Gęba, za
przeproszeniem, kto ją zna, to wie, jak bardzo paskudna, za swoim ponuractwem
obstaje. Analityczny jej umysł (pono mózg jeszcze we łbie się Gębie kolebie,
choć dowodów brak) objął zwojami taką oto historię.
Otóż w pobliskim
mieście, (ściślej, na jego peryferiach) była ongi wojewódzka droga, wielce
utrudzona i upstrzona koleinami. Skłoniło to włodarzy drogi do podjęcia
wysiłku, aby ową wyrychtować, co by ludziska w autach szyber-dachu łebkami
swoimi podczas jazdy nie wyczynili. Zatem złapano na lasso firmę, która podjęła
się solidnego remontu samochodowej ścieżki na długości circa 1 kilometra.
Ugodzeni
fachowcy z miejsca ruszyli do pracy.
Wiadomo
nawet w Północnej Korei i na Saharze, że jeśli wyczynia się odnowienie drogi,
po której tam i nazad napędzają się auta, w czasie tejże roboty wypada wybić z
głowy kierowcom jeden pas ruchu, wprowadzając tak zwany ruch wahadłowy, tudzież
zielono-żółto-czerwone neony na patykach ustawić. Gęba mniema, że nawet
najbardziej zhardziały kierowca-choleryk napotykając oną szykanę, ból
oczekiwania na zielone w swoim wnętrzu trzymać będzie, nadzieją przyszłej świetności
luksusowej trasy wspomagany.
Jednakowoż
w kraju bohatyrów, świętych pomazańców i uczonych intelygentów Wielki
Budowniczy Drogi nakazał rozdrapać asfalt z obu pasów i, ku uciesze miłośników rajdu
Paryż-Dakar, uatrakcyjnił podróż całkiem świeżymi a głębokimi koleinami przez
co ledwie się na zielonym zjedzie z ekstremalnej mijanki.
Właśnie,
rzecze Gęba, minął trzeci miesiąc napraw i tych sześciu z odkładem fachowców od
zdzierania asfaltu, jeszcze przed zimą uporają się remontem.
Gęba
wzięła w swe kudłate łapy liczydło i wyszło jej, że tempo pracy jest tak
zawrotne (zwłaszcza przy tym zdrapywaniu asfaltu), że gdyby, o zgrozo!,
przyszło naszym fachowcom zbudować stukilometrowy odcinek drogi, zajęłoby to ni
mniej ni więcej, jak lat 35 (rzecz jasna to optymistyczna wersja).
No i powiedzcie
sami, czy Gębie do śmiechu? Czy obijanemu po bezdrożach samochodzikowi Gęby do
śmiechu?
Lecz
spolegliwą Gębę Najjaśniejszy Szlag natychmiast puszcza, kiedy pomyśli sobie,
że przecie za jakiś czas któryś z wielkich lub pomniejszych polityków w
towarzystwie fotograficznych aparatów i kamer wyjmie zza pazuchy nożyczki i
przecinając biało-czerwoną wstęgę otworzy kolejny odcinek autostrady do nieba.
Gębo Najmilsza! Pewno już bliżej jest niż dalej do krajania wstęgi... Rozjaśnij oblicze!
OdpowiedzUsuńBliżej to już było, teraz tylko dalej :-)
OdpowiedzUsuń