CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

25 lutego 2019

TAMTO (szkic) 2.


2.
Właściwie ta obecna sytuacja, w jakiej się znalazłaś bardzo mi sprzyja. Na czas choroby jesteś unieruchomiona. Nawet gdybyś miała wstać z łóżka i zająć się jakąkolwiek pracą, jesteś na to za słaba, ale i tak to zapalenie oskrzeli, jakie ci się przytrafiło przechodzisz łagodniej niż mężczyzna, który, wiem to po sobie, w czasie zwykłego przeziębienia jest bliski śmierci, tak przynajmniej wygląda, gdy na niego spojrzysz, jest niewyobrażalnie marudny, wszystko go boli i gorączkuje na samą myśl, że każe mu się systematycznie zażywać lekarstwa, nie mówiąc już o zastrzykach. A ty poza tym, że leżysz i ciężko ci mówić, mimo wszystko zachowujesz pogodę ducha i posłusznie wykonujesz moje polecenia, zjadasz wszystko, co ci podam, choć wiem, że ci nie smakuje, bez słowa sprzeciwu kładziesz się na brzuchu i pozwalasz, abym podniósł ci koszulę, natarł spirytusem plecy, wymasował je solidnie, abyś nie miała odleżyn, a nawet już dwukrotnie zgodziłaś się, abym postawił ci bańki. A na koniec słuchasz mnie, dając mi się wypowiedzieć do syta, bo gdybyś była zupełnie zdrowa, to… mam kończyć?
No, już naciągnął. Trzydzieści osiem i dwie kreski. Od wczoraj temperatura spadła ci o cały stopień, znaczy się, zdrowiejesz. Ja przy takiej temperaturze… .
Wiesz, ja myślę, że to było jednak zapalenie płuc. Nie wiem na jakiej podstawie ten konował wybrał opcję zapalenia oskrzeli. Podejrzewałem, że to płuca, gdyż niby dlaczego przepisał ci antybiotyk i to silny, przeczytałem ulotkę i wiem.
Jak byłem dzieckiem, znam to z opowiadań matki, dwa razy poważnie chorowałem. Ten drugi raz to była odra. Wyobraź sobie, że z odrą wiążą się moje najodleglejsze wspomnienia. Można powiedzieć, że moje świadome życie rozpoczęło się właśnie w czasie trwania tej choroby. Chyba nie miałem wtedy jeszcze czterech lat. Ale wcześniej zachorowałem na zapalenie płuc, czego absolutnie nie pamiętam. Podobno uratował mnie wtedy lekarz, który po odebraniu telefonu odstawił wszystkich pacjentów jacy przyszli do przyzakładowego ośrodka zdrowia i podjechał starą „warszawą” pod sam dom, zdiagnozował mnie bezbłędnie, zaaplikował lekarstwa, jakie wziął ze sobą i cudownie wyzdrowiałem w kilka dni, a temperatura mojego ciała dochodziła do czterdziestu jeden stopni. Ten lekarz lubił sobie popić, jak mówiła matka, zdarzało się, że był nieświeży, gdy przyjmował pacjentów, ale na choroby dzieci był szczególnie uwrażliwiony, wręcz nadwrażliwy. Bywało, że przyjeżdżał do domu chorego dziecka z jakiejś zakrapianej alkoholem imprezy i nawet w takich sytuacjach jego diagnoza była trafna, a co też warte podkreślenia, ratując dzieci, nigdy nie brał wynagrodzenia, ani też zwrotu kosztów przyjazdu do chorego, taki był.
Inna sprawa… w miasteczku była apteka; mieściła się w takim niepozornym z zewnątrz budyneczku przy głównej ulicy. Wewnątrz sala apteczna wyglądała okazale: pośrodku ogromny, jak w teatrze, żyrandol, sufit ozdobiony gustowną sztukaterią, no i te przedwojenne meble, jak kredensiki z niezliczonymi szufladkami. Pan aptekarz, mężczyzna niepozornej postury, w okularach, w nieskazitelnie białym kitlu nie tylko wydawał gotowe leki w tubach, pudełeczkach i buteleczkach, ale też sam sporządzał na podstawie recepty, ale także nie tylko według wskazówek lekarza, rozmaite mikstury, lekarstwa w proszku w takich wafelkowych otulinach, kropelki i maści. Czekało się na te lekarstwa godzinę albo i dłużej, ale pomagały zawsze. Pana aptekarza nazywano w mieście alchemikiem-cudotwórcą.   
Czyli kolację mamy za sobą. Połknij jeszcze te dwie tabletki, a ja rozrobię ci tę musującą z saszetki, a potem… potem mógłbym ci opowiedzieć bajkę, gdybyś była młodsza, taka całkiem mała, jak ta dziewczynka na starej fotografii.
(…)

[24.02.2019, Dobrzelin]

2 komentarze:

  1. Od razu przypomniała mi się najstarsza siostra mamy, która kilkakrotnie stawiała mi bańki.
    Przyszła mi na myśl także chyba przedwojenna apteka w mieście powiatowym ze wspaniałymi szafami. Ciekawa jestem, czy jest jeszcze do tej pory, czy też wszystko w niej wymieniono. A może nawet jest tam teraz sklep spożywczy. Jeśli tak, to szkoda.
    To prawda, że mężczyźnie podczas choroby nie zachowują się po męsku. Są gorsi niż małe dzieci.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapalenia płuc nigdy nie miałam, ale pamiętam odrę, leżałam w zaciemnionym pokoju, a tato czytał mi książki.
    Jako dorosła chora jestem niecierpliwa...

    OdpowiedzUsuń