Urlop pod znakiem bólu
nieubłagalnie się kończy.
W czwartek po ponad
czterech latach (nie licząc wizyt w gabinecie specjalisty od medycyny pracy) pojawiłem
się w końcu u lekarza. Zakopiańska pani doktor przepisała mi lek, który
przynosi mi jak dotąd ulgę. Mam nadzieję, że za parę dni będę zdrów jak słodkowodna
ryba.
Pod Zakopanem pogoda
właściwie dopisuje. Jedynie środa była z opadami. W pozostałe dni pochmurno ale
z przejaśnieniami, wczoraj wietrznie, ale upływająca noc bez krztyny wiatru. Po
zapadnięciu zmroku obserwuję na zachodnim horyzoncie tzw. „srebrzyste obłoki”,
niestety na krótko, bo od południa wstąpiły na niebo chmury i leciutko z nich
popadało.
Mimo optymistycznych
akcentów odnośnie poprawy stanu zdrowia, przesiaduję w góralskim domku w
Witowie. Czworonożne zwierzątka nadzwyczaj grzeczne, chociaż ich charaktery
całkiem odmienne. Mniejsza Masza obszczekuje sąsiadów i kogokolwiek, kto
spróbowałby się zbliżyć do domku, Adelka natomiast na widok nieznajomego
człowieka „rzuca” się wręcz w jego kierunku, aby go powitać. Masza mogłaby spędzić
pół dnia na dworze, biega jak szalona i rozładowuje przy okazji akumulatory, po
czym wraca na kanapę i zasypia snem sprawiedliwej suczki. Adelka, która jest
zwierzęciem domowym, pobyt na świeżym powietrzu ogranicza głównie do
załatwienia potrzeb fizjologicznych, po czym wraca do chałupy, aby się pobawić.
Suczki oczywiście
bawią się też razem, przy czym aktywniejsza Masza z reguły napastuje Adelkę. Ta
oczywiście podejmuje walkę na kły i pazury, czasami przejmuje inicjatywę i
bardziej posłusznie reaguje na komendę zaprzestania walki. Ale generalnie obie
suczki zachowują się poprawnie i chociaż trzeba mieć na nie oko, nie przysparzają
problemów.
Czytam kolejną powieść
Maślanki - „Na imię mam jestem”. Nie jest to tekst wybitny, ale widać, w jak
wielkim stopniu na pisarstwo autora
„Bidula” miało wpływ jego dzieciństwo i wczesna młodość. Czytany przeze mnie aktualny tekst nie szokuje tak jak poprzednie, nieco powiela opisywane wcześniej przez Maślankę historie, ale fragmentami czyta się tę książkę doskonale z uwagi na świetną konstrukcję dialogów.
„Bidula” miało wpływ jego dzieciństwo i wczesna młodość. Czytany przeze mnie aktualny tekst nie szokuje tak jak poprzednie, nieco powiela opisywane wcześniej przez Maślankę historie, ale fragmentami czyta się tę książkę doskonale z uwagi na świetną konstrukcję dialogów.
Korzystając z tego, że
właściwie „przykuty” jeszcze jestem do przebywania w domku, obejrzałem w
internecie parę odcinków serialu „Droga” według scenariusza Mularczyka i w
reżyserii Chęcińskiego. Trochę to przykre, że pewnie w słusznej Polsce tego
typu filmów się już nie doczekam.
Zamiast tego z niechęcią
obserwuję serial - polityczną farsę. Dzisiaj był odcinek, w którym ci, którzy
świadomie łamią obowiązującą konstytucję czcili 550-tą rocznicę polskiego
parlamentaryzmu. Śmieszne to i niepoważne, ale taką mamy rzeczywistość.
Znów rozpogodziło się
i na południowym niebie przepięknie świeci odbitym, słonecznym światłem Mars,
który niebawem znajdzie się w odległości najbliższej Ziemi, a przy okazji
trzeba wspomnieć o tym, że 27 lipca będziemy mieli najdłużej trwające w XXI
wieku całkowite zaćmienie Księżyca, ale z nim spotkam się już podczas kolejnej podróży
po Europie.
[14.07.2018, Witów,
Nowy Sącz]
Ja pozdrawiam teraz z Mysłowic, ale z tej bardziej lesistej ich części, wiec wczasów ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńPogoda dopisuje już drugi tydzień, jeśli pada to wieczorami lub w nocy.
życzę zdrowia i humoru nieustającego:-)
O serialu z udziałem politykierów nie warto pisać, więc lepiej zająć się kontemplacją przyrody. Odpoczynek konieczny, choć raczej krótki, skoro piszesz, że już niedługo znów ruszysz w trasę.
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam