CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

02 września 2024

PROZĘ CZYTAM... (10) FRANZ KAFKA - ZAMEK

 

I DZIELĘ SIĘ


Był późny wieczór, kiedy K. przybył. Wieś leżała pod głębokim śniegiem. Góry zamkowej nie było wcale widać, otoczyły ją mgły i mrok, nawet najsłabsze światełko nie zdradzało obecności wielkiego zamku. K. stał długo na drewnianym moście, wiodącym z gościńca do wsi, i wpatrywał się w pozorną pustkę na górze.

Potem poszedł szukać noclegu; w oberży jeszcze czuwano, oberżysta nie miał wprawdzie żadnego wolnego pokoju do wynajęcia, ale - zaskoczony i speszony w najwyższym stopniu przybyciem spóźnionego gościa - zaproponował, aby K. przespał się w jadalni na sienniku. K. zgodził się. Kilku chłopów siedziało jeszcze przy piwie; nie chciał jednak z nikim rozmawiać, sam przyniósł siennik ze strychu i położył się w pobliżu pieca. Było ciepło, chłopi zachowywali się cicho. K. przez jakiś jeszcze czas patrzył na nich zmęczonymi oczyma, potem zasnął. Ale wkrótce obudzono go. Ubrany z miejska młodzieniec z twarzą aktora, o wąskich oczach i krzaczastych brwiach, stał nad nim w towarzystwie oberżysty. Chłopi też jeszcze byli, niektórzy z nich poodwracali się wraz z krzesłami, by lepiej widzieć i słyszeć. Młodzieniec przeprosił grzecznie, że obudził K., przedstawił się jako syn burgrabiego na zamku i powiedział:

- Wieś ta należy do zamku. Kto tu mieszka lub nocuje, mieszka lub nocuje do pewnego stopnia w zamku, nikomu jednak nie wolno tego uczynić bez hrabskiego zezwolenia. Pan takiego zezwolenia nie ma albo przynajmniej dotychczas go nie okazał.

K. na wpół się podniósł, przygładził włosy, spojrzał na ludzi z dołu i rzekł:

- Do jakiejż to wsi zabłądziłem? Czy jest tu zamek?

- Oczywiście - oznajmił powoli młodzieniec, podczas gdy ten i ów z obecnych kiwał nad K. głową - zamek pana hrabiego Westwest.

- i trzeba mieć zezwolenie na nocleg? - spytał K., jak gdyby chciał się upewnić, czy to, co uprzednio mu zakomunikowano, nie było przypadkiem snem.

- Zezwolenie trzeba mieć - brzmiała odpowiedź, a w jej tonie słychać było drwinę z K., kiedy młodzieniec z wyciągniętą ręką zwrócił się do oberżysty i gości z pytaniem:

- A może nie trzeba mieć zezwolenia?

- W takim razie muszę wystarać się o zezwolenie - powiedział K. ziewając i odrzucił kołdrę, jak gdyby chciał wstać.

- A od kogo? - spytał młodzieniec.

- Od pana hrabiego - odparł K. - Nie ma innego wyjścia.

- Jak to? Teraz, o północy, uzyskać zezwolenie od pana hrabiego? - zawołał młodzieniec i zrobił krok w tył.

- Czy jest to niemożliwe? - spytał K. obojętnie. - Wobec tego po co pan mnie obudził?

Teraz młodzieniec się zirytował.

- Zachowuje się pan jak włóczęga! - krzyknął. - Wymagam respektu dla hrabskiej władzy! Obudziłem pana, aby mu zakomunikować, że musi pan niezwłocznie opuścić granice hrabskich posiadłości.

- Dość tych komedii - powiedział K. dziwnie cicho, położył się i naciągnął kołdrę na głowę. -Posuwa się pan, młodzieńcze, trochę za daleko i będę musiał jutro powrócić do sprawy pańskiego zachowania się. Oberżysta i ci tam panowie są świadkami, o ile w ogóle potrzebuję w tej sprawie świadków. Poza tym pozwoli pan sobie oznajmić, że jestem geometrą, którego hrabia kazał tu sprowadzić. Moi pomocnicy z przyrządami mierniczymi przybędą tu jutro wozem. Ja nie chciałem pozbawiać się przyjemności spaceru po śniegu, niestety jednak kilka razy zmyliłem drogę i dlatego tak późno przybyłem. O tym, że teraz jest już za późno na meldowanie się w zamku, sam dobrze wiedziałem jeszcze przed pańskim pouczeniem. Dlatego też zadowoliłem się tym noclegiem, który, mówiąc łagodnie, był pan nieuprzejmie zakłócić. Na tym kończę swoje wyjaśnienia. Dobranoc panom. - I K. odwrócił się do pieca.

- Geometra? - usłyszał jeszcze za swoimi plecami niepewne pytanie, po czym zaległa ogólna cisza. Ale młodzieniec opanował się wkrótce i rzekł do oberżysty głosem na tyle ściszonym, iż mógł on uchodzić za respektowanie snu K., i na tyle głośnym, by K. mógł go zrozumieć: - Zapytam przez telefon.

Jak to? i telefon mają w tej wiejskiej oberży? Wszystko tu doskonale zorganizowane. W szczegółach było to dla K. niespodzianką, choć na ogół tego się spodziewał. Okazało się, że telefon znajdował się niemal nad samą jego głową, czego przedtem nie zauważył, gdyż był zbyt senny. Jeśli więc młodzieniec miałby rozmawiać przez telefon, nie mógłby mimo najlepszych chęci snu K. uszanować. Chodziło tylko o to, czy K. ma mu na to pozwolić, w końcu wszakże zdecydował się pozwolić. Ale wtedy nie było sensu udawać śpiącego i dlatego przewrócił się znowu na wznak. Ujrzał, jak chłopi nieśmiało przysunęli się do siebie bliżej i naradzali.

Przybycie geometry nie było przecież drobnostką. Drzwi od kuchni otworzyły się. […]



[02.09.2024, Toruń]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz