- A teraz pobiegniemy
do ogrodu.
Rój pszczół nad
rabatami bratków polnych, ponad białymi różami, co wspinają się po sztachetowym
płocie, kaleczą go, o tak, lecz i stroją girlandami zapachów; pszczoły
przysiadają na ławeczkach różanych płatków, ledwo rozwartych w porannym cieple
słońca; a wyżej późne renety, jeszcze kwieciem ozdobione, choć rozwiniętym,
rzadkim, kuszą słodką wonią kosmatych pręcików. Akacje na przedmurzu
pobliskiego parku odurzają miodnym aromatem, ważki ślizgają się nad sadzawką,
umykając prędkim jęzorom żab… wiosna ku latu zmierza; tylko patrzeć,
jak zakwitną lipy i w ich koronach zabrzmią owadzie symfonie.
Tymczasem jest
niedzielny poranek. Truskawek zatrzęsienie – winny ich nektar zwraca uwagę os i
ślimaków.
- Biegnijmy! –
odrzekła, pozwalając uchwycić swoje palce jego silną dłonią.
Schylają się teraz do
tych pióropuszy karbowanych truskawkowych listków, przysiadają w redlinach, rwą
przyrumienione owoce, podają sobie do ust; drobne ziarenka piasku trzeszczą w
kleszczach zębów, nic to, smakują doskonale, a osy mają im za złe, że
odgonione, że przyjdzie im przemieścić się na kolejny krzaczek, i kolejny, aby
uszczknąć choć kropelkę nektaru. Siedzą tak przez chwil najpiękniejszych
kwadrans, po czym udają się na ten wąski skrawek trawnika, gdzie stokrotki jak
feniks z popiołów odradzają się do ponownego życia, a swoje główki-słoneczka ku
naszej gwieździe najmilszej obracają, aż skąpane w cieniu wieczoru zamkną
koszyczek kwiecia.
Na tym trawniku
zażywają beztroskiego odpoczynku – pisałem, że to niedziela – a zatem ta
niefrasobliwość wskazana, przynajmniej do południa.
- Mówię ci, miałem sen
i coś się wydarzy. Spróbuję przymknąć oczy, może wróci do mnie, pomarzę…
- Janku, to ja z tobą.
I marzą, i
przysypiają, łaskoczą ich mrówcze stopy i musze macki; czasem motyl siądzie na
jej rozpuszczonych na miałkim wietrze włosach, a wygląda wtedy jakby wpięła w
nie spinkę kupioną na targu od wędrownego kramarza.
Ona i on, jak para ludzieńków,
choć nie niedorosłych: on trzydzieści parę takich wiosen ścigających lato
przeżył; ona o kilka jesieni młodsza, wciąż piękna, a może dopiero teraz
piękniejąca przy nim, zbudowanym poprawnie, lecz nie tak znowu silnym, nie tak
prędkim w ruchach, raczej powolnym, acz w myślach biegłym i fantazyjnym.
Leżą teraz na tej
wyspie zieloności pomiędzy grzędami, pośród drzew ogrodowych, lecz nie w ich
cieniu; ten po zachodniej stronie jabłonkowych i czereśniowych czupryn kładzie
się podłużną ciemnicą.
Gdybyś ich w tej
chwili zobaczyła w tej gorejącej trawie nakropionej uśmiechami stokrocich słoneczek,
rzekłabyś, że obejmując ramionami siebie nawzajem, pochwycili szczęście, które
zajrzało im w oczy i przyciągnięte w nie magnesową siłą, pozostało pod
powiekami, a rozgościwszy się w węglowych źrenicach spojrzeń, ani myśli ich
opuścić.
- Myślę, że wydarzy
się coś pięknego… dla nas – tkał myśli z wyobraźni, czując na policzkach jej
oddech. – Będziemy mieli gości, którzy z nami pozostaną czas jakiś, aby najeść
się do syta i tego ogrodu, i sadu, i naszego domu, i zaznać czegoś niezwykłego…
- A my, Janku? Cóż dla
nas wydarzy się pięknego? – zapytała.
- Nie śmiem tego
wypowiedzieć, ale zaufaj mi, że coś takiego się przydarzy, co pomnoży nasze
szczęście – odparł z nadzieją równą pewności.
- A czy możemy być
szczęśliwsi niż jesteśmy nimi w tej chwili?
[09.04.2019, Dobrzelin]
Przepiękne.....
OdpowiedzUsuńP.S. Zapraszam serdecznie do zabrania głosu na moim blogu ... w sprawie strajku nauczycieli.
Dziękuję.... już głos zabrałem :-)
UsuńCzasami strach być jeszcze szczęśliwszym,by nie zapeszyć...
OdpowiedzUsuń... a jeszcze większy, kiedy na szczęście się nie zanosi...
UsuńAż trudno uwierzyć, że o życiu na wsi tak pięknie pisze ten, który przemierza drogi Europy i ogląda najpiękniejsze miasta.Obyś i Ty zaznał szczęścia takiego jak Jan i Ludmiła.
OdpowiedzUsuńDziękuję. W sumie to jestem jeśli nie ze wsi, to z osady robotniczej... a te wielkie miasta...
UsuńFaktycznie, troszkę szczęścia jest mi akurat teraz potrzebne, a sam tekst powstał chyba na zasadzie przeciwieństwa wobec tych bardzo podłych dni, które na mnie naszły
Sam Mickiewicz pozazdrościłby Ci tego opisu ogrodu;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam w chłodną sobotę.
Oczywiście przepięknie przesadziłaś, ale dziękuję :-) i pozdrawiam... już trochę cieplej...
Usuń