamieniczka, willa, pałacyk, jakiś plac kwitnący kasztanami, blok mieszkalny otoczony ogródkami, szkoła odświętnie we flagi przystrojona, stary ratusz - dziś muzeum regionalne, kościół, uliczki zawiłe, trotuary, dom kultury, jakaś starożytna studnia na rynku, jakieś pole uprawne wciśnięte w miejską zabudowę, mleczarnia, fabryczka… i tak dalej.
To pani Zofia Koteńko wpadła na taki pomysł, aby podczas tej majówki porobiono zdjęć furę, a na nich niech się znajdą prócz uczestników wyprawy miejskie i wiejskie pejzaże, które się później unieśmiertelni na wystawie w domu kultury, którym zarządza pan Korfanty.
Trzeba przyznać szczerze, że nie spodziewano się tak pierwszorzędnej frekwencji na rowerowej majówce. Dość powiedzieć, że rowerów panu Kołodziejskiemu zabrakło, więc co niektórzy stawili się swoimi, łącznie z panem burmistrzem i całą jego rodzinką. 
Z powodu tej masowości musiano poprosić panów policjantów o wsparcie, którzy z przyjemnością towarzyszyli podróżnikom, torując im drogę, a że z przyjemnością to również z tego powodu, że w Ciżemkach na całą tę gawiedź czekało ognisko do rozpalenia zmyślnie przywędzone kiełbaski, tudzież gęsta grochówka i beczki słodowego, bezalkoholowego piwa. Ponadto sam pan burmistrz przykazał zwieść na ciżemkowskie łąki drewniany podest do wyczyniania na nim tańców; rzecz jasna pozamawiał też zespoły muzyczne, które jak raz, do tej ślicznej imprezy się nadawały.
Aż pan radca Krach z panem redaktorem Pokorskim dziwili się tej politycznej pana burmistrza odmianie, lecz nic zdrożnego o tym nie mówili. Przeciwnie, ucieszyli się, że zawiadowca miasta albo nareszcie uwierzył, że można coś w miasteczku zrobić poza paragrafami, albo też z wielką nieśmiałością przystępuje do towarzystwa oznajmiając tym samym swoją porażkę, jaką wcześniej nie jeden raz ponosił, gdy w słowną utarczkę z panem radcą się wdawał.
Ale podczas tej majowej imprezy wszelkie politykowanie było surowo wzbronione. Zabronione było na trasie wyprzedzanie i każdy miejsca swego w peletonie pilnował; demokratycznie było też przy ognisku i przy zalewie, gdzie jeszcze nie gryzły komary, ale jeśli ktoś odważył się wsiąść na konia, to, co swoje w kolejce odstać musiał, choć na całe szczęście ochotników nie było zbyt wielu. Bawiono się przednie, choć byli tacy, co to mięsne porcje i grochówkę dzielić musieli, a i w szklanice słodowego piwa wlewali spragnionym. Potem, kiedy stało się muzycznie, kto chciał, jedynie słuchał, a inni skuszeni melodiami do tańca się zabrali, a ile przy okazji zdjęć wykonano, policzyć trudno. A pan Korfanty, dyrygujący w mieście kulturą osobiście film z całej imprezy nagrywał.
Pod wieczór ludzkość cała poczęła szukać własnych kątów do spacerów i do rozmów pomiędzy sobą, które pewnie trwałyby do północy, gdyby nie szef rajdu, pan Kołodziejski, który zarządził odwrót, lecz obiecał, że jeszcze kiedyś podobną imprezę urządzi, może nawet dłuższą, aby umocnić kondycję welocypedystów.
Wrócono zatem do miasteczka, a noc zapadała przyjaźnie chłodna, cichnąca i przejrzysta.

[13.05.2016, Dobrzelin]

5 komentarzy:

  1. Podobno grochówka żadna tak nie smakuje jak wojskowa, a takie akcje rowerowo - biesiadne umilą wielu osobom życie, tym bardziej, że zakaz politykowania wydano, więc atmosfera sielankowa wręcz :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o tak, Jotko, i grochówka (nie nazwałem ją wojskową z racji antywojennego nastawienia :-) ) i ten zakaz to absolutnie główne punkty programu ... pozdrawiam

      Usuń
  2. Wspaniały opis rowerowej majówki, aż zazdrość bierze, że się w niej nie uczestniczyło. Szkoda tylko, że zdjęć żadnych nie zamieszczono, bo to podkreśliłoby sensowność organizowania imprez, które propagują rodzinną miejscowość i zapewniają "chleb oraz igrzyska". Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Iwono... (z tak pięknym przymiotnikiem - zmyślona)... w kawiarence wsystkie opowieści, w których pan radca Krach występuje są, par excellence, wymyślone, za co głęboko przepraszam :-). Natomiast zawierają one śladową domieszkę rzeczywistości oraz kosmiczną wielkość wyobrażeń autora na temat jak w sumie niewiele można by wykonać, aby ubarwić rzeczywistość w taki sposób, aby była znośniejszą, a nawet całkiem przyjazną do przeżycia... ja traktuję te opowieści jako swoistą "odtrutkę" na czasy, które - jest to moje osobiste zdanie - mają wielkie zasługi w odczłowieczaniu ludzkich mysli i zachowań... pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  3. Ja tam brawo biję pani Koteńkowej za pomysł ze zdjęciami. Za jakiś czas przecież tych budynków nie będzie. Wiadomo, że te małe mleczarnie, fabryczki nie mają racji bytu. Pejzaże także się zmienią z powodu modnej rewitalizacji. Utrwalone na zdjęciach, będą pamiątkami i młodym uświadomią zmiany, które nieuchronnie musiały nastąpić. A grochówki wieki temu nie jadłam.
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń