Obaj z jednego rocznika, po tej samej uczelni, inżynierowie - konstruktor i technolog, budowniczowie.
Roman początkowo rozważał jakiś staż za granicą w sąsiednim, bardzo zaprzyjaźnionym kraju; Adam przebąkiwał o pozostaniu na uczelni - być pracownikiem naukowym to jego cel.
Tymczasem w K. powstawała fabryka konstrukcji żelbetonowych i prefabrykatów, pospolicie mówiąc fabryka domów. Roman przypadkowo spokrewniony przez cioteczną siostrę z dyrektorem budującej się fabryki odpuszcza sobie zagraniczny staż. Przyjeżdża do K. , aby zasięgnąć informacji od weterana socjalistycznych budów. Dyrektor liczy sobie lat sześćdziesiąt cztery; partia dała mu jeszcze jedną szansę na wykazanie się nieprzeciętną organizacją i niewystygłym po wielu latach pracy zapałem. Fabryka domów, ów projekt realizowany z zaciągniętych przez państwo kredytów jest ostatnią wielką budową dyrektora Gurdzały. Po jego zakończeniu nie nastąpi cisza, przeciwnie, będzie feta, jakiś medal lub krzyż zasługi, serwis z chińskien porcelany i szwajcarski zegarek na odchodne, wywiad w prasie, reportaż w telewizji, słowem spóźniona sława.
- Zjawiłeś się w najodpowiedniejszej porze z tym swoim dyplomem i wyróżnieniem. Potrzebujemy ludzi młodych, chętnych do pracy, specjalistów znających się na swoim fachu. A ludzie czekają na mieszkania - prawił Gurdzała.
Czyż nie była to zachęta?
- Naczelnym fabryki będzie towarzysz Kraska z województwa - ciągnął Gurdzała. - Wielkim fachowcem to on nie jest, ale ma poparcie partii i jest otwarty na młodych. Zaczyna zbierać kolektyw, mogę mu wspomnieć o tobie, znamy się jak dwa stare konie, choć jest młodszy ode mnie o dekadę. A ty... ty mógłbyś się przydać, konstruktor, zaraz po studiach, takich nam potrzeba, a pamiętaj, że lufzie czekają na mieszkania.
Roman Stawski w trzy miesiące później objął kierownicze stanowisko w fabryce domów i półfabrykatów budowlanych.
Pod koniec września przyjeżdża na uczelnię, właściwie do biblioteki po jakąś fachową lekturę. W dziekanacie mijają się z Adamem, który kręci się wokół własnych spraw związanych z objęciem posady wykładowcy; na tę chwilę miałby prowadzić ćwiczenia. Marzy mu się jednak doktorat, chociaż do tego droga daleka.
Roman opowiada mu o fabryce.
- Słuchaj, tworzy się nowa kadra, młodzi ludzie. Naczelny dał mi wolną rękę w pozyskiwaniu do zespołu zdolnych i ambitnych ludzi. Pomijając już ciekawe zarobki, będziesz miał pole do popisu; chcemy wdrażać nowoczesne, energooszczędne technologie, przydasz się na pewno. A pamiętaj, że ludzie czekają na mieszkania.
Roman zorientował się, że operuje argumentami Gurdzały - weterana, którego przed tygodniem rzeczywiście pożegnano uroczyście, z orkiestrą i łzami szczęścia.
I stało się. Ćwiczenia na uczelni, wykłady i doktorat Adam odłożył na czas nieokreślony. Po dwóch tygodniach przyjeżdża do K. Zostaje głównym technologiem.
(...)
[25.09.2019, Świnoujście]
Obaj młodzi zmienili plany życiowe, ciekawe czy wyjdzie im to na dobre...
OdpowiedzUsuńJeszcze będzie trzeci bohater, którego plany zmienią się najbardziej...
UsuńMiejmy nadzieję, że dobrze potraktujesz swoich bohaterów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i witaj w Polsce.
Owszem, to w sumie porządni ludzie, z ideami, a takich właśnie lubię najbardziej. Jutro w kraju... pozdrswuam z Norymbergii
UsuńPodziwiam ludzi za odwagę w podejmowaniu szybkich decyzji życiowych!
OdpowiedzUsuńTa historia jest prawdziwa z Twojego życia?
Pozdrawiam serdecznie 😊
To jest fikcja, natomiast duch czasu jest rzeczywisty i mój... pozdrawiam z Norymbergii
Usuń