CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

01 lutego 2019

BEZ TYTUŁU (jeszcze... fragmenty 19. i 20.)

19.
A kiedy ma się na paterze podany możliwie szeroki zestaw specjałów, ową rodzinę składającą się z osobników o zbliżonym zestawie poglądów, lecz i niezależnych od siebie, kiedy sięgamy ręką po jeden z tych szlachetnych owoców, konsumujemy go, to urasta on w naszych ustach, gardle, żołądku do symbolu najsubtelniejszego ze smaków, z jakimi mieliśmy kiedykolwiek do czynienia.
Niewątpliwie Zatopek jest takim smacznym kąskiem.
Cały czas zastanawiam się, ile jest w nim mojego własnego smaku, a ile kreacji wymaganej każdorazowo przy pisaniu opowieści.

20.
Podczas gdy profesor prowadził jakąś szczególnie zażartą debatę z Majakiem, Wieszczem i Ateną, Anna otoczona była przez Zatopka, któremu towarzyszyli Renia, Lena i Pastore. 
Renia z Leną jako załącznik do rozmowy przygotowały usmażone na głębokim tłuszczu wczorajszego wieczoru faworki, które przecudnie wkomponowały się w degustowaną przez całą piątkę wiśniową nalewkę (prezent od ojca Pastore).
Rozmowa ta, jak relacjonowałby ją dziennikarz sobotnio-niedzielnego wydania popularnego dziennika, miała charakter wybitnie społeczny, zahaczający niestety o politykę, której w cyganerii nie lubiono.
Zatopek odzywał się sporadycznie, lecz zwykle celnym argumentem podsumowywał omawiany akurat wątek - był mistrzem w formułowaniu wniosków.
Ale też Zatopek zatopiony był w myślach wychodzących poza teren prowadzonej dyskusji. Czasami jego zamyślenie natykało się na spojrzenia Reni, Renia, na którą zawsze mógł liczyć.
Zatopek wśród tych młodych "cyganów" letniska był osobą najstarszą. Parę lat temu dostał się na polonistykę,  lecz tuż przed zaliczeniem drugiego semestru stało się coś, co niemal zrujnowało jego życie. 
Zatopek był studentem i zdolnym, i pilnym, któremu sami profesorowie wróżyli znakomitą przyszłość, także w dziedzinie literackiej (krążące po uczelni jego wiersze i opowiadania dawały asumpt ku temu, aby wyrażać takie opinie). 
Przed samymi egzaminami Zatopek poczuł, że coś niedobrego dzieje się w jego głowie - zaczął tracić koncentrację, pisanie wychodziło mu szkaradnie, pojawiły się trudne do wytłumaczenia i opanowania lęki, którym towarzyszyło niespotykane u niego wycofywanie się i ogólna apatia. 
Nie będąc w stanie przystąpić do egzaminów, nie żegnając się z koleżeństwem, opuścił uczelnię po angielsku i powrócił do rodzinnego domu, wzbudzając w nim uczucia najprzykrzejsze z możliwych, lecz mimo wszystko dodawające mu w końcu otuchy.
Z serc płynąca pomoc nie wystarczała. Jedyna na co się zgodził po licznych perswazjach, to zwrócenie się do lekarza psychiatry z prośbą o pomoc. Ta została mu udzielona. Organizm Zatopka raczony był psychotropami, ale też seansami terapeutycznymi. Następowała bardzo powolna poprawa. Po niemal dwudziestomiesięcznej kuracji stan zdrowia Zatopka na tyle się poprawił, że mógł odstawić niektóre leki  (miał je schowane na wszelki wypadek w szufladzie); lęki zdawały się  ustępować, lecz Zatopek podświadomie wyczuwał, że na całkowite wyleczenie potrzeba czasu, chociażby po to, aby dokończyć przerwane studia.
