Teodor Axentowicz - "Czytająca kobieta"

Teodor  Axentowicz  -  "Czytająca kobieta"

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

26 lutego 2025

PROFESOR TUTKA (24) PROFESOR TUTKA I JEGO SOBOWTÓR.

 

Jeden z panów opowiadał o wielkim podobieństwie bliźniąt i wynikających stąd zabawnych nieporozumieniach. Drugi i trzeci dorzucił na ten temat jeszcze coś zabawniejszego.

W związku z tym, co mówicie o niezwykłych podobieństwach — odezwał się Profesor Tutka — opowiem wam, panowie, kogo raz spotkałem.

W mieście, które zwiedzałem po raz pierwszy, ukłonił mi się jakiś nieznajomy młodzieniec. Oczywiście odkłoniłem mu się i szedłem dalej. Takie wypadki, że kłania się nam ktoś nieznajomy albo ktoś, kogo sobie nie przypominamy, zdarzają się dość często, więc nie zwróciłem na to specjalnej uwagi. Ale po chwili zatrzymała mnie jakaś przystojna, roześmiana pani, mówiąc:

«Od kiedyż to, doktorze, nie poznaje pan swoich pacjentek?»

Skłoniłem się jej nisko i odpowiedziałem uprzejmie: «Wybaczy pani, ale nigdy nie miałem zaszczytu, aby panią badać; nie jestem lekarzem ».

Spojrzała na mnie zdziwiona, niemal przerażona, powiedziała: «przepraszam bardzo, ale...»

Nie dokończyła, jakby jeszcze nie wierząc temu, co widzi i słyszy, wreszcie skinęła mi głową i poszła.

Domyślacie się, panowie, że w tym mieście musiał być ktoś bardzo do mnie podobny. Tak. Przekonałem się o tym po kilku minutach: gdy byłem na rogu ulicy, zza węgła wyszedł człowiek, spojrzał na mnie i przystanął. Ja również spojrzałem na niego i przystanąłem. Ów człowiek przemówił:

Czy nie uważa pan, że jesteśmy do siebie podobni?

Nawet bardzo — odpowiedziałem.

Podobieństwo jest wprost zdumiewające!

Tak, to prawda, jesteśmy sobowtórami.

To ciekawe — mówił po chwili — mamy nie tylko jednakowe postacie i rysy twarzy, ale widzę, że również jednakowe upodobania: nosimy zarost i pielęgnujemy go w sposób jednakowy; upodobanie obecnie dość rzadkie, gdyż jak niegdyś w Grecji mijała kolejno epoka bród i następowała moda golenia twarzy, tak samo i u nas twarze przeważnie golą; poza tym widzę, że uważa pan, jak ja, melonik za najlepsze nakrycie głowy.

Tak, to ciekawe— odpowiedziałem — że pan doktor i ja mamy jednakowe upodobania.

Skąd pan wie, że jestem doktorem?

Jedna z pacjentek pańskich zwróciła się do mnie przed chwilą ze zdziwieniem, że jej nie poznaję.

Proszę pana! — powiedział teraz — o parę kroków dalej jest piwniczka, w której można się napić prawdziwego wina. Pozwoli pan, że jako stały mieszkaniec tego miasta zaproszę pana, abyśmy zasiedli na chwilę i porozmawiali jeszcze o naszym niezwykłym podobieństwie.

Z przyjemnością — odpowiedziałem.

Po chwili zeszliśmy do sklepionej piwniczki, gdzie stało w mroku parę dębowych stolików. Zasiedliśmy pod ścianą, a po chwili do nas, jedynych gości, podszedł gospodarz, rozżarzył lampkę w latarni nie opodal stolika, a ujrzawszy w świetle dwóch tak podobnych do siebie ludzi, znieruchomiał. Opanowawszy zdumienie, spytał:

Czym mogę służyć panu doktorowi?

Ale nie zwrócił się wyraźnie do jednego z nas, widocznie nie wiedział, czy to ja jestem znajomym bywalcem tej winiarni, panem doktorem, czy też ów pan drugi.

