ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

21 stycznia 2021

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTATURY (249-253) WINA. MOJA WINA. SKANSEN NIEPAMIĘCI. CZELADNIK U MISTRZA. TANIEC ŚMIERCI.

 

249.

„ - Dlaczego wyjadłeś cukier z cukiernicy?

- To Władek.

- Nie kłam, opowiedz dokładnie, jak to było.

- Coś mnie podkusiło, tatusiu. Jakiś diabeł, tatusiu!

- Gdybyś mi powiedział: "tatusiu, daj cukru"...” *

albo dalej…

„ - Zrozumiałem po trzydziestu latach ogrom swych win, a właściwie mych win. Tatusiu. Mamusiu. Tak, to ja zjadłem kiełbasę w Wielki Piątek dnia piętnastego kwietnia 1926 roku. Wstydzę się swego czynu. Zjedzenie kiełbasy uplanowałem o wiele wcześniej wraz z Jasiem i Pawełkiem. Mój niski postępek, kochany tatusiu, nie może być usprawiedliwiony. Zjadłem kiełbasę z łakomstwa. Nie byłem głodny. Dzięki twej trosce, tatusiu, miałem w dzieciństwie do syta chleba. Często otrzymywałem drobne pieniądze na łakocie. Mimo to zbłądziłem.” *

Trzeba było od czegoś zacząć.

250.

Właściwie to nieważne, co zjadłem, czy co nie zjadłem, co powiedziałem, zrobiłem, czy nie powiedziałem, nie zrobiłem, wina jest zawsze po mojej stronie i znając tę powtarzającą się regułę, nie powinienem dyskutować, nie powinienem nawet myśleć o tym, że byłbym w stanie się sprzeciwić, debil stary, sk…n jeden, cham p.…..y, co ma tę mordę niewyparzoną. Tak powinienem myśleć o sobie, o tym antybohaterze podłych czasów, ale czy tylko podłych, bo to rondo powtarza się, jak przystało na rondo, więc sensu brać siebie w obronę nie doszukuję się.

Tak już być musi, lepiej się nie odszczekiwać, natomiast zaleca się milczeć, bo jest powiedziane, że skoro nie masz wpływu, nie staraj się nawet wpływać, ba, w ogóle się nie zanurzaj.

251.

Kiedy popełniło się ponad dwa tysiące wpisów, to przecież nie sposób pamiętać każdego z nich. Ileż to razy, kiedy tylko przypadkowo otwieram jakiś przeszły lub zaprzeszły tekst, nic a nic z niego nie pamiętam, nie wiem, która szara komórka w mózgu podpowiedziała mi, abym coś tam, coś tam napisał. I to co piszę teraz, i przed chwilą co napisałem, wrzucone zostanie bezwiednie do kosza niepamięci – i bardzo dobrze. A te wszystkie słowa jakimi ciskałem i którymi walczę z materią i samym sobą niech będą skansenem porosłym ostem a perzem.

252.

Na pierwsze pytanie odpowiedziałem, jak sądzę, w miarę rozsądnie, że przyszedłem się przede wszystkim wygadać. Mistrz potraktował mnie tolerancyjnym wzrokiem. Przyznał mi rację? Pewnie tak. Zrozumiał, tak sądzę, że sposobności na wygadanie się nie miałem zbyt wiele albo wcale, bo zawsze ktoś mnie wyprzedzał lub zagłuszał.

I zaczęło się. Mistrz, jak się zorientowałem, miał dla mnie, czeladnika, czas; pozwolił mi wypowiedzieć się w kwestiach nurtujących nas obu, jak dojść do mistrzostwa, jak nie pogubić się w labiryncie dróg prowadzących do sukcesu. Z jego wypowiedzi zrozumiałem, że tej sztuce rzeźbienia samego siebie, posiadając tworzywo tak podatne na ucisk palców, w ogóle bardzo miękkie i plastyczne potrzebna jest odrobina silnej woli, ale znając Całą Sytuację, Mistrz mi pomoże, da mi pewne wskazówki. Ucieszyłem się.

253.

Tymczasem uwiesił się nade mną Pieter Bruegel Starszy z jego „Triumfem Śmierci”


* fragmenty „Kartoteki” Tadeusza Różewicza

[21.01.2021, Toruń]

4 komentarze:

  1. Bardzo się cieszę, że Tadeusz Różewicz został jednym z 4 patronów roku 2021.
    A obrazów Petera Breugla Starszego boję się...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. naprawdę Bruegla Starszego nie ma co się bać... wkrótce namażę coś na ten temat

      Usuń
  2. Breugel, Bosch - ich obrazy mnie czasami przerażają...

    OdpowiedzUsuń
  3. Boscha obrazy rzeczywiście bywały "straszące"; poniekąd był on prekursorem surrealizmu w sztuce, ale jeśli chodzi o Bruegla, to postaram się coś napisać w obronie mistrza.

    OdpowiedzUsuń