Wydobyłem z pamięci
ciemny pokój buchaltera,
sosnowe biurko, na którym papiery,
kałamarz z atramentem, wieczne pióra,
ołówki zwykłe i kopiowe,
przyciski, dociski, pieczęcie,
lak, pinezki i spinacze,
maszynka na korbkę
do liczenia zysków i strat,
fajka jak wygięta trąba słonia,
kalendarz ze wschodami i zachodami słońca,
gumki do kasowania ludzkich błędów,
linijki i karafka z zimną wodą,
szklaneczka, łyżeczka, popielniczka.
Nad dostojnym buchaltera miejscem pracy
słoneczna żarówka
z kloszem jak chiński kapelusz
rzuca nieznaczny cień,
oświetla dłoń,
w palcach której
czarne piórko na tłoczek
kaligrafuje na pożółkłym papierze
raport wydatków z ostatniego miesiąca.
Dostrzegam soczystą biel
tekturowych rękawów,
na których buchalter
zapisuje ołówkiem dla pamięci
sumę wystukaną przez maszynkę na korbkę;
czasami podaje sobie do wiadomości,
że po pracy ma się udać do cyrulika,
aby zgolić dwudniowy zarost,
oraz że nie może zapomnieć
o kupnie bukietu fiołków
dla żony buchaltera.
Za uchylonymi drzwiami rozmowa:
zajęty, nie przeszkadzać, ma gościa,
ale ja muszę koniecznie sprawdzić,
czy wystarczy środków
na zakup surowca w tym miesiącu,
wejdź bez pukania,
to tylko wnuk.
To aż wnuk, mówi buchalter,
tamten wchodzi nieśmiało,
podaje mi rękę,
głaszcze po głowie,
podoba ci się u dziadka?
Zanim przejdziemy do sprawy
przynieś mi tu syfon z gazowaną wodą,
napijesz się?
Oczy wnuka zapłonęły mocniejszym światłem
od tego słońca
zawieszonego nad głową buchaltera.
Powiem twojej mamie,
że dzisiaj wrócimy do domu ty i ja,
jak dwaj mężczyźni,
pójdziemy do cyrulika,
tobie też trzeba zrobić porządek z włosami.
Przypomnij mi o bukiecie fiołków.
Naciskaj powoli,
o, tak, właśnie.
Bąbelki łaskoczą podniebienie.
Pokój buchaltera unosi się
jak marzenie o podróży balonem,
aromat fajczanego dymu
trafia z uśmiechem do nozdrzy.
Pozostała jeszcze godzina,
a chciałoby się doczekać wieczności.
[12.02.2017, Barcelona, Catalunya, w Hiszpanii]
Klimaty, otóż to.
OdpowiedzUsuńBudować trza klimaty, bo jest taka potrzeba, teraz i zawsze.
Nie umiem wierszem. Nigdy nie umiałam.
Ale doczytać się jakoś potrafię, chyba.
... ale posiadasz uzdolnienia, o których istnieniu ja zielonego pojęcia nie mam... pozdrawiam
UsuńPięknie opisałeś pokój buchaltera. Moja mama była księgową, używała maszynki na korbkę, ale bilanse liczyło jej się najlepiej na liczydłach...
OdpowiedzUsuńCzęsto po nocach szukała zaginionego w rubrykach grosika.
... toż i moja księgową była, a matematyka w liceum była jej pietą achillesową... i też szukała grosza, a ja... "no przecież mogłabyś dołożyć z własnych ten grosz..." :-)
UsuńKto z młodych będzie wiedział, co oznacza słowo buchalter? Kto zobaczy maszynę na korbkę,pióra, zarękawki? Kaligrafia także będzie pustym dźwiękiem. Dobrze, że zostało uwiecznione w tym oryginalnym wierszu.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
no... powiedzmy, że jest to wiersz :-).. ale wspomnienia autentyczne z leciutkim "przegięciem", jak to u mnie bywa :-)
Usuń