Doktor odezwał się teraz do gospodarza:

Ufam panu. Gość mój zna się równie dobrze na winie, jak i ja. Jednakowe mamy upodobania.

Gospodarz zniknął za jakimiś drzwiczkami i po chwili przyniósł butelkę, kieliszki, nalał w milczeniu złotawego płynu, po czym usunął się cicho, zostawiając nas samych.

Musimy szukać — mówił doktor — przyczyny, źródeł, wytłumaczeń tak

zdumiewającej zagadki, jak istnienie dwóch zupełnie jednakowych ludzi. Może jesteśmy bliźniętami? W dawnych powieściach często bywała mowa o braciach, którzy wskutek wojen, kataklizmów czy też innych przyczyn rozstali się z sobą w dzieciństwie, aby później, po latach, znów się odnaleźć.

Okazało się jednak, że na tej drodze nie należy szukać przyczyn naszego podobieństwa;

nie słyszeliśmy, aby w naszych rodzinach dziecko zostało porwane przez Cyganów lub zostało zgubione podczas burzy wojennej, poza tym ojcowie nasi z całą pewnością nie mogli spotykać naszych matek; ustaliliśmy na przykład, że w okresie moich narodzin ojciec jego znajdował się w afrykańskiej Legii Cudzoziemskiej, gdy matka moja nie wyjeżdżała wówczas spod Włocławka. Po kilku podobnych danych ustaliliśmy, że nie może być mowy o jakimś pokrewieństwie. Skąd więc, dlaczego jesteśmy jednakowi?

Przednie wino, mroki piwniczki, cienie-sobowtóry padające od nas na ścianę — wszystko to wzmagało uczucie jakiejś niesamowitości, którą odczuwaliśmy teraz. Butelka już się skończyła, byliśmy z sobą «na ty», ale żaden z nas nie mógł pozbyć się dziwnego uczucia, nawet niepokoju: czasem spojrzawszy na siebie, wybuchaliśmy śmiechem, to znów stawaliśmy się melancholijni, bezradni wobec dziwów, na które nie ma odpowiedzi. Nawet i druga butelka, o którą ja teraz gospodarza poprosiłem, nie rozwiązała zagadki naszego podobieństwa.

Były chwile, gdy patrząc na siebie, pytaliśmy: «czy ty to jestem ja?» — «czy ja to

ty?» Zaciekawiła nas również zgodność naszych poglądów. Parę własnych aforyzmów, które powiedzieliśmy o kobiecie, uważaliśmy obaj za trafne; jednakowo zapatrywaliśmy się na widoki dalszego rozwoju ludzkości. Poglądy nasze wciąż, na jakikolwiek temat zaczęliśmy mówić, były podobne. Z tego powodu żaden z nas nie mógł się nawet uważać za inteligentniejszego. Słowem, i zewnętrznie, i wewnętrznie jesteśmy wciąż zdumiewająco podobni. W pewnej chwili ten drugi «ja» powiedział:

W związku z tym, coś przed chwilą zauważył, opowiem ci pewną historię, która

zdarzyła mi się podczas mojej podróży statkiem na Oceanie Spokojnym… A więc zaczął w ten sposób, w jaki często zaczynam mówić do was, panowie, gdy mam coś do opowiadania. Opowiadał obszernie. W Oceanie Spokojnym jest dużo wody, to prawda, trzeba jechać długo. Pomyślałem sobie: ja jednak przepłynąłbym prędzej. I opowiedziałbym o tym wszystkim inaczej. Czy lepiej? Hm... jestem zawsze pełen kurtuazji dla kolegów-opowiadaczy, a pełen skromności wobec opowiadań swoich. W każdym razie opowiedziałbym krócej. Podczas jego opowiadania powracała do mnie coraz więcej świadomość, że to ja jestem — ja. «Styl to człowiek».

Panowie! Na świecie jest tylko jeden Profesor Tutka.



[26.02.2025, Toruń]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz