CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

18 sierpnia 2018

POGRANICZE (1) NIE WARTO?


Właściwie tekst, który teraz piszę, powinien być zastrzeżony. Tylko dla mnie?
Coś zajęło się ogniem, zapłonęło, pali się, potem przygasa, wreszcie dym, popiół… tak wszystko się kończy. Zapraszam na pogrzeb.
- Warto?
- Nie warto.
Wspominam.
Drugi stolik w pierwszym rzędzie po lewej stronie od okna. Nawet ja, który, wydaje się, znam i pamiętam topografię sali lekcyjnej na parterze w całkiem dobrze zaprojektowanym dwupiętrowym gmachu szkoły, nawet ja muszę się zastanowić, na którą stronę świata patrzyły okna: czy na kwiecisto-zielony dziedziniec, czy też na szpaler drzew, prawdopodobnie topoli, których strzeliste ogłowia zasłaniały poranne słońce. Chyba jednak były to frontowe okna, chociaż dokładnie tego nie pamiętam.
Siedzę więc, słucham, notuję, patrzę przed siebie, na katedrę, na kobietę, śledzę ruch jej warg, a niejednokrotnie napotykam jej wzrok. Czasami wstaję wywołany, nie do odpowiedzi, a do powiedzenia czegoś, to zasadnicza różnica - być wywołanym do odpowiedzi, a móc coś powiedzieć, wyrazić swoje zdanie, spróbować ocenić, nie zgodzić się albo zaakceptować.
Wtedy było warto. Jestem o tym przekonany.
Zdarzało się, że kazała mi zostać. Na rozmowę.
- Zwróciłam uwagę, że dzisiaj byłeś jakiś taki rozkojarzony - powiedziała. - Czy coś się stało?
Tłumaczę się niezdarnie. No proszę, ona zwraca uwagę na takie szczegóły, drobnostki, bo mimo wszystko zdawało mi się, że byłem „obecny”, a ona jednak zauważyła to, że nie była to ta „obecność”, na której jej zależało.
Niewątpliwie zależało jej na mnie. Może zauważyła we mnie to coś, czego w sobie jeszcze wtedy nie dostrzegałem?
Wierzyła we mnie, a ja…? Jak mogłem tak spieprzyć swoje życie? I nie chodzi tu o zewnętrzne jego okoliczności - kim jestem w dowodzie? jakie mam papiery? co (nie) osiągnąłem w pracy zawodowej, w życiu?
Liczy się wnętrze, tak powiem.
Dzisiaj wiem, że to całe moje niezadowolenie wynika z tego, że nie potrafiłem być obecny w taki sposób, do jakiego mnie zachęcała, a dodatkowo mam świadomość, że mogło być inaczej. Zabrakło silnej woli?
- Uwierz mi (zwrot retoryczny skierowany do siebie i kogokolwiek), że próbowałem się wydźwignąć… nie udało się.
Przecież mam pewność co do własnej niedoskonałości, a z tego pisania, którym wypełniam czas swój ostatni wynika niewiele - to żywot motyla.
Nie warto.
Zwłaszcza gdy nadchodzą takie chwile, kiedy brakuje słów.
Wtedy czuję się tak: budzi mnie warkot silnika, podchodzę do okna, spoglądam przez nie - ścięto wszystkie stokrotki rosnące na trawniku.
Cała nadzieja w tym, że stokrotki odrastają ponownie… ale tamtych, pozbawionych słonecznych uśmiechów żal.

[17/18.08.2018, Sucy-en-Brie, Val-de-Marne we Francji]



2 komentarze:

  1. W podobny sposób poznałam bliżej moją nauczycielkę fizyki. Surowa i nieprzystępna na lekcji, po zajęciach zwróciła sie kiedyś do mnie o pomoc dla kolegi, korepetycje. Nie dość, że uwierzyłam, że z tej fizyki coś potrafię, to pani okazała się całkiem miłą osobą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak rzadko spotyka się ludzi, którzy pochylają się z troską nad innym człowiekiem.
    To otwarcie okna zawsze jest symboliczne, bo za każdym razem można coś ciekawego zobaczyć.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń