ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

28 października 2018

W DRODZE (I)


I
To był pierwszy dzień jego podróży. Wyjechał przed południem. Słońce dopiero co przecisnęło swój blask przez srebrzystą zasłonę mgły, która zawisła jeszcze poprzedniego wieczoru po wczorajszych opdach mocnego, czerwcowego deszczu.
Jechał bocznymi drogami ciągnącymi się zakosami pośród pól, łak i lasów. Czasami wjeżdżał pomiędzy zwarte szeregi wiejskiej zabudowy; innym razem mijał z pewnej oddali rozproszone ludzkie siedziby, do których prowadziły asfaltowe lub częściej - szutrowe czy wręcz kamieniste drożyny.
Przystawał często, co można wytłumaczyć tym, że nie zależało mu na przybyciu na czas do miejsca przeznaczenia, o ile w ogóle znał cel podróży. Samo prowadzenie samochodu musiało mu sprawiać przyjemność, aczkolwiek nieabsolutną. skoro zatrzymywał auto systematycznie po przejechaniu kilku, kilkunastu kilometrów, a czas przeznaczony na postój dzielił pomiędzy wypalenie papierosa, zjedzenie przygotowanych wcześniej kanapek, picie ciepłej kawy z termosu lub też beztroskie, ale i bezwiedne nasycanie wzroku krajobrazem, najczęściej bliskich szosie pól i łąk oraz połaciom lasów zamykających wybujałą zielonością drzew i krzewów najdalsze krawędzie horyzontu.
Na którymś z przystanków dopadł go purpurowy chłód przedwieczoru, na kolejnym zgrzebne płótno nadchodzącej nocy obsunęło się niżej, tłumiąc ponurą szarością miejsce, w jakim obecnie przebywał, czyniąc krainę coraz bardziej nierozpoznawalną zmysłem wzroku.
Nareszcie pomyślał o wypoczynku - dłuższym, całonocnym.

[Zebrane 27.10.2018 Aire de Garabit we Francji]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz