ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

24 lipca 2018

LETNIE POGWARKI (4)


A/
Oczekiwanie, wciąż to oczekiwanie, którego nie znoszę. Wkrada się w nie dzienna senność, gorący oddech lipcowego, upalnego dnia; całe szczęście, że wiatr chłodzi nagrzane powietrze i jest czym oddychać.
Czytanie jakoś mi nie wychodzi. Odłożyłem na moment Dostojewskiego, aby odświeżyć pamięć kilkoma opowiadaniami Stachury, jak raz pasującymi do sytuacji w jakiej się znalazłem -  sytuacji wiecznego podróżnika.
Mój Boże, jakie to szczęście, że dałeś nam Stachurę, który napisał coś tak przepięknego jak „Jasny pobyt nadrzeczny”. Jakże ubogim jest ten, kto przeczytał tej opowieści o szczęściu, które istnieje w człowieku, a szczęściem tym nie jest bogactwo, władza ani sława.
A kiedy czyta się coś takiego…
Koszę. Dzisiaj ma być czarnina na obiad. Spałem dobrze. Spałem lepiej. Bardzo mnie bolą kości i mięśnie, i skóra na rękach najwięcej. (…) Na kolację wczoraj była herbata gorąca i chleb z masłem i z serem. Bardzo mi to smakowało. Kiedy wychodziłem, powiedziałem dobranoc. (…) Minęły cztery dni. Pracowałem ciężko przez te cztery dni. Pracowałem ciężko nad szukaniem, nad wyszukiwaniem tych bram nieśmiertelnych poszukując. Najgorsze byłe te bąble na dłoniach, które mi wystąpiły. Z niektórych zdarła się biała skóra i te były najgorsze. Nie mogłem trzymać osełki i ostrzyć kosy, tak mnie piekło. Ale teraz jest dobrze. Jest najlepiej. (…) Zjadłem wczoraj ostatnią kolację u gospodarza. Była uroczysta. Było wiele dobrych rzeczy i wódka za dobrą robotę. Gospodarz był zadowolony i ja byłem. I jestem. Uradowany jestem cały. Uszczęśliwiony jestem bardzo.”
… kiedy czyta się coś takiego, to serce rośnie jak na drożdżach.
A przecież dawno temu zadałem pytanie świętej pamięci stryjowi, którego bardzo szanowałem i wobec którego pozostaję dozgonnym dłużnikiem, zadałem mu pytanie, dlaczego krajami nie rządzą ludzie, którzy ludzi kochają, dlaczego nie rządzą nami najmądrzejsi spośród nas, dlaczego?
Nie mogą oni rządzić, bo do rządzenia trzeba mieć najtwardszą z możliwych skórę i serce z granitu, i kieszeń głęboką, i śmiałość do zadawania bólu, i pogardę dla stojących niżej, i gotowość do wypowiadania bzdur i kłamstw, i samouwielbienie, i przebiegłość połączoną ze skłonnością do intryg, i całe rzesze klakierów, bezkrytycznych i myślących cudzymi myślami.
Czy jest szansa na to, aby mając mięśnie i kości obolałe, a dłonie pokryte bąblami być szczęśliwym?
B/
A piszę te słowa w czasie, kiedy nie ma już żadnych wątpliwości, że Polska stała się krajem autorytarnym, jednobiegunowym, podporządkowanym jednej jedynej opcji politycznej, ba - jednemu człowiekowi. Cóż można na ten temat powiedzieć więcej? To, że tak właśnie jest, podoba się całkiem sporej części społeczeństwa. Tej grupie odpowiada styl uprawiania polityki polegający na odrzucaniu każdej, ale to każdej idei, myśli czy poglądu, który jest sprzeczny ze słusznością poglądów władzy i choćby nie wiem jakie podawano argumenty, że każda władza, w tym obecnie rządząca, nie jest boskim ideałem, choćby podawano przykłady na to, że rządzący błądzą, że dzielą Polaków na dobrych i złych, że postępują inaczej wobec „swoich”, odmiennie wobec „pozostałych”, zwolennicy obecnej władzy pozostaną głusi i niemi na wszelaką krytykę. Myślę, że jest to po części „zasługa” prowadzonej od wielu już lat narracji, której celem było trwałe podzielenie społeczeństwa, ale też odnoszę wrażenie, że problem bezrefleksyjnego poparcia dla tej, ale też dla każdej innej władzy wynika stąd, że są pośród nas ludzie, w umysłach których głęboko tkwi przekonanie, że są lepsi od innych i w związku z tym mają prawo do pouczania tych innych, w jaki sposób mają postępować. Kiedy Jarosław Kaczyński mówi do parlamentarzystów opozycji, że winni są śmierci jego brata i używa wobec nich epitetu „zdradzieckie mordy”, to przecież wiadomo, że ten gniewny i obelżywy język prezesa PIS-u jest kłamliwy, chociażby z tego względu, że aby uwiarygodnić to wystąpienie prezesa, należałoby przyjąć, iż dzisiejsza opozycja „w całości” doprowadziła do śmierci nie tylko prezydenta Kaczyńskiego, ale również uśmierciła osoby niezwiązane z PIS-em. Co na tę wypowiedź elektorat PIS-u? Nie dość, że nie potępia prezesa za te słowa, ale im przyklaskuje. Dlaczego? Bo fanatycznie wierzy w to, że Putin w zmowie z Tuskiem podłożyli bombę w samolocie lecącym do Smoleńska. Nie mają na to dowodów, ale mają wiarę, która ponoć czyni cuda.
Oczywiście powodów, dla których dzisiejsi „wyznawcy religii smoleńskiej” i guru Jarosława, zbawcy Polski jest więcej. Nie ma co ukrywać, że wielkie zasługi w tworzeniu zamkniętego społeczeństwa PIS-u mają poprzednie rządy i partie, które nie potrafiły, bądź też nie chciały zobaczyć człowieka w otaczającej rzeczywistości ustrojowej przemiany. Można powiedzieć, że powstanie tak silnej „partii” sprzeciwu wobec rzeczywistości przełomu wieków to wypadkowa niesprawiedliwości, jaką przyniósł kapitalizm i populizmu obecnej władzy. Czy można było temu zapobiec? Czy można było przejść od gospodarki socjalistycznej do rynkowej „mniej mokrą” nogą? Oczywiście, że można było, gdyby w końcu XX wieku dopuszczono do głosu alternatywny sposób przemiany ustroju. Ale tego nie zrobiono i w końcu fanatyzm neoliberalny zastąpiony został populistycznym, religijno-narodowym.
Co z tego wynika dla mnie, czy tych, którzy mają zbliżone poglądy do moich?
Po pierwsze - grzeszę nienawiścią do każdej formy fanatyzmu;
po drugie - nie potrafię objąć rozumem sytuacji, w której jednostka, zdawałoby się inteligentna i wykształcona staje się podatna na wpływy fanatycznych ideologicznych fundamentalistów;
po trzecie - nie rozumiem, dlaczego zło ma być naprawiane złem;
po czwarte - chociaż nie należę do ludzi bojaźliwych, to mimo wszystko boję się, aby nie spotkało mnie to, co panią Barbarę Blidę;
po piąte - dzisiaj jako ten „gorszego sortu” Polak - „NiePolak” (po historycznych rewelacjach obecnego premiera - naprawdę nie wiem dziś kim jestem i czy obywatelstwo polskie przysługuje mi jako człowiekowi urodzonemu w państwie polskim, którego nie było) powinienem dla świętego spokoju stronić od wszelkich wyznawców pisowskiej ideologii, albowiem w państwie totalitarnym władza posiada wszystkie bez wyjątku argumenty na to, aby o godzinie szóstej rano wejść do mojego domu i pozbawić mnie wolności;
po szóste - trochę mi przykro, że doczekałem takich czasów, ale w końcu niewiele mi już zostało lat do przeżycia, więc mimo wszystko wypada się cieszyć, że przede mną mniej lat tej „wielkiej smuty”.

[23.07.2018, Saint Laurent d’Agny, Rhone, we Francji]

3 komentarze:

  1. Mądrego miałeś stryja, ale jaka dla nas nauka? Strach się bać, a to co obserwujemy w polityce stawia włosy na głowie...wygląda to jak zemsta chorego umysłu, tylko na kim i za co?

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozostaje nam żyć dniem dzisiejszym.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdybyż takich stryjów słuchano, stawiano na piedestał i rozsądek zwyciężał.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń