Na razie jeżdżę: „dom” - Anglia - „dom”, którego likwidacja nastąpi, według ostatnich doniesień z końcem sierpnia.
Po trzech dniach wypoczynku w „domu” trafił się wyjazd do Anglii. Blisko, do McLarena w Woking. Niekorzystne jest to, że trzy noce muszę spędzić w Anglii na hałaśliwym parkingu w Chertsey, jedynym zresztą w okolicy, gdzie można stanąć i przeczekać noc. Najgorszy jest zwykle ten ostatni „pełny” dzień, czyli niedziela. Człowiek garnie się do jazdy, a tu trzeba przespać jeszcze jedną noc i oczekiwać od rana w poniedziałek na kurs.
Trochę piszę i czytam. Tym zabijam czas. Mogę sobie pogratulować, że wybrałem Dąbrowską, a w jednym z opowiadań, już powojennych, pani Maria wymieniła dwukrotnie miasto mojego dzieciństwa i młodości. Tam oczekiwała na pociąg z Kutna, który miał ją zawieźć do Zduńskiej Dąbrowy, do szkoły rolniczej, która przyjęła ją po klęsce Powstania Warszawskiego.
W tomiku opowiadań liczącym ponad 600 stron brakuje kilku kartek. Nie ma lektury (bodajże z podstawówki) „Tu zaszła zmiana”. Ciekawe, choć urwałbym łeb wandalowi.
[16.07.2017, Chertsey, Surrey, w Anglii]
Tacy książkowi wandale potrafią ilustracje powycinać, głupawymi napisami zapaskudzić i wiele innych rzeczy robią, o których bibliotekarzom się śniło...
OdpowiedzUsuń