Skupił się teraz na sporcie, powracając do trybu życia, jaki prowadził jeszcze w szkole podstawowej: grał w siatkówkę, tenisa i dużo, jak dawniej, biegał.
Pewnego dnia dowiedział się  o chorobie Eli, dziewięcioletniej córce sąsiadki. Lekarze stwierdzili u niej jakąś poważną wadę serca i jak to bywa w podobnych sytuacjach, konieczna była droga operacja za granicą. Postanowił pomóc.
Zupełnie przypadkowo natknął się na dziennikarza lokalnej prasy, który akurat pisał reportaż o nowej siłowni w mieście, w której ćwiczył Zatopek.
Okazało się,  że  miasto przy zaangażowaniu licznych sponsorów postanowiło uczcić okrągłą rocznicę nadania mu praw miejskich zorganizowaniem maratonu.
- Za zwycięstwo i zajęcie kolejnych pięciu miejsc w dwu kategoriach (oddzielnie kobiety i mężczyźni) przewidujemy pokaźne nagrody finansowe - dowiedział się od dziennikarza.
- Wystartuję w tym maratonie  i go wygram - odpowiedział wtedy Zatopek i w kilku zdaniach wyjaśnił, dlaczego tak bardzo zależy mu na starcie.
- Jeżeli cel jest tak szlachetny, zagwarantuję panu ja oraz moi znajomi przedsiębiorcy, których wtajemniczę w tę sprawę, aby za miejce "na pudle" sypnęli kasą, za zwycięstwo, ma się rozumieć, będzie dodatkowa premia.
Zatopek przystał na te warunki. Wystartował i... wygrał. Nic to, że po przekroczeniu linii mety został przeniesiony na noszach do ambulansu, a stamtąd przewieziony do szpitala - sukces został osiągnięty. 
 Z relacji dziennikarza lokalnej telewizji, która transmitowała te zawody:
- "Proszę państwa, już za chwilę zza rogu Lipowej pojawi się prowadząca dwójka: biegacz z Ostrzeszowa i nasz Grzegorz, Grzegorz Wiślicki. Pozostali nie mają już szans. Ale kto zwycięży? Zaczekajmy! ... już są! Prowadzi nasz Grzegorz. Ma kilkanaście metrów przewagi. Widzicie państwo jego wyprostowaną, niemal przekrzywioną w tył sylwetkę. Nie biegnie ładnie, o nie, wydaje się, jakby miał za chwilę paść tuż przed osiągnieciem mety. Jest potwornie zmęczony... z trudem łapie powietrze... a ta odchylona głowa! Jako żywo przypomina nasz biegacz słynnego Zatopka. Ale czy zwycięży. Jeszcze sto... osiemdziesiąt metrów, tamten go dogania, jest tuż  tuż z nim, na wyciągnięcie ręki, ale ten nasz Zatopek się nie daje. Jeszcze dwadzieścia... dziesięć metrów... resztka sił mu została...przyspiesza... moi państwo... wygrywa przecinając zbolałą piersią taśmę".
Od tego czasu Grzegorz stał się Zatopkiem. Po trzech latach przerwy Zatopek ponownie dostał się na polonistykę.
Renia, jedyna której opowiedział w detalach historię swego życia, wie doskonale, o czym Zatopek myśli, kiedy nia angażuje się na chwilę w społeczną rozmowę przy faworkach i wiśniowej nalewce ojca Pastore.

[01.02.2019, Baupreau-en-Mauges, Maine-et-Loire we Francji]

4 komentarze:

  1. Pamiętam Emila Zatopka, ten to biegał!
    Jeszcze raz okazuje się, że zaangażowanie się w cudze problemy pomaga oddalić nasze własne:-)
    Piękny przykład, brawo Zatopek!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak, bardzo często tak bywa, a tych "cudzych" problemów dla każdego wystarczy... pozdrawiam

      Usuń
  2. Piękna, wzruszająca historia. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, to fragment znacznie większej całości... pozdrawuam z Francji

      Usuń