Paul Gauguin - "Landscape With Three Figures"
Odczepiono
lokomotywę i zostaliśmy sami na pustkowiu, zepchnięci na boczny tor zanurzony w
wysokiej trawie, otoczony zewsząd szpalerami wybujałych, kolczastych krzewów.
Którejś
nocy, w czasie gdy byliśmy już na etapie przyzwyczajania się do nowego miejsca,
zauważyliśmy, że rozkręcono szyny, ciągnące się długimi brunatnymi strużkami aż
do odległego rozjazdu, a stamtąd do miasteczka. Taki oto był los tej
wąskotorowej kolei. Któżby pomyślał, że jednej nocy odcięta zostanie droga
powrotu.
Pewna
kobieta dowiedziawszy się o tym fakcie oznajmiła, że prosiła Boga o takie
rozwiązanie. – Śniłam to i wiedziałam, że się spełni. Moje sny są prorocze.
Być
może wielu z nas myślało podobnie, lecz nikt oprócz niej nie miał odwagi
przyznać się do swoich szczególnych marzeń. Po długich godzinach milczenia,
jakie wtedy zapadło, godzinach będących wyrazem naszych wątpliwości i reakcją
na ów dziwny stan naszej świadomości, postanowiliśmy położyć kres naszemu
zwątpieniu i apatii. Przystąpiliśmy do świętowania każdego dnia i poczuliśmy
się wreszcie właścicielami nowego życia. Czuliśmy, że uczestniczymy w
odkrywaniu i nazywaniu otaczających nasz przedmiotów, roślin i zwierząt.
Chwaliliśmy naturę, jej nowych bogów i czarowników. Znaleźliśmy się w zaklętym
korowodzie radości, jaka spłynęła na nas niby ożywczy powiew morskiej bryzy.
Oto w jednej chwili staliśmy się dziećmi z lekkim bagażem wspomnień i ciężkimi
tobołami nadziei. Odurzeni narkotycznym tańcem nie wierzyliśmy, aby los gotował
nam gorzką ucztę i jedynie dla pokusy łaskotał nasze podniebienia fałszywym
słodem.
Otóż
i ziemia nasza, jak okiem sięgnąć, dziewiczo piękna, cicha i tylko pozornie
obumarła. I na tej ziemi tych kilkanaście wagonów, stojących jeszcze na szynach
cywilizacji, ta nasza oaza, domostwa, spiżarnie i warsztaty pracy – to
wszystko, co wzięliśmy z sobą szpeciło te krainę, choć jednocześnie było dla
nas na ten czas niezbędnym łącznikiem ze światem, od którego odeszliśmy.
Nie
wiedzieliśmy na jak długo starczą nam zapasy żywności. Zanim zaczniemy żyć
naprawdę, trzeba będzie czas jakiś korzystać z dobytku, który przytaszczyliśmy
z sobą. W tej chwili był on nam potrzebny jak tlen.
Zasiadając
do pierwszego ogniska, nie mogliśmy się oprzeć zdziwieniu, jak ogromny ciężar
dźwignęła lokomotywa, przenosząc go na nowe miejsce. Wspomnieliśmy tę
szczególną podróż, podczas której, z racji jej powolności, wyskakiwaliśmy w
czasie jazdy z wagonów i podążaliśmy skrajem torowiska obok ślamazarnie
połykającej przestrzeń kolejki.
A
potem...potem, nasyciwszy się na tej pierwszej wieczerzy w innym świecie,
rozmyślaliśmy wiele o naszej przyszłości, rozmawiając długo i bezustannie
słuchając jedno drugiego. Uwierała nas nie troska o przetrwanie i lęk przed
nieznanym, lecz ten potężny balast naszych przyzwyczajeń. Pragnęliśmy tego, aby
wszelkie zło tamtego świata, jakie przywieźliśmy z sobą, można było wyrzucić z
pamięci, jak ten sen drażliwy, przed brzaskiem, budzący niepokój, lecz
znikający natychmiast po pierwszym spojrzeniu w poranne promienie słońca.(...)
Witaj Smoothoperqator, świetnie opisałeś to marzenie odcięcia się od cywilizacji, rozpoczęcia czegoś na nowo. Widziałam kiedyś film, trochę horror, trochę katastroficzny, nie pamiętam tytułu, w którym bohaterowie tworzyli jakąś osadę w lesie i z pokolenia na pokolenie przekazywali legendę, że w lesie są upiory i nie wolno przez niego przechodzić. A tam za lasem, tak naprawdę, była ta porzucona cywilizacja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Maria Dora
Jednym słowem, nowa wersja Robinsona Cruzoe. Każdy ma czasami ochotę odciąć się od cywilizacji i zamieszkać w jakiejś głuszy.
OdpowiedzUsuńWiosennie pozdrawiam.