ŻYCZENIA

ZDROWYCH, POGODNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT

CHMURKA I WICHEREK

...życie tutaj jest także fikcją, choć nie zawsze...

25 września 2022

ZAPISKI Z CZASÓW DYKTATURY (788) RAZEM? - NIE, OSOBNO

 

... nie dla Razem...

    Będzie śmiesznie, a nawet nie za bardzo. Jakby kto nie wiedział, napiszę, że istnieje ci u nas lewicowa partia Razem, która chce iść do wyborów Osobno, bo ten Tusk i te liberały, więc jakże tak z nimi. Szef tej wielokolorowej partyjki Zandberg, taki wysoki, udziela się w parlamencie i mediach, że hej, a sens jego wypowiedzi jest taki, że pis jest be be, ale i tak liberały Tuska są gorsze, więc dla Zandberga pójście w koalicję z Platformą jest z oczywistych względów nie do pomyślenia. Przy całym szacunku dla Zandbergowskiej erudycji – gadane, nie powiem, to on ma pierwszorzędną, z matmy nie jest najlepszy, gdyż uważa, że 35 procent poparcia dla jednej partii czy koalicji partii daje tyle samo miejsc w parlamencie co 35 procent uzyskane przez kilka ugrupowań idących do wyborów samodzielnie Zandberg i jego aktywiści uważają, że przy obecnej ordynacji wyborczej to to samo, a to samo nie jest, gdyż jeśli jedno ugrupowanie zdobędzie 35 procent w wyborach do parlamentu, to to zwycięstwo przełoży się na posiadanie znacznej liczby posłów i posłanek w sejmie, aniżeli te same 35 % uzyskane przez oddzielnie idące do wyborów partie. Nie będę tłumaczył panu Zandbergowi, dlaczego tak się dzieje – jest znacznie młodszy ode mnie i skoro główny bohater "Ferdydurke" został w wieku, a jakże, dojrzałym, wcielony ponownie do gimnazjum, to chętnie widziałbym szefa partii Razem, która chce iść do wyborów Osobno, w ławach szkolnych celem poduczenia się. No, ale możliwe jest też inne wyjaśnienie niemocy partii Zandberga w kwestii wchodzenia w koalicje przedwyborczą. Jest wielce prawdopodobne, że uczulony na Tuska i Platformę (niestety brak na to uczulenie szczepionki) podziela w znacznej mierze poglądy prezesa wszystkich prezesów i raczej w partii zwanej pisem widzi, no, może nie koalicjanta, ale sojusznika zapewniającego głosiki przy jakichś ustawach godzących w Tuska i liberałów z KO.

    Tymczasem partia Razem działa na każdym froncie, wykazując, a to śmieszność, a to znów naiwność. Zaraz wyjaśnię dlaczego, pierw jednak powiem, że działalność tej partyjki przypomina rozdmuchany onegdaj program pana morawieckiego... pozwolę sobie zacytować wieszcza:

"Czy do wszystkich szkół w Polsce są już chodniki, tak żeby dzieci mogły bezpiecznie chodzić? [pytanie retoryczne, na które pan premier sam udziela odpowiedzi] No nie ma jeszcze. Otóż my wdrażamy teraz program, że Razem z naszymi... i... z dobrymi gospodarzami będziemy budować chodniki do szkół". [wypowiedź pana morawieckiego z 8 września 2018 roku]

    A, tak na marginesie... ile bieżących metrów (kilometrów) powstało w ramach tego programu? Czy opozycja dopytała się pana premiera?

    Osobista refleksja. Pracowałem w bardzo wielu szkołach od połowy lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku i jakoś nie mogę sobie przypomnieć, aby nawet w najgłuchszej wsi był problem z brakiem chodnika lub alternatywnej ścieżki szutrowej lub asfaltowej... i sam chodnik prowadzący do szkoły ani w dawniejszych czasach, ani obecnie nie zapewnia bezpieczeństwa dzieciom i młodzieży.

No, ale wróćmy do partii Razem, która chce iść do wyborów Osobno. Dlaczego program "Chodnik+" przypomina mi niektóre inicjatywy partii Zandberga? Momento... najpierw taka okoliczność.

    Otóż wczoraj oglądałem w TVN24 program z udziałem Siostry Małgorzaty Chmielewskiej, założycielki Wspólnoty Chleb Życie, pozarządowej organizacji non-profit zajmującej się opieką nad ludźmi w zaawansowany wieku oraz ubogimi, niepełnosprawnymi, chorymi. Drugą bohaterką programu była Pani Adriana Porowska - prezeska Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej, która pomaga osobom w kryzysie bezdomności. Naczelnym motywem wystąpień obu zasłużonych w pomocy ludziom najsłabszych kobiet było to, że już w chwili obecnej (a będzie jeszcze gorzej) stawiają one wielki znak zapytania w kwestii możliwości kontynuowania pomocy społecznej w czasach drożyzny i wzrastających w sposób skandalicznie wysoki kosztów ogrzewania i energii elektrycznej. Zanosi się na to, że w ośrodkach obu kobiet będzie zimno i ciemno.

O tym mniej więcej był program.

    Co na to pan Zandberg i jego świta? Co ci państwo uważają za problem numer jeden w dzisiejszych trudnych czasach? Na czym skupiają uwagę przekazując do "laski marszałkowskiej" swój partyjny projekt? Nie zgadniecie! Projekt dotyczy skrócenia dnia pracy z pięciu do czterech dni, który to projekt promowany przez jakiegoś zakochanego w Szwecji aktywiście, który z wyglądu nie sprawiał wrażenie pełnosprawnego umysłowo, miałby być lekiem na wszystkie bolączki pracowników... i jeszcze, że budżet państwa nie ucierpi. Toż to ludzie, ci najubożsi, motyla noga, ledwo wiążą koniec z końcem, nie mają na leki, na opał, na prąd, na jedzenie, a pan Zandberg ze swoimi przydu.... przyjaciółmi uważa, że największym problemem Polski jest to, że Polacy pracują 5 dni w tygodniu, a powinni pracować cztery. Dlaczego, bo pan Zandberg, motyla noga, uważa, że jeśli partia Razem, co chce iść do wyborów Osobno, puści w eter informację, że oto, ludkowie mili, jest w Polszcze taka partia, która chce zrobić obywatelom dobrze i nie chce, aby się ludzie męczyli tego piątego dnia pracy, no to wtedy wyborcy na klęczkach, z kartą wyborczą z x postawionym przy partii Osobno... wróć... Razem w zębach wrzucą do urny wyborczej.

    Moje zdanie na ten temat – owszem, należy dążyć do skrócenia czasu pracy w zawodach, w których zatrudnieni pracują w szczególnie trudnych warunkach, gdzie faktycznie skrócony tydzień pracy może wpłynąć dodatnio na stan zdrowia pracowników. Należy też dążyć do tego, aby w firmach prywatnych czy tych, w których dominuje skarb państwa wypracować taką organizację pracy, aby zdecydowanie zmniejszyć stres w pracy czy też utratę zdrowia pracowników z innych względów. Ja oczywiście nie wykluczam, że gdy nadejdą (oby nadeszły) odpowiednie warunki do wprowadzenia czterodniowego tygodnia pracy, to oczywiście na serio trzeba się nad tym zastanowić. Ale takich warunków obecnie nie ma i coś mi się wydaje, że w najbliższej przyszłości nie będzie.

    A teraz przeanalizujmy konkretny przykład przy założeniu, że za miesiąc pracujemy cztery, a nie pięć ni w tygodniu. Przykład dotyczyć będzie dziedziny, która jest mi jeszcze dobrze znana – szkolnictwa.

    Wyobraźmy sobie, że w obecnych warunkach niesłychanego przeładowania programów nauczania, fundujemy nauczycielom i uczniom czterodniowy tydzień pracy. Napisałem "uczniom", bo raczej trudno przyjąć, że "skorzystać" na projekcie partii Razem mieliby tylko nauczyciele. Jak pomieścić obecny program nauczania każdego przedmiotu w czterodniowym systemie szkolnym, nawet w sytuacji, gdybyśmy mieli do czynienia z edukacja zdalną? Trzeba by było zmienić zawartość treści programowych. Trzeba by było doprowadzić do takiej sytuacji, w której nauczyciel pracujący w czterech – pięciu szkołach mógł do nich dojeżdżać w cztery, a nie w pięć dni. Należałoby też zastanowić się nad tym, czy aby nauczyciele nie stracą na eksperymencie Zandberga. Przecież organy prowadzące, które zwłaszcza w dzisiejszych czasach liczą dukaty wielokrotnie, mogą wypowiedzieć się finansowo, że skoro urywamy jedną piątą czasu pracy, to dlaczego nie urwać jedna piątą zasilania placówek oświatowych w gotówkę. Pewnie nieco upraszczam, ale przynajmniej staram się przewidzieć skutki nieprzemyślanego, "zbawczego" dla Polaków projektu Zandberga.

    Na taki eksperyment można sobie pozwolić, kiedy gospodarka cieszy się stałym wzrostem, zadłużenie kraju znacznie maleje i mamy do czynienia z trendem sprzyjającym inwestycji oraz zauważalna jest tendencja wzrostu wydajności pracy, przy czym należy przez to rozumieć głównie unowocześnienie procesów wytwarzania dóbr, polepszania wachlarza usług, itp.

Ale pisz takiemu Zandbergowi na Berdyczów...


[25.09.2022, Toruń]

1 komentarz:

  1. Kolejne dowody na to, że w kraju, gdzie tylu ekspertów i polityków, nadających się na każde stanowisko dzieje się coraz gorzej!
    jotka

    OdpowiedzUsuń