[liczy sobie lat 13 bez trzech miesięcy]
* * *
Chciałbym, abyś mogła się w nich
wykąpać przed snem,
i ugasić pragnienie,
aby były pod ręką
jak lustro niemodnej toaletki,
tabletka na migrenę,
filiżanka kawy o poranku.
Mógłbym owinąć nimi
twoją skaleczoną nogę,
natrzeć jak balsamem plecy i ramiona,
otulić nagie ciało kocem,
pomóc powiekom przytulić się do oczu,
nasycić pokój zapachem maciejki
i kazać im zamilknąć do świtu.
A kiedy bryzą nocną ukołysana
odbywasz wędrówkę senną,
one przybiegają do mnie tłumnie.
Wypełniam nimi kieszenie,
chowam do szuflady,
gromadzę zachłannie,
jedno po drugim,
rozsupłuję i sklejam,
szarpię nimi struny głosu,
upuszczam kleksy
na białej płaszczyźnie czerpanego papieru,
zamieniam je, przesiewam, przesypuję
z jednego miejsca w drugie,
rysuję nimi i rozsiewam,
rozpuszczam jak włosy,
a czasem milczę,
czasami milczę, kiedy mi ich zbraknie.
I wtedy już nie wiem, co powiedzieć,
gdy grzęzną w moim gardle
i przelewają się przez palce
....słowa.
[28.04.2024, Toruń]
Przepięknie!!!
OdpowiedzUsuń... skoro tak uważasz... dziękuję...
UsuńI ja uwazam ze to przepiekny wiersz.
OdpowiedzUsuńMoje uznanie.
Stokrotka
... jakoś tam wyszło... dziekuję
UsuńNaszukałam się swego czasu tego wiersza , myślałam, że już zaginął w otchłaniach sieci, ale jest... profilaktycznie skopiuję i zachowam, pozdrawiam cieplutko. KM
OdpowiedzUsuń... a to ciekawe, bo to dosyć stary wiersz, pochodzący z bloga, którego już nie używam. Dziękuję... KM???
Usuń