Bretońska wioska niskim słońcem malowana
Przebudza się sinobiałych okiennic trzaskiem,
Kogutów rumianych pieniem i wróbli wrzaskiem,
A na przedprożu chaty niewiasta zaspana,
Bielą rękawa przeciera oczy znużone
Snem niespokojnym, co wkradł się do jej alkowy,
Burząc samotność okradzionej z męża wdowy,
By przed świtem spuścić tajemnicy zasłonę.
Oto przybywam ja - ze snu duch niepokorny,
Co maskę nocy zrzucił i do światła biegnie
Oczu, którym łez nocna mara nie szczędziła.
Przychodzę nieśmiało z bukietem kwiatów polnych.
We śnie hardy byłem; teraz serce mi mięknie.
Proszę przyjmij mnie do siebie jeszcze raz, miła.
Bukiety polne bardzo wdzięczne są i tym cenniejsze, że własnoręcznie zrywane...
OdpowiedzUsuń... też tak myślę :-)
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńMaskę nocy zrzucić i do światła podążać...
Ach... To jest TO!
Pozdrawiam serdecznie.
... dziękuję więc... zatem podążajmy...
UsuńRefleksyjny i ciepły, urokliwy wiersz o samotności.
Usuń