1364.
Wyrwane z kontekstu
Zastanawiałem się nad tym, dlaczego w niedzielę w południe i zaraz po południu Łódź pustoszeje; podejrzewam, że w innych miastach było podobnie;
Przypięcie szpilką serduszka oznaczającego, że stało się anonimowym darczyńcą na rzecz PCK to miłe wspomnienie z dzieciństwa;
Chciało się tak niewiele – jakiś rosół, kotlet mielony z ziemniakami albo kawałek kury lub kurczaka, a dla dorosłych przepalanka na spirytusie i western w telewizji;
Kiedy znikasz nagle, a potem pojawiasz się na nowo, stwierdzasz, że tak naprawdę nie jesteś nikomu potrzebny, choć możesz być zaskoczony;
Myślę, że po to piszę, po to się „udzielam”, aby nie popaść w okowy choroby Alzheimera, chociaż moja cudowna nauczycielka języka polskiego w liceum, erudytka jakich i w dzisiejszych czasach mało, zachorowała na tę ponurą chorobę;
Po przeprowadzce żałuję gołębi, których już nie będę dokarmiał;
Może to głupio zabrzmi, ale moim marzeniem po przeprowadzce było przytulenie się do ciepłego kaloryfera;
Kiedy byłem małym chłopcem (hej), chciałem być dyrektorem fabryki produkującej oranżadę… bo taki dyrektor może sobie pozwolić na wypijanie więcej niż jedna butelka oranżady dziennie;
Ostatnio, jeszcze przed przeprowadzką, wypiłem do obiadu dwie lub trzy szklaneczki wody gazowanej – smakowała tak jak onegdaj woda ze saturatora w Łodzi na zbiegu ulic Piotrkowskiej i Tuwima (a może Narutowicza).
[08.11.2025, Toruń]